Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
dlaczego warto myśleć o przyszłości
Krok po kroku, krok po kroczku... Jak co roku pod koniec grudnia w Polsce mamy święta. Biały śnieżek skrzy się na wysprzątanych ulicach a w oknach świecą się choinki. Ludzie są dla siebie dobrzy i mili. Wszyscy uśmiechają się na ulicach, każdy chce stać się lepszym człowiekiem.
Nie wiem, jak Państwo - ja co roku na kartce spisuje sobie postanowienia noworoczne. I co roku zamierzam się z nich surowo rozliczać pod karą niedostania prezentów. Niestety, zauważyłem ostatnio, że kartkę ze spisaną listą postanowień to w zasadzie mogę sobie kserować. Nowa lista w 100% bowiem zgadza się ze starą. Przyznaję ze skruchą, lubię kończyć każdy obiad deserem. A w wakacje najlepszym napojem chłodzącym jest przecież piwo.
Jeśli zaś chodzi o postanowienia fotograficzne, mam osobne zestawienie. I staram się realizować swoje wytyczne dość skrupulatnie. Tyle, że coraz mniej na niej punktów, które na pierwszy rzut oka wiążą się z fotografią. A jak będą wyglądać Wasze listy? Co zamierzacie zrobić w przyszłym roku? Nie będziemy zajmować się kwestią możliwych do polecenia fotograficznych prezentów gwiazdkowych - mamy ją już bowiem załatwioną. Poruszałem ten temat w jednym z pierwszych felietonów. Przeczytałem go niedawno, jak na felieton, nie stracił zbyt dużo na aktualności...
Choć mam określone zdanie na temat kolekcjonowania nowych korpusów i obiektywów, rozumiem, że trzeba jednak czymś fotografować. Załóżmy więc, że mamy już cały wymarzony sprzęt. Załóżmy, że umiemy go obsługiwać. I rozumiem przez to coś więcej niż przełącznik on/off i zielony tryb automatyczny. Prawdziwie fotograficzna wiedza o technice to rzecz nieoceniona. Wiele genialnych zdjęć powstało nie dlatego, że ich autorzy posiadali świetny sprzęt, ale dlatego, że rozumieli zasadę jego działania. Fotografujący Zenitami musieli przejść przez etap polegający na zrozumieniu związku między przysłoną i czasem ekspozycji a zapisywanym obrazem. Wiele osób dziś narzekających na swe zdjęcia nie przeczytało nawet instrukcji obsługi posiadanego aparatu. Cóź, takie czasy. Cieszą się z tego zapewne sprzedawcy nowego sprzętu - ucieczka do przodu to głupie wyjście, ale zawsze jakieś wyjście. Cieszą się również organizatorzy kursów i szkoleń. Część "niezadowolonych" zgłosi się do nich wcześniej, czy później celem poznania znaczenia wszystkich tych drobnych przycisków.
Załóżmy więc, że naprawdę umiemy obsługiwać wszystkie funkcje aparatu, rozumiemy na czym polega zapisywanie zdjęcia. A także, że mamy komputer i program do obróbki zdjęć. Załóżmy, że mamy drukarkę, tusz i papier. Albo, że znamy dokładnie możliwości konkretnego zakładu foto, gdzie możemy naświetlić swoje zdjęcia.
Skoro mamy wszystko, czego potrzebujemy możemy się poświęcić fotografowaniu i tylko fotografowaniu. Co jeszcze zrobić, by poprawić swoje zdjęcia? W jaki sposób możemy zbliżyć się do poziomu naszych mistrzów. Zakładam bowiem, że pojęcie "mistrza" również nie jest nam obce. Wiele razy na łamach fotopolis.pl można było przeczytać o tym, jak w fotografii ważne jest oglądanie zdjęć innych autorów. Jeśli zamkniemy się w obrębie własnego twardego dysku, nie poprawimy swoich umiejętności. Mistrzem może być dla nas zarówno słynny na cały świat fotograf, jak i nasz kolega z podstawówki, którego zdjęcia cenimy. Ważne, by od czasu do czasu porównywać swoje zdjęcia z jego pracami. I szczerze zastanowić się nad tempem naszego rozwoju... Ale nie o mistrzu ten artykuł. Załóżmy, że go mamy. I nadal zastanawiamy się nad poprawieniem naszych zdjęć.
