Akcesoria
Black November w Next77 - promocje na sprzęt foto-wideo przez cały miesiąc
MUSZĘ PRZYZNAĆ, że nigdy nie bytem zbyt wielkim fanem lampy błyskowej, a wszystko zaczęto się we wczesnym okresie mojego fotografowania. Nie tylko uważałem, że flesz jest niekorzystny dla moich obiektów, ale przez cale lata nie mogłem w pełni zrozumieć jego działania. To, oczywiście, musiało ulec zmianie i tak się stało, ponieważ było to absolutnie konieczne w mojej działalności profesjonalnego fotografa. Ale tam, gdzie tylko możliwe, staram się korzystać ze światła zastanego. Najbardziej lubię być gdzieś w plenerze i fotografować w świetle południa. Tak, nie mylicie się - Bryan Peterson fotografuje podczas okropnej pory dnia, zwanej samym południem, i wiecie, co? Możecie naprawdę zrobić wtedy świetne zdjęcia, podobne do studyjnych z użyciem flesza. Obraz z lewej pokazuje mój sposób na dobrą fotografię: zwykły wazon wypełniony gazowaną wodą mineralną, spoczywający na powierzchni odbłyśnika (srebrną stroną do góry) i gładki niebieski papier jako tło (można go kupić w sklepie z materiałami dla plastyków).
Aparat z obiektywem makro ustawiłem na statywie i przy ISO 200 byłem w stanie zarejestrować prawidłową ekspozycję przy f/10 i 1/500 s, ale dzięki magii formatu Raw zdecydowałem się sfotografować te owoce niedoświetlone o dwa stopnie, przy f/10 i 1/2000 s, wiedząc doskonale, że mogę odzyskać owe stopnie w obróbce komputerowej, ustawiając suwak "ekspozycji" w Photoshopie tak, by uzyskać prawidłowy histogram (więcej na ten temat znajdziecie na stronie 138).
Głębia ostrości była tu istotna z powodu małej odległości fotografowania, tak więc w tej sytuacji musiałem sięgnąć po wyższą o jeden stopień czułość (ISO 200) pozwalającą na użycie krótszego czasu naświetlania i wymaganej głębi ostrości. Przy ISO 100 przysłona f/7.1 nie byłaby wystarczająca. Gdy byłem już gotowy do zdjęcia, poprosiłem moją córkę Sophie, by wrzuciła jedną truskawkę.
Po kilku próbach przejrzałem rezultaty i okazało się, że mam zbyt wiele zdjęć, na których truskawka była albo niedostatecznie oddalona, albo wpadła zbyt głęboko. Ale w tej mieszance nietrafionych ujęć znalazłem także jedną lub dwie perełki. Wtedy pomyślałem, dlaczego ograniczam się do jednej truskawki, gdy mogę spróbować z trzema naraz? (Kocham siłę trójki, jeśli zastanawiacie się, dlaczego wybrałem właśnie trzy). Po kolejnych próbach zarejestrowałem obraz trzech opadających truskawek, przebijających się przez powierzchnię wody.
Zauważcie, jakie jest oświetlenie na obu zdjęciach. Truskawki są oświetlone z góry i dołu: słońce pada na nie z góry, a promienie odbijające się od odbłyśnika oświetlają je od spodu. Kto mówi, że potrzebne są flesze? Oczywiście, metoda ta nie ogranicza się do truskawek. Dajcie upust wyobraźni, a wkrótce będziecie wrzucać wszystko, co zmieści się do wazonu.
1/250 s
Nie ma znaczenia, jaką akcję fotografujecie - jeśli podąża w waszym kierunku, można wtedy bezpiecznie fotografować przy 1/250 s. Sprawdza się to szczególnie w sporcie. Bieg na sto metrów w lekkoatletyce, samochody wyścigowe na torze w wyścigu NASCAR, samotny pływak na mecie basenu, skrzydłowy biegnący do końca strefy czy chart z numerem cztery, wbiegający na metę są tylko kilkoma przykładami zastosowania 1/250 s.
