Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Izabela Urbaniak www.izabelaurbaniak.blogspot.com, urodzona w 1973 r., mieszka i pracuje w Łodzi. Jest magistrem psychologii zarządzania. Ukończyła również z wyróżnieniem Warszawską Szkołę Filmową. Obecnie jest vice prezesem ZPAF-u, okręgu łódzkiego. Specjalizuje się zarówno w fotografii artystycznej jak i dokumentalnej. Jej częste wyjazdy owocują również fotografią podróżniczą. Uczestniczka licznych wystaw zbiorowych i indywidualnych w Polsce. Najważniejsze osiągnięcia to: stypendium w Warszawskiej Szkole Filmowej, Grand Prix National Geographic Traveler 2008, Photo of the Year w "Photo Art Magazine" 2008, pierwsza nagroda w polskiej edycji konkursu EISA PHOTO CONTEST 2009, II nagroda Fotofestivalu w Łodzi "Photo Industrial" 2009, wyróżnienie w Sony World Photography Awards 2011, wyróżnienie BZWBK 2011, I nagroda w konkursie Ministerstwa Spraw Zagranicznych "Lens of Development" w kategorii fotoreportaż, Grand Prix 5-boju fotograficznego fotopolis.pl oraz II nagroda BZWBK 2012 w kategorii społeczeństwo.
Bardzo często się zdarza, że jestem pytana, co kupić? Co bym poleciła gdy jest do wydania tyle, a tyle na sprzęt. A ciężko mi polecić aparat, z którym nie miałam nic wspólnego. Dlatego zanim cokolwiek komuś doradzę, chciałabym się przekonać czy warto. Nie lubię czytać bardzo fachowych opinii dotyczących sprzętu: opisów parametrów, wykresów, porównań itp. Dlatego postanowiłam że podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat małego cuda firmy Canon. W babski sposób. Kilka dni temu zostałam poproszona o przetestowanie aparatu. A ja wręcz nie cierpię czytania instrukcji obsługi, dlatego ucieszyłam się, że obsługa tego małego bezlusterkowca, na szczęście dla mnie, jest zupełnie intuicyjna.
Canon EOS M jest najnowszym dzieckiem Canona. I to naprawdę zdolnym dzieckiem. Miałam okazję robić zdjęcia dołączonym do niego obiektywem stałoogniskowym EF-M 22mm f/2 STM (czyli jasne szkło typu pancake). Dostałam również adapter EF-EOS M umożliwiający podłączenie do bezlusterkowca obiektywów z mocowaniem EF i EF-S. Dzięki czemu zrobiłam kilka portretów moją 50-tką f/1.4 (trochę zabawnie to wyglądało, mały aparacik z dłuuuugą lufą. A co by było gdybym doczepiła 70-200?). Jednak aparat dał sobie radę znakomicie. Postanowiłam go sprawdzić w warunkach w których najczęściej robię zdjęcia, czyli w kontakcie z modelką (w tej roli śliczna Agnieszka) oraz przy okazji zwykłych codziennych "pstryków" - na spacerze z dziećmi i pieskiem.
Właściwie od pierwszego wykonanego zdjęcia byłam naprawdę zaskoczona, że taki mały aparat potrafi tak wiele. Świetnie odwzorowuje kolory, nasycenie i temperaturę barwową. Na "automacie" ekspozycja dobierana jest idealnie, a łapanie ostrości to kolejna zaleta - wystarczy dotknięcie na wyświetlaczu, a aparat już wie gdzie musi ostrzyć. Wyświetlacz jest przejrzysty, jasny i duży. Co najciekawsze posiada dotykowe funkcje przeglądania i powiększania zdjęć, tak jak w smartfonach. Przy przeglądaniu zdjęć na ekranie aparatu możemy skutecznie ocenić ich jakość, gdyż obraz jest bardzo ostry i czytelny.
Powyższe zdjęcie (i temu podobne widoczki) zrobiłam na automatycznych ustawieniach, a pomiar światła był strzałem w 10. Gdybym robiła takie zdjęcie swoją lustrzanka, musiałabym na ustawieniach manualnych nieco niedoświetlić, aby dobrze naswietlić niebo bez przepaleń. A tutaj... o dziwo sam aparat "myśli".
Zdjęcia modelki robiłam 50-tką. Łapanie ostrości było dość ciekawym doświadczeniem. Dotykowo na monitorze, zabawne, inne, ale całkiem pożyteczne. Owszem, czasem pomyliło mi się i z przyzwyczajenia przykładam aparat do oka wywołując uśmiech swój i fotografowanej osoby.
Ale żeby nie było, że to taki "chodzący ideał" - aparat ma też swoje wady. Mianowicie autofocus działa bardzo wolno (choć to pojęcie względne), ale może to też być wina tego, że część zdjęć robiłam w niekorzystnych warunkach pgodowych przy 8-stopniowym mrozie, co na pewno spowolniło AF. No i wiadomo, bateria... Przy niewielkiej ilości wykonanych zdjęć nieoczekiwanie "padła"... Niestety też dość frustrujący okazał się że nowy format zapisu RAW - mój program graficzny nie poradził sobie z otworzeniem tych plików. Dlatego też trochę mi zajęło ściąganie trialowych wersji dziwnych, dotąd mi nieznanych programów. Ale uff, jakoś sobie poradziłam. Te kilka małych minusów nie zmieniło faktu, że jestem bardzo zadowolona z możliwości testowania takiego cuda. Z czystym sumieniem przyznaję, że sama chciałabym nosić zawsze przy sobie to maleństwo w gotowości, aby nic ciekawego mi nie umknęło.
P.S.: Ta opinia pojawi się wkrótce na moim blogu www.izabelaurbaniak.blogspot.com.
Tekst i zdjęcia: Izabela Urbaniak