Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Cyber-shot T33 W PRAKTYCE
Komfort pracy
Trzeba przyznać, iż cała linia 'T' przy swych miniaturowych rozmiarach utrzymuje wysoką wygodę obsługi. Mimo, iż aparat nie posiada żadnej rękojeści ani elementu, który mógłby pełnić funkcję uchwytu, jest on zaskakująco pewny. Główny włącznik i spust migawki umieszczone na górnej części obudowy z łatwością obsługiwane są przez palec wskazujący, natomiast pionowy suwak trybów pracy oraz elementy sterująco-nawigacyjne (jak zoom, wybierak czy przyciski funkcyjne) dość swobodnie dosięgamy kciukiem. Słowem, dzięki rozsądnemu rozplanowaniu aparat da się z powodzeniem obsługiwać jedną ręką. W tym miejscu warto raz jeszcze podkreślić solidne wykonanie sprzętu. Zarówno sama obudowa jak i głęboko osadzone przyciski funkcyjne "nie trzeszczą" pod ręką, a cały system błyskawicznie reaguje na zadawane operacje. Wszystko to z pewnością budzi poczucie spokojnej, pewnej pracy w najróżniejszych sytuacjach.
Poza wspomnianym suwakiem trybów pracy z obudowy aparatu użytkownik ma bezpośredni dostęp do najważniejszych, najczęściej używanych nastawów jak tryb lampy błyskowej, trybu makro, szybkiego podglądu oraz rozdzielczości. Jedynie czego nam "na wierzchu" brakuje, to możliwość kompensacji ekspozycji. Do niej jak i pozostałych opcji zdjęciowych docieramy już wywołując menu. Jednak w przypadku aparatów Sony (poza wspomnianą korektą) nie stanowi to żadnego problemu, ponieważ jest ono bardzo przejrzyste. Wszelkie zmiany ustawień wprowadzamy poruszając się po poziomej liście menu za pomocą nawigatora, którym to dokonujemy ewentualnych korekt w pionowych oknach. Wszystko to wpływa na bardzo intuicyjną obsługę, która naszym zdaniem nie sprawi żadnego problemu nawet początkującemu foto-amatorowi. Z punktu widzenia użytkowego szkoda jedynie, iż kilka istotnych ustawień (jak sposób ostrzenia, wspomaganie AF czy redukcja czerwonych oczu) zostały przesunięte do setupu aparatu. Mimo wszystko w tej części testu aparat wypada bardzo dobrze, z powodzeniem realizując ideę szybkiego i prostego fotografowania bez zbędnych (kłopotliwych) "kombinacji".
Jak wspomnieliśmy T33 nie posiada wizjera optycznego, zatem kadrowanie odbywa się wyłącznie przy użyciu monitora podglądu, który jest bardzo mocnym punktem aparatu. Przekazywany obraz jest bardzo duży (pamiętamy 2.5") i czytelny (co znajduje szczególne uznanie wśród osób starszych). Przekazuje blisko 100% rejestrowanej powierzchni, a dzięki zastosowanej powłoce antyrefelsyjnej wspaniale spisuje się nawet na bardzo dżum słońcu. Niestety, nie posiada on praktycznie żadnej osłony, zatem pozostaje nieco bardziej niż u konkurencji, narażony na uszkodzenia mechaniczne (np. zadrapanie).
Ekran ma możliwość wyświetlenia czystego kadru lub też z podaniem niemal pełnych informacji o aktualnych ustawieniach aparatu. Ponadto oferuje on także unikalną w tej klasie możliwość wyświetlenia "żywego" histogramu ilustrującego rozkład naświetlenia, co z pewnością pomoże w uzyskaniu optymalnej ekspozycji.
Zastosowania
3-krotny zoom optyczny oraz 5-megapikselowa matryca pomału stają się na rynku standardem. Jednakże tak małych rozmiarów aparat, cieszący się tymi właśnie cechami to niewątpliwie "coś". I chociaż ekwiwalent 38-114mm jest odrobinę "ciasny" (szczególnie ujęcie szerokokątne), to jednak pamiętajmy, że w tej klasie stanowi to przyzwoity poziom, który z powodzeniem sprawdzi się przy okazji "spacerowego" czy "imprezowego" fotografowania.
