Branża
Zebraliśmy dla Was oferty Black Friday i Black Week w jednym artykule! Sprawdźcie najlepsze promocje od producentów i dystrybutorów
Wszyscy zauważyliśmy jak po katastrofie w Smoleńsku nagle uciekł kolor z fotografii. Oglądając telewizję w niedzielę uderzyło mnie to, że nie tylko fotograficzne portrety ofiar wypadku, ale także fragmenty nagrań telewizyjnych z działalności pary prezydenckiej, które rzecz jasna zarejestrowano w kolorze, zostały sprowadzone do czerni i bieli - kojarzącej się z archaicznym wyglądem początków telewizyjnego obrazu.
Ale to nie powrót do korzeni telewizyjnej technologii był powodem nagłego braku koloru. Kolor to radość, emocja, światło słońca które nasyca barwami świat. Czerń i biel to zgaszone emocje, smutek i żałoba. Poniedziałkowe gazety poszły tym samym tropem - wszystkie zdjęcia ofiar katastrofy były czarno-białe, natomiast zdjęcia z procedury sprowadzania ciał i wydarzeń tygodnia żałoby w kolorze. Ale ten kolor był inny - chłodny i stonowany, bo życie co prawda toczyło się dalej, ale ciągle jeszcze obracało się w kręgu wydarzeń śmierci.
Takie traktowanie koloru to nowe zjawisko w fotograficznych zwyczajach mediów, bo z tego co pamiętam po śmierci papieża pięć lat temu, tylko zdjęcia archiwalne z jego młodych lat były czarno-białe. Pamiętam jedynie zmianę koloru paska z informacjami w TVN-ie z niebieskiego na czarny w momencie jego śmierci, ale nie pamiętam aby kolorowe zdjęcia z ostatnich lat papieża, nagle pokazywano w czarno-bieli.
Tak więc mogłoby się wydawać, że w ubiegłym tygodniu nastąpiło jednoznaczne przydzielenie koloru do życia, czarno-bieli do śmierci. Nie jest to zupełnie nowe, bo Nobuyoshi Araki, który robi zdjęcia kolorowe i czarno-białe, od wielu lat powtarza że fotografia kolorowa to medium życia, a czarno-biała to medium śmierci. Ale jest to zupełnie inna perspektywa na kolor, niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni, czyli czysto chronologiczna, która każe uważać fotografię barwną za lepszą od czarno-białej, bo bardziej technologicznie zaawansowaną i bliższą temu co widzimy. Faktem jest, że w ciągu kilkudziesięciu lat fotografia barwna zawładnęła światem, spychając fotografię czarno-białą do roli archaicznej niszy. Kolor rządzi wszędzie tam gdzie fotografia ma zastępować życie - w fotografii amatorskiej, prasie i reklamie. Fotografia prasowa ma sprawić, że mamy się poczuć świadkami wydarzeń - więc wszystkie zdjęcia bieżących wydarzeń są w kolorze. Jedynym wyjątkiem, bardzo zresztą dziwnym w konteście czarno-bieli tygodnia żałoby narodowej są nieodmiennie czarno-białe zdjęcia noworodków w sekcji "Przyszli na świat" regularnie publikowane w Gazecie Stołecznej.
Kolor panuje także w reklamie - trudno sobie wyobrazić wielkanocne billboardy supermarketów z wielką czarno-białą szynką. W reklamie fotografia czarno-biała lub utrzymana w przytłumionych kolorach zarezerwowana jest dla produktów luksusowych, jak np. zegarki Cartier - bo dyskretna gama szarości i zgaszonych kolorów jest oznaką klasy i statusu, do czego aspirują klienci ekskluzywnych marek. Jak więc widać, kolor, który nastąpił po fotografii czarno-białej, tak zupełnie jej nie zastąpił.
Fotografia czarno-biała ma się dobrze - i to nie tylko w klasycznej fotografii autorskiej. Jest bardziej szlachetna - kojarzy się z wielkimi mistrzami fotografii, tradycją Fine Art Print Ansela Adamsa, fotografią kolekcjonerską. Tworzy dystans do tego co widzimy na zdjęciu. Patrząc na fotografię czarno-białą daleko jesteśmy od iluzji, że patrzymy na obraz rzeczywisty. I oprócz oczywistych skojarzeń z czernią i bielą, jako kolorami smutku i śmierci właśnie ten dystans do zdarzeń i osób, które znalazły się po drugiej stronie lustra wydaje mi się istotny w czarno-białych wizerunkach z tygodnia żałoby. Przedstawiając ich w czerni i bieli fotografia pokazała to nagłe pękniecie w czasie, podkreślając, że należą już całkowicie do przeszłego czasu, innej rzeczywistości.
W związku z żałobą narodową, która miała miejsce w zeszły weekend zaległy felieton Wojtka Tkaczyńskiego opublikujemy w przyszłym tygodniu.