Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Fotograf krajobrazu Piotr Gołębniak zabrał w góry najnowszy aparat Alpha 7 IV. O tym, jak ten poręczny bezlusterkowiec sprawdził się podczas fotografowania ośnieżonych Tatr, dowiecie się z poniższej recenzji...
W połowie grudnia dotarł do mnie nowy aparat firmy Sony – będącej liderem pełnoklatkowych bezlusterkowców. Najnowszy korpus Alpha 7 IV wyposażony został w nową matrycę, zmodyfikowany grip, obracany ekran oraz najnowszy autofokus zaczerpnięty z flagowego modelu Alpha 1.
Aparat z pełną premedytacją zabrałem na wymagający test w okolice Tatr. Wysokość, mróz, wiatr, opady – zarówno dla testującego, jak i aparatu, to często skrajne warunki. Dodatkowo piękne widoki, które przy okazji testowania można było uchwycić. Choć pogoda nie sprzyjała, udało się zrobić kilka ładnych kadrów, a aparat spisał się bardzo dobrze.
Prognozę pogody zwykle sprawdzam za pomocą serwisu ICM UW (mapy.meteo.pl), porównuję to z norweskimi prognozami (yr.no) oraz obserwacją przemieszczających się frontów i chmur na zdjęciach z satelity (pl.sat24.com). Na podstawie tych informacji mam ogólny pogląd, czego mogę się spodziewać, choć prognozowanie górskiej pogody nigdy nie jest stuprocentowe.
Przed wyruszeniem testowany aparat wyposażyłem w mój ulubiony, a zarazem uniwersalny obiektyw Sony FE 24–105 mm f/4 G OSS. Pozwala on na szerokie kadry, jak i przybliżenie dalekiego widoku. To znacznie ogranicza konieczność częstej wymiany optyki, co w warunkach opadów atmosferycznych jest zawsze kłopotliwe. Co najważniejsze, zdjęcia wykonywane tym obiektywem są bardzo ostre w pełnym zakresie ogniskowych. Drugim bardzo lubianym przeze mnie obiektywem jest Sony FE 12–24 mm f/4 G, który świetnie nadaje się na bardzo szerokie kadry. Jest idealny do fotografowania w małych przestrzeniach, gdzie będąc blisko, chcę mieć w kadrze cały budynek lub drzewo bez obciętych konarów. Zestaw uzupełnia mój trzeci obiektyw Sony FE 70–300 f/4.5–5.6 G OSS. Miałem też pożyczony obiektyw Sony FE 16–35 mm f/2.8 GM.
Dużą część zdjęć w plenerze wykonuję z wykorzystaniem statywu. Praca ze statywem pozwala bardziej skupić się na samym kadrze, lepiej go skomponować, poprawić poziomy. Przy fotografowaniu krajobrazu najważniejsza dla mnie jest duża głębia ostrości i niskie zaszumienie, aby niemal każdy fragment zdjęcia był ostry. To wymusza zastosowanie wyższych wartości przysłony. Większość obiektywów największą rozdzielczość mają dla przysłony w środkowym zakresie (zwykle są to wartości f/9 – f/11). Przymknięta przysłona, niskie ISO (zwykle ISO 100), przed wschodem słońca wymagają zwykle czasów rzędu kilku, a nawet kilkunastu sekund. Pamiętać należy, aby przy wykonywaniu zdjęć ze statywu wyłączyć stabilizację obrazu w aparacie/obiektywie, aby system stabilizacji na siłę nie próbował stabilizować nieruchomego obrazu, bo wtedy zdarzają się niewyraźne zdjęcia. Przy silnym wietrze trzeba jednak skracać czas naświetlania mimo zastosowania statywu, bo podmuchy wiatru mogą być na tyle silne, że statyw nie jest w stanie utrzymać aparat w bezruchu.
Przy silnym wietrze staram się również nie korzystać z filtrów połówkowych, które stosuje się do wyrównania ekspozycji między silnym źródłem światła, a cieniami. Zastępuję je automatycznym bracketingiem ekspozycji, czyli trzema zdjęciami wykonanymi jedno po drugim – pierwszym według ustawień światłomierza, drugim niedoświetlonym i trzecim prześwietlonym. Z tych trzech zdjęć składa się wtedy jedno ujęcie o szerszej rozpiętości tonalnej, co pozwala pozbyć się np. przepaleń w postaci białych plam w jasnych partiach obrazu.