BYŁEM TYLKO na jednym wyścigu motokrosowym i mogę powiedzieć, że nie będzie to mój ostatni raz! Nie wiem, czy na wszystkich motokrosach bywa to normą, ale przynajmniej w tym przypadku udało mi się podejść absurdalnie blisko do tych chłopaków. Tak blisko akcji sportowego wydarzenia nie bytem od czasu fotografowania meczu Zawodowej Ligi Futbolu Amerykańskiego NFL w Pittsburghu w roku 1997. Zgoda, wyszedłem z tego dość brudny, ale mimo błota bryzgającego w moim kierunku, było warto.
Na jednym odcinku trasy krosowcy okrążali narożnik, wychodzili na prostą przed zrobieniem kolejnego nawrotu i wylatywali w powietrze nad jednym z wielu wzniesień. Każdy z jadących bez wyjątku wydawał się podążać tymi samymi głębokimi koleinami w błotnistej drodze, a to stanowiło dla mnie duże ułatwienie - musiałem jedynie nastawić ostrość na ten punkt i naciskać spust migawki, gdy tylko jeździec pojawiał się w zasięgu wzroku. Pracując z aparatem na statywie, wybrałem zatrzymującą akcję szybkość migawki 1/250 s, ponieważ krosowcy poruszali się w moim kierunku. Następnie dobrałem przysłonę do prawidłowej ekspozycji f/11 i w ciągu zaledwie pięciu minut zrobiłem więcej niż piętnaście zdjęć ubłoconych uczestników krosu, z których jedno przedstawiam tutaj.
AMERYKA I SPORT: NIE TYLKO O UDERZANIU PIŁKI
Ameryka jest bardzo usportowionym krajem. Nie ma weekendu, który by się obyt bez jednego lub kilku sportowych wydarzeń. Obok pierwszych kilku tygodni życia dziecka i rodzinnych wakacji, aktywności związane ze sportem są prawdopodobnie najbardziej regularnie fotografowanym rodzinnym tematem. Sport przemawia do mężczyzn i kobiet; zarówno młode dziewczyny, jak i młodzi chłopcy uprawiają różne dyscypliny sportowe, jak futbol, koszykówka i baseball.
Poza rejestracją akcji tych i innych sportów, wielu fotografów - amatorów i profesjonalistów - pragnie uchwycić emocje uczestników tych imprez. Dla przykładu, jeden chce uchwycić moment, gdy na twarzach dwóch piłkarzy zderzających się głowami pojawia się grymas, albo przestrach kowboja wylatującego w powietrze, zaledwie sekundy po tym, jak został zrzucony z najbardziej złośliwego byka na rodeo. Pamiętajcie o tych szczegółach, gdy na sportowych widowiskach będziecie próbować sit z obiektywem.
1/1000 s
Na stronie 40 zapisałem, że brak 1/1000 s w mojej lustrzance dwuobiektywowej Dejur powodował, iż czułem się trochę oszukany. Rzadko brakowało mi tego ekstrakrótkiego czasu naświetlania, mimo to nadal dobrze pamiętam tamtą piękną jesienną sobotę, kiedy zdobyłem kartę wstępu na mecz futbolu, rozgrywany na boisku miejscowej uczelni. Zgoda, nie zamierzałem podbić świata zdjęciami zrobionymi moją dwuobiektywową lustrzanką, ale bytem zdecydowany uzyskać przynajmniej jedno ujęcie gracza w powietrzu w końcowej strefie. Wyobraźcie sobie moją frustrację tego wieczoru po wywołaniu trzech rolek czarno-białego filmu o czułości ISO 400, gdy okazało się, że dwa moje najlepsze zdjęcia wypełnione graczami w akcji byty na tyle poruszone, że nie nadawały się do powiększenia; poruszenie to spowodował odrobinę za długi czas naświetlania a mógł je wyeliminować jedynie czas 1/1000 s.
