EIZO ColorEdge CG248‐4K - opinia eksperta

Autor: Maciej Luśtyk

5 Styczeń 2016
Artykuł na: 17-22 minuty
ColorEdge CG248‐4K to profesjonalny monitor kierowany do fotografów, twórców grafiki i branży projektowej. Jego możliwości komentuje dla Was Aga Szuścik, specjalistka od retuszu i wykładowczyni Akademii Fotografii.
Zobacz wszystkie zdjęcia (13)

Monitory EIZO są dostępne w Europie od trzydziestu lat i wciąż cieszą się niesłabnącym powodzeniem. My, osoby zajmujące się cyfrową realizacją i postprodukcją obrazu, szczególnie upodobaliśmy sobie serię ColorEdge, obejmującą monitory graficzne. Producenci tego typu sprzętu starają się zapewnić mu jak największą rozdzielczość, równomiernie oświetloną matrycę, obraz dobrze wyglądający pod każdym kątem oraz możliwość ukazania jak największej ilości głębokich kolorów. Postanowiłam przetestować monitor CG248‐4K i sprawdzić, czy za cenę 10 000 zł rzeczywiście można rozpłynąć się w jakości obrazu. Zapraszam do lektury porównującej to, co mówi EIZO, czyli producent, z tym, co mówię ja, czyli użytkownik.

Wyświetlenie fotografii lub filmowej klatki przez monitor oznacza w rzeczywistości wyrysowanie go na siatce kwadratowych lampek, zwanych pikselami. Struktura takiego obrazu jest w pewien sposób z góry skazana na niepowodzenie – z bliska widać, że ekrany o słabych rozdzielczościach wyświetlają szorstkie gradienty, "spikselowane" detale i kanciaste krawędzie liter. Im więcej pikseli, tym większa dokładność odwzorowania. Omawiany ColorEdge działa w Ultra High Definition (UHD), co oznacza wymiary 3840 x 2160 pikseli (to czterokrotność obrazu Full HD!). Nie sama jednak ilość pikseli, a ich gęstość jest tym, co podbiło moje serce.


Gęstość pikseli, czyli rozdzielczość wyrażona w ppi (pixels per inch) to ilość tych malutkich lampeczek przypadająca na jeden cal. Z najprostszego rachunku wynika, że jeśli gęstość pikseli CG248‐4K wynosi 185 ppi, to każdy piksel nie może być większy niż 1/185 cala. O ile niemającemu nic wspólnego ze sztukami wizualnymi użytkownikowi taka rozdzielczość może przeszkadzać chociażby z uwagi na niewygodnie małe litery, o tyle dla osoby zajmującej się projektowaniem graficznym lub postprodukcją obrazu fotograficznego czy filmowego oznacza to dokładne odwzorowanie wszystkich szczegółów projektu oraz najwyższą jakoś pracy przy każdym możliwym powiększeniu obrazu. Niewielki rozmiar pikseli daje płynne gradienty, autentyczny światłocień oraz szczegółowość małych elementów.

Jeśli nie przemówił do Was powyższy, techniczny wywód, powiem wprost: to widać! Wszystko jest znacznie gładsze, oko szybciej dostrzega niuanse obróbki. Przyjemniej i pewniej się pracuje, szybciej ocenia efekty. Faktura skóry jest realistyczna, literki okrągłe, a krawędzie ostre jak żyletka. Zarówno ocena całego projektu, jak i szczegółowa praca na detalach są wygodniejsze.
Pamiętajmy o tym, że w tej jakości możemy zasmakować wyłącznie, gdy rozdzielczość generowanej bitmapy (czyli karty graficznej) odpowiada fizycznej, natywnej rozdzielczości matrycy monitora.

Przekątna ekranu CG248‐4K wynosi 60 cm. Wymiary to 527 x 296 mm, co daje proporcje boków 16:9. Przy takiej rozdzielczości otrzymujemy w ten sposób całkiem niezły obszar roboczy. Biorąc pod uwagę fakt, że osoby korzystające z tego typu sprzętu zwykle używają dwóch monitorów, mamy w perspektywie naprawdę sporo miejsca na wszystkie okienka.


