Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Fotopolis zapytało niedawno fotografów o różnicę między fotoreportażem, a street photo. Dyskusja ta ciągle powraca. Aktualna jest chyba dlatego, że sami fotografowie mają problem z tożsamością fotograficzną i chcieliby mieć większą jasność co do tego, czym faktycznie się zajmują.
Są fotoreporterami? Streetowcami? A może jeszcze kimś innym? Dyskusja wraca również dlatego, że fotografia uliczna od kilku lat jest modna z kolei zaś reportaż fotograficzny wyniósł się z prasy na dobre. Od wielu lat pracuję jako fotoreporter gazetowy i różnica między streetem a reportażem jest dla mnie bardzo klarowna. Wiąże się z zawartością informacyjną zdjęć. Fotoreportaż mimo, że we współczesnej prasie nieobecny, z niej się wywodzi i jest gatunkiem dziennikarskim.
Mało kto o tym pamięta, bo niestety rola fotoreportera w gazecie w co raz to większym stopniu sprowadzana jest do pozycji ilustratora. Dziennikarz z aparatem, który powinien przynosić z tematu zdjęcia reporterskie, musi z braku czasu i zrozumienia w redakcji przynosić ilustracje. Dlatego rasowych fotoreporterów znajdziemy dziś raczej poza redakcjami – to ci, którzy wygrywają konkursy i wydają książki. Znajdziemy ich wśród …fotografów ulicznych, ale wtedy gdy ich zdjęcia są „o czymś”.
fot. Grzegorz Dembiński, lato w mieście, jezioro Rusałka w Poznaniu, 2013
Niezależnie od zmian w prasie, dla istoty pracy fotoreportera nie zmienia się nic – jego robota polega na fotografowaniu rzeczy ważnych społecznie. Czy fotoreporter robi temat do lokalnego serwisu internetowego – gdzie ważnym tematem jest rocznica powstania szkoły podstawowej, czy robi foty na konkurs World Press Photo i jedzie fotografować uchodźców, zawsze jedzie na „temat” i to na temat jakoś ważny.
Ale co się dzieje kiedy fotoreporter rusza w miasto i łowi obrazki? Czy staje się w zasadzie fotografem ulicznym? O tym czy jego zdjęcia będą dobrym reportażem czy fotografią uliczną zadecyduje temat.
Dla fotoreportera nie będzie tematem nikomu nieznany facet spacerujący w zaułku miejskim, który znalazł się w smudze światła słonecznego w sposób niezwykły budujący kompozycję zdjęcia. Jeśli znajdzie się tam burmistrz tego miasta, otwierający właśnie nowo odremontowany chodnik – to sytuacja zmienia się diametralnie, bo w jednym momencie obraz o którym marzą fotografowie uliczni może stać się też dobrą fotą reporterską.
fot. Grzegorz Dembiński, uroczystości dożynkowe, Środa Wielkopolska, 2013
Weźmy przykład klasyczny, dla wielu zdjęcie numer jeden w historii fotografii ulicznej, facet skaczący przez kałużę, Cartier-Bressona. Jako fotografia dziennikarska jest ona znacząca w sytuacji, gdy mówi np. o tym, że tego dnia w Paryżu była ulewa i nie było szans swobodnie spacerować ulicami, czy też że np. wylała Sekwana, albo słynny trójskoczek paryski trenował spontanicznie podczas spaceru.
To zdjęcie staje się prasowym gdy zawiera jakąś informację, która może mieć społeczne znaczenie. To wszystko oczywiście nie oznacza, że dobra fotografia bez „tematu” nie może znaleźć się w gazecie, stronie serwisu informacyjnego – wystąpi tam jednak jako ładny, ciekawy obrazek. Decydująca o tym, czy mamy do czynienia z reportażem czy street photo jest więc zawartość informacyjna fotografii.
fot. Grzegorz Dembiński, impreza z okazji pierwszego dnia lata nad Wartą, Mściszew, 2006
Perspektywa fotografa ulicznego i reportera nie różnią się niczym w chwili, gdy obaj łowią obrazy spacerując po mieście. Obaj mogą mieć na swoich negatywach czy kartach pamięci podobne kadry. Mogą mieć nawet bardzo podobny sposób patrzenia. Dla fotografa ulicznego finalnie kluczowe będą najlepsze formalnie obrazy – niezwykle uchwycone momenty, ciekawe rozkłady kompozycji barwnych i świetlnych, kadry mocne wizualnie. Fotoreporter – czyli dziennikarz z aparatem, będzie zadowolony ze zdjęć, które będą opowiadały coś ważnego. Będą dotykały czegoś wartego uwagi z powodów społecznych. Jeśli to przy okazji będą zdjęcia wyrafinowane wizualnie to będzie tylko bonus, a nie esencja jego pracy.
Ktoś zapyta o klasyków fotografii ulicznej – Meyerowitza, Winogranda, Vivian Meyer i wielu innych. Ich pojedyncze fotografie w momencie wykonania dla fotoedytorów amerykańskich nie miały szczególnej wartości jako zdjęcia prasowe. A przecież nie można im odmówić tego, że opowiadają o zjawiskach ważnych społecznie.
fot. Grzegorz Dembiński, remont ulicy Grunwaldzkiej, Poznań, 2009
Tutaj dochodzi nam rozróżnienie na fotoreportaż i dokument. Te wszystkie książki amerykańskich, i nie tylko amerykańskich, gigantów fotografii stają się po prostu z czasem niezwykłym dokumentem fotograficznym. Ich zdjęcia w warstwie informacyjnej, właśnie dzięki upływowi czasu, stają się dużo ciekawsze niż klasyczna reporterska fotografia ich czasu.
(fotografia okładkowa: Grzegorz Dembiński, pierwszy dzień festiwalu w Jarocinie, 2013)