Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Pojemny, solidny i wielozadaniowy, bo to konstrukcja 3w1. Sprawdzamy, jak najnowszy plecak dla fotografów i filmowców sprawdza się w praktyce.
Manfrotto Pro Light Multiloader M to jeden z czterech plecaków zaprezentowanych na początku października 2021 roku. Oprócz niego na rynek weszły Flexloader, Frontloader oraz Backloader.
Wszystkie cztery skierowane są do profesjonalistów z branży foto i wideo. Mają zbliżoną pojemność i ergonomię, ale różnią je punkty dostępowe, czy charakter przegród.
Model Multiloader wydaje się jednak spośród nich konstrukcją najbardziej wszechstronną, dająca wiele możliwości konfiguracji, tak aby dostosować się do różnych stylów pracy fotografa lub filmowca.
Multiloader, jak i pozostałe trzy plecaki z serii PRO Light, to klasyczna sztywna konstrukcja, która ma zapewniać najwyższe bezpieczeństwo sprzętowi wewnątrz.
Tego typu plecaki nie należą do zbyt atrakcyjnych, ale włoski producent postarał się, aby jego model wyróżniał się spośród konkurencji. Został pokryty czarnym, wpadającym w grafit materiałem, o dosyć oryginalnym siatkowym wzorze, kojarzącym się z wytrzymałymi materiałami kosmicznymi. Z przodu przykuwają wzrok czerwone akcenty przy mocowaniach statywu, które pasują do czerwonego wnętrza po otwarciu.
Poszycie plecaka łatwo się czyści i jest wodoszczelne, choć oczywiście producent dorzuca dwustronny pokrowiec DuoFace na większy deszcz, który odpycha wilgoć i odbija światło słoneczne.
Nic nie wskazuje, że spód plecaka jest bardziej wodoszczelny od reszty, ale zastosowano w tym miejscu SAS-TEC - wysokoelastyczna piankę z pamięcią kształtu i odporną na wiele uderzeń. Dwie podłużne piankowe szyny oprócz amortyzacji, dystansują też od podłoża.
Innym zabezpieczeniem na wyposażeniu, tym razem od kradzieży, jest kłódka z szyfrem. Trzy główne suwaki mają długie metalowe linki, które można razem spiąć i w ten sposób zabezpieczyć przed niepożądanym otwarciem. Linki można zdemontować, jeśli z takiego rozwiązania nie będziemy korzystać. Kłódka jest przyszyta na stałe, ale sprytnie się chowa.
Jednym z głównych atutów plecaka Manfrotto PRO Light Multiloader są aż cztery punkty dostępu do sprzętu! Do wnętrza sięgniemy z przodu otwierając klapę główną, w całości możemy odsłonić prawy bok oraz lewy w około ¾ powierzchni.
System otwierana opiera się na jednym długim zamku błyskawicznym, czterech suwakach i dwóch ogranicznikach - dzięki nim nie przesuniemy suwaka za daleko, choć prawdę mówiąc ograniczniki potrafią się same rozpiąć.
Wreszcie do środka sięgniemy także od góry. Oczywiście od nas zależy, w jaki sposób zaaranżujemy wnętrze i do czego będziemy mieli dostęp z poszczególnych stron.
W modelach Pro Light Manfrotto wprowadziło nowy system ochrony przed wstrząsami. Czerwone przegrody M-Guard wykonane są z pianki EVA o wysokiej gęstości, która zapewnia wysoką absorpcję wstrząsów przy zachowaniu smukłego profilu. Jej elastyczność jest nieco wyższa niż pianki polietylenowej, ale z racji sprężystości komórek jest bardziej odporna na wielokrotne odkształcenie.
Na wyposażeniu Multiloadera są trzy wysokie i szerokie przekładki, łamane w ⅓ długości oraz dwie średnie i cztery mniejsze. Mocowane są oczywiście na rzepy, ale dzięki igrekowym tłoczeniom dobrze przylegają do sprzętu, zabezpieczając go przed przesuwaniem.
W standardowej konfiguracji Multiloader jest dwukomorowy. Wyjmowana wkładka, mocowana na rzepy, oddziela główną przestrzeń od mniejszej, do której mamy dostęp od góry (w niej także możemy instalować czerwone przekładki).
Wyjmując jednak dużą przegrodę sprawimy, że do komory głównej będziemy mieć dostęp także od góry. To rozwiązanie np. do przenoszenia korpusu z długim tele, które nie zmieści się w komorze głównej. Całe wnętrze Multiloadera możemy więc swobodnie organizować.
Atutem tego plecaka jest wielozadaniowość, czy raczej możliwość szybkiego dostosowania go do własnych potrzeb. Kluczem w tym są w pełni odpinane szelki, a przy tym doskonale zaprojektowane pod względem ergonomii.
Zacznijmy od standardowej konfiguracji, czyli zwykłego plecaka (aczkolwiek nie takiego znowu “zwykłego”, bo opcji personalizacji mamy w nim aż nadto).
Mocowanie szelek u góry możemy przesunąć kilka centymetrów niżej. W ten sposób środek ciężkości plecaka podniesiemy wyżej w stosunku do naszych pleców.
Z przodu z kolei o stabilność dbają dwa niezależne pasy piersiowe. Ich położenie można zmienić lub odpiąć je całkowicie. Łatwo je zdemontować, ale raczej nie wykorzystamy ich w innym celu - na plecaku nie mamy nigdzie indziej pasujących do nich zaczepów. Szkoda.
Przemyślany system nośny dopełnia pas biodrowy. Szkoda, że nie jest odpinany, bo przy tak niedużym plecaku jego użyteczność jest dyskusyjna, ale pomysłowy system składania sprawia, że zupełnie nie przeszkadza.