Plener zacząłem od poranka w okolicach Przełęczy nad Łapszanką, czyli miejsca, które jest w zasadzie „kultowe” dla fotografów krajobrazu. Gdy przyjechałem na miejsce, od północy zaczęły zbierać się ciężkie chmury, które z każdą chwilą coraz bardziej przysłaniały widok na Tatry. Musiałem czekać, aż tatrzańskie szczyty odsłonią się na chwilę, bo chmur było coraz więcej. Dodatkowo wiał silny wiatr. Przez chwilę nawet zastanawiałem się, czy coś z tego wschodu będzie, bo zaczął sypać śnieg. Plenery to często walka z czasem i pogodą. Bywa, że godzinami czeka się, by we właściwym momencie wykorzystać kilka sekund i zrobić zdjęcia. W fotograficznym środowisku przyjęło się określenie „WARUN”, które oznacza sprzyjające warunki oświetleniowe. To właśnie światło jest głównym czynnikiem udanej fotografii. Często jest tak, że zdjęcia zrobione w tym krótkim czasie – gdy jest „warun” – są dużo lepsze, niż zrobione w czasie ładnej pogody.
Tuż przed wschodem słońca stała się magia. Wyłaniające się delikatnie słońce oświetliło część obłoków, które nabrały niesamowitych barw.
Czekanie… czekanie… aparat w gotowości, by uchwycić ustawiony kadr ze światłem wschodzącego słońca. Tym razem wykorzystałem obiektyw Sony FE 16–35 mm f/2.8 GM.
Udało się! Tatry na chwilę ukazały część swoich szczytów, a słońce muskało zaśnieżone łąki. Jest nawet gwiazdka ze słońca, dzięki trochę bardziej przymkniętej przysłonie f/14.
Znowu sukces – oczekiwanie wynagrodzone zostało ładnymi kadrami nad zasypaną polną drogą. Udało się również uchwycić same szczyty wśród chmur. Tu użyłem teleobiektywu FE 70–300 f/4.5–5.6 G OSS.
Niestety, cudownie barwny spektakl, zafundowany przez przyrodę, dość szybko się skończył. Zerknąłem w telefonie na widok z satelity i widziałem, że kolejne chmury zbliżają się do miejsca, w którym jestem. Postanowiłem zmienić lokalizację – podjechałem na Głodówkę, skąd rozpościera się kolejny piękny widok na Tatry. Byłem jednak świadomy, że front pogodowy również tu będzie ogrywał główną rolę. Pogoda, jak zwykle w górach, dynamicznie się zmieniała. Wiał silny wiatr, było dużo chmur. Aby wykonać zdjęcie słynnej drogi ku Tatrom, musiałem długo czekać, aż choć część chmur odsłoni choćby mały fragment gór.
Niestety szczyty przez cały czas były w obłokach, na dodatek zaczął sypać śnieg, który z każdą godziną przybierał na sile. Tego dnia nic już więcej nie udało się uwiecznić. Niedosyt wykorzystania aparatu i obiektywów pozostał. Drugi dzień był pochmurny… znowu z przelotnymi opadami śniegu, więc nie chcąc stracić kolejnej doby na czekanie, wybrałem się z aparatem do lasu. Szukałem kadrów – strumyków, drzew i gałęzi obsypanych świeżym puchem. Wtedy miałem okazję przetestować aparat pod kątem odporności na warunki atmosferyczne. Moje spostrzeżenia opiszę później. Wieczorem pojechałem zrobić trochę zdjęć w centrum Zakopanego. Byłem pod ogromnym wrażeniem bardzo dobrej jakości zdjęć, wykonanych z ręki bez użycia statywu, w trudnych warunkach oświetleniowych. Mimo zastosowanej wysokiej czułości, zaszumienie nie było dominujące.
Trzeciego dnia pogoda była zmienna. Pochmurne niebo przeplatane chwilowymi śnieżycami. Prognozy jednak wskazywały, że wieczorem może wreszcie się przejaśni – i tak też się stało. Wieczór spędziłem na Gubałówce, skąd jest piękny widok na Tatry i Zakopane. Dodatkowo księżyc oświetlał szczyty Tatr, podkreślając ich piękno.
Statyw przygotowany, czekałem tylko, aż zgasną oświetlenia dekoracji świątecznych, które prześwietliłyby drzewa z pierwszego planu. Ponieważ to zdjęcia nocne, musiałem zastosować wyższą wartość ISO. Na szczęście była to noc księżycowa, więc ISO nie musiało być ekstremalnie wysokie. Aparat Alpha 7 IV poradził sobie znakomicie, bo przy ISO 800 szumu prawie nie widać. Mogłem użyć długiego czasu naświetlania (30 sekund), bo nie było wiatru, dzięki temu drzewa były nieruchome. Zastosowałem przysłonę f/7.1 aby uzyskać większą głębię ostrości, dzięki czemu zarówno góry, jak i drzewa na pierwszym planie są ostre.