Od tamtej pory wiedziałem, że wszystko sprowadza się do jednej rzeczy: jeśli akcja rozgrywa się prostopadle do osi obiektywu, na przykład podąża z jednej strony na drugą lub w płaszczyźnie góra-dół, i jeśli chcemy całkowicie wypełnić kadr, wtedy 1/1000 s jest najlepszym rozwiązaniem.
GDY W SKLEPIE ZE SPRZĘTEM DO NURKOWANIA, znajdującym się naprzeciwko naszego hotelu na Maui, kupowałem jedną z tych plastikowych kart do rozpoznawania ryb, przypadkiem podsłuchałem dwóch facetów rozmawiających o "dużych falach, które mogą pojawić się jutro na północnym wybrzeżu". Szybko zapytałem, czy to znaczy, że surferzy będą jutro w akcji i od obu usłyszałem entuzjastyczną odpowiedź: Jak najbardziej!". Obudziwszy się wcześnie następnego ranka, udałem się tam, gdzie są duże fale i gdzie surferzy mieli się wkrótce pojawić. Schodząc w dół po stromym klifie wąską ścieżką, znalazłem świetne miejsce do fotografowania. Teraz wszystko zależało już od Matki Natury i oczywiście surferów. Na szczęście, nie czekałem długo - w ciągu trzydziestu minut przybyło kilku amatorów surfowania oraz naprawdę duże, wysokie na sześć do dziesięciu metrów fale. Niebawem stało się jasne, że większość talentu na niebieskim Pacyfiku tego ranka skupiła się w tej jednej czynności - surfowaniu. W każdym ruchu surfera zawierał się pewien rodzaj płynnej poezji, rytm, który rzadko brzmiał fałszywą nutą. Mając aparat z zoomem zamocowany na monopodzie, ustawiłem czas naświetlania 1/1000 s i dobrałem przysłonę do prawidłowej ekspozycji f/5.6; pomiaru światła dokonałem z pomocą mojego dobrego przyjaciela ponad głową, Brata Niebieskie Niebo.
Jeśli nie znacie Braci Niebo, możecie przeczytać o nich w mojej książce Ekspozycja bez tajemnic, ale wystarczy powiedzieć, że czyste niebieskie niebo o poranku lub późnym popołudniem (sąsiednia strona) jest świetnym miejscem do pomiaru światła przy fotografowaniu scen oświetlonych przednim światłem, mających w sobie tyle bieli, ile z pewnością zawierały fale na zdjęciu powyżej.
Biel jest zabójcą dla ekspozycji, ponieważ "odczytywana" bywa o wiele za jasno i często przy fotografowaniu kompozycji z dużym udziałem białego, końcowym rezultatem jest ekspozycja, która wygląda raczej szaro niż biało. Aby tego uniknąć, prawie zawsze mierzę światło z niebieskiego nieba około trzydziestu stopni ponad horyzontem, ponieważ ma ono "neutralność", czyli nie jest zbyt ciemne lub zbyt jasne.
Choć byłem tam niespełna godzinę, zdołałem zrobić sporo naprawdę ekscytujących zdjęć, patrząc z uznaniem na tych chłopaków, którzy - wydawało się - mogliby zawracać niemal w miejscu. Jeden z nich wykonywał całą masę tzw. "krojenia" i ten obraz jest jednym z moich ulubionych. Mając poniżej akcję rozgrywającą się w tak szaleńczym tempie, zdecydowałem się przestawić tryb autofokusa na AF-Seno, co znaczyło, że mój Nikon utrzymywał obiekt w stałej ostrości, gdy prowadziłem go w wizjerze.