Pliki zarejestrowane z maksymalną rozdzielczością a więc 2592x1944 pikseli, przy jakości wydruku rzędu 300dpi (jaką oferują obecnie laboratoria fotograficzne) dają niezwykle ostre zdjęcia w formacie 15 x 21cm. Jednak w przypadku T33 z powodzeniem możemy realizować znacznie śmielsze zamierzenia. Korzystając z usług laboratorium przy zachowaniu najwyższej jakości uzyskaliśmy zdjęcie o formacie 20 x 30 cm o bardzo dobrej ostrości i oddaniu detali mimo dość silnej kompresji. Tak dobre rezultaty skusiły nas na dalszy krok. Jednakże przy próbie 30 x 40 widoczna była już "rozmiękczająca" interpolacja samego minilabu oraz szumy (szczególnie na dużych, gładkich powierzchniach, jak np. niebo). Zatem naszym zdaniem, warto zostać przy formacie A4, który i tak z uwagi na dość niewielkich, jak na 5-megapikselowy rozmiarów sensora (1/ 2,4") jest już przecież bardzo dobrym osiągnięciem.
Poza klasyczną rejestracją pojedynczą musimy także odnotować możliwości seryjne. Niestety jednak trzeba przyznać, iż w tej części T33 nie bije rekordów. Aparat w trybie burst umożliwia wykonanie w rozdzielczości 5Mp maksymalnie 9 (jakości Fine) / 15 (Std.) zdjęć rejestrowanych w tempie ok. 0,33kl/s z pełnym ich zapisem w ok.16s. Natomiast tryb speed burst obejmuje maksymalnie do 4 zdjęć (już dla każdej rozdzielczości i jakości) rejestrowanych w tempie 0.83kl/s z pełnym zapisem w ok. 7sek. Ponadto dostępna jest także opcja multi oferująca wykonanie szybkich 16 zdjęć w odstępach co 1/30, 1/15, 1/7,5s. z zapisem w formie jednego (niestety) zaledwie 1Mp zdjęcia, zatem wydobyte "trafione" ujęcie będzie bardzo małych rozmiarów.
Zastosowanie technologii Real Imaging Procesor tradycyjnie już zaowocowało znakomitą szybkością aparatu (może poza wspomnianymi zdjęciami seryjnymi). Zarówno reakcja migawki jak i pomiar ostrości czy też czas startowy wysuwają w tym względzie DSC-T33 na czołową pozycję nie tylko w swoim segmencie sprzętowym. Opóźnienia migawki poniżej 0,1s z uprzednim nastawieniem ostrości oraz 0.2-0.3s (W / T) włączając w to jej pomiar, to zaiste wyniki znakomite. Wspomnieliśmy, iż aparat uzyskuje także błyskawiczną gotowość po włączeniu, dodajmy zatem do tego bardzo szybkie przeważnie i reagowanie systemu na poszczególne "komendy" przycisków funkcyjnych. Wszystkie te cechy sprawiają, iż wielokrotnie padające przy okazji prezentacji T33 stwierdzenie "na każdą okazję" nabiera teraz zupełnie innego znaczenia. A operowanie aparatem sprawia olbrzymią przyjemność. Brawo Sony!
Skuteczność
Warto chwalić T33 za ogólną szybkość i efektywność, choć przy analizie tej ostatniej przyłapaliśmy kilkakrotnie aparat na drobnych potknięciach. Miał to miejsce szczególnie podczas fotografowania z dość bliskiej odległości 0.5-1.5m. Wtedy to aparat zaczął nieco "oszukiwać" informując o nie ustawionej ostrości (wynikiem czego były jednak poprawne w tym względzie zdjęcia) i odwrotnie. Podobne pomyłki zdarzały się także podczas ogniskowania ciągłego. Natomiast podczas zwykłej, codziennej rejestracji nie napotkaliśmy się na większe problemy. Nawet w bardzo trudnych warunkach oświetleniowych przy dużej odległości od fotografowanego motywu wykonany pomiar był zaskakująco skuteczny.
