Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Właściwie to całe fotografowanie Avedona zaczęło się od portretu. Długo przed rozpoczęciem kariery jako fotograf mody, w czasie drugiej wojny światowej służąc w amerykańskiej marynarce wojennej Richard Avedon wykonywał setki zdjęć identyfikacyjnych marynarzy. Fotografia legitymacyjna to jak wiadomo niezbyt kreatywne zajęcie. Delikwenta niezmiennie ustawia się na wprost aparatu, na białym tle i prosi aby patrzył prosto w obiektyw. To rodzaj ludzkich pack-shotów - nie ma tu miejsca ani potrzeby na stylistyczną inwencję. A jednak Avedon bardzo skorzystał z tej pozornie banalnej stylistyki robiąc z jej podstawowych formalnych elementów rozpoznawalny styl portretowy. Jak powszechnie wiadomo większość jego portretów jest na białym, "legitymacyjnym" tle, wycinającym osobę portretowaną z czasu i przestrzeni w której jest fotografowana. Bez kontekstu, całą uwagę skupiamy na twarzy, pozie, ubraniu, które możemy szczegółowo studiować. A szczegółów jest dużo bo Avedon robił portrety na negatywie 18 x 24 cm i często powiększał do monumentalnych rozmiarów. W większości portretów fotograf jest wierny białemu tłu. Są rzadkie wyjątki jak szare tło zdjęcia Marylin Monroe zrobionego w momencie tuż po ogłoszeniu końca sesji, gdy jej sceniczna persona znikła i na twarzy pojawiły się ulga i zmęczenie. Wtedy fotograf poprosił aby pozwoliła mu zrobić jeszcze parę zdjęć. I to właśnie jedno z nich. Wydaje się że sięga głębiej niż medialny wizerunek gwiazdy. Jest tu w jej twarzy coś prywatnego, kruchego. Białe tło ze swoją jednoznaczną abstrakcyjną twardością zdecydowanie by tu nie zagrało. Kruchość i zmęczenie potrzebowało łagodzącej i zmiękczającej szarości.
Avedon stał się sławny dzięki zdjęciom mody, w których kreował światy stylistycznej wirtuozerii, marzeń i fantazji - jak jego słynne zdjęcia Dovimy w sukni Diora i towarzystwie dwóch słoni. Jednak z czasem, co raz bardziej pociągał go portret i projekty społecznie zaangażowane. Tak powstał cykl "The Family" pokazujący kluczowych graczy sceny politycznej, bankowej i medialnej skupionych wokół wyborów prezydenckich w 1976 roku. Sześćdziesiąt dziewięć zdjęć opublikowanych w magazynie Rolling Stone złożyło się na zbiorowy portrety elity kształtującej ten kraj w szczególnym dla niego momencie. Do zdjęcia każdy pozował jak chciał. Wszyscy oczywiście na stojąco, w pełnej ostrości, spoglądający prosto w obiektyw, na białym tle.
Podobną stylistykę Avedon wykorzystał w rozpoczętym dwa lata później cyklu "In the American West", pokazującym mieszkańców zachodnich stanów USA. Praca nad projektem który powstał na zamówienie Amon Carter Museum w Forth Worth w Texasie trwała pięć lat. Avedon odwiedził prawie dwieście miejscowości w kilkunastu stanach gdzie wielkim formatem, na ustawionym w plenerze białym tle fotografował ich mieszkańców. Podobno po założeniu kasety z filmem, stawał obok aparatu i zaczynał rozmawiać ze swoim modelem. Dopiero jak między nimi nawiązała się relacja naciskał wężyk spustu migawki. Tak zrobił prawie dwadzieścia tysięcy zdjęć.
Bohaterowie tego projektu to zupełnie inna "rodzina", niż elity z jego wyborczego cyklu. Tu są to zwykli ludzie, robotnicy, górnicy, bezrobotni, pracownicy pól naftowych, nastolatkowie i farmerzy. Ludzie z innej rzeczywistości sfotografowani w czasach dla nich trudnych i niepewnych - upadku dużych farm, kryzysu naftowego, zamykanych kopalń od których funkcjonowania zależały całe społeczności. Ludzie zwykli, spracowani, często zdesperowani, którzy wbrew słonecznym i optymistycznym sloganom wyborczym są otoczeni głębokim mrokiem wykluczenia i politycznej obojętności, jak określił to Avedon. Sfotografowani są w typowo "avedonowskiej" stylistyce, wypracowanej dla zdjęć sławnych i bogatych: frontalnie, monumentalnie, na białym tle. Ta estetyka ich nobilituje, robi z nich ważne, godne uwagi osobistości. Stylistyczne zrównanie ich z elitami pokazuje fotograficzny demokratyzm Avedona. Ale także jego głęboki humanizm, bo efekt jest daleki od zmonumentalizowanej apoteozy chłopów i robotników ze znanego nam socrealizmu. Portrety Avedona mocno poruszają. Może dlatego, że pokazują ludzi kompletnie nam nieznanych, nie kojarzonych z mediów z konkretną postawą czy opinią, z którymi od zera musimy nawiązać relację, tak jak robił to sam fotograf. Poruszają intensywnością, indywidualizmem i pięknem. Pięknem wirtuozerii stylu, w którym czasami znaleźć można echa modowych szaleństw Avedona.
Tekst: Basia Sokołowska
Bardzo cieszymy się, że możemy naszym czytelnikom prezentować felietony Basi Sokołowskiej - uznanej w Polsce i na świecie fotografki i krytyka sztuki. Basia Sokołowska studiowała Historię Sztuki w Warszawie, po emigracji do Australii pracowała w Art Gallery of New South Wales w Sydney, a mieszkając w Londynie pisywała recenzje wystaw fotograficznych dla magazynów HotShoe i Eyemazing. Swoje prace zaczęła wystawiać na początku lat 90-tych: Carmen Infinitum (1990-91), Interior/Mieszkanie (1993), Poza powierzchnię (1994), Cienie nieśmiertelności (1995), Ars Moriendi (1998) i Chrysalis (2004) - większość cykli była wystawiana w Małej Galerii ZPAF-CSW w Warszawie i prezentowana na ponad trzydziestu wystawach indywidualnych i grupowych w Australii i Europie, a ostatnio także w Japonii. Jej prace znajdują się w zbiorach Bibliotheque Nationale w Paryżu, Narodowym Instytucie Fryderyka Chopina w Warszawie, Muzeum Sztuki w Łodzi, a także w wielu kolekcjach prywatnych w Europie i Australii. Obecnie mieszka w Warszawie i działa aktywnie w Okręgu Warszawskim ZPAF.
Zapraszamy na stronę www.sokolowska.com
Informacje o opisywanej wystawie
Richard Avedon: Photographs 1946 - 2004, San Francisco Museum of Modern Art, 11 lipca - 29 listopada 200