Matryce TN zdominowały wszechobecne monitory średniej klasy. Parametry związane z prędkością pracy nie są w nich kiepskie, jednak niemożność dokładnego odwzorowania tonów i kolorów oraz niezwykle wąski kąt widzenia utrudniają pracę z obrazem. Profesjonalista powinien zainwestować w monitor z matrycą typu IPS. Czasy reakcji są w tych monitorach już dzisiaj znakomite (tu tylko 14 ms), a kąt widzenia jest bardzo szeroki. Znika tu zatem absurdalne zastanawianie się, czy zmarszczka, którą widzę, gdy podniosę głowę o dwa centymetry, jest na zdjęciu rzeczywiście widoczna czy nie. Na CG248‐4K można patrzeć praktycznie pod każdym kątem – monitor daje nam zakres 178 stopni i w pionie, i w poziomie.

Wiedzieliście, że zwykły monitor jest gotowy do pracy pół godziny po włączeniu? Dynamika tonalna i kolorystyczna potrzebują czasu, by się ustabilizować. Teoretycznie zatem, by być pewnym swojej pracy, należałoby z monitorem postąpić jak z winem, które warto po otwarciu zostawić na 30 minut, by pooddychało... Ale komu chce się czekać! Nowe Color Edge’e stabilizują jasność i nasycenie po trzech minutach od włączenia. Te monitory są w pełni gotowe do pracy 10 razy szybciej niż większość ich konkurencji. Wspaniała zaleta!

W warunkach all‐black‐everything, czyli kompletnie wyciemnionym pokoju z CG248‐4K pokazującym czarną planszę, monitor całkiem nieźle się sprawdza. Czernie są bardzo głębokie. Można doszukać się delikatnego srebrzenia, gdy ogląda się ekran pod kątem 180 stopni, jednak z racji tego iż ekran ogląda się z przodu, nie zamierzam szukać dziury z całym. Nie pomyślcie jednak, że po wyświetleniu czerni i zgaszeniu światła w pokoju, monitor zniknął mi z oczu. To zawsze LCD, więc nie można liczyć na to, że czerń zostanie pozbawiona jakiejkolwiek świetlistości.

Rozwiązanie kolejnej bolączki monitorów LCD. System DUE autorstwa EIZO dba o to, by różnice nie przekraczały wartości 3 współczynnika Delta‐E]. Oznacza to, że możemy być spokojni podczas pracy na dużych zbliżeniach lub oceniając spójność całego projektu. Tła są gładkie, gradienty nieprzekłamane. Prosty problem, skomplikowany system, bardzo ważna kwestia, świetne rozwiązanie.

Standardowy model RGB (sRGB) umożliwia każdemu z trzech subpikseli świecenie z 255 poziomami natężenia lub bycie zgaszonym. Skoro i czerwona, i zielona, i niebieska składowa piksela ma aż 256 możliwości, cały piksel może wybierać spośród prawie 17 milionów kolorów i odcieni. 17 milionów to bardzo dużo, ale można mieć aż 35% więcej. Właśnie tyle zapewnia nam gamut Adobe RGB, w którym może pracować CG248‐4K. Wyższość szerszej przestrzeni barw nad węższą nie jest żadną nowością, a Adobe RGB funkcjonuje od 1998, jednak taka możliwość jak zawsze jest niewątpliwą zaletą, zatem warto ją podkreślić.


Idźmy o krok dalej. Instalując odpowiednią kartę graficzną i konkretne oprogramowanie oraz korzystając ze złącza sygnałowego DisplayPort, możemy dostarczyć monitorowi 10‐bitowej informacji o kolorze. Biorąc pod uwagę, że CG248‐4K używa 16‐bitowej tablicy LUT, możemy być pewni, że każda nasza potrzeba związana z odwzorowaniem mocno nasyconych kolorów oraz przygotowaniem projektu do druku będzie zaspokojona.


