Akcesoria
Black November w Next77 - promocje na sprzęt foto-wideo przez cały miesiąc
UWAGA: ostatnia strona artykułu zawiera podsumowanie porównania wszystkich trzech standardowych zomów Systemu 4/3, które przetestowaliśmy. Zapraszamy!
Leica D Vario-Elmarit 14-50 mm F2.8-3.5 Asph. Mega O.I.S.
Długa, trochę tamronowska nazwa obiektywu aż zachęca do zainteresowania się nim, a przy tym wiele obiecuje. A zoom ten jest ciekawostką już choćby ze względu na swoją pionierskość. Jest to bowiem nie tylko pierwszy z obiektywów Leiki przeznaczonych do systemu 4/3, ale też pierwszy jej obiektyw wymienny wyposażony w stabilizację drgań obrazu. Leica bardzo chwaliła się tymi faktami, kiedy półtora roku temu prezentowała swoją nowość, ale w materiałach informacyjnych nawet nie napomknięto, że jest to pierwszy firmowany (a może i produkowany?) przez Leikę wymienny obiektyw AF. Czyżby pominięcie tego faktu wynikało z obawy utraty pozycji pierwszego strażnika tradycji i fotograficznego wzorca konserwatyzmu?
Obiektyw sprzedawany jest nie tylko przez Leikę, ale i przez Panasonica. Jednak o ile "wspólne" aparaty tych firm noszą marki ich dystrybutorów, o tyle opisywany zoom zawsze nazywa Leica Vario-Elmarit. Na marginesie: lustrzanki, do których obiektyw ten jest przeznaczony jako podstawowy zoom, czyli Panasonic Lumix DMC-L1 i Leica Digilux 3, są identyczne "hardware'owo", lecz różnią się oprogramowaniem do obróbki obrazu.
W zależności od kanału dystrybucji różnie wygląda też dostępność obiektywu. Jedyną możliwością kupienia go od Leiki jest zakup w komplecie z Digiluksem 3. Natomiast Panasonic sprzedaje go zarówno w komplecie z Lumiksem L1, jak i osobno.
Obiektyw ten, podobnie jak i dwa poprzednie testować będziemy z Olympusem E-510.
Konstrukcja
To już nie jest maleństwo jak olympusowski 14-42 mm. Testowany zoom jest też wyraźnie większy od równie jasnego Olympusa 14-54 mm. Ba, rozmiarami niewiele ustępuje nawet dawnemu Tamronowi 28-105 mm F2.8, który jednak był obiektywem pełnoklatkowym. W wypadku Vario-Elmarita bierze w łeb teoria, że optyka przeznaczona do systemu 4/3 jest znacznie mniejsza niż ta zaprojektowana do formatu 24x36 mm lub APS-C. Większe rozmiary oznaczają tu jednak większą średnicę soczewek, mniejszy stopień miniaturyzacji, a to może przełożyć się na lepsze parametry jakości obrazu.
Masa obiektywu nie idzie w parze z jego rozmiarami. O ile objętościowo jest on o ok. 30% większy od konkurencyjnego Zuiko Digital 14-54 mm, to masą przeważa on jedynie o 12%. Ten dysonans odczuwamy jako "plastikowość" i brak solidności obiektywu, który sprawia wrażenie zbyt lekkiego w stosunku do swej wielkości. To zarzut nieczęsto wysuwany w stosunku do leikowskiej optyki. W wyrażeniu takiej właśnie opinii pomaga fakt wykonania obudowy całkowicie z tworzyw sztucznych - to rzadka rzecz w przypadku wyrobów tego producenta.
