Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Czyli jakie są różnice między inspiracją a kreatywnością, stylem a warsztatem i dlaczego do fotografii pasują porównania ze świata muzyki
Ansel Adams napisał kiedyś, że negatyw jest jak partytura: różni artyści (tak jak różni dyrygenci) mogą z niego stworzyć - "zagrać" wiele różnych dzieł. Od tej pory ucząc fotografii często sięga się po szereg metafor związanych ze światem muzyki. Wynika to chyba z faktu, że fotografia i muzyka są do siebie - pod pewnym względem - bardzo podobne. Efektu pracy artysty (fotografika i muzyka) nie da się bowiem opowiedzieć słowami. Można wymienić elementy znajdujące się na zdjęciu. Ale nie da się powiedzieć o zarejestrowanym świetle, kompozycji ani o nastroju kadru jako całości, prawda? Tak samo nie można powiedzieć niczego konkretnego o wysłuchanym właśnie kawałku. Zdjęcie trzeba obejrzeć. Muzyki posłuchać jeszcze raz. Kropka.
Dużo, dużo łatwiej jest mówić o sprzęcie. Sprzęcie służącym do fotografowania lub do tworzenia/nagrywania/odtwarzania muzyki. Dlatego właśnie w Polsce istnieją cztery pisma i masa portali stricte audiofilskich oraz setki czasopism poświęconych instrumentom muzycznym. Pisma fotograficzne zajmują się przede wszystkim sprzętem a nie istotą fotografii. Podtytuł "pismo użytkowników sprzętu foto i video" jest tego najlepszym przykładem. Nie ma zaś na rynku - po śmierci "Pozytywu" - pisma koncentrującego się na pokazywaniu zdjęć. Takie "sprzętowe" podejście do tworzenia może nas łatwo wyprowadzić na manowce. Zaczynamy bowiem tracić z oczu to, co najważniejsze. Albo nawet nigdy nie kierujemy oczu w odpowiednią stronę.
Każdy fotograf, który opanuje podstawy techniki wcześniej czy później staje twarzą w twarz z problemem: nie ma co fotografować. Zrobił już zdjęcia wszystkim osobom wokół. I wszystkim psom i kotom. Był w najbliższych parku. I na stadionie. Gdzie się nie rozejrzy - wszystko już ma na dysku. Wtedy właśnie zaczynamy zastanawiać się nad kwestią robienia "lepszych" zdjęć. W naszym słowniku pojawia się słowo "kreatywność". Niestety, kreatywność jest u nas rozumiana raczej jako umiejętność zrobienia z każdego zdjęcia jednego wielkiego efektu specjalnego. Zamiast jednej lamy błyskowej zaczynamy stosować dziesięć. Zamiast zastanowić się nad kompozycją krajobrazu robimy HDR. Zamiast pokazać duszę modelki (co wymaga by z nią porozmawiać) każemy jej przybierać nienaturalne, gimnastyczne pozy (co wymaga od niej bycia cyrkówką). Tak rozumiana kreatywność to ślepa uliczka. Nie uwzględnia to bowiem faktu, że kreatywny artysta musi mieć inspirację. Według słownika PWN "inspiracja" to po prostu "natchnienie" lub "zapał twórczy". Ale też "wpływ wywierany na kogoś". Definicje te są bardzo krótkie. Mają jednak spory ciężar. Żeby być kreatywnym nie wystarczy znać kilka trików. Trzeba, przede wszystkim, wiedzieć co chcemy fotografować. I co chcemy swymi zdjęciami wyrazić. Szukanie inspiracji jest jednak trudniejsze niż czytanie o sprzęcie. Trzeba czytać, zwiedzać, oglądać, dotykać, słuchać... No i - mieć w sobie wrażliwość. Cokolwiek to znaczy.
Połączenie inspiracji z kreatywnością może nas doprowadzić do stworzenia własnego stylu. "Styl" to pojęcie jeszcze trudniejsze do sprecyzowania. Widząc nie podpisane zdjęcie Avedona, każdy wie kto jest jego autorem. Słysząc kilka nut Szopena (czy też Chopina, bo taka pisownia obowiązuje chyba w dzisiejszych czasach) każdy rozpozna nazwisko kompozytora. Czym jednak dokładnie charakteryzuje się ich styl? Trudno powiedzieć. Styl każdego artysty wynika bowiem z połączenia jego indywidualnej wrażliwości, inspiracji, kreatywności i umiejętności warsztatowych. A w dobie dominacji kwestii sprzętowych pojęcie warsztatu - zwłaszcza fotograficznego - zatraciło swoje prawdziwe znaczenie.