PANORAMOWANIE: 1/30, 1/15, 1/8 I 1/4 s
Nasza podróż przez krainę kreatywnych czasów naświetlania musi także dotyczyć - cytując wielu moich uczniów - "najbardziej frustrującej, choć naprawdę dającej świetne rezultaty techniki", zwanej panoramowaniem. Gdy stosujemy tę technikę w odniesieniu do jakiegokolwiek poruszającego się obiektu, prawie zawsze będziemy fotografować równolegle do jego ruchu. Kiedy wybrany obiekt wchodzi do kadru z lewej lub prawej strony, zwyczajnie prowadzimy go, przesuwając aparatem w tym samym kierunku i jednocześnie naciskamy spust migawki. To sprawia, że ruchomy obiekt pozostaje relatywnie "stacjonarny" (widzimy go cały czas w wizjerze w tym samym punkcie) i dość ostry, podczas gdy wszystkie nieruchome elementy otoczenia zostają zarejestrowane jako poziome albo pionowe smugi. (Zwykle przy panoramowaniu mamy do czynienia z obiektami poruszającymi się w płaszczyźnie poziomej, ale powinniśmy rozszerzać nasze horyzonty i rozważyć także panoramowanie rzeczy w ruchu pionowym - na przykład dzieciaki na sprężynach do skakania lub na huśtawce, albo poruszające się w płaszczyźnie góra-dół urządzenia do "swobodnego spadania" w parkach rozrywki).
Skutecznie panoramując, trzeba użyć czasu naświetlania przynajmniej 1/30 s. Ale i w tym przypadku opowiadam się za eksperymentowaniem. Jeśli fotografujemy aparatem cyfrowym (to znaczy bez kosztów filmu), rozważmy panoramowanie nawet przy dłuższych czasach, takich jak 1/15,1/8, czy 1/4 s. Aby podczas panoramowania jakiegokolwiek obiektu zrobić udane zdjęcia, trzeba pamiętać o odpowiednim tle. A co dokładnie oznacza odpowiednie tło? Coś wielobarwnego. Jako że przy panoramowaniu wychodzi ono w postaci rozmytych smug barwy i tonu, okazuje się, że im tło jest bardziej kolorowe i zbudowane z wielu szczegółów, tym lepiej obiekt panoramowany będzie wyglądać. Gdybyście mieli namalować kolorowe poziome smugi na płótnie, okazałoby się, że pasma tego samego koloru wyglądałyby jak jednolita barwa (bez typowego efektu smug). Ale gdyby użyć kilku kolorów, wtedy smugi byłyby dobrze widoczne.
Podobnie panoramowanie biegacza na tle jednolitej niebieskiej ściany nie da zbyt dobrego efektu, jeśli w ogóle będzie jakiś, z powodu braku zmiany tonów lub kontrastu tła. Jednak gdyby ta sama ściana pokryta była plakatami lub graffiti, dostarczyłaby elektryzującego tła do panoramowania. Mówiąc krótko, im większe zróżnicowanie kolorystyki i kontrastu tła, tym bardziej ekscytujący będzie panoramowany obraz. Tak więc, poza koncentrowaniem się na samych sytuacjach nadających się do panoramowania, trzeba pamiętać o fotografowaniu ich na odpowiednim tle.
PRZEWAGA FOTOGRAFII CYFROWEJ
Ci z was, którzy fotografują aparatem cyfrowym, będą dziękować Bogu przy ćwiczeniu ręki w panoramowaniu. Osiągnięcie pożądanego efektu w tym trudnym ćwiczeniu nie przychodzi szybko i nie trzeba nikogo przekonywać, że zanim zrobimy to jedno dobre zdjęcie, zmarnujemy ich mnóstwo. Technika ta dla wielu fotografujących na filmie może być koszmarem. Znam przynajmniej jednego fotografa używającego poprzednio tradycyjnego aparatu na film, dla którego technika panoramowania stalą się błogosławionym w skutkach nieszczęściem: pewna uczestniczka jednego z moich kursów internetowych poinformowała mnie, że "dzięki lekcji na temat panoramowania" mąż kupił jej cyfrową lustrzankę po tym, jak okazało się, ile filmów poświęconych tej jednej lekcji poszło do kosza. Jako że miała jeszcze sześć tygodni kursu przed sobą, mąż doszedł do wniosku, że liczba wyrzuconych filmów będzie jeszcze większa, a "koszt wszystkich filmów przekroczy cenę nowej lustrzanki cyfrowej".