Zakres ogniskowych 14-50 mm odpowiada małoobrazkowemu 28-100 mm licząc po przekątnej kadru. Podobnie jak w przypadku Olympusa 14-54 mm, tak i tu nie osiągnięto jasności F2.8 w całym zakresie ogniskowych, a usatysfakcjonowano się niewielką zmianą sięgającą F3.5 przy długim krańcu zooma. Optyczna część obiektywu obejmuje aż 16 soczewek rozmieszczonych w 12 grupach. Użyto dwóch soczewek asferycznych, ale ani jednej niskodyspersyjnej. Ciekawe, jak w tym wypadku będzie wyglądała aberracja chromatyczna? Obiektyw nie ma systemu wewnętrznego zoomowania i jego przód wysuwa się o niecałe 2 cm przy zmianie ogniskowych z 14 na 50 mm. Jednak wewnętrznego ogniskowania oczywiście nie zabrakło. Dzięki niemu można było zaprojektować głęboką, choć jednocześnie dość szeroką, profilowaną osłonę przeciwsłoneczną. Zabezpiecza ona przed padaniem zbędnego światła przednią soczewkę obiektywu o średnicy na tyle dużej, że konieczne było zastosowanie mocowania filtrów 72 mm. I tu kolejna uwaga "materiałowa": osłona przeciwsłoneczna mocowana jest bagnetowo, ale jej wadą jest zbyt lekki opór z jakim zaskakuje na właściwe położenie. W czasie testów, zwłaszcza podczas fotografowania na słońcu, wystarczało lekkie trącenie palcem, a osłona już się obracała. Nietrudno w ten sposób niechcący obrócić ją maskując tym samym rogi kadru, nie trzeba się też zbytnio starać, żeby ją wręcz zgubić. Dobrze było, gdyby Leica w przyszłości lepiej dobierała materiały i pasowania do swej optyki 4/3. (Nigdy nie myślałem, że kiedyś będę kierował do Leiki takie sugestie!).
Minimalna odległość fotografowania to 29 cm, a maksymalna uzyskiwana skala odwzorowania nie jest zbyt duża i wynosi 0,16x (1:6,25). Tu konieczna uwaga: podawane w naszym teście wartości skali odwzorowania zostały obliczone w sposób klasyczny, czyli jako ilorazy wielkości obrazu tworzonego na matrycy i wielkości fotografowanego obiektu. W materiałach dotyczących Systemu 4/3 często jednak napotykamy wartości dwukrotnie wyższe od naszych, a opisywane jako "odpowiedniki maksymalnego powiększenia w aparacie małoobrazkowym". Wynika to z nieco innego podejścia do pojęcia skali odwzorowania. Rozumowanie twórców systemu wygląda mniej więcej tak: jeśli obiekt o długości 35 mm wypełnia u nas całą długość klatki (17,3 mm) to teoretycznie jest to skala odwzorowania 0,5x, czyli 1:2. Ale jeśli uświadomimy sobie, że w małym obrazku wypełnienie przez ten obiekt całej długości klatki oznacza skalę 1x (czyli 1:1), to możemy powiedzieć, że skala 0,5x w systemie 4/3 odpowiada skali 1x w małym obrazku. Można by się spierać, czy ta metoda deklarowania wartości skali odwzorowania jest słuszna biorąc pod uwagę zasady logiki i matematyki, ale jej słuszności i celowości w marketingu zaprzeczyć nie można.
Obsługa
Napędem przy ręcznym i automatycznym ustawianiu ostrości jest wbudowany w obiektyw silnik. Nie jest to napęd ultradźwiękowy, ale do głośnych z pewnością nie należy, a przy tym w Vario-Elmaricie 14-50 mm działa ciszej i równie szybko jak podobny w Zuiko Digital 14-54 mm. O wystarczającą płynność przy ręcznym, elektrycznie wspomaganym ogniskowaniu (focus-by-wire) też nie musimy się martwić. Jednak kultura pracy pierścienia ostrości wcale nie zachwyca. Opór jest co prawda niezbyt duży, ale za to "płaski" i dość "szorstki". Daleko mu do tego co pokazał Olympus w swoim 14-54 mm. Opór pierścienia zooma został dobrze dobrany, choć pojawia się zauważalny wzrost oporu przy dłuższych ogniskowych. W zoomach niższej klasy lub z niższej półki nie warto by na takie drobiazgi zwracać uwagi, ale tu mamy przecież do czynienia z optyką Leiki i dlatego każde, najmniejsze nawet niedociągnięcie jest punktowane. Jednak można na tę sprawę spojrzeć z innej strony. Ten jasny zoom kosztuje tylko 4-5 tysięcy złotych, w sytuacji gdy podobny pod względem kątów widzenia i jasności małoobrazkowy Vario-Elmarit R 28-90 mm F2.8-4.5 jest mniej więcej trzy razy droższy. Traktując więc zooma 14-50 mm jako "Leikę za 1/3 ceny", powinniśmy przymknąć oko na pewne drobne w końcu wady.
