Aparaty
Leica M11 Black Paint - nowa wersja, która pięknie się zestarzeje
Na następcę EOS-a 30D przyszło nam czekać półtora roku. Właściwie należałoby napisać, że na nowy model czekaliśmy 3 lata - tyle czasu upłynęło bowiem od premiery EOS-a 20D. Przypomnijmy, że różnice między 20D a 30D były na tyle małe, że trudno było mówić o prawdziwie nowym aparacie. Właściwie można wymienić tylko 3 cechy istotne dla fotografów: punktowy pomiar światła, większy monitor i wprowadzenie trybu PictureStyles. Jednak najważniejszy element aparatu - matryca - pozostała bez zmian. Z pewnością miłośnicy systemu EOS poczuli się rozczarowani. Tym razem jest sporo lepiej. Można bez obaw powiedzieć, że 40D wprowadza do oferty Canona nową jakość nie tylko z powodu matrycy o większej rozdzielczości. Jednak nasuwa się na myśl pewien smutny fakt. Trzy dni po premierze EOS-a 40D miała miejsce prezentacja między innymi Nikona D300. Radość "canonistów" trwała krótko - zaawansowaniem technicznym D300 deklasuje "czterdziestkę". I choć trzeba przyznać, że to model trochę wyższy od EOS-a (ach te rozbieżności w pozycjonowaniu poszczególnych modeli lustrzanek Canona i Nikona...), to i tak różnica przynajmniej jednej klasy nie najlepiej świadczy o umiejętności przewidzenia posunięć konkurencji.
Wróćmy jednak do nowych rozwiązaniach zastosowanych w EOS-ie 40D. Nareszcie mamy do czynienia z nowym sensorem. Ma on teraz rozdzielczość 10,1 Mp. Czy to dużo? Chyba nie, zważywszy, że EOS 400D z podobną matrycą miał swój debiut prawie rok temu. Spodziewaliśmy się raczej rozdzielczości na poziomie 12 Mp. Jednak na pocieszenie trzeba od razu powiedzieć, że w porównaniu z 30D można spodziewać się lepszego oddania półtonów, a to z tego prostego powodu, że zastosowano 14-bitowy przetwornik analogowo-cyfrowy (poprzednio było przetwarzanie 12-bitowe). Począwszy od modelu 400D Canon zaczął wprowadzać do swoich lustrzanek system czyszczenia matrycy. Nie ominęło to oczywiście opisywanego aparatu. Kolejną nowością, która zbliża 40D do lustrzanek dla zawodowców, jest zwiększenie szczelności korpusu. Wreszcie odporność na warunki atmosferyczne i kurz nie dotyczy tylko lustrzanek linii 1D i 1Ds. Jednak po dokładnym przyjrzeniu się elementom uszczelniającym mamy pewne wątpliwości dotyczące ich skuteczności, ale o tym więcej napiszemy w kolejnych częściach testu. Warto jeszcze wspomnieć o podglądzie na żywo, który pojawił się także w obu nowych "jedynkach". W odróżnieniu od nich w 40D można korzystać z autofokusa. To bardzo ważne, gdyż ustawianie ostrości tylko na podstawie obserwacji obrazu na ekranie LCD nie wystarczy, nawet pomimo wielokrotnego powiększenia dowolnego fragmentu.
Wszystkie różnice w porównaniu z modelem EOS 30D znajdują się w poniższej tabeli.
;EOS 30D;
CCD;10,1 Mp;8,2 Mp;
automatyczne czyszczenie matrycy;tak;nie;
podgląd na żywo;tak;nie;
procesor;DIGIC III;DIGIC II;
zapis RAW;RAW i sRAW;RAW;
autobrcketing;+/-3 EV;+/-2 EV;
autofokus;
;
;
zakres automatycznego doboru czułości;ISO 100-800;ISO 100-400;
ekran LCD;
;
;
zdjęcia seryjne;
;
;
uszczelnienie gorącej stopki;tak;nie;
matówka;
];niewymienna;
powiększenie wizjera;0,95x;0,9x;
punkt oczny;22 mm;20 mm;
funkcje indywidualne;24;19;
uszczelnienie obudowy;zwiększone;nie;
wymiary;145,5 x 107,8 x 73,5 mm;144 x 105,5 x 73,5 mm;
waga;740 g;700 g]
Egzemplarz Canona EOS 40D otrzymaliśmy do testu od firmy Canon Polska. Nie jest to egzemplarz finalny, jednak producent wyraził zgodę na wykonanie pełnego testu. Firmware nosi numer 1.0.3, więc można przypuszczać, że wprowadzone poprawki nie powinny w istotny sposób zmienić aparatu lub jakości zdjęć. Proszę się jednak nie dziwić, że zdjęcia prezentowane w teście oraz zdjęcia do pobrania na prośbę przedstawiciela Canona Polska opatrzyliśmy odpowiednim komentarzem.
Test został podzielony na następujące części:
Zapraszamy do lektury.