Pomiędzy dostępnymi trybami sRGB (wyświetlane 100%), Adobe RGB (wyświetlane 99%), Rec. 709 (tu znów 100%), EBU (tu także 100%), SMPTE‐C (i tu 100%), DCI (93%) i REC2020 (77%) można przełączać się jednym przyciskiem. To bardzo wygodne.

W chwili odbierania monitora od kuriera myślałam tylko o tym, na czym dokładnie polegać będzie automatyczna kalibracja. Proces ten jest uroczy: z cichutkim jękiem wysuwa się malutki kalibrator, mający postać eleganckiej, mierzącej mniej niż 5 cm długości płytki. Sensor kalibratora ściśle przylega do ekranu, oczko jest praktycznie niewidoczne. Po trwającej 7 minut i 17 sekund (mój palec na stoperze starał się być jak najdokładniejszy!) kalibracji monitor jest gotowy do dalszej pracy. Z ciekawości dokonałam kalibracji sprawdzonym, dobrym kalibratorem zewnętrznym.

Zobacz wszystkie zdjęcia (2)

Nie doszukałam się różnicy pomiędzy efektami obu procesów. Przemknęło mi przez myśl, że kalibracja może trwać 2‐ 3 minuty, a nie ponad siedem, jednak biorąc pod uwagę prozaiczne czynności typu pojechanie gdzieś po kalibrator lub nawet znalezienie go w szafie, podłączenie i kliknięcie te kilka razy „next”, myślę, że absolutnie nie ma o co się czepiać. Automatyczna kalibracja podbiła moje serce – jest prosta, szybka, dokładna i nie wymaga całej serii czynności męczących mnie dotychczas. Proces można ustawić na daną godzinę (nawet gdy komputer jest wyłączony) lub cyklicznie. Brak potrzeby instalowania oprogramowania eliminuje okazje do powstania niespodziewanych problemów. Jeśli jednak chcecie dostosować monitor do konkretnych potrzeb, możecie przeprowadzić kalibrację za pomocą dedykowanych programów ColorNavigator 6 i ColorNavigator NX. Jakby tego było mało, ColorNavigator Network umożliwia sieciową kalibrację monitorów! To bardzo wygodne dla firm.


Co istotne, każdy nabywca EIZO CG248‐4K otrzymuje wraz z monitorem certyfikat fabrycznej kalibracji, zapewniającej wartość współczynnika gamma na poziomie 2,2. W razie potrzeby, można przełączyć się na wartość z zakresu 1,0‐2,6.


Funkcja zoomowania w 4K umożliwia powiększenie danego obszaru obrazu w celu przyjrzenia się mu dokładnie. Monitor ten kierowany jest do profesjonalistów, którzy przecież w małym palcu mają nawigację obrazu. Praca grafika czy retuszera to nieustanne kręcenie się po projekcie we wszystkich możliwych przybliżeniach. Mogę wyobrazić sobie, że podczas oglądania gotowego, wyeksportowanego już dzieła funkcja 4K‐Zoom może pomóc mi błyskawicznie przybliżyć sobie jakiś detal, jednak uważam, że lepiej służą temu dedykowane, przydatne programy.


Monitor potrafi także pokazać za pomocą ramki, jak duża część ekranu będzie widziana na urządzeniach o innej rozdzielczości. To ciekawy dodatek, z pewnością rekompensujący fakt, iż przy tak wielkiej rozdzielczości łatwo zapomnieć o tym, jak dany projekt będzie wyglądał u większości jego odbiorców.


I monitor można dowolnie podłączyć, i telefon podładować. Czego chcieć więcej?

Zewnętrzne światło dochodzące do monitora nigdy nie sprzyja pracy, nawet przy dostosowanej do takich warunków kalibracji. Wygodny kaptur, mogący zostać dostosowany nawet do pionowej orientacji monitora, zapobiega niepotrzebnym odblaskom. Dodatek wykonany jest z wysokiej jakości materiałów i w przeciwieństwie do wielu swoich konkurentów nie wygląda, jakby miał zaraz się rozlecieć.