I trzeba wam wiedzieć, że gdy historię tę poznali inni uczestnicy kursu, spośród których wielu ciągle fotografowało na filmie, postawili sobie za punkt honoru umieszczenie kosza na śmieci naprzeciw swoich małżonków po czym zaczęli "jęczeć": "gdybym tylko miał/a cyfrowy aparat...". Pod koniec kursu żaden uczestnik nie fotografował na filmie!
TIMES SQUARE W NOWYM YORKU jest jednym z lepszych miejsc do tworzenia świetnych zdjęć techniką panoramowania, dzięki nieustającej bieganinie, zgiełkowi ulicznemu i ruchowi pieszych na chodnikach. Ponadto nie brakuje tam tta w postaci niezliczonych neonów i billboardów wiszących nad sklepami i restauracjami. Trzymając aparat w rękach, przez godzinę najzwyczajniej przesuwałem go ukośnie od lewej do prawej w momencie, gdy jedna z wielu długich limuzyn nadjeżdżała ulicą Broadway. Ostrość nastawiałem jedynie na limuzynę i podążałem za nią aparatem (fotografowałem przy długim czasie naświetlania); w ten sposób otrzymałem relatywnie ostry pojazd na tle bardzo barwnego, poruszonego, smugowatego otoczenia. W efekcie uzyskałem prawdziwie energetyczny obraz oddający widoki i dźwięki Times Square. Fotografowanie pod kątem było łatwe do wytłumaczenia: ukośna linia nadaje poczucie ruchu i prędkości, nawet gdy jest nią stała ukośna linia - na przykład drabiny opierającej się o ścianę domu. Czułem, że efektem panoramowania będzie w tym przypadku nawet większy "pęd", intensywniejsze poczucie ruchu i prędkości, ponieważ zdjęcie było zrobione w kompozycji ukośnej.
DŁUGIE EKSPOZYCJE I SYNCHRONIZACJA BŁYSKU PRZED ZAMKNIĘCIEM MIGAWKI
Wyobraźcie sobie ustawienie aparatu na statywie w zaciemnionym, prawie czarnym pokoju. Nastawiacie czas naświetlania 15 s, przysłonę f/11 i kończycie wszystko, błyskając fleszem, upewniwszy się przedtem, że nastawiliście często pomijaną w aparacie funkcję rear curtain sync lub - w zależności od modelu aparatu - second curtain sync (synchronizacja błysku przed zamknięciem migawki szczelinowej). Jest to naprawdę prosty pomysł, który tatwo zrozumieć: kiedy używamy lampy błyskowej w jej domyślnym ustawieniu, błysk następuje na początku ekspozycji. Jest to praktycznie rzecz biorąc główne źródło światła dla wykonywanego zdjęcia i wszelkie inne światła, które mogą oświetlać tę scenę (lub jakiekolwiek inne dzienne światło, dostępne w danej scenie) będą odgrywać drugoplanową rolę w stosunku do światła błyskowego. Gdy lampa błyskowa aparatu jest ustawiona w trybie synchronizacji przed zamknięciem migawki, błysk nastąpi dopiero pod koniec ekspozycji. Zauważcie, że mówię o czasie ekspozycji trwającym, powiedzmy, od 1/250 s do kilku minut lub nawet godzin, w zależności od tego, co fotografujemy.
Pomyślcie zatem, jaką uciechę i twórcze ekspozycje możemy osiągnąć z tego rodzaju ustawieniem! Jeśli liczne zdjęcia zgłaszane na konkursy fotograficzne i prace uczniów, które oglądałem przez ostatnie lata, miałyby być jakąś wskazówką, szanse są ogromne.