Przejaśnienia nie trwały jednak długo. Chmury znowu opanowały niebo, przysłaniając światło księżyca padające na szczyty Tatr. Wymusiło to zmniejszenie wartości przysłony, bo światła było po prostu mniej, a nie chciałem podnosić wartości ISO, aby uniknąć szumów.
Udało mi się zrobić jeszcze kilka ujęć, zanim pogoda zmieniła się na tyle, że Tatr niestety nie było już widać.
Prognozy pogody na czwarty i zarazem ostatni dzień pod Tatrami nie były jednoznaczne. Tego dnia miałem pojechać na wschód słońca w Małe Pieniny, aby stamtąd poszukać ładnych zimowych widoków na Tatry. Zarówno prognozy, jak i zdjęcia satelitarne, które analizuję przy planowaniu plenerów, nie pozostawiały jednak złudzeń. Najlepsze warunki miały być w miejscu, gdzie już robiłem zdjęcia w czasie tego wyjazdu. Mimo, że to same miejsce, to jednak świeże opady śniegu spowodowały, że pastwiska nad Łapszanką wyglądały ślicznie. Zauważyłem ślad jakiegoś zwierzęcia, przecinający śniegową otchłań i tworzący naturalną linię prowadzącą. Postanowiłem wykorzystać go do stworzenia kadru z Tatrami i wschodzącym słońcem.
W ciągu dnia kilka razy przejaśniało się, to znów nachodziły kolejne chmury. Po południu niebo znów się zakryło chmurami i nic nie wskazywało, aby miało być pogodnie.
Ale to w końcu górski klimat, który potrafi czasem zaskoczyć. Po zachodzie słońca chmury zaczęły znikać, a oczom ukazały się pięknie ośnieżone szczyty Tatr Wysokich. Gdyby nie fakt, że przede mną była długa droga do domu, zostałbym na nocne zdjęcia, bo niebo było zupełnie bezchmurne.
Poniżej przedstawiam więcej moich spostrzeżeń na temat ergonomii, obsługi i pracy aparatu.
Matryca 24 Mp z modelu Alpha 7 III została zastąpiona nową konstrukcją o rozdzielczości 33 Mp wykonaną w technologii BSI. Posiadam model Alpha 7R III, który ma matrycę 42 Mp i czasami wydaje się, że ta rozdzielczość jest aż za duża, zaś przy 24 Mp bywa że to zbyt mało, zwłaszcza, gdy trzeba zdjęcie skadrować. Wprowadzony nowy model wydaje się złotym środkiem – jest o ponad 1000 pikseli więcej na dłuższym boku od poprzednika, co pozwoli na korektę kadru bez znaczącej utraty danych, jednocześnie nie obciążamy na tyle kart pamięci i komputera, jak w przypadku zdjęć 42 Mp.
Rozdzielczość 33 Mp pozwala uzyskać jakość w przybliżeniu wystarczającą na wydrukowanie plakatu A2 w rozdzielczości 300 dpi, więc całkiem dużo (dla porównania 24 Mp to wydruk rzędu B3 w rozdzielczości 300 dpi). Gdybym teraz miał kupić nowy aparat, wybrałbym właśnie taką opcję. Ponadto matryca całkiem dobrze znosi większe wartości ISO. Udało mi się zrobić wiele zdjęć na wysokiej czułości. Zaszumienie związane z wysoką czułością nie przeszkadza na tyle, aby w postprodukcji nie poradzić sobie z jego redukcją.
Bardzo ważną modyfikacją jest możliwość pozostawienia zamkniętej migawki po wyłączeniu zasilania, chroniąc matrycę przed czynnikami atmosferycznymi i kurzem podczas wymiany obiektywu. Przy takim rozwiązaniu należy jednak zachować ostrożność, ponieważ migawka jest delikatnym mechanizmem, którego nie należy wystawiać na działanie mocnych podmuchów wiatru oraz silnych źródeł światła, takich jak Słońce.
W nowym aparacie został poprawiony kształt gripa. Obecnie aparat znacznie lepiej się trzyma. Wiele godzin chodziłem z nim w plenerze, trzymając aparat w ręce i naprawdę świetnie leży w dłoni. Plusem jest również rozmieszczenie przycisków i pokręteł. Pokrętło korekty ekspozycji zyskało blokadę oraz możliwość zmiany jego przeznaczenia. Zmianie również uległo menu, które obecnie można obsługiwać dotykowo z poziomu ekranu, a same elementy menu są rozmieszczone bardziej intuicyjne. Przydatny jest też przełącznik wyboru trybu pracy – foto lub wideo. Menu dostosowuje się do wybranego trybu, dzięki czemu jego opcje są dostosowane do wybranego rodzaju pracy.
