Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Dlaczego nie warto planować zbyt dużo
Cóż. W końcu przyszła pora na felieton urlopowy. Ale nie taki, w którym radzę czytelnikom co fotografować podczas wakacji. Ten felieton jest urlopowy, bo piszę go w trakcie swojego urlopu. Kodeks pracy jest nieubłagany. W końcu musiałem gdzieś wyjechać... Nie warto mi jednak zazdrościć. Gorąco tu jak nie wiem co. Słońce praży nieustannie. W zasięgu wzroku nie ma żadnej gruszy, w której cieniu mógłbym poleżeć. Szumu fal nie zakłóca dudnienie żadnego głośnika z budki, w której sprzedają smażone ryby i piwko. Człowiek czuje się przecież dziwnie w takiej ciszy. A na dodatek morze jest tak przeraźliwie szmaragdowe a niebo tak bezchmurne, że robienie zdjęć czarno-białych w ogóle nie wchodzi w rachubę.
Siedzę więc sobie na plaży i myślę. Okazuje się, że zupełnie nie brakuje mi starego kraju (Starego Kraju?). Tych wszystkich katastrofalnych wiadomości z telewizyjnych dzienników. Polityków jak dzieci we mgle poruszających się w oparach absurdu. Najnowszych przebojów nadawanych przez najpopularniejsze stacje radiowe. Krytych strzechą karczm stojących przy stacjach benzynowych. Domków w stylu staropolskich dworków tłoczących się na strzeżonych osiedlach. Gazet skupionych na wulgarnym komentowaniu treści innych gazet.
To, czego mi nie brakuje, mógłbym wymieniać jeszcze przez parę stron. Ale nie chcę się denerwować. W końcu jestem na urlopie. Kiedy tak leżę na tej plaży dociera do mnie, że naszym nowym hymnem powinna zostać piosenka zespołu Strachy na Lachy. Ta o kraju, w którym wszyscy chcą mnie zrobić w ch... "Vivat Polonia frustrata! Vivat Dąs Psychopata!" O tak. W swoim tekście Grabaż dokładnie opisał nasz charakter. Trudno chyba znaleźć na świecie w innym miejscu tak duże zgromadzenie spiętych ludzi. Kiedy tak leżę na tej plaży w kąpielówkach, trudno odkryć moją narodowość. A jednak sam innych Polaków wyczuwam z kilometra. Jedyne osoby, które nie odwzajemniają uśmiechów to właśnie Polacy. Skąd wiem, że to Polacy? Bo zaraz po przyjściu na plażę zaczynają na wszystko narzekać. Słońce za jasne. Piasek za biały. Makaron z mątwą za czarny.
Szkoda, że tak jest. Bo przecież powinniśmy być bardzo zadowoleni. Żyjemy w kraju, który naprawdę coś osiągnął. Pamiętam swój pierwszy wakacyjny wyjazd za granicę. Do bratniego Związku Radzieckiego. Pociąg z kilkunastoletnimi dziećmi stał na granicy ponad osiem godzin. W upale. Celnicy przetrząsali nasze bagaże i dokładnie sprawdzali wszystkie dokumenty. Pamiętam też swój pierwszy wakacyjny wyjazd na zachód. Zaoszczędzone w trakcie całego roku pieniądze starczyły na jednego hamburgera. A kiedy znalazłem - oczywiście na czarno - pracę w charakterze pomywacza naczyń, poczułem się jak Bill Gates: zacząłem zarabiać takie kokosy. Teraz mogę bez paszportu dojechać aż na koniec kontynentu. I nikt nie każe mi otwierać bagażnika na granicy. Polska należy do NATO. I znalazła się grupie krajów, które inni uważają za bogate. Ja wiem, że możemy być niezadowoleni z wielu rzeczy. Ba, jesteśmy niezadowoleni, bo przecież jeszcze daleko nam do Szwajcarii. Ale z punktu widzenia mnie sprzed dwudziestu lat, naprawdę jesteśmy z przodu. Myślę, że z punktu widzenia wielu emigrantów z Afryki, którzy tutaj harują w upale próbując sprzedać mi ręcznik plażowy albo prawie oryginalną torebkę Luisa Vuittona, również jesteśmy krajem sukcesu.
No nic. Nie zmienię kraju ani krajan, więc nie będę więcej narzekać. Leżę sobie na plaży. Nie mam siły na robienie zdjęć. Choć zaplanowałem w tej kwestii bardzo dużo. Kupiłem masę filmów. Nowe baterie do aparatu. Wyczyściłem statyw. Umyłem filtry. Obejrzałem parę książek z krajobrazami tych stron. Plany, plany, plany... Nie uwzględniłem tylko jednego czynnika. Po całym roku pracy naprawdę muszę odpocząć. Kilka dni bez spinania się i walki o superzdjęcia okazały się koniecznością. Leżę więc sobie na plaży i czytam. W listach Wańkowicza do Giedroyca i Wańkowicza z archiwum Kultury znalazłem zdanie, które zaskakuje swoją aktualnością. Odnosi się tak do spraw rozwoju naszej gospodarki jak i moich - niemożliwych do zrealizowania - planów na wakacje.
Polacy nie mają idei tylko utopie."
Nieprawdaż?