Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
Leica SL (Typ 601) to pierwszy przedstawiciel nowego systemu adresowanego do zawodowców. Według producenta model SL ”wprowadza nas w nową erę fotografii profesjonalnej.” Na pokładzie znajdziemy 24-megapikselową matrycę CMOS, pozbawioną filtra dolnoprzepustowego, oraz procesor Maestro II, który przy wsparciu bufora o pojemności 2 GB umożliwi wykonywanie zdjęć z prędkością 11 kl./s w pełnej rozdzielczości. Co więcej, ma gwarantować zapis do 33 zdjęć w formacie RAW w jednej serii - pod tym względem nowa Leica byłaby więc najwydajniejszym aparatem w swojej klasie. Za poprawne ustawianie ostrości odpowiada 49-polowy autofokus, oparty o detekcję kontrastu i - zdaniem producenta - szybkością model SL może rywalizować nawet z reporterskimi lustrzankami. Aparat wyróżnia też duży i jasny wizjer elektroniczny oraz dotykowy ekran. Tyle na papierze. Podczas kilku godzin spędzonych z aparatem mieliśmy okazję sprawdzić, jak ten ciekawy bezlusterkowiec sprawuje się w praktyce.
Cechą charakterystyczną aparatów niemieckiego producenta jest precyzyjne i solidne wykonanie. Nie inaczej jest w przypadku Leiki SL. Nie udało nam się dopatrzeć żadnych konstrukcyjnych uchybień. Korpus, podobnie, jak w przypadku aparatu Leica T został wycięty z jednego bloku aluminium. Co więcej, producent dodatkowo wyposażył obudowę w uszczelnienia, które mają skutecznie chronić wnętrze przed kurzem, wilgocią i zachlapaniem. Uszczelnione są również nowe systemowe obiektywy – zoom Leica Vario Elmarit SL 24–90 mm f/2.8–4 ASPH, tele-zoom Leica APO-Vario-Elmarit-SL 1:2,8-4 90-280 mm ASPH oraz stałoogniskowy Leica Summilux-SL 1:1,4 50 mm ASPH.
Leica SL nie należy do najmniejszych bezlusterkowców. Pod względem rozmiarów nie różni się znacząco od pełnoklatkowych lustrzanek. Aparat mierzy 147 x 104 x 39 mm i waży 847 g. W połączeniu ze szkłem Leica Vario Elmarit SL 24–90 mm f/2.8–4 ASPH otrzymujemy pokaźnych rozmiarów zestaw o wadze blisko dwóch kilogramów. Poniższe zdjęcie dobrze obrazuje rzeczywisty rozmiar modelu Leica SL. Porównaliśmy go z Sony A7R i Canonem 5D Mark III.
Od strony wzornictwa, Leica SL to połączenie klasyki i funkcjonalności – tak przynajmniej określa to producent. Bryła korpusu ma nawiązywać do klasycznego modelu Leicaflex SL, ale trudno uciec od skojarzeń z "siódemkami" Sony. Aparat nie jest zbyt finezyjny i dość ostro ciosany korpus nie każdemu się spodoba. Nie brakuje jednak designerskich smaczków. Uwagę zwraca minimalizm - nieoznaczone wielofunkcyjne przyciski oraz "czyste" pokrętło. Harmonię psuje tu tylko plastikowy moduł GPS umieszczony po lewej stronie kopułki wizjera.
Minimalizm ogranicza nieco ergonomię aparatu, ale trzeba przyznać, że systematyka obsługi jest całkiem logiczna. Na górnej ściance znajdziemy jedynie spust migawki i dwa przyciski odpowiadające za filmowanie. Jednym uruchamiamy tryb filmowy, drugim włączamy nagrywanie. Duże pokrętło – w zależności od wybranego trybu pracy – służy do kontroli parametrów ekspozycji. Duży plus za górny monochromatyczny ekran, na którym wyświetlane są kluczowe ustawienia. Do tej pory na takie rozwiązanie zdecydował się tylko Samsung w modelu NX1. Informacje są dobrze widoczne zarówno w ostrym świetle, jak i w ciemniejszych pomieszczeniach. Ponadto, Leica SL została wyposażona w duży i masywny, choć niezbyt anatomiczny grip - dla osób z mniejszymi dłońmi może on wydawać się nawet zbyt duży.
Koncepcja tylnego panelu została zaczerpnięta z Leiki S. Znajdziemy na nim jedynie cztery prostokątne przyciski umieszczone po obu stronach wyświetlacza, kołowy wybierak, joystick, mały przycisk obok wizjera oraz przełącznik ON/OFF. Poza tym ostatnim, żadne przyciski nie są opisane, co na początku może nieco dezorientować.
