Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Pentax SMC-DA 55-300 mm F4-5.8 ED
Jeśli chcemy by niepełnoklatkowy, długoogniskowy, a przy tym w miarę tani zoom zaczynał się od 55 mm, to musimy zgodzić się na 200 mm na dłuższym krańcu. Jeśli z kolei żądamy tam 300 mm, to wypada nam sięgnąć po jedną z pełnoklatkowych konstrukcji 70-300 mm. Dawniej trafiały się zoomy 60-300 mm, ale obecnie żaden z tych bardziej znanych producentów nie ma takiego w ofercie. Pentax spróbował "pogodzić dół z górą" i zaprojektował opisywaną tu konstrukcję 55-300 mm, którą wprowadził do sklepów w połowie tego roku. Zgodnie z obowiązującą obecnie u Pentaksa tendencją, obiektyw jest niepełnoklatkowy. Zakres jego ogniskowych odpowiada małoobrazkowym... no właśnie, tu napotykamy na rozbieżności, wynikające ze stosowania raz oficjalnego przelicznika 1.5, raz rzeczywistego 1,53. Odwiedziłem kilka witryn Pentaksa z różnych krajów i spotkałem zakresy 82,5-450 mm, 84,5-460 mm i 85-450 mm. Dalsze poszukiwania z pewnością poskutkowałyby także innymi kombinacjami. A to wszystko na oficjalnych stronach Pentaksa! To zresztą nie jedyny problem dotyczący parametrów tego obiektywu - szczegóły w następnym rozdziale.
Konstrukcja
Optycznie obiektyw nie jest szczególnie skomplikowaną konstrukcją; zawiera 12 soczewek rozmieszczonych w 8 grupach. Zgodnie z niemal wszystkimi opisami powinien on posiadać soczewkę lub soczewki ze szkła o niskiej dyspersji. Jednak w kilkunastu witrynach Pentaksa informacji o dokładnej ich liczbie i rozmieszczeniu nie znalazłem. Trafiłem też na odpowiednią "kartę produktu", czyli bardzo techniczny opis obiektywu, bez żadnych upiększeń. Tam był też oczywiście schemat optyczny, ale ani na samym schemacie, ani w towarzyszącym mu tekście nie było ani słowa, czy znaczka mówiącego o obecności soczewki (soczewek?) ED. Uznałbym więc ich obecność za fantazję marketingowców, gdyby nie fakt, że na sam obiektyw oznaczenie ED jednak naniesiono. Ki diabeł? Spróbowałem zasięgnąć języka w polskim przedstawicielstwie Pentaksa, ale tam wiedzieli tyle samo co i ja. Niemniej przekazali pytanie do europejskiej centrali, która odpowiedziała, że co prawda nie dysponują materiałami prezentującymi układ soczewek ED w tym zoomie, ale one na pewno się w nim znajdują. Cóż, wypada uwierzyć...
Aktualizacja, 12.02.2009
Natomiast pewną rzeczą jest, że tak jak i w innych nowych obiektywach Pentaksa, tak i tu przednią soczewkę pokrywa warstwa SP (Super Protection), która utrudnia osadzanie się zanieczyszczeń i ułatwia ich usuwanie.
Obiektyw ma dość typowo rozwiązaną mechanikę. Przy zoomowaniu przód wysuwa się jednoczłonowo o niemal 6 cm, a kolejny centymetr dochodzi po zjechaniu z ustawienia ostrości "na nieskończoność" na minimalne 1,4 m. No a wtedy luzy są już dobrze wyczuwalne, zwłaszcza kilkumilimetrowe promieniowe. Niewątpliwym plusem jest nieobracający się podczas ustawiania ostrości przód, i to pomimo braku systemu wewnętrznego ogniskowania. Dobrze, że tego typu rozwiązania są coraz częściej stosowane. Szkoda tylko że konstruktorzy Pentaksa nie wykorzystali tego faktu dla zaprojektowania dłuższej, wyprofilowanej osłony przeciwsłonecznej. Nie było to możliwe w podobnie skonstruowanym Pentaksie 50-200 mm, ale tu dłuższa o 3 cm osłona w niczym by nie wadziła. We wnętrzu osłony kryje się mocowanie filtrów o średnicy 58 mm.
Sam obiektyw jest niezbyt duży, nie przekraczający rozmiarami wielkości typowych zoomów 70-300 mm. Niby jest ciemniejszy niż one, gdyż na długim końcu ma F5.8, a nie typowe F5.6. Z tym że różnica pomiędzy tymi wartościami to zaledwie 1/10 działki, więc nie ma się czym przejmować.
Obudowa tego zooma jest niemal w całości wykonana z tworzyw sztucznych. Jedynym jej metalowym elementem jest przednia część pierścienia ogniskowych. Do tego oczywiście dochodzi bagnet, ale już ozdóbki, czyli srebrne plakietki są plastikowe. Czyżby nowy trend? Dotychczas były one z metalu...
Napęd autofokusa pochodzi z aparatu i tradycyjnie dla Pentaksa jest głośny i szybki. Tym razem tylko "szybki", a nie "rewelacyjnie szybki" jak bywa zazwyczaj.
Obsługa
Z pewnością nikt nie będzie miał problemów z trafieniem palcami i wygodnym ułożeniem ich na pierścieniu ogniskowych, gdyż ten zajmuje niemal 60 % długości obiektywu w pozycji "55 mm", nie licząc osłony przeciwsłonecznej. Przy tym obraca się on z miłym, lekkim, bardzo płynnym i równym oporem - każdy zoom klasy Pro mógłby tak pracować. Zakres ruchu pierścienia jest typowy - 1/4 obrotu.
Takiego komfortu nie znajdziemy podczas obsługi pierścienia odległości. Jego opór jest oczywiście mniejszy, ale bardziej "szorstki" i "plastikowy". Przy tym przy ręcznym ustawianiu ostrości słychać lekkie szuranie i brzęczenie jakichś wewnętrznych mechanizmów, co nie sprawia dobrego wrażenia. Przejście z nieskończoności do odległości minimalnej wymaga wykonania pół obrotu, czyli sporo. Nie można jednak postawić zarzutu braku precyzji przy ogniskowaniu
Niewątpliwie jednak dobrze dobrano gumowe pokrycia obu pierścieni: drobno ząbkowane pierścienia odległości i grubiej zooma. Z plusów należy też wymienić funkcję ręcznej korekcji ostrości natychmiast po zakończeniu pracy przez autofokus (Quick Shift Focus) oraz okienko w osłonie przeciwsłonecznej służące do obracania filtrów polaryzacyjnych i połówkowych. Osłonę można ustawić w dwóch położeniach: z okienkiem na górze albo na dole. Przedni kapturek obiektywu ma już wewnętrzne uchwyty.