Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Przekątna 27”, rozdzielczość 4K UHD, 99% pokrycia AdobeRGB i sprzętowa kalibracja. To w skrócie główne cechy nowego monitora BenQ SW271C dla fotografujących i filmujących. Producent obiecuje lepsze osiągi i wycenia go wyżej. Sprawdzamy, czy słusznie.
W przeciwieństwie do pozbawionego ramek z trzech stron mniejszego SW240, nowy BenQ SW271C kontynuuje stylistykę poprzednika i, tak jak większy SW321C, ma klasyczne, dość szerokie obramowania wokół ekranu, z panelem przycisków na dole. Do budowania stanowisk wielomonitorowych nie jest przez to ideałem, ale mimo to dobrego designu trudno mu odmówić.
W zestawie dostajemy znaną, solidną kolumnę i podstawę o gabarytach wręcz na wyrost, ale dzięki temu ekran wisi bardzo stabilnie. Panel z tyłu ma oczywiście standardowe mocowanie VESA 100 x 100, które pozwala na zamocowanie go na alternatywnym ramieniu.
Pole do regulacji położenia jest duże. Ekran można obracać na boki o 45 stopni, odchylać w zakresie od -5 do 20 stopni (pochylenie przydałoby się większe) oraz podnosić na 15 cm w górę. Ekran można także swobodnie obracać do pozycji pionowej (funkcja pivot), by w tej orientacji wydajniej edytować ujęcia portretowe.
W zestawie z monitorem dostajemy kaptur, a w zasadzie dwa: do zamontowania na ekranie w położeniu poziomym i pionowym. Pierwsze złożenie go z części, dla kogoś bez doświadczenia, wymaga przemyślanych działań z instrukcją obsługi w ręce, ale bez obaw, każdemu się to uda. W rezultacie cała konstrukcja jest stabilna i sztywna, dobrze osłania przed bocznym i górnym światłem padającym na ekran, a nawet spowalnia osadzanie się na wyświetlaczu kurzu.
W przeciwieństwie do poprzednika, otwór na kalibrator jest teraz już odpowiedniej szerokości. Bez problemu przechodzi przez niego popularny kolorymetr i1 Display Pro, którego w tym teście używaliśmy.
Na dole ekranu znajdziemy spory komplet złączy sygnałowych, podobny do tego co oferował poprzedni model. Wśród nich do dyspozycji są dwa klasyczne gniazda HDMI (v2.0), jeden DisplayPort (v1.4) oraz wielofunkcyjne USB-C, które może służyć jednocześnie do transferu sygnału, danych kalibracyjnych i zasilania laptopa (do 60 W). Do monitora można zatem podłączyć jednocześnie cztery komputery, a przełączanie między tymi sygnałami odbywa się szybko i wygodnie po kliknięciu jednego przycisku.
Wśród nich jest także USB Upstream do łączności z komputerem, złącze słuchawkowe oraz mini USB do podłączenia sterownika Hotkey Puck, o którym szerzej piszemy w dalszej części. Tradycyjnie w monitorach BenQ, z boku znajdziemy dodatkowe dwa złącza USB 3.0 oraz czytnik kart SD.
Menu także wygląda znajomo, jeśli miało się już styczność z monitorami BenQ. Jest dobrze zorganizowane, a dzięki przyciskom zsynchronizowanym z nawigacją wyświetlaną nad nimi poruszamy się wygodnie i intuicyjnie. Dzięki wersji w języku polskim menu będzie czytelne dla każdego.
W zestawie z monitorem dostajemy, tradycyjnie w tej serii, zewnętrzny sterownik do monitora - Hotkey Puck G2. To już druga generacja tego sterownika. Za jego pomocą można wygodnie poruszać się po menu monitora, a po zmapowaniu trzech przycisków funkcyjnych oraz roli pokrętła (obrót i wciśnięcie), bezpośrednio odwoływać się do konkretnych ustawień, np. od razu przełączać monitor w jeden z wielu dostępnych trybów obrazu.
To naprawdę wygodny i przydatny gadżet, choć - jak zawsze zaznaczamy przy okazji testów BenQ - ideałem byłaby wersja bezprzewodowa. Z reguły na biurku mamy wystarczająco dużo kabli.