Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
Fotografią zajmuję się całkowicie amatorsko. Zdjęcia robię za pomocą Fuji S9600. Jestem z niego bardzo zadowolony, choć nie jest to aparat pozbawiony wad. Do największych zaliczyłbym wielkość, wagę, brak stabilizacji (optycznej) obrazu, dość wyraźną aberrację chromatyczną pojawiającą się niekiedy w rogach zdjęć i czasami problemy z autofocusem. Oprócz mojego Fuji czasami używam Panasonica FZ8 i Minolty Z1. Przygotowując się do testu, w oczekiwaniu na przesyłkę z aparatem, porównałem teoretyczne dane techniczne Sony HX1 z moim Fuji oraz - jak myślę - z najmocniejszym aktualnie konkurentem w tej klasie tzn. Canonem PowerShot SX1 IS. Technologicznie mój aparat wygląda przy przy nich trochę archaicznie, cóż trzy lata robią swoje.
Organoleptyczne badanie aparatu
Po otwarciu pudełka ukazuje się bardzo zgrabny i lekki aparacik (ok. 2 razy lżejszy niż mój). Podoba mi się. Jakość wykonania nie budzi zastrzeżeń. Aparat wygląda na poręczny i solidny. Metalowy gwint do statywu pogłębia jeszcze to wrażenie. Ładuję akumulator (ładowarka też mała, zgrabna i lekka, tylko wtyczka - przejściówka trochę nie pasuje do reszty sprzętu), wiążę paski sznurki, szykuję torbę. Czas włączyć aparat. Teraz troszkę zabawy przyciskami. Poznanie menu. Pierwsze zaskoczenie. Brak polskiej wersji językowej? U znajomych w innych aparatach Sony (H7 , A300) jest. Tu nie znalazłem. Nic nie szkodzi. W moim aparacie też korzystam z wersji angielskiej. Ale jestem ciekawy, czy to tylko w tym egzemplarzu testowym i aparaty wprowadzone do sprzedaży będą już miały polskie menu?
wyjaśnienie od redakcji: egzemplarze przekazane czytelnikom pochodziły z pierwszej specjalnej dostawy z Japonii - stąd przejściówki do europejskich gniazdek i brak polskiego w menu. Aparaty, które trafiły do sprzedaży w Europie mają oczywiście europejskie gniazdka i polskie menu.
Pstrykam przyciskami dalej. Zmiana ustawień za pomocą kółka nastaw jest rewelacyjna. Przełączenie na wizjer i... ból. To nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Trudno będzie się przyzwyczaić do tej dziurki od klucza (mój jest dużo lepszy), a ja nie bardzo potrafię robić zdjęcia na wyświetlacz. Dodatkowo każdorazowo po włączeniu aparatu trzeba sobie przełączyć na EVF. Wygląda na to, że twórcy aparatu uznali pracę za pomocą wizjera za niemożliwą. Cóż, ale w zamian ekran wyświetlacza jest rewelacyjny. Oglądam aparat dalej. Następne zdziwienie. Brak osłony przeciwsłonecznej. A przecież w aparatach Sony tulipan zawsze był (i to wcale nie taki mały :)). Brak gwintu do wkręcania filtrów i gorącej stopki w serii H nie dziwi. Czas zabrać się do zdjęć. Kilka pstryknięć w domu dla nabrania wprawy w obsłudze aparatu, pakujemy torby i jedziemy w plener.
Spacerkiem po górach
Zaczynam od trybu w pełni automatycznego. Warunki idealne. Piękna pogoda, słońce, dużo światła. Zdjęcia wychodzą moim zdaniem bardzo ładnie. Kolory żywe i naturalne.
W dobrych warunkach tym aparatem niezłe technicznie zdjęcia może zrobić każdy. Kolejne zdjęcia utwierdzają mnie w tym przekonaniu. Czas sprawdzić możliwości obiektywu o tak imponującym powiększeniu.
Następny eksperyment. Druga próba. Trzecia próba. Jest. Udało mi się zrobić panoramę. To naprawdę jest proste tym aparatem.
Dalsza wędrówka po górach, różne ustawienia aparatu, różne tryby, filtry i dalsze (mniej lub bardziej) udane ujęcia. Przyszła wreszcie pora na ciężką próbę dla aparatu. Zejście do jaskini. Ciemno, chłodno i wilgotno. Nic nie widać. Ściany błyszczą od mokrych polew kalcytowych, woda w podziemnym jeziorku. Duże wyzwanie dla autofocusa.
I cóż. Jak zwykle szybko i pewnie. Wielkie uznanie. Szkoda tylko, że weekend się już skończył. Następna sesja dopiero za tydzień.
Spacerkiem po mieście
Następny weekend, następny wyjazd. Tym razem Wrocław, jego wyspy, kościoły, rynek i przepiękny ogród botaniczny. I jeszcze jeden przykład potężnych możliwości obiektywu o 20-krotnym powiększeniu.
Następne wprawki w ogrodzie botanicznym.
I miłe zaskoczenie. W aparacie typu superzoom możliwa okazała się do uzyskania mała głębia ostrości. Rozmycie tła jest dla mnie satysfakcjonujące. Ten obiektyw naprawdę jest dobry. Nawet kaczuszka bije mu brawo (a to dzięki wielkiej szybkostrzelności aparatu).
Podsumowanie
Jestem bardzo zadowolony, że mogłem, sprawdzić możliwości tego aparatu. Uważam go za bardzo udaną konstrukcję, godną polecenia szczególnie wszystkim zaczynającym swoją przygodę z fotografią. Swoją przyjaznością i jakością zdjęć będzie zachęcał do fotografowania, a jego możliwości pozwolą każdemu na pogłębianie swoich umiejętności i wiedzy. Bardzo dobrze sprawdzi się również jako poręczny aparat w podróży. Lekki, solidny, o świetnym obiektywie i bezkonkurencyjnej szybkości. Lustrzanki nie zastąpi, ale nie takie jest jego zadanie. Jedno, czego oczekiwałbym od producenta, to wprowadzenie wraz z nowym firmwarem możliwości zapisu zdjęć w formacie RAW + JPEG tak jak zrobił to Canon w swoim SX1.
Tekst i zdjęcia: Marek Juszczak
Od redakcji: to już ostatnia opinia z cyklu "czytelnicy fotopolis.pl o HX1". Mamy nadzieję, że opinie były ciekawym uzupełnieniem naszego redakcyjnego testu i pomogły Wam podjąć decyzję czy warto kupić HX1. Cieszymy się, że nasi czytelnicy mają unikalną możliwość testowania nowości sprzętowych i będziemy się starali przeprowadzać jak najwięcej takich akcji w przyszłości.