Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
czy wszystko musi być za darmo?
Przeczytałem ostatnio dziwny artykuł. "Wyborcza" napisała o przedłużeniu praw autorskich wykonawców muzyki do 75 lat (z pięćdziesięciu). Okazało się na przykład, że Jan Ptaszyn Wróblewski - nagrywający z zespołem Komedy już pod koniec lat pięćdziesiątych - utracił już prawa do swych pierwszych nagrań i każdy może sobie je dziś wydawać bez ograniczeń. Nie zamierzam tu skupiać się na trudnym losie muzyków ani streszczać owego artykułu. Zastanowiły mnie w nim głosy, czy raczej argumentacja, organizacji sprzeciwiających się takiemu wydłużeniu. Przedstawiciel fundacji Nowoczesna Polska twierdzi, że takie wydłużenie jest "...szkodliwe dla kultury, bo ograniczy o kolejne 20 lat dostęp...". Internet Society Poland, wspierające rozwój internetu, idzie jeszcze dalej. Zdaniem działaczy tej organizacji "...przedłużenie ochrony negatywnie odbije się na kondycji europejskiej kultury...". Dlaczego o tym piszę? Bo czytając te słowa zacząłem zastanawiać się kto zwariował. Ja czy świat?
Nie rozumiem od kiedy to takie oczywiste, że wszystkie dobra kultury muszą być dostępne za darmo. Rozumiem za to, że porozumienie między obiema walczącymi stronami jest trudne do osiągnięcia, jeśli nie niemożliwe. W zasadzie siedzę okrakiem na tej barykadzie, mam więc własne zdanie na ten temat. Od siedemnastu lat próbuję zarabiać uprawiając fotografię. Robię zdjęcia, uczę, piszę. I dokładnie wiem ile wysiłku kosztuje taka praca. Jakich nakładów, czasowych i finansowych, wymaga. Dokładnie wiem, jak trudno na tym zarobić. I za żadne skarby świata nie jestem w stanie zrozumieć ludzi, którzy chcą dostać moje zdjęcia za darmo. Albo prawie za darmo - dowodząc, że w Media Markcie taki format kosztuje 5 złotych a w zasadzie to sami są w stanie zrobić podobne... Wiem też ile pracy kosztuje przetłumaczenie, złożenie i wydrukowanie książki o fotografii czy stworzenie pisma jej poświęconemu. Z drugiej strony ciężko mi patrzeć na ceny nowych płyt i książek. Wchodząc do księgarni coraz mocniej ściskam portfel.
Tyle tylko, że nigdy nie pomyślałem, że powinienem dostawać za darmo to, co akurat wpadnie mi w oko. Kiedy nie było mnie stać na książki, chodziłem do biblioteki. Kiedy nie było mnie stać na płyty - słuchałem radia. Tu właśnie widzę rolę państwa. Czyli Polski właśnie. Powszechnie wiadomo, że wydajemy na kulturę najmniej na świecie. W zeszłym roku był to niecały 1% PKB. Dużo? A taka właśnie powinna być rola nowoczesnego państwa: ułatwiać dostęp do kultury, tym których na to - z różnych powodów nie stać. Rozwijać biblioteki, bazy danych, muzea. Zamiast promować okradanie artystów.
Poza tym uważam, że książki, zdjęcia, płyty powinny mieć swoją cenę. Jeśli zdobycie czegoś wymaga od nas wyrzeczeń – zaczynamy taką rzecz szanować. Truizm? Każdy posiadacz kolekcji płyt potrafi dokładnie opisać kiedy, gdzie, w jakich okolicznościach zdobył krążek, na który polował. Każdy kolekcjoner zdjęć opowiada godzinami o budowaniu swego zbioru. Konieczność dokonania wyboru zmusza nas do zastanowienia. Do porównania prac różnych artystów. Do wyartykułowania własnego zdania. To właśnie owe wyrzeczenia tworzą wartość dodaną. Dzięki nim zaczynamy o sztuce myśleć. Dzięki nim tworzy się nasza osobowość (choć to, oczywiście, duże słowo).
Za najważniejszą książkę o ciemni uważam The Print Adamsa. Niby nie jest najnowocześniejsza. Ale jakoś wpadła mi w oko ona jedna spośród setki książek w księgarni. Zacząłem o niej myśleć i kupiłem w końcu za pieniądze zarobione na myciu naczyń w jakieś podłej szkockiej restauracji rybnej. Do końca życia nie zapomnę jak się cieszyłem, kiedy w końcu mogłem ją przeczytać. Pierwsze zdjęcie, które kupiłem w USA do dziś noszę z dumą na zajęcia jako przykład poprawnego oprawiania odbitek.
Zdaję sobie sprawę, że wiele osób nie podziela tego zdania. Nawet wśród bardzo dobrze zarabiających jest w Polsce pełno miłośników ściągania z sieci. Cóż. Jest takie zdanie w ostatniej książce Murakamiego. "Jeżeli nie rozumiesz bez tłumaczenia, to znaczy, że nie zrozumiesz, choćbym nie wiem ile tłumaczył." To najlepsze podsumowanie stron tego sporu. Nie wiem z czego to wynika, ale podejście do płacenia za kulturę jest takim samym czynnikiem opisującym ludzi jak kolor włosów, oczu czy skóry. Może więc to geny? Kiedy w 2007 Craig Venter przedstawił pełną sekwencję ludzkiego genomu, pomyślałem, że w sumie nic z tego nie wynika. Ale może z czasem uda nam się tam znaleźć coś odpowiadający za podejście do świata. Odbiór kultury to raczej kwestia wielogenowa. Czy zauważyli Państwo, że pewne rzeczy są ze sobą związane praktycznie zawsze. Posiadacze starych BMW mają szerokie bary i lubią piwo. Miłośnicy Stachury chodzą w swetrach. Zwolennicy fotografii czarno-białej słuchają jazz i piją wino. Tak, kwestia płacenia za kulturę siedzi gdzieś głęboko w naszym DNA. W końcu, jak napisał w jednym z felietonów Marek Bieńczyk: "Bo nie da się kochać wina, nie kochając innych rzeczy.