Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
JAKOŚĆ ZDJĘĆ
W tej części testu ponownie wracamy do procesora 'Real Imaging', który bardzo skutecznie dba o wysoką jakość uzyskiwanych zdjęć na pełnym zakresie dostępnych czułości. Oczywiście wraz z podnoszeniem ekwiwalentu następuje wzrost zaszumienia i (paradoksalnie) optymalizujący spadek ostrości. I tak, zdjęcia zarejestrowane przy czułości ISO100 są niemal od brzegu do brzegu ostre, bardzo dobrze oddając detale. Równie dobrze prezentują się zdjęcia wykonane z ISO200. Natomiast po wzmocnieniu sygnału do poziomu ISO400 pojawiają się już minimalne zakłócenia obrazu, bardziej widoczne w ciemniejszych jego partiach oraz wspomniany, nieznaczny spadek ostrości, co jednak nie przeszkadza nadmiernie w odbiorze zdjęcia. W sumie- bardzo dobrze.
Po tak "piątkowym" egzaminie "z czułości" postanowiliśmy porównać jak T33 wypada na tle swego bodaj największego rynkowego konkurenta - Minolty X50. Poniższe ilustracje przedstawiają wycięte fragmenty (w skali 1:1) sfotografowanej w tych samych warunkach tablicy z 18% szarością w każdym z oferowanych przez T33 czułości. Zostawiamy je bez komentarza.
Niezgorzej przedstawia się jakość zdjęć nocnych. Tu nad obrazem czuwa system redukcji szumów, który automatycznie włącza się gdy czas otwarcia migawki przekracza 1/6 s. Optymalizująca technologia niezwykle skutecznie oczyszcza zdjęcie ze stałych, ciemnych szumów matrycy. Niestety jednak, aparat nie posiada gwintu mocowania statywu, a najdłuższy czas otwarcia migawki to zaledwie 1s. Wielka szkoda ponieważ to świadczy, iż aparat oferujący taką jakość w zasadzie nie został "przewidziany" w okolicznościach "nocnych".
Jak wspomnieliśmy fotografując DSC-T33 w większości sytuacji możemy oczekiwać przyjemnie nasyconych zdjęć o zadowalająco wysokim kontraście, który tylko w nielicznych sytuacjach owocuje utratą wysokich jasności na zdjęciu co jednak możemy odrobinę skorygować poprzez obniżenie kontrastu (o czym za chwilę). Ogólnie jednak szeroka rozpiętość tonalna i wysoka dynamika obrazu zasługują na słowa uznania.
Pomimo licznych pozytywów dotyczących ogólnej wysokiej jakości obrazu "jak świat światem" preferencje użytkowników bywają róże, zatem i "szanujący się" aparat powinien umożiwiać dostosowywanie uzyskiwanych efektów do takich właśnie zróżnicowanych potrzeb. I tak też jest w tym przypadku. Testowany aparat jak większość z rodziny Cyber-shotów oferuje jednostopniowe podbicie lub zaniżanie ostrości, kontrastu i nasycenia. Regulacja ta nie jest niestety zbyt szeroka, choć jak pokazują poniższe ilustracje owocuje zauważalnymi efektami, co może niekiedy okazać się bardzo przydatne (np. wysoko kontrastowa scena z dużą jasną powierzchnią). I choć na tym polu Sony DSC-T33 ustępuje nieco konkurencji zawsze można ?podkręcić? zdjęcie nakładając na siebie wspomniane korekty.
Z jakości matrycy i obliczeniowych procesów elektronicznych, przejdźmy zatem do optyki. Trzeba przyznać, iż zastosowany układ (przy swych rozmiarach) imponuje ogólną jakością. Na przestrzeni testu wykonywaliśmy zdjęcia w najrozmaitszych sytuacjach i niemal za każdym razem obiektyw spisywał się znakomicie. Zarówno przy kontrującym świetle bocznym, czy fotografując zupełnie pod światło uzyskane obrazy pozbawione były blików, utrzymując także przyzwoity kontrast. Jednolite płaszczyzny (jak np. niebo) nie skazane były na odczuwalne winietowanie. Słowem mała optyka, a jednak.
Problem dystorsji i aberracji to jak powszechnie wiadomo zagadnienia nie obce żadnemu kompaktowi. Charakterystyczna dla ujęć szerokokątnych dystorsja wypukła, czyli "beczkowe" wygięcie linii na zewnątrz obrazu przyjmuje niespełna 1.0% poziom, co jest wynikiem typowym dla tej klasy. Natomiast pojawiająca się przy maksymalnym zbliżeniu dystorsja wklęsła objawia się już wyraźnym, wygięciem linii w stronę środka zdjęcia. Owa zauważalna "poduszka" przyjmuje wartość ok. 0.6%, co w porównaniu z konkurencją jest już wynikiem (delikatnie mówiąc) nie najlepszym.
Kolejną typową wadą jest aberracja chromatyczna, występująca gdy układ soczewek nie jest w stanie skupić w tych samych punktach fal świetlnych o różnych długościach, a rozszczepiając je tworzy w miejscach o wysokim kontraście charakterystyczne purpurowe obwódki. W fotografii cyfrowej wada ta potęgowana jest dodatkowo przez mały sensor (a dokładniej przez małe rozmiary pojedynczego piksela) a z takim mamy tu do czynienia.
Pomimo tego połączenie miniaturowej optyki z niewielką, choć gęsto "upakowaną" matrycą nie wpływa zbyt negatywnie na poziom występujących artefaktów, które zaskakująco przyjmują poziom w pełni akceptowalny. Podsumowując zatem, możemy wyjawić, że zastosowaną w T33 optykę z pewnością zaliczymy do pozytywów aparatu.