Zarówno wyświetlacz jak i wizjer w nowym aparacie zyskały większą rozdzielczość, co pozwoliło mi na sprawniejsze fotografowanie. Często korzystam z wizjera do pracowania nad kadrem, więc doceniam, że jego rozdzielczość została znacząco poprawiona. Wyświetlacz natomiast można teraz odchylać i obracać, co spodoba się osobom nagrywającym blogi i robiącym selfie. Ta modyfikacja w mojej ocenie jest bardzo przydatna do twórczego szukania kadrów z nietypowych miejsc. Mogłem bez problemu zrobić pionowe zdjęcie nisko usytuowanym aparatem. Wcześniej przy odchylanym w jednej płaszczyźnie ekranie było to praktycznie niemożliwe.
Aparat działa sprawnie, wszystkie funkcje działają błyskawicznie. Mimo większej ilości danych do przeliczenia spowodowanych większą rozdzielczością, nie zauważyłem w trakcie obsługi żadnego zawieszania się, opóźnionych reakcji. Widać, że zastosowanie nowego procesora obrazu było właściwym posunięciem.
Aparat oferuje najnowsze technologie Sony do śledzenia obiektów w czasie rzeczywistym. Gdyby przyszło mi robić zdjęcia np. jakiejś pary na tle pięknego krajobrazu, to mam do dyspozycji rozpoznawanie i śledzenie oczu w czasie rzeczywistym, więc nie musiałbym sprawdzać czy mam dobrze ustawioną ostrość, tylko mógłbym się zająć jedynie komponowaniem kadrów. Aparat wszystko za mnie zrobi, a ja mogę się skupić na kreatywnym i artystycznym elemencie „tworzenia” kadru. Śledzenie oka działa również w przypadku zwierząt i ptaków. Dzięki temu wszelkie zwierzęta na tle pięknej przyrody będą idealnie wyostrzone.
Producent zapewnia, że korpus jest dobrze uszczelniony i nie zauważyłem, aby było inaczej. Aparat testowałem w terenie górskim, w warunkach mocno niesprzyjających dla wrażliwych urządzeń. Był on używany w czasie wielogodzinnych wędrówek, fotografowałem nim w czasie opadów śniegu, pracował przy mrozie sięgającym do –15°C. Nie było z nim absolutnie żadnych problemów.
Moja przygoda z nowym aparatem nie była zbyt długa, a pogoda trochę pokrzyżowała plany. Mogę jednak powiedzieć, że przez te 4 dni szybko przyzwyczaiłem się do jego zalet, więc gdy musiałem go odesłać, nie przyszło mi to łatwo. Jest kilka rzeczy, które można poprawić, przykładowo zużycie energii, które w nowym modelu nieco wzrosło. Zawsze jest coś za coś. Większe zdjęcia, więcej danych do przeliczenia i szybkość pracy nie są za darmo. Zastosowany akumulator NP-FZ100 znany z Alpha 7 III w zupełności jednak wystarcza na wielogodzinne fotografowanie w mrozie. Dla mnie, jako fotografa krajobrazu, aparat zrobił niesamowicie pozytywne wrażenie. Praca była bardzo przyjemna, a efekty sami możecie zobaczyć na zamieszczonych zdjęciach. Jego zakup wart jest rozważenia dla osób planujących kupno nowego aparatu. Wiele elementów, rozwiązań i technologii poprawiono i udoskonalono względem poprzednika Alpha 7 III.
Tekst i zdjęcia: Piotr Gołębniak
Artykuł powstał we współpracy z firmą Sony Centre
Sieć Sony Centre to ponad 20-letnie doświadczenie na rynku elektroniki użytkowej i pełne portfolio produktów Sony – w tym aparaty, obiektywy oraz akcesoria.
Profesjonalnie przygotowani Doradcy Sprzedaży pomogą nie tylko w wyborze urządzeń najbardziej odpowiadających potrzebom przyszłych użytkowników, ale podpowiedzą także o możliwościach konfiguracji i doborze produktów komplementarnych. W kameralnych wnętrzach i miłej atmosferze znacznie przyjemniej realizuje się transakcje zakupu – poprzedzone testem wybranego produktu.
Sklepy stacjonarne zapraszają Klientów w największych miastach Polski. Sprzedaż online realizowana jest przez sklep scentre.pl