Branża
Zebraliśmy dla Was oferty Black Friday i Black Week w jednym artykule! Sprawdźcie najlepsze promocje od producentów i dystrybutorów
Większość fotografujących, którzy nabyli podstawowe umiejętności zauważa po pewnym czasie, że ich zdjęcia przypominają zdjęcia wielu innych osób. W sumie trudno się dziwić bo sprzętu i narzędzi do edycji cyfrowej używamy wszyscy podobnego, ambicję aby nim sprawnie operować też mamy podobną. Do tego kursy, podręczniki i prasa fotograficzna pokazują nam co jest dobrym zdjęciem a co nie i jak takie dobre zdjęcie zrobić. Wszystko więc popycha nas w jednym kierunku - ku lepszym technicznie i poprawnym wizualnie zdjęciom. Łatwo więc wejść w wytarte koleiny produkcji fotografii i nimi podążać. Po chwili jednak przychodzi pewne znużenie i refleksja, że wszystkie zdjęcia są podobne i że nasze zdjęcia, oprócz tego że pokazują nasze dziecko, naszego kota i naszą wycieczkę do piramid w Egipcie nie różnią się w zasadzie niczym od zdjęć dziecka, kota i piramid sąsiadów. Nie jest to powodem do radości, bo ambicją każdego fotografującego w obszarze kultury zachodniej jest wypracowanie własnego stylu, aby, jak mawia Zbyszek Tomaszczuk "zostawić odcisk swoich niepowtarzalnych linii papilarnych na historii fotografii".
Nie jest to łatwe, bo po 170 latach istnienia medium fotografii wydaje się, że wszystko zostało już sfotografowane i trudno jest zrobić coś nowego. Jednak mimo to, niektórym ciągle się to udaje i zaskakują zdjęciami, które nie tyle pokazują coś nowego, ile w nowy, niepowtarzalny sposób. Niepowtarzalny technicznie, tematycznie lub stylistycznie a najczęściej łączący w sobie te trzy elementy. Fotografie georgii Krawiec są nie do pomylenia z niczyimi innymi, ze względu na jej konsekwente działanie w obszarze aparatu otworkowego i technik szlachetnych oraz niepowtarzalne poczucie humoru z którym w fotografiach traktuje czy to Pałac Kultury, czy też samą siebie. Portrety Richarda Avedona wyróżnia białe, abstrakcyjne tło "wypychające" postaci do przodu oraz często ogromny rozmiar zdjęć, dzięki czemu obecność osób portretowanych jest niezwykle intensywna i monumentalna. Niektórzy fotografowie wyróżnili się tematyką, lub regionem geograficznym, gdzie fotografowali. Anselm Adams w fotografii to górzyste krajobrazy Yosemite National Park w Californii, ale do tego trzeba dodać także perfekcyjny tonalnie kadr i równie idealna, wykonana koniecznie przez autora kadru odbitka. Nan Goldin z kolei, to technika i kadr szybkiego, często bylejakiego, amatorskiego snapshotu, połączona z bolesną emocjonalną intensywnością jej relacji z bliskimi w jej niewielkim, klaustrofobicznym środowisku.
Mimo tych różnych technik i tematów, wszystkich ich łączy jedno - traktowanie fotografii w bardzo osobisty sposób, w którym wybór tego, co się fotografuje i jak to robi jest niezaprzeczalnie własne. Oprócz tego, jeszcze jedno: konsekwentne, wieloletnie podążanie własną ścieżką, trzymanie się tego, co najbardziej "ich własne" w fotografii i nie uleganie pokusom tego co akurat modne, i bardziej "chodliwe" lub technicznie nowe i "lepsze". Nawet, jeśli dokonywali zmian w sprzęcie, formacie czy stylu zdjęć, robili to dużo bardziej w duchu "swoim" niż w duchu "czasu". Bardzo dobrym przykładem tego jest Sally Mann, która zdobyła sławę fotografiami swoich dzieci w cyklu "The Immediate Family". Temat niby banalny: fotografia rodzinna, która podobnie jak wakacyjne podróże jest jednym z najczęstszych powodów, dla których sięgamy po aparat. Ale Sally Mann sfotografowała trójkę dzieci inaczej niż większość rodziców. Sally pokazuje Jessie, Emmet i Virginię naturalnie zachowujących się w zabawie lub odpoczynku w domu i jego wiejskim otoczeniu. Z racji na gorące lato na południu USA dzieciom wygodniej jest nago i są one w swojej nagości zupełnie naturalne. Ich nagość, a także sytuacje w jakich są fotografowane wykraczają poza wizualne zwyczaje fotografowania dzieci i powodują że zdjęcia te są podszyte pewnym niepokojem w którym niewinność dziecka jest naznaczona dorosłym spojrzeniem. Nie bez znaczenia jest też fakt, że te czarno-białe zdjęcia, zostały zrobione aparatem wielkoformatowym, jakiego Mann zazwyczaj używa. Nie są to więc szybkie snapshoty, robionymi w mgnieniu oka, bez wiedzy dziecka. Mimo całej aury spontaniczności, z racji wolnego tempa fotografowania sprzętem, w którym naświetlenie każdej klatki łączy się ze zmianą kasety z filmem, cała aura spontaniczności jest złudna. Dzieci nie tylko wiedziały że są fotografowane, ale były także reżyserowane, w czym zresztą na ogół chętnie uczestniczyły. Są więc tworzywem wizji autorki zdjęć, w której uczestniczą. Fascynacja rodziną jest oprócz krajobrazu amerykańskiego Południa, gdzie Sally Mann mieszka, jest ważnym wątkiem jej twórczości wykraczającym poza jest sławny cykl. Dziesięć lat później znowu sfotografowała swoje dzieci, tym razem robiąc duże ciasno wykadrowane zbliżenia ich twarzy. Wykonując je w technice mokrego kolodionu pozwoliło dodać im dodatkowej aury upływu czasu i intymności kontaktu. Zdjęcia te są zupełnie inne niż "The Immediate Family". Ale znowu rodzinne, znowu niemodne i znowu dalekie od utartych ścieżek widzenia i fotografowania. Konsekwentne i osobiste. Czego wszystkim fotografującym życzę.
The Family and the Land:Sally Mann, Photographers' Gallery, Londyn, 18.06-19.09.2010