Teraz kilka słów o samych osiągach systemu pomiarowego. Podczas "normalnego fotografowania" minimalny dystans od obiektu to 50cm, co umożliwia rejestrację powierzchni przekraczającej nieco 20x30cm. W trybie makro dystans ten maleje już do 8cm kryjąc obszar 6x8cm. Na tym jednak absolutnie nie koniec. Jak wszyscy poprzednicy z serii T, również model 33 oferuje nietuzinkowy tryb o nazwie "szkło powiększające", w którym aparat ostrzy z 1cm (!). Oczywiście zasadność tego trybu pozostaje sprawą dyskusyjną, ponieważ bardzo trudno jest oświetlić tak bliski obiekt (wbudowana lampa robi to nierównomiernie), jednak trzeba przyznać możliwość fotografowania powierzchni ok.1.5x2cm z robi olbrzymie wrażenie. Poniżej przykłady.
Powyższe ilustracje wyprzedzają nieco część 'jakość obrazu' wskazując na dość silnie wystęującą w tybach makro i lupy dystorsję wypukłą, aberrację chromatyczną (purpurowe halo) oraz znaczny spadek ostrości poza centrum kadru.
Kolejne pochwały należą się także za optymalny dobór poziomu ekspozycji. Pomiar matrycowy spisuje się znakomicie nawet przy scenach o silnym kontraście zapewniając dobrą "czytelność " obrazu zarówno w jego jasnych jak i ciemnych partiach. Nieco gorzej natomiast wypada praca z błyskiem. Ten, choć rozkłada się równomiernie, to szybko "ginie" obejmując zaledwie 1.5m. Na domiar złego nie możemy także liczyć na dodatnią korektę błysku, ponieważ nie przynosi ona żadnych zauważalnych rezultatów. Tak więc flesz to niewątpliwie słabsza strona aparatu. Co prawda tonacja obrazu, choć już odrobinę cieplejsza, jest jak najbardziej "do przyjęcia", to jednak sama lampa powinna być znacznie mocniejsza.
Chciałoby się jeszcze powiedzieć, iż system równoważnia bieli jest tak znakomity jak pomiar ekspozycji. Zdjęcia przy "łatwym" oświetleniu słonecznym, cieniu czy jarzeniówkach poprawnie oddają tonację a kolory są przyjemnie nasycone nawet w automatyce balansu. Natomiast w trudniejszych warunkach warto wspomóc się ustawieniem predefiniowanym i to powinno wystarczyć. Skąd zatem nasza niemożność przyznania wysokiej oceny? To za sprawą kilku wyraźnych pomyłek automatyki balansu przy fotografowaniu w pionowym kadrze. Niekiedy zdjęcia zarejestrowane w tenże sposób przyjmowały stalowo-niebieską dominantę zupełnie odbiegając od tych, zarejestrowanych w tych samych warunkach, ale w układzie poziomym. Niejednokrotnie zdarzyło się również, iż poprawne (pionowe już ujęcie przybierało wspomnianą fałszującą tonację po delikatnym ukośnym przekadrowaniu. Poniżej taki właśnie przykład.
Prawdopodobnie dzieje się tak na skutek przesunięcia w kadrze centralnego obszaru, który jak się okazuje odgrywa kluczową rolę podczas porównawczej analizy najjaśniejszych rejestrowanych obszarów z zakodowanym wzorcem bieli. Podkreślmy raz jeszcze, iż sytuacja ta powtarzała się kilkakrotnie jedynie podczas rejestracji w kadrze pionowym, zatem wydaje się, iż właśnie ta pozycja negatywnie wpływa na efektywność automatyki pomiarowej. Na szczęście użytkownik zawsze może skorzystać z "dobrodziejstw" fotografii cyfrowej - powtarzają ujęcie. Mimo wszystko tak być nie powinno!