PAMIĘTAM TEN charakterystyczny wstrząs, którego doznałem jako dziecko, gdy próbowałem wyciągnąć przypalającą się grzankę z tostera za pomocą zwykłego noża do masła, w czasie gdy toster oczywiście był podłączony do prądu. Aj! W tamtym czasie nie miałem pojęcia, że pewnego dnia ożywię to doświadczenie fotograficznie. Dzięki dobrym chęciom mojej córki Sophie mogłem odtworzyć ów niezapomniany dzień. Po wybraniu konkretnego zakątka kuchni i po upewnieniu się, że opiekacz i blat są czyściutkie oraz że wyłącznik odciął dopływ prądu do konkretnego gniazdka, zanim wyłączyłem górne światło, nastawiłem ostrość na kompozycję, którą tu widzicie. Za mną z prawej strony ustawiłem studyjną lampę kompaktową White Lightning firmy Alien Bees wsoftboksie, skierowaną na sufit w kuchni. Zmieniłem także funkcję błysku w aparacie na rear curtain sync. Lampę studyjną nastawiłem na pełną moc i przy użyciu specjalnego światłomierza do pomiaru błysku, najpierw manualnie wyzwoliłem błysk i zarejestrowałem ekspozycję przy przysłonie f/16. Oznaczało to, że gdybym nastawił na obiektywie przysłonę f/16 przy którymś z czasów naświetlania od 1/250 s do aż tak długich jak 4-8 i 15-30 s lub nawet dłuższych, otrzymałbym prawidłową ekspozycję sceny, do której dotarłby błysk lampy. W tym przypadku światło błyskowe nie musiało oświetlać dalekich planów, ponieważ fotografowana scena znajdowała się nie dalej niż metr od aparatu. Jeśli chodzi o czas ekspozycji, oceniałem, że będę potrzebował najwyżej 15 s, by dodać moją "porcję" kreatywności, co w tym przypadku było zwykłym zimnym ogniem. OK, czas naświetlania był zatem ustawiony na 15 s, przysłona f/16 i do tego synchronizacja błysku przed zamknięciem migawki, a więc przed końcem 15 s miał wypalić flesz i tylko ode mnie zależało, co się wydarzy w czasie tych 15 sekund. Po naciśnięciu spustu migawki natychmiast zapaliłem zimny ogień, stojąc najpierw tyłem do obiektywu, tak żeby jego rozbłyski nie stanowiły części ekspozycji. Następnie trzymając zimny ogień w ręku, szybko obrysowałem nim Sophie, toster i przewód elektryczny upewniając się, że nie zasłaniam samej czynności obrysowywania. Oznaczało to, że w większości dokonywałem obrysu albo z odległej prawej lub odległej lewej strony kompozycji. Sophie już została poinstruowana, jak wyrazić mimiką reakcję na szok elektryczny. Jako że czas dobiegał końca (do 13. sekundy), córka przybrała odpowiedni grymas i dwie sekundy później byłem już poza obrazem z lewej strony, w momencie, gdy flesz wypalił pod koniec piętnasto-sekundowej ekspozycji.
NIE TRZEBA MIEĆ SKOMPLIKOWANEGO SPRZĘTU
Nie myślcie, że pomysł pokazany na poprzedniej stronie musi być realizowany przy użyciu skomplikowanych lamp kompaktowych lub studyjnych lamp błyskowych. Nie musi!
Można użyć przenośnej lampy błyskowej - takiej, jaką mocuje się na górze aparatu w gorącej stopce. Trzeba skierować lampę w górę na sufit pod kątem około 60°, tak by światło lampy zostało odpowiednio rozproszone i było "miękkie": przy kierunku prosto na pokój, najczęściej otrzymamy kontrastowe cienie.
Wybieramy dobrze oświetlony pokój i ustawiamy aparat w trybie priorytetu przysłony, dobierając wartość f/11. Następnie wyzwalamy migawkę i sprawdzamy, czy błysk zarejestrował prawidłową ekspozycję sceny znajdującej się przed nami. Są duże szanse, że próba powiodła się, ponieważ większość dzisiejszych lamp błyskowych wykorzystuje pomiar światła przez obiektyw, co oznacza, że lampa jest w stanie określić automatycznie, ile światła błyskowego potrzeba w zależności od wyboru przysłony. Jeśli po sprawdzeniu na wyświetlaczu LCD aparatu okaże się, że mamy odrobinę zbyt ciemną lub zbyt jasną ekspozycję (co jest mato prawdopodobne), możecie dokonać odpowiedniej korekcji na tylnej ściance lampy, zwiększając lub zmniejszając moc błysku. Jeśli sita światła była dobra, mocujemy aparat z obiektywem na statywie i ustawiamy taki czas naświetlania, który będzie odpowiedni przy wykorzystaniu zimnych ogni, latarki, laserowego wskaźnika lub-dla zabawy-wszystkich trzech możliwości!
