Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Parę tygodni temu Nikon zaskoczył wszystkich wypuszczeniem na rynek zmienionej wersji bardzo świeżego produktu - lustrzanki amatorskiej oznaczonej symbolem D40X. Nasza redakcja sprawdziła nowego "juniora". Ponieważ aparaty różnią się praktyczne tylko matrycą, test został skrócony do części opisujących przede wszystkim jakość zdjęć.
Tym razem podsumowanie zaczniemy nieco inaczej niż zwykle. Z powodu skróceonej wersji testu w tej części umieścimy informacje o szybkości zdjęć seryjnych i problemach z tłumaczeniem menu na język polski.
Producent zapowiedział, że w D40x zwiększył prędkość wykonywania zdjęć seryjnych. Sprawdziliśmy to i nikon-junior miło nas zaskoczył. Deklarowane 3 klatki na sekundę przy zapisie JPEG i wyłączonej redukcji szumów okazały się prawdą. Co więcej po włączeniu systemu redukcji szumu aparat nie zwolnił i nadal wykonywał 3 kl/s, choć producent informował nas o niższej prędkości z włączonym systemem redukujacym szumy. Przypomnijmy, że w takiej sytuacji D40 miał prędkość 1,7 kl/s.
Równie miłe okazało się wykonywanie zdjęć w formacie RAW. Choć seria nie jest długa, można zrobić zaledwie 6 fotografii, to prędkość nie zmienia się w stosunku do zapisu JPEG i wynosi 3 kl/s. Jak na "malucha" to dobry wynik.
I jeszcze jeden drobiazg. W teście Nikona D40 skarżyliśmy się na niefortunne polskie tłumaczenie menu aparatu. Określenie Inform. o fot. autom. w żaden sposób nie kojarzy się z odpowiadającą mu funkcją automatycznego wyświetlania informacji o fotografowaniu. Niestety, nie zostało to poprawione w modelu D40x. Natomiast błędne przetłumaczenie nazwy filtra Skylight na szczęście zmieniono i funkcja imitująca jego działanie nosi już właściwą nazwę w polskim menu (czyli Skylight).
Poprawki związane z zastosowaniem 10-megowej matrycy z pewnością dobrze wpłyną na odbiór Nikona D40x przez fotoamatorów. Czy jednak takie posunięcie było konieczne? Zdania w redakcji Fotopolis.pl są podzielone. Dużo lepsza jakość obrazu związana choćby z większą zdolnością reprodukcji szczegółów świadczy na korzyść wprowadzonej zmiany. Wszystko wskazuje na to, że także z punktu widzenia marketingowego była to słuszna decyzja - Nikon wreszcie dogonił konkurencję. Nie znamy jeszcze ceny nowego produktu, więc nie potrafimy powiedzieć, jak będzie się ona kształtowała w porównaniu z lustrzankami innych producentów. Można mieć tylko nadzieję, że nie wzrośnie w dużym stopniu w odniesieniu do ceny D40.
W tym teście sprawdziliśmy jedynie sposób działania nowej matrycy. Pozostałe elementy są takie same, jak w Nikonie D40. Z tego powodu śmiało można przenieść oceny z testu poprzednika. I tak za plusy należy uznać znakomite wykonanie, wysoką jakość materiałów, z których zrobiono obudowę, świetne wyprofilowanie chwytu, doskonałe menu wzięte z modelu D80 (pomińmy polskie tłumaczenie). Listę zalet uzupełniają cechy nowej matrycy. Niski poziom szumów, dobra reprodukcja szczegółów i naturalne oddanie barw to jej mocne strony. Wizerunek sensora trochę psuje zbyt intensywna czerwień. Miłym zaskoczeniem jest także dość duża prędkość wykonywania zdjęć seryjnych. 3 klatki na sekundę to już dobry wynik w amatorskiej klasie lustrzanek. Podkreślić należy, że w wypadku zapisu RAW długość serii to 6 zdjęć ale wykonywanych z tą samą prędkością.
Jako minusy można wymienić brak kabla wideo w zestawie oraz brak podglądu głębi ostrości. Wad, jak widać, nie ma dużo.
+ znakomite wykonanie
+ świetnie wyprofilowany grip
+ bardzo dobrze opracowane menu zaczerpnięte z modelu D80
+ małe szumy
+ dobra reprodukcja szczegółów
- nieco za żywa reprodukcja koloru czerwonego
- brak w zestawie kabla wideo
- brak podglądu głębi ostrości
Oferta sklepu:
Kup ten aparat w sklepie Pstryk.pl kliknij
Zapraszamy do obejrzenia zdjęć umieszczonych w ostatniej części testu.