Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Olympus Zuiko Digital 14-54 mm F2.8-3.5
Po tanim, "kitowym" (czyli sprzedawanym w zestawie z aparatem) 14-42 mm F3.5-5.6, który uzyskał w naszym teście zaskakująco wysokie oceny, trudno będzie wykazać się nawet tak zasłużonemu obiektywowi jakim jest Zuiko Digital 14-54 mm F2.8-3.5. Zoom ten należał do pierwszej czwórki optyki zaprezentowanej latem 2003 roku wraz z Olympusem E-1 i od tamtej pory samodzielnie obejmuje pozycję "profesjonalnego" standardowego zooma tej marki. Cudzysłowu użyłem celowo, gdyż jest to firmowe olympusowskie określenie oznaczające grupę obiektywów sklasyfikowanych pomiędzy "Obiektywami standardowymi" a "Najwyższej klasy obiektywami profesjonalnymi". Inni producenci użyliby określenia "Obiektywy zaawansowane" lub podobnego, ale Olympus woli korzystać z efektownego i podnoszącego prestiż hasła profesjonalizmu, pomimo że sam nie zalicza obiektywów tej grupy do topowej firmowej optyki. Pamiętajmy o tym i nie rzucajmy gromów w sytuacjach gdy - być może - okaże się, że Zuiko Digital 14-54 mm nie dostaje najlepszym.
Tak jak zoom 14-42 mm, tak i ten testowany będzie po dołączeniu do lustrzanki Olympus E-510.
Konstrukcja
Olympusowski 14-54 mm F2.8-3.5 już po wzięciu do ręki robi wrażenie solidnej konstrukcji, a wrażenie to wcale nie znika, gdy zorientujemy się że jego obudowa nie zawiera ani kawałka metalu. Czujemy bowiem, że wewnątrz znajduje się sporo materiałów bardziej poważanych od plastiku. Dotyczy to nie tylko konstrukcji mechanicznej, ale i optycznej, składającej się z aż 15 rozmieszczonych w 11 grupach soczewek. Wśród nich znajdziemy aż 3 asferyczne, ale ani jednej wykonanej ze szkła o niskiej dyspersji. System ustawiania ostrości wykorzystuje wewnętrzne ogniskowanie uzupełnione układem "soczewek pływających" (Floating Elements) pomagających zapewnić wysoką jakość obrazu w całym zakresie ustawianych odległości. Jest to o tyle konieczne, że minimalna odległość fotografowania tego zooma to zaledwie 0,22 m, a maksymalna skala odwzorowania wynosi aż 0,31x (1:3,2). Taką wartość uzyskaliśmy w testach i dlatego trochę dziwi fakt deklarowania przez Olympusa wartości niższej: 0,26x (1:3,8).
Wewnętrzne ogniskowanie dało możliwość zaprojektowania tulipanowej osłony przeciwsłonecznej, która jednak nie należy do głębokich. Ale nawet ta nieduża głębokość utrudnia każdą próbę zdjęcia z obiektywu dekielka przedniego, którego z nieznanych przyczyn nie wyposażono w dodatkowe, "wewnętrzne" uchwyty zwalniające sprężynowe zaczepy.
Niewątpliwym uzasadnieniem określenia obiektywu profesjonalnym, a nie tylko "profesjonalnym", jest obecność systemu zabezpieczeń i uszczelnień zapobiegający przedostawaniu się do wnętrza pyłu i kropli wody. Zoom ten, podobnie jak Zuiko 14-42 mm, może współpracować z telekonwerterem EC-14 i pierścieniem pośrednim EX-25.
Zakres ogniskowych 14-54 mm odpowiada według stosowanych powszechnie standardów małoobrazkowemu 28-108 mm. Olympus nie zdecydował się na zaprojektowanie tego zooma ze stałym światłem F2.8, choć z pewnością bardzo go ta myśl kusiła. Jego konstruktorzy wiedzieli jednak, że urwanie tej połowy działki przysłony niesamowicie utrudni uzyskanie wysokiej jakości obrazu, przy jednoczesnym zachowaniu na rozsądnym poziomie stopnia skomplikowania, rozmiarów i ceny obiektywu. Poza tym pewnie pamiętali przypadek Tamrona, któremu 28-105 mm F2.8 nie bardzo się udał - delikatnie mówiąc...
Obsługa
Zacznijmy od ustawiania ostrości, które zarówno w trybie ręcznym, jak i automatycznym korzysta z wbudowanego w obiektyw silnika. Nie jest to silnik ultradźwiękowy - na pierwsze obiektywy z tego typu napędem, nazwanym już przez Olympusa SWD (Supersonic Wave Drive) musimy jeszcze poczekać kilka tygodni (?). Ale i bez SWD automatyczne ogniskowanie jest szybkie, choć nie tak ciche jak w przypadku napędów ultradźwiękowych. Jednak w żadnym razie nie można powiedzieć, że autofokus tego zooma pracuje głośno. Cichy gwizd silnika z pewnością nikomu nie będzie przeszkadzać, a przy tym może stanowić akustyczną sygnalizację pracy układu AF. Pierścień ręcznego ustawiania ostrości obraca się niewiarygodnie płynnie i lekko, choć wcale nie za lekko. To jednak zasługa nie tyle idealnie zaprojektowanej mechaniki, a faktu braku bezpośredniego, mechanicznego połączenia pierścienia z odpowiednimi członami optyki. Mamy tu bowiem do czynienia z przeniesieniem elektrycznych sygnałów z obracającego się pierścienia do silnika ostrości, którego ruch zmienia położenie członów optycznych odpowiedzialnych za ustawienie odpowiedniej odległości. Zauważyć można, że autofokus tego zooma jest nieco szybszy niż w testowanym już Zuiko 14-42 mm, ale też trochę głośniejszy. Także i tu problemem bywa dość długa chwila namysłu układu AF, gdy nie jest on pewien obecności kontrastu wystarczającego do zogniskowania obiektywu. To jednak wina nie optyki, a dołączonej do niego lustrzanki.
Skalę ogniskowych rozpisano na ok. 1/5 obwodu obiektywu, a pierścień służący do jej zmiany porusza się z lekkim, dość płynnym oporem. Opór ten sprawia wrażenie bardziej "szlachetnego" niż w tanim 14-42 mm, gdyż lekko rośnie przy bardzo szybkim obrocie pierścienia. Nie jest jednak tak idealnie równy w całym zakresie ogniskowych jak tam.
Na drugiej stronie oceniamy jakość zdjęć wykonanych opisywanym obiektywem i podsumowujemy wyniki testu. Zapraszamy!