"Opowieści z krypty" - Uczyć (się) jest rzeczą ludzką. Czyli jak czuje się cyrkowy niedźwiedź na statywie.

Autor: Wojtek Tkaczyński

6 Lipiec 2008
Artykuł na: 6-9 minut
Od dzisiaj będziemy mogli czytać felietony Wojtka Tkaczyńskiego dwa razy w miesiącu. Zapewne da to naszym czytelnikom więcej okazji do refleksji nad swoją fotograficzną pasją. Dzisiaj autor ponownie "wsadza kij w mrowisko" pytając co jest najważniejszym elementem naszego zestawu fotograficznego i czy na pewno jest to aparat.

Fotografia jako efekt połączenia teorii z praktyką

Moi koledzy z pewnej kliniki łódzkiego Uniwersytetu Medycznego organizują czasem cykle specjalistycznych wykładów, które odbywają się na terenie całej Polski. Przygotowują te wykłady sami, sami je wygłaszają - ale jeździ z nimi również ich szefowa. Pani profesor po prostu uświetnia i ubogaca swoją obecnością każdy wykład. Trudno się więc dziwić, że w wewnętrznym slangu wykłady te mają kryptonim wycieczek z niedźwiedziem. Cyrk krąży po kraju a niedźwiedź jest gwiazdą przyciągającą gawiedź.

Ostatnio brałem udział w ogólnopolskim cyklu wykładów/warsztatów. Przypomniałem więc sobie o tej historii ponieważ, w pewien sposób, sam byłem niedźwiedziem. To znaczy, szczerze mówiąc, mam nadzieję, że moje wykłady przydały się do czegoś publiczności. Ale niepokój pozostał...

W każdym razie dla mnie cykl ten był bardzo pouczający. Po pierwsze przekonałem się, że mieszkam w najbrudniejszym mieście Polski. Zawsze lubiłem Łódź za specyficzną atmosferę. Jednak teraz muszę przyznać, że każde z odwiedzanych przeze mnie miast robi dużo lepsze wrażenie. Może jak już święto Trzech Króli stanie się dniem wolnym od pracy prezydent Kropiwnicki przypomni sobie o obowiązkach dnia codziennego? To jednak uwaga stricte lokalna, nie do końca interesująca wszystkich czytelników tego felietonu. Choć mieszkańcy dużych miast muszą ją doskonale rozumieć.

Z punktu widzenia fotograficznego wykłady, o których mowa były również bardzo interesujące. Przede wszystkim zaskoczyła mnie olbrzymia liczba ich uczestników. Znaczy to, że w każdym z nas drzemie zawodowy fotograf. Dostępność niezłego sprzętu pozwala dziś każdemu marzyć o karierze zawodowca. Z drugiej jednak strony popularność wszelkiego rodzaju kursów czy warsztatów świadczy o tym, że czujemy się niezbyt pewnie w kwestii swych umiejętności fotograficznych.

Moim zdaniem najlepszą metodą prowadzącą do lepszych zdjęć jest oglądanie cudzych fotografii. Mówiłem o tym już setki razy, ale przecież repetitio est mater studiorum. Jeśli wykształcimy w sobie pewną wrażliwość plastyczną i dodamy do niej zrozumienie podstaw działania aparatu, sukces gwarantowany. Jednak wszelkie rozmowy o historii fotografii czy ulubionych zdjęciach zawsze kończą się pytaniem - "a czym fotografujesz?". W populacji ogólnej panuje bowiem przeświadczenie, że to aparat jest najważniejszą częścią fotografa.

Kiedy zastanawiam się nad pytaniem o posiadany aparat, zawsze przypominam sobie starą anegdotę dotyczącą rozmowy Hemingwaya z Yousufem Karshem. Karsh zrobił portret Hemingwaya, jedno z niewielu zdjęć, które podobało się pisarzowi. Zapytał on więc fotografa "Zrobił Pan takie ładne zdjęcie. Jaki ma Pan aparat?". Fotografa zatkało, odpowiedział krótko "Pan pisze takie ładne powieści. Na maszynie jakiej marki?". Mnie również pytano o posiadany sprzęt (czytelnicy fotopolis.pl wiedzą jaki to aparat z jednego z poprzednich felietonów ;-) ). Nikt nie pytał mnie o inspiracje, ulubionych artystów, najczęściej oglądane albumy. Najważniejszy jest aparat.