Sprzęt ma wyjątkowo ładną linię, dzięki której wydaje się lekki i nieduży. Proste formy geometryczne, czarna, matowa obudowa i ledwie widoczne logo wyrażają typową dla EIZO elegancję i klasę. CG248‐ 4K kompletnie odcina się designem od wielu kulfoniastych konkurentów. Kontakt z nim jest intuicyjny – projektantom udało się uniknąć potwornie irytujących rozwiązań typu „żeby to przekręcić, najpierw trzeba nacisnąć tutaj, później z dwóch stron tutaj, a na koniec pociągnąć”. Jeśli chcę, by monitor był wyżej, biorę go w dłonie i delikatnie podnoszę – nawet o 15 cm. Gotowe. Jeśli chcę zmienić mu orientację na pionową, jedną ręką przekręcam go bez zbędnego wysiłku. Gotowe. Chcę go przenieść lub przestawić? Chwytam za prosty i dość wygodny uchwyt. Gotowe.

Zobacz wszystkie zdjęcia (2)

Podświetlane, dotykowe przyciski z przypisywanymi w czasie rzeczywistym funkcjami są bardzo wygodne. Menu jest łatwe w obsłudze i optymalnie skonstruowane. To cudo dosyć mocno jednak hałasuje. Do jednostajnego szumu można się przyzwyczaić, ale to naprawdę słychać – kiedy odpalam wszystkie wiatraki w mojej jednostce (a stanowią one niezły chórek), EIZO nadal jest głównym wokalistą.


Za dziesięć tysięcy mogłabym kupić dwa naprawdę niezłe monitory i starczyłoby mi jeszcze na kalibrator i może parę fajnych butów... To niewątpliwie wysoka cena, szczególnie że profesjonalista najchętniej pomnożyłby ją przez dwa, by zbudować porządną stację roboczą. Cena ta wynika poniekąd także z polityki EIZO – firmy, która od prawie 50 lat nie pozwoliła żadnej zewnętrznej firmie wykonać nawet jednej części do swoich monitorów. Pewni dzięki temu jakości japońscy producenci lekką ręką dają pięcioletnią gwarancję na każdy komponent i oferują realizacje reklamacji door-to-door, wygody te mają jednak swoją cenę.

Z tego w pełni profesjonalnego monitora jestem bardzo zadowolona. Osoby przygotowujące obrazy do internetu lub pracujące z fotografią w sRGB nie potrzebują aż tak dużej rozdzielczości i tak szerokiego gamutu, jednak każdy inny specjalista zakocha się w możliwościach i staranności odwzorowania tonów i kolorów, jakie daje to cudo. Inne rozsądne możliwości wydania dziesięciu tysięcy na sprzęt sprawiają jednak, że na razie się wstrzymam.

Aga Szuścik - profesjonalna retuszerka, fotografka, graficzka i wykładowczyni krakowskiej Akademii Fotografii. Absolwentka Fotografii w Łódzkiej Szkole Filmowej i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Śląskim. Specjalizuje się w sztuce multimedialnej i cyfrowej postprodukcji form wizualnych.

Skopiuj link

Autor: Maciej Luśtyk

Redaktor prowadzący serwisu Fotopolis.pl. Zafascynowany nowymi technologiami, choć woli fotografować analogiem.

Komentarze
Więcej w kategorii: Recenzje
Jeden, aby rządzić wszystkimi? Plecaki Peak Design Outdoor w praktyce
Jeden, aby rządzić wszystkimi? Plecaki Peak Design Outdoor w praktyce
Plecaki Peak Design Outdoor mają być doskonałą propozycją na terenowe wycieczki z aparatem. O tym, co mają do zaoferowania opowiada fotograf i podróżnik Przemek Jakubczyk.
20
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
Fotografując galopującego konia jako pierwszy na świecie, Eadward Muybridge stawia sobie pomnik sam, jeszcze za życia. Sto lat później Guy Delisle ściąga go z piedestału i przepisuje tę historię...
9
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
Takie niebo jak na okładce książki Fergusona widziałam może kilka razy w życiu: wielkie, ale nieprzytłaczające. I niewiarygodnie rozgwieżdżone. W Big Sky australijski fotograf łączy...
24
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (3)