Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
"Być jak Maciej Stryjecki"
Zabierając się do pisania tego felietonu - zauważyłem, że ma on numer 13. Znaczy to, że minął już rok od premiery pierwszego odcinka "Opowieści z krypty". I choć redakcja Fotopolis.pl nie pali się z przyznaniem premii okolicznościowej - podsumowanie tych dwunastu felietonów, które Państwo przeczytali wydaje mi się odpowiednim tematem na dziś.
Redakcja dała mi wolne wyborze tematów, prosząc jedynie żeby felietony były w miarę aktualne. Przejrzałem całą dwunastkę. Jakich tematów dotyczyły? Jakie słowa pojawiały się najczęściej? Po przeliczeniu kluczowych słów w odpowiednim liczniku wychodzi, że najczęściej używałem terminów w rodzaju "myślenie", "planowanie", "wyobraźnia" a nawet "kreatywność" i "prewizualizacja". Oczywiście zajmowaliśmy się też tematami bieżącymi. Takimi jak na przykład Święta Bożego Narodzenia, targi PMA, wakacje czy (ze smutniejszych) śmierć nieodżałowanego Ryszarda Kapuścińskiego. Ale w każdym z felietonów pojawia się myśl, która przyświeca całej mojej fotograficznej działalności edukacyjno/literackiej. W zeszłym miesiącu nazwałem to "pasją". Ale odpowiedniejszy chyba byłby termin "obsesja". Otóż, moją obsesją jest, żeby fotografia w Polsce była lepsza. Fotografia rozumiana tak jako dziedzina sztuki współczesnej jak i sposób zapisywania rodzinnych wspomnień. A także jako rynek dzieł sztuki. Marzę o tym, by fotografia zyskała w naszym kraju należne jej miejsce. By fotoedytorzy w gazetach z szacunkiem odnosili się do pracy zatrudnianych osób. By dzieci w szkołach uczyły się choć trochę o historii fotografii i o jej estetyce. Byśmy robili sobie od czasu do czasu tradycyjne portrety. Chciałby, żeby osoby uważające się za artystycznie wrażliwe wybrały kupno oryginalnej odbitki sygnowanej przez młodego fotografa zamiast kolejnej imitacji "Słoneczników" van Gogha. Oczywiście nie mam nic do van Gogha, ale zamiłowanie do kiczowatego malarstwa olejnego w Polsce przekracza już chyba wszelkie granice.
Wokół nas leżą państwa, w których fotografia stoi na najwyższym światowym poziomie. Znanych fotografów niemieckich nawet nie zaczynam wymieniać. Po świecie krążą wystawy litewskich reporterów i dokumentalistów. Prestiżowy kwartalnik "Aperture" publikuje numer poświęcony współczesnej fotografii czeskiej i słowackiej. A u nas - jak mówił bohater "Rejsu" - ...nic się nie dzieje...
Pojawiają się jednak jaskółki zmian - i o tym również przez ostatni rok pisaliśmy. Na festiwale fotograficzne w Łodzi, Krakowie, Bielsku-Białej patrzymy z najwyższą uwaga i przyjaźnią. Trzymamy kciuki za dziewczyny z Luksfery. Staramy się pisać o ważnych wystawach. Każdej nowej inicjatywy fotograficznej wypatrujemy jak kania dżdżu. Moim zdaniem takie właśnie działania są istotne dla rozwoju fotografii. Sprzęt ma znaczenie drugorzędne. Wszyscy zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że to nie aparaty robią zdjęcia. Zmianę podejścia widać nawet w czasopismach i portalach poświęconych fotografii. Powstałe na fali rozwoju cyfry publikatory zaczynają coraz większą wagę poświęcać popularyzacji fotografii jako takiej. I choć nie jest to zasługa "Opowieści z krypty" cieszy nas widoczna zmiana trendów.
Kundera, Hrabal czy Marai piszą w zasadzie zawsze na ten sam temat. Myśli każdego z nich krążą wokoło kilku istotnych dla nich spraw i tylko ubierają je w inne opakowania na potrzeby kolejnych wydań. Obsesja? Może. Nie jest to jednak słowo kojarzące się pejoratywnie. Ba, kilka dni temu w swoim exposé, premier Tusk powiedział o "pozytywnych obsesjach" swojego rządu. Skoro oni mogą, to i "Opowieści z krypty" mogą mieć swoje pozytywne obsesje.
Fotografując zawsze myślę o tym, co chcę osiągnąć. Ten rok, kiedy pisze felietony, sprawił, że zacząłem o tym myśleć jeszcze poważniej - w końcu sam napisałem o konieczności planowania rezultatów. A czy Państwa fotografie są lepsze niż rok temu? Czy osiągnęliście {ITLprogres] bez zmiany sprzętu? Czy nowy aparat wyzwolił w Was pokłady kreatywności, czy może rozleniwił?
W skrzynce pocztowej założonej po moim pierwszym felietonie znajduje się dziś prawie 2000 listów. I choć część z nich to jedynie reklamy zachęcające mnie w bezpretensjonalny sposób do powiększenia pewnej części ciała a kilka pochodzi od mojej dawnej znajomej, która teraz mieszka w Niemczech i która znalazła mnie dzięki internetowi (pozdrawiam Gosiu!) - to gros stanowią listy napisane w związku z treścią samych felietonów. Internet to medium pozwalające zachować anonimowość - i w związku z tym zachęcające do otwartego wyrażania swoich opinii. W Polsce zazwyczaj sprowadza się to do obrzucania błotem. Ot, nasza kolejna cecha narodowa. A jednak - nie dość, że listy w mojej skrzynce są zazwyczaj podpisane to jeszcze zazwyczaj piszą je osoby, które zgadzają się z niektórymi tezami z krypty. Bardzo mnie to cieszy a jednocześnie skłania do podjęcia większych wyzwań, co do treści i formy felietonów przez kolejne 12 miesięcy. Nigdy nie sądziłem bowiem, że regularne pisanie jest tak wyczerpujące. Z tym większym podziwem czytam teraz moje ulubione felietony. Maciej Stryjecki pisząc wstępniaki do "Hi-Fi i Muzyka" potrafi wyjść poza wąskie granice działki jaką zajmuje się jego miesięcznik. Z niecierpliwością czekam na kolejny numer i zawsze zaczynam lekturę właśnie od felietonu. Teraz - do ciekawości dokładam i podziw. Jak Pan to robi, że co miesiąc jest ciekawie?
Mając nadzieję, że spotkamy się za miesiąc - zapraszam na kolejny odcinek "Opowieści z krypty".