Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Najważniejszą nowością na konferencji prasowej firmy Olympus był dzisiaj bezlusterkowiec OM-D E-M10. Już w dniu premiery opublikowaliśmy pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe zrobione tym modelem, dzięki czemu dziś mogliśmy zwrócić uwagę na inne produkty. Spore zainteresowani wzbudził superzoom Olympus SP-100EE. Na spotkaniu prasowym dostępny był jedynie egzemplarz przedprodukcyjny, dlatego nie możemy zaprezentować zrobionych nim zdjęć.
Przypomnijmy kluczowe funkcje tego modelu: to spory, klasyczny superzoom wyposażony w 16-megapikselową matrycę BSI CMOS, która umożliwia fotografowanie z czułością ISO 6400 i prędkością zdjęć seryjnych 7,1 kl/s. Japoński producent dołożył do tego obiektyw o 50-krotnym zoomie optycznym, który ofeuje zakres 24-1200 milimetrów (ekwiwalent) i światło f/2,9-6,5.
Olympus SP-100EE to spory kompakt, który zdecydowanie należy obsługiwać obydwiema rękami. Japoński producent starał się go upodobnić do aparatów z wymienną optyką - przetłoczenie obudowy udające przycisk zwalniania blokady obiektywu to tylko zabieg stylistyczny, ale już szeroki, nieruchomy "pierścień" na obiektywie zrobiony z miękkiego, chwytliwego materiału pomaga w wygodnym chwycie. Jeśli do tego dodamy sterowanie zoomem pod kciukiem lewej dłoni i całkiem sporą liczbę przycisków i tarcz wyjdzie nam całkiem udana ergonomia.
Kwestie ergonomii przyświecały też konstruktorom aparatu gdy decydowali się na kolimatorowy celownik ramkowy. Oczywiście można kwestionować zasadność umieszczania w kompakcie obiektywu o ogniskowej 1200 milimetrów (ekwiwalent), ale skoro takie są trendy na rynku i oczekiwania części klientów, lepiej skupić się na tym, żeby dało się ten zakres sensownie wykorzystać. Na przykład tak, jak to zrobił Olympus. Utrzymanie kadru na ogniskowej 1200 milimetrów, czy to trzymając aparat przy oku (nieco łatwiej), czy na wyciągniętych rękach (nieco trudniej) może sprawić sporo problemów. A jeśli dodatkowo fotografowany obiekt się porusza, a my zmieniamy ogniskową, utrzymanie go w kadrze staje się niemożliwe. Rozwiązanie Olympusa to kolimatorowy celownik ramkowy ukryty w obudowie lampy błyskowej. W lewej części górnej ścianki znalazły się dwa suwaki - pierwszy otwiera samą lampę, drugi otwiera lampę i unosi klapkę celownika. Na szklanej szybce pojawia czerwony krzyż celowniczy i sprzęt jest gotowy do działania.
Trzeba mieć świadomość, że to celownik, a nie wizjer. Obraz w celowniku nie zmienia się w zależności od ogniskowej. Dzięki temu na dłuższych ogniskowych w celowniku widać sporą przestrzeń wokół fotografowanego obiektu. Do precyzyjnego kadrowania oczywiście się to rozwiązanie nie nadaje, ale do tego służy ekran LCD i wizjer elektroniczny. Celownik umożliwia łatwe śledzenie poruszającego się obiektu - dokadrowanie może nastąpić na komputerze, w postprodukcji. Pierwsze próby takiego rozwiązania wypadły pozytywnie. Proste porównanie serii kilkunastu zdjęć zrobionych z dużej odległości z użyciem celownika i bez niego pokazało, że celownik spełnia swoją rolę