Wspomnieć jeszcze należy o dwóch elementach nieobecnych w optyce przeznaczonej dla systemu 4/3 aż do momentu pojawiania się tego obiektywu. Pierwszym z nich jest umieszczone na obiektywie pokrętło przysłon. Niestety działa ono jedynie w lustrzankach Panasonica i Leiki, a użytkownicy Olympusów do ustawiania przysłony nadal muszą używać pierścienia aparatu. Szkoda, bo ustawianie przysłony na obiektywie bardzo by się przydało, zwłaszcza w tych aparatach, które wyposażone są w tylko jedno pokrętło sterujące. Możemy mieć nadzieję, że przyszłe Olympusy będą mogły korzystać z pierścienia przysłon na obiektywie.
Drugim nietypowym elementem Vario-Elmarita 14-50 mm jest wbudowany system optycznej stabilizacji obrazu Mega O.I.S. Ale tu też mamy kłopot, gdyż układ ten do skutecznego działania wymaga obecności w aparacie panasonikowskiego "móżdżka" Venus Engine III, a takowego w Olympusie E-510 (ani żadnym innym) nie znajdziemy. Instrukcja tego aparatu, wyposażonego bądź co bądź we własny mechaniczny system redukcji drgań nakazuje korzystanie z jednego albo z drugiego systemu redukcji i nie używanie obu na raz. Mimo to sprawdziłem, jak wygląda skuteczność stabilizacji we wszystkich możliwych kombinacjach ustawień. Przy ogniskowej 50 mm i czasie ekspozycji 1/8 s (o 2,5 działki dłuższy niż pozwalają zasady) osiągnąłem takie wyniki:
; ; ;ostre;lekko rozmazane;mocno rozmazane;0%;60%;40%]
; ; ;ostre;lekko rozmazane;mocno rozmazane;20%;40%;40%]
; ; ;ostre;lekko rozmazane;mocno rozmazane;90%;10%;0%]
; ; ;ostre;lekko rozmazane;mocno rozmazane;0%;40%;60%]Procentowy udział zdjęć o poszczególnych stopniach rozmazania przy różnych ustawieniach systemów stabilizacji obiektywu (Mega O.I.S.) i aparatu (IS).
Po pierwsze widać, że lepiej nie używać stabilizacji w ogóle niż włączać oba systemy naraz. Po drugie, skuteczność samego Mega O.I.S. jest w Olympusie bardzo mizerna. Po trzecie, IS w E-510 wypada całkiem przyzwoicie. Zasada naszego działania może być więc tylko jedna: jeśli chcemy, to korzystajmy wyłącznie z IS aparatu, a o Mega O.I.S. obiektywu zapomnijmy.
Przypadki pierścienia przysłon i stabilizacji w obiektywie rzucają nowe światło na kwestię "otwartości" Systemu 4/3. Widać, że oznacza ona także zgodę na brak pełnej kompatybilności produktów poszczególnych producentów, a w każdym razie na niemożność powszechnego wykorzystania wszystkich zaimplementowanych funkcji. To jednak wcale nie oznacza, że w przyszłości Olympusy nie będą mogły otrzymywać informacji o położeniu pierścienia przysłon na obiektywie, a nowy firmware nie pozwoli na korzystanie ze stabilizacji obrazu Vario-Elmarita nawet w Olympusie E-1 czy E-400.
Na drugiej stronie oceniamy jakość zdjęć wykonanych opisywanym obiektywem i podsumowujemy wyniki testu. Zapraszamy!