Moją ulubioną książką Ansela Adamsa jest tom "Examples. The Making of 40 Photographs".Kupując ją byłem przekonany, że naczytam się o czarno-białych filmach i ciemniowych sztuczkach, które doprowadziły do powstania taaakich odbitek. Jakież było moje rozczarowanie, kiedy okazało się, że kwestiom technicznym Adams poświęca jedynie kilka zdań, choć opis każdego z prezentowanych zdjęć zajmuje średnio dwie strony. Wściekłem się i rzuciłem książkę kotu na pożarcie. A jednak po kilku miesiącach wróciłem do niej i zacząłem znów szukać informacji technicznych. Może są gdzieś ukryte między słowami? W końcu to bestseller. Tylu fotografików nie mogło się mylić. I dopiero podczas tego (i kolejnych) czytania "Przykładów" zrozumiałem na czym polega jej istota. Adams pisze tu przede wszystkim o źródłach inspiracji. I nie chodzi mu tylko o inspracje stricte fotograficzne. Pokazując swoje ważne zdjęcia przypomina nam oczywiście, jakie zdjęcia innych autorów wtedy oglądał i jakie wystawy miał w pamięci. Ale, co ciekawsze - pisze również o muzyce, której słuchał i o rozmowach ze znajomymi, których cenił. Źródłem naszych inspiracji twórczych może być wszystko. Książki, które czytamy, muzyka której słuchamy. Człowiek, który zamierza coś stworzyć (a nawet wakacyjna fotografia jest tworzeniem) opiera swoje pomysły o posiadane doświadczenie życiowe. Im więcej widzieliśmy, im więcej przeczytaliśmy, im więcej słyszeliśmy - tym więcej możemy pokazać w swoich zdjęciach. W dawnych czasach do łódzkiej szkoły filmowej przyjmowano jedynie osoby, które skończyły już jakieś studia. Był to ukryty próg wskazujący na konieczność posiadania pewnego doświadczenia. Przykłady z innych branż również dają do myślenia. Quentin Tarantino spędził młodość oglądając filmy (przepraszam - pracując) wypożyczalni filmów a U2 nagrało swój najlepszy album podczas wizyty w Berlinie. Chcąc poprawić swoje fotografie nie powinniśmy jedynie fotografować. Powinniśmy znaleźć w sobie przede pomysły na nowe kadry. A te niestety nie biorą się ze znajomości przysłony, czy posiadania dwudziestomilionowej matrycy. Nasza cywilizacja stawia na specjalizację. Inżynier musi zajmować się inżynierią a lekarz musi ciągle jeździć na kursy. W efekcie - drogi są dziś dziurawe tak jak były, a o sytuacji lekarzy lepiej nie mówić... Kina zaś świecą pustkami.
Specjalizując się w swoich dziedzinach wszyscy tak się zapętlamy, że nikomu nie przeszkadza już osiągnięcie przez Panią Dodę statusu autorytetu, który pokazuje naszym dzieciom jak żyć. Skoro nikt nie szuka ciekawej muzyki czemu jesteśmy niezadowoleni z poziomu obowiązującej w większości rozgłośni playlisty?
I dlatego myślę, że nasze postanowienia noworoczne powinny obejmować więcej niż tylko zakup nowych obiektywów i filtrów. Ja piszę sobie o płytach, które chcę kupić. Filmach, które chcę obejrzeć. Malarzach, których wystawy zamierzam obejrzeć. Zbieram recenzje książek, które zamierzam przeczytać. Może dziś nie robię przez to lepszych zdjęć. Ale przynajmniej siedząc w ciemni mam czego słuchać. Dobry zaś nastrój wcześniej, czy później doprowadzi mnie do lepszych odbitek. Płyty na pewno się przydadzą. Inspiracje z innych stron? Pewnie również. Kiedy mózg przetrawi wszystkie informacje może zrodzi się w nim pomysł na ciekawy kadr.
Czego sobie i Państwu życzę.