Do ergonomii niewątpliwie trzeba się przyzwyczaić. Podłużne przyciski działają dwustopniowo. Przykładowo – kliknięcie lewego górnego klawisza powoduje przejście do menu. Z kolei dłuższe przytrzymanie włącza opcje zmiany ustawienia czułości matrycy. Oczywiście każdy z przycisków jest konfigurowalny, dzięki czemu użytkownik dostaje możliwość przypisania dowolnych funkcji, tak by spełniały jego oczekiwania i odpowiadały preferencjom. Z kolei naciśnięcie kołowego wybieraka umożliwia wybranie trybu pracy. Pochwalić także należy wygodny joystick, którym nie tylko szybko wybierzemy odpowiedni punkt autofokusu, lecz także – poprzez kliknięcie – wyostrzymy obraz (AF-ON). W tym miejscu należy wspomnieć o jeszcze jednym przycisku funkcyjnym, który dla odmiany znajduje się na froncie korpusu. Domyślnie przypisane jest do niego próbkowanie balansu bieli. Przytrzymanie przycisku powoduje wyświetlenia się ramki, dzięki której możemy szybko ustawić niestandardowy balans bieli (biała karta). Oczywiście przycisk można również konfigurować.
Większą część tylnej ścianki zajmuje dotykowy wyświetlacz o przekątnej 2.95 cala i rozdzielczości 1 040 000 pikseli, który pokryto szkłem odpornym na zarysowania i powłoką antyrefleksyjną. Prezentowany obraz jest wyraźny i wiernie odwzorowuje barwy. Byliśmy mile zaskoczeni wiernością odwzorowania barw i ekspozycji. Po wciśnięciu spustu migawki otrzymywaliśmy kadr, który kolorami, kontrastem i jasnością odpowiadał temu co widzieliśmy na ekranie. Pozwala to więc na bardzo precyzyjne planowanie kadru.
Ekran jest dotykowy, choć nie wszystkie wyświetlane ikony są aktywne. Panel jest wystarczająco czuły i dobrze sprawdza się także podczas podglądu fotografii. Obsługuje gesty więc wystarczy przesunąć po nim palcem, aby zmienić wyświetlane zdjęcie. W celu powiększenia, na ekranie będziemy musieli rozsunąć dwa palce (tak jak odbywa się to w przypadku przeglądania zdjęć na tabletach lub smartfonach). Takie rozwiązanie było już stosowane w modelach z serii T i Q.
Leica SL wyposażono w wizjer elektorniczny EyeRes, który został zaprojektowany specjalnie dla tego modelu. Posiada rozdzielczość 4,4 miliona pikseli, co czyni go chyba najlepszym wizjerem elektronicznym na rynku. Fotografowanie Leiką SL przy użyciu jedynie wizjera jest bardzo wygodne i przyjemne, a podgląd – po wciśnięciu do połowy spustu migawki – bardzo wiernie oddaje to, jak będzie wyglądać zdjęcie. Właściwie można zapomnieć, że mamy do czynienia z wizjerem elektronicznym. Warto też nadmienić, że możemy w nim wyświetlić wszystko to, co na ekranie LCD. To co nam się nie podoba to dość długi czas przełączania obrazu pomiędzy ekranem a wizjerem. Jeszcze przez chwilę po przystawieniu aparatu do oka widzimy czarną plamę. Plus za system regulacji dioptrażu - pierścień wokół muszli ocznej pozwala na precyzyjną korekcję.
Jeśli chodzi o menu, szybko można się do niego przyzwyczaić – jest proste i funkcjonalne. Funkcje rozmieszczone zostały dosyć intuicyjnie, względem priorytetu używania. Pochwalić należy także odrębną zakładkę, do której będziemy mogli przypisać ulubione ustawienia.
Oczywiście nie możemy zapomnieć o systemie autofokusa. Został oparty wyłącznie o detekcję kontrastu, ale mimo to, dobrze radzi sobie z ustawianiem ostrości, nawet w gorszych warunkach oświetleniowych. Jednak na szczegółową ocenę wydajności systemu AF przyjdzie pora po przeprowadzeniu pełnego testu w naszym laboratorium.
Pierwsze wrażenia są niewątpliwie pozytywne. Szybkość, wygoda i ergonomia pracy oraz świetny wizjer elektroniczny stawiają go wśród najlepszych konstrukcji dostępnych obecnie na rynku. Na ostateczną decyzję jest jednak za wcześnie.
Leica SL (typ 601) trafi do sprzedaży 16 listopada 2015 roku, w cenie 28 000 zł, za samo body. Na następnej stronie znajdziecie zdjęcia przykładowe wykonane tym aparatem.