Tradycyjny plecak możemy szybko przekształcić w plecak typu sling, czyli jednoszelkowy. Wystarczy odpiąć całkowicie jedną z szelek, a górne mocowanie drugiej przepiąć na sąsiednie.
Ta konfiguracja jest naprawdę wygodna (choć nie przy dużym obciążeniu) i sprawdzi się w sytuacjach, kiedy potrzebujemy szybkiego dostępu - wystarczy przekręcić plecak, by z przodu wygodnie sięgnąć przez boczną klapę np. po obiektyw.
Trzecia konfiguracja przekształci plecak w naramienną torbę. Górne mocowanie prawej szelki wystarczy przepiąć na prawy bok plecaka i odblokować plastikowy zaczep na środku szelki (zdjęcie poniżej), co spowoduje wydłużenie paska.
Lewą szelkę można wtedy całkowicie odpiąć lub zostawić, jeśli nam nie przeszkadza. W efekcie nasza "torba" jest zaskakująco wygodna w noszeniu i umożliwia sięganie po sprzęt przez boczną klapę, jak w przypadku konfiguracji sling.
Takie rozwiązanie sprawdzi się gdy zmieniamy obiektywy w biegu, lub gdy nie możemy, albo nie mamy czasu postawić plecaka na ziemi, np. na eventach, ślubach lub sesjach plenerowych.
W każdej z tych konfiguracji, oprócz standardowego uchwytu u góry, plecak można złapać w rękę za boczny uchwyt. To często nawet wygodniejszy sposób z racji rozłożenia środka ciężkości.
Ten sam boczny uchwyt służy jednocześnie za uchwyt na wysuwaną rączkę turystycznej walizki na kółkach. To przydatne udogodnienie, gdy podróżujemy z dodatkowym bagażem.
Jeśli wnętrze pozostawimy w standardowej konfiguracji, czyli z odgrodzoną przestrzenią, do której mamy dostęp od góry, otrzymamy dwukomorowy plecak.
Obie części mogą być na sprzęt i dowolnie konfigurowalne przekładkami, ale równie dobrze, jedną z nich możemy przeznaczyć na akcesoria i rzeczy osobiste.
Najczęściej będzie to ta mniejsza, czyli górna, ale gdy wybieramy się na dłuższy plener z małym zestawem fotograficznym, ubraniami i jedzeniem możemy wypełnić komorę główną.
Do plecaka bezpiecznie włożymy laptopa, nawet 15-calowego. Zapinana na suwak kieszeń dla niego znajduje się od strony pleców. Między profilem pleców, a przegrodą na laptopa jest też druga podobna przestrzeń. Chowają się w niej końcówki szelek, ale jest na tyle obszerna, że można wsunąć do niej coś płaskiego, np. teczkę z dokumentami, lub mapę. Nie jest jednak zapinana od góry.
Na obu bokach znajdują się także otwarte kieszenie na bidon, butelkę lub nogi statywu (jeśli mocujemy go w tym miejscu). Kieszeń jest dociskana w górnym rogu przez wszytą gumę, więc jeśli nic w niej nie ma, ładnie przylega do plecaka.
Małą i wąską kieszonkę na zamek znajdziemy z boku plecak. Zmieści się tam wężyk spustowy, ładowarka lub ściereczka do czyszczenia optyki. Natomiast trochę większa i szersza kieszeń, np. na smartfona lub baterie znajduje się na przedniej klapie.
Oprócz wymienionych wyżej kieszeni z dostępem z zewnątrz, plecak oferuje małe siateczkowe kieszonki na każdej klapie od wewnątrz - jedna duża na bocznej oraz dwie mniejsze na przedniej i górnej.
Na wyposażeniu plecaka znajdziemy także paski do przytroczania statywu, monopodu, karimaty, czy innych podłużnych rzeczy. Jest ich sześć - trzy z klamrą męską i trzy z żeńską. Można więc je łączyć, albo używać oddzielnie, bo na klapie głównej są schowane analogiczne klamry - dwie męskie z jednej i dwie żeńskie z drugiej strony.
Na drugim końcu pasków są z kolei metalowe sprzączki, które wkłada się w szluwki - cztery oznaczone ikonkami statywu znajdują się na klapie głównej, dwie znajdziemy powyżej, z boku są także dwie plastikowe i jedna bliżej pleców.
Do szczęścia brakuje jeszcze mocowań od spodu, ale to co mamy w zupełności wystarcza, by przytroczyć do plecaka np. klasyczny statyw i jeszcze dwa oświetleniowe. Przeplatanie metalowych zacisków nie jest zbyt wygodne, ale trzymają się dobrze.
Manfrotto pozycjonuje ten model wysoko. Multiloader kosztuje blisko 1100 zł, ale to cena dobrze wyważona w stosunku do konkurencji. To pojemny plecak, wykonany bardzo solidnie i naprawdę świetnie przemyślany pod kątem ergonomii i funkcjonalności.
Spodoba się każdemu, kto na zdjęcia zabiera dużo sprzętu. Głębokie wnętrze pozwala przenosić duże korpusy systemowe z pionowym gripem lub średniej wielkości obiektywy i aparaty w pozycji pionowej.
Z tego powodu możemy w nim zmieścić naprawdę dużo. Jeśli potrzebujemy przestrzeni na rzeczy osobiste, sprawdzi się wtedy górna komora, a gdy na sesję zabieramy jeden lub więcej statywów, bez problemu przytroczymy je na wiele sposobów. Nie zabrało także przegrody na laptopa.
To także ciekawa propozycja jeśli pracujemy wielozadaniowo. Łatwo i szybko możemy z tradycyjnego plecaka przekształcić go w pojemną torbę na ramię, albo w plecak typu sling, by szybciej dostać się do aparatu.