Oczywiście - sprzęt jest istotną częścią fotografii. Ba, sam kiedyś patrzyłem na świat przez taki pryzmat. Przecież w najlepszych nawet wywiadach ze znanymi fotografami pojawia się pytanie o sprzęt. Kupiłem nawet książkę Adamsa "Examples. The making of 40 photographs" chcąc przekonać się, jakimi aparatami robi się takie krajobrazy. I właśnie tak książka nauczyła mnie, że aparat należy umieścić w kontekście całej działalności danej osoby. Adams poświęca każdej fotografii dwie strony tekstu, o sprzęcie są dwa zdania. Uwagi dotyczą przede wszystkim nastroju chwili, sytuacji osobistej, ostatnio oglądanych wystaw i czytanych książek. To są elementy budujące zdjęcia.

Wracając jednak do kwestii stricte sprzętowych. W kilku wywiadach znalazłem pytanie dużo ciekawsze od tradycyjnej kwestii aparatu. To chyba Edwarda Westona zapytano po raz pierwszy, jaki element swojego "sprzętu" uważa za najważniejszy. Odpowiedział, że prasę do oprawiania zdjęć. I faktycznie - w swoich czasach na rynku fotografii zdjęcia Westona uważano za doskonale pokazane. To dzięki umiejętnej oprawie rosła ich sława, a autor zyskał dzisiejszą pozycję. Adams z kolei mówił, że najważniejszą częścią wyposażenia jego ciemni jest kosz na śmieci. Nigdy nie pokazywał nikomu zdjęć, których sam nie uważałby za doskonałe. Dziś uważamy go za genialnego "printera". Widać więc, że taki sposób pracy bardzo się opłacił - nikt nie widział nigdy słabego Adamsa.

statyw to jest to! dzięki niemu mogę spokojnie czekać na interesujące światło z aparatem "wycelowanym" w
odpowiedni kadr

Kiedy sam zastanawiałem się nad tą kwestią. Doszedłem do wniosku, że dla mnie najważniejszy jest statyw. W zasadzie nie pamiętam zdjęcia, z którego jestem dumny, a które powstało bez statywu. Kiedy myślę o swoim statywie nie chodzi mi o kwestię fotografowania z długim czasem migawki. To ważna sprawa, ale nie najważniejsza. W dzisiejszych czasach stabilizacji optycznej i sprzętowej oraz wysokoczułych matryc granica zdjęć robionych z ręki znacznie się przesunęła. Myślę jednak, że statyw ma znacznie ważniejsze funkcje. Mój jest dosyć ciężki - waży pewnie z 7 kilogramów. Biorę go więc ze sobą jedynie wtedy, kiedy naprawdę chce mi się fotografować. Zanim go rozłożę zastanawiam się, czy naprawdę warto. A kiedy już zamontuję aparat na głowicy, staram się przyzwoicie skadrować zdjęcie i dokładnie ustawić ostrość. Po prostu szkoda mi własnej pracy. Poza tym zamontowanie aparatu na statywie ma jeszcze inne zalety. Pozwala uzyskać kilka takim samych kadrów z różną ekspozycją (w końcu to Contax wymyślił bracketing). Oprócz kwestii technicznych (oraz opcji wejścia w HDR) daje to również możliwość sprawdzenia wyglądu zdjęć robionych z różnym czasem ekspozycji. No i, last but not least, dzięki statywowi mogę mieć kilka identycznych klatek zrobionych z różnymi filtrami. Fotografujący na tradycyjnym filmie nie mogą nie docenić tej możliwości. Statyw spowalnia pracę, ale dzięki niemu moje zdjęcia są lepsze. I naprawdę uważam, że jest dla mnie najważniejszy.

A gdybym zapytał Państwa, co uważacie za najważniejsze? Warto się nad tym zastanowić. Szczera odpowiedź rzuci światło na szczegóły, z których istnienia możemy sobie nawet nie zdawać spraw..

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Fotofelietony
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Zdjęcie roku, to bez wątpienia ogromne wyróżnienie. Dla mnie jednak królową nagród prasowych jest pierwsze miejsce za reportaż w kategorii „General news”.
0
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Zdjęcie Warrena Richardsona, uznane przez Jury za najlepsze zdjęcie prasowe roku 2015, denerwuje i wyprowadza z równowagi. Z kilku powodów.
0
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Podczas gdy największe firmy w ostatnim czasie na nowo rozpętują wojnę na megapiksele, swojego rodzaju rewolucja w fotografii może nadejść nieoczekiwanie ze strony urządzeń przeznaczonych dla...
0