Gdy będziemy gotowi, wyłączamy oświetlenie pokoju, wyzwalamy migawkę i zaczynamy pokaz świateł. Jeśli przez przypadek lampa błyskowa wypaliła w momencie naciśnięcia spustu migawki, to albo (1) nie nastawiliście jej na odpowiednią synchronizację (rear curtain sync lub second curtain sync), albo (2) flesz najzwyczajniej wyzwolił małą porcję błysku wstępnego. To drugie jest bardziej prawdopodobnym winowajcą w przypadku wszystkich lamp z systemem TTL; jest to sposób kalkulowania odpowiedniej ilości światła błyskowego potrzebnego na koniec ekspozycji. Nie martwcie się zatem, że na wstępny błysk wpłynie to, co robicie z zimnymi ogniami, błyskiem ostatecznym czy wskaźnikiem laserowym. Aparat niczego nie "zauważy".
KIEDY MOJA CÓRKA CHLOE kilka lat temu dostała na urodziny tę ładną gitarę, nie potrafiła jeszcze grać. Przez dwa lata gitara stała w jej pokoju prawie nieużywana, daliśmy się więc z żoną naciągnąć na ten śliczny instrument. Dlatego zdecydowałem, że nadszedł czas, by "na nim zarobić", że się tak wyrażę, i zrobiłem kilka zdjęć Chloe, jak "gra" na gitarze na małym tarasie naszego mieszkania. Celowo zdecydowałem się zrobić to o zmierzchu na tle starego Lyonu, co także tym razem okazało się łatwą ekspozycją i-jestem pewien - byłoby nietrudne także dla was. Mając aparat na statywie z czułością nastawioną na IS0100 i obiektyw 17-55 mm z wybraną przysłoną f/11, zmierzyłem światło z niebieskiego nieba o zmierzchu i ustawiłem czas naświetlania do prawidłowej ekspozycji 4 s. Oceniłem, że aby "pomalować" obszar wokół Chloe zimnymi ogniami potrzebowałem około 8 sekund, tak więc przymknąłem obiektyw do f/16, co z kolei wydłużyło ekspozycję z 4 do 8 sekund. Tu także wykorzystałem pojedynczą lampę kompaktową firmy Alien Bees w softboksie, zamocowaną na stojaku po mojej prawej stronie, którą skierowałem prosto na Chloe. Wyzwoliłem kilka testowych błysków, trzymając miernik światła błyskowego przed córką. Zmieniłem ustawienia lampy tak, by osiągnąć przysłonę f/16. Były to te same parametry ekspozycji, co dla dostępnego (naturalnego) oświetlenia. Pozostało tylko nastawić w aparacie funkcję rear curtain sync. Następnie Chloe chwyciła gitarę, stanęła na scenie i pozostawała nieruchomo przybrawszy wyraz głośno śpiewającego rockmana. W tym samym czasie w ciągu mniej więcej 7 sekund "obmalowałem" obszar wokół Chloe świecącym zimnym ogniem i szybko usunąłem się ze sceny, ponieważ za chwilę miał nastąpić błysk pod koniec ośmiose-kundowej ekspozycji. PS: Chloe naprawdę gra już na gitarze.
Książkę można kupić na stronie www.galaktyka.com.pl. Podając w uwagach zamówienia hasło: "Fotopolis" przy zamówieniu 3 książek fotograficznych książka "Nastroje"gratis.
Bryan PetersonCzas naświetlania bez tajemnic
Ilość stron : 160
Format : 21 x 28 cm
Cena detaliczna: 36.00 zł