Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Technologie, a więc również fotografia mają to do siebie, że bezgranicznie ufają w postęp. Jednym z wyznaczników postępu jest nie tylko to, że robimy rzeczy szybciej, łatwiej i taniej, ale z założenia także lepiej. Dążenie do perfekcji obrazu fotograficznego jest w dużym stopniu wpisane nie tylko w historyczne losy rozwoju fotografii, ale też w ambicję każdego fotografującego. Rzeczą zupełnie naturalną jest to, że początkujący fotoamator chce robić zdjęcia coraz lepsze, udane nie tylko pod względem estetycznym, ale przede wszystkim technicznym. Miarą rozwoju jest opanowanie i doskonalenie warsztatu i robienie zdjęć coraz lepszych, do momentu, aż fotograf całkowicie ujarzmi swoje medium i osiągnie pełną kontrolę nad technologią, a więc do fotograficznej perfekcji. A zdjęcie perfekcyjne, zgodnie z tym co się widzi w miesięcznikach poświęconych fotografii cyfrowej, to wirtuozerski popis technicznych możliwości, z wysyconym kolorem i każdym szczegółem w pełnej ostrości. Patrzymy na zdjęcie jak przez czystą szybę, za którą widać świat w dużo lepszej rozdzielczości, kontraście i kolorze.
Oczywiście sama ambicja aby zdjęcie było lepsze od fotografowanej rzeczywistości nie jest tylko domeną fotografii cyfrowej. Jest tak stare, jak sama fotografia, której od początku towarzyszył retusz i manipulacje przy wykonywaniu odbitki w ciemni. Zmieniło się tylko to, że technologia stała się doskonalsza i powszechnie dostępna, więc fotograficzną perfekcję osiągnąć łatwiej, i robią to rzesze fotografujących. Więc mamy wokół siebie coraz więcej perfekcyjnych zdjęć, które owszem na pierwszy rzut robią wrażenie, ale którymi łatwo się przesycić.
Ale oprócz dążenia do fotograficznej perfekcji, jest nurt ceniący imperfekcję obrazu, w którym fotograf nie dąży do ujarzmienia techniki, ale spotyka się z nią niejako wpół drogi przy powstawianiu zdjęcia. Dla niego lub dla niej technologia nie jest środkiem kontroli nad rzeczywistością, ale równorzędnym partnerem, z którym współtworzą zdjęcia. Do nich należą ci wszyscy, którzy fascynują się otworkami, Holgami, Polaroidami i aparatami cyfrowymi w telefonach komórkowych. Większość z nich ciągle preferuje fotografię analogową. Lubią obcować z kliszą, z chemią ciemniową i z papierem. Nie fascynują ich najnowsze nowinki techniczne czy postęp w sposobach cyfrowej obróbki zdjęć. Na ogół są wierni konkretnej technice, z którą pracują przez dłuższy czas. Nad kontolę przekładają nieprzewidywalność rezultatu, a nad perfekcję imperfekcję. Tak jak Sally Mann i jej mokry kolodion, naświetlany na płytach szklanych w starym, drewnianym, wielkoformatowym aparacie. Mówi o technice pracy w mokrym kolodionie, że jest to "reverential technique" - czyli technika wymagająca wielkiego szacunku, której nie można uprzedmiotowić, tak jak się to na ogół robi z cyfrą, z tego choćby względu że rezultat jest nieprzewidywalny. Podczas robienia zdjęć do cyklu "Deep South", zdarzało się że wiatr, lub przejeżdżający po piaszczystej drodze samochód naniósł kurz na mokrą płytkę i tym samym "dodał" swoją fizyczną obecność do negatywu. Podobną przygodą z nieprzewidywalnością jest czarno-biała fotografia Pawła Żaka. Dla niego, materią fotograficzną, która gwarantuje nieprzewidywalność rezultatu jest przeterminowany papier fotograficzny, który konsekwentnie od lat wykupuje i na którym wykonuje powiększenia ze swoich negatywów. Papier, który w czasie wywoływania ujawnia niespodzianki w postaci plam, kropek czy nieoczekiwaną wzorzystość powierzchni. Oczywiście nie da się z góry przewidzieć gdzie te plamy się pojawią, jakiej wielkości się okażą i jak się wpiszą w kompozycję zdjęcia. Czasem, potrzeba dobrych kilku prób, a więc zmarnowanych arkuszy papieru, aby rezultat zadowolił autora. Bo każda ekspozycja na papierze, to rodzaj randki w ciemno. Jak się randka uda, to następnuje relacja monogamiczna i dożywotnia - powstaje tylko jedna odbitka, niepowtarzalna, tak jak papier na której powstała, a negatyw już nigdy nie będzie powielany na innym papierze. Mimo, że jest to metoda w którą wpisana jest technologiczna imperfekcja, rezultatem jest małżeństwo doskonałe, czyli taka relacja między kliszą a papierem, w którym obraz z negatywu i rysunek chemicznych imperfekcji papieru tworzą nierozdzielną całość, fotografię, która zaprasza raczej niż obnaża, która emanuje tajemnicą, angażuje i inspiruje.