I tu przyszła pora na kolejną analogię muzyczno/fotograficzną. Kiedy już ktoś skończy szkołę muzyczną pierwszego i drugiego stopnia a następnie akademię muzyczną jest, z pewnością, muzykiem sprawnym technicznie. Jeśli chce się dalej rozwijać jako artysta, musi jeździć na kursy u znanych mistrzów (zwane potocznie warsztatami). Tam właśnie poznaje tajniki ekspresji własnych uczuć oraz niuanse interpretacji utworów wynikające z różnych inspiracji jakie nim kierują. Z pewnością nikt nie zajmuje się tam kwestiami w rodzaju jak zagrać gamę lub jak grać cicho albo głośno. Warsztatem mistrza jest jego umiejętność wykorzystania techniki w określonym celu.
W dzisiejszej polskiej rzeczywistości fotograficznej przyjęło się uważać, że warsztat to jedynie znajomość odpowiednich ustawień sprzętu. Nikt już nie kładzie nacisku na umiejętność świadomego wykorzystania techniki. Jedna z najlepszych - obecnych na polskim rynku - książek poświęconych fotografowaniu krajobrazu ma w podtytule "warsztaty fotografii krajobrazowej". Zajmuje się ona bowiem drobnymi detalami zmieniającymi średnie zdjęcie w pracę doskonałą. Jeden z jej recenzentów napisał, że jest to podtytuł mylący, bo ...nie ma tu jednak materiałów stricte warsztatowych -pokazujących jak... krok po kroku budowano... kadry. Trudno o lepszy przykład zupełnego niezrozumienia idei warsztatów dla zaawansowanych. Dobrych zdjęć nigdy nie zrobimy kopiując ustawienia innych.
Podobnie trudno jest zresztą z kwestią rozwijania stylu. To chyba najtrudniejszy aspekt rozwoju artystycznego. Trudny do opisania, niemożliwy do wytłumaczenia. Fotograf szukający stylu staje przed wspinaczkową ścianą. Wie co fotografować. Wie jak to pokazać. Zna (ma) warsztat. Na tym etapie liczy się każda pomoc. Każda wskazówka. Nawet - padające z ust innego fotografa - spostrzeżenie, że wszystkim jest równie trudno może być pomocne. Na łamach fotopolis.pl pisaliśmy już o "Szukając własnego stylu", doskonałej książce pokazującej właśnie trud związany z szukaniem własnej ścieżki przez fotografów, którzy osiągnęli już sprawność w obsłudze sprzętu. Książce pokazującej jak wiele jest dróg dotarcia do celu i jak wiele jest różnych aspektów samego stylu. Niestety jako pozycja mało "konkretna" i zbyt artystyczna i ona nie została dobrze przyjęta przez recenzentów patrzących na fotografię przez pryzmat obsługi sprzętu. A przecież sam sprzęt do dopiero początek. Jak napisał du Chemin Osoby kupującej wiolonczelę nie uważa się za wiolonczelistę, zostaje ona jedynie posiadaczem wiolonczeli. Dlaczego więc kupując aparat zaczynamy uważać się za fotografów?
Zrozumienie znaczenia warsztatu, kreatywności ma podstawowe znaczenie dla wszystkich, którzy próbują coś tworzyć. Niezależnie od wybranej dziedziny sztuki. Warto też poświęcić trochę czasu na szukanie inspiracji. W polskiej prasie audiofilskiej (jak widać sprzętowcy też się do czegoś przydają) bardzo dobre recenzje zebrała ostatnio płyta "Short Stories For Dreamers" Jaspera Bodilsena. Wkładka tego kompaktu ilustrowana jest zdjęciami Tove Kurzweil, duńskiej fotografki urodzonej w 1938. Co więcej, znajdziemy tu informacje o jej wystawach. A sam Bodilsen napisał: For me, music and pictures are closely related. I tu dochodzimy do kolejnej analogii między muzyką a fotografią..