Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Andrzej J. Lech urodził się w 1955 roku we Wrocławiu. Studiował fotografię artystyczną w Szkole Sztuk Pięknych w Ostrawie, w Republice Czeskiej. W 2000 roku otrzymał tytuł członkowski ZPAF- u. Był jednym z twórców fotografii elementarnej propagowanej przez Galerię "Foto-Medium-Art" we Wrocławiu, z którą Lech był związany do 1987. W 1983 miała tam miejsce wystawa 60 Furtek. Cztery lata później wyjechał do USA, gdzie od 1988 roku w stanie New Jersey prowadzi własną pracownię i galerię - On The Road Gallery. Brał udział w Międzynarodowym Festiwalu Fotografii FotoFest w Houston, gdzie zaprezentował wystawę "Kalendarz Szwajcarski rok 1912". Następnie na Międzynarodowym IV Biennale Sztuki Współczesnej otrzymał IV nagrodę, oraz medal Lorenzo de Medici za swój cykl Dziennika podróżnego Ameryka, Polska.
Opis procesów fotograficznych, oraz informacji gastronomicznych Mistrza Andrzeja:
Kamera, czyli aparat fotograficzny na format 4x5 cali. Matówka, na niej obraz odwrócony do "góry nogami", lewa strona jest prawa, prawa lewa. Miech. Zawsze statyw oczywiście. Moje oczy, przyjemność widzenia...;
Czarna wielka szmata na głowie i na części aparatu...;
Zawsze też, zawsze od zawsze, obiektyw standardowy dla tego formatu negatywu. Nie używam obiektywów długoogniskowych i szerokokątnych. To dotyczy każdego formatu negatywu każdej mojej kamery. Pokazuje mój świat, świat widziany moimi oczami przez moja kamerę fotograficzna. Czyli właśnie optyka standardowa, która katem widzenia jest zbliżona do kata widzenia naszych oczu.;
Później ciemna ciemnia. Wielka przyjemność. Czerwone światło w niej. Czerwone najczęściej wino w niej tez. Muzyka. Raczej jazz, ale tez inna muzyka, którą kocham. A kocham bardzo dużo różnej muzyki.;
Negatywy wywołuje od prawie czterdziestu już lat używając niezmiennie tego samego wywoływacza. To niezastąpiony akutancujny wyrównawczy Rodinal. Rozcieńczenie 1:200. Czas wywoływania: 66 minut. Tak dużo do myślenia, tyle do wysłuchania. Powoli wywołuje moje tajemnice...;
Powiększalnik na tak zwane "ziemne" światło. Kopiuje tez zawsze, tez od zawsze, pełny kadr z negatywu. Niczego nie 'komponuje" w ciemni. To robię przed naciśnięciem na spust migawki aparatu fotograficznego.;
Tez od lat używam tego samego papieru fotograficznego. To Ilford Galerie. Piękny, szlachetny, subtelny, elegancki, matowy papier bromowy dający cieple brązowawe tony. Ten sam wywoływacz od wielu lat. Ilford Bromophen. Długie płukanie grawitacyjne po krótkim utrwalaniu. Odbielanie, sepiowanie. Długie płukanie. Później krotka kąpiel odbitki w chińskiej herbacie Oolong. Długie płukanie. Po nim suszenie na klamerkach na sznurku. Oprawa archiwalna...;
To tyle o mojej nieskomplikowanej, raczej bardzo prostej "technice".;
Nie eksperymentuje w ciemni. Nie mam na to czasu.;
Mój proces w ciemnej ciemni jest jak najbardziej standartowy, jest odruchem, w pewnym sensie przyjemna, czasochłonna rutyna. Jest modlitwa, jest mantrą powtarzana codziennie, jest ćwiczeniem...
...także o Twych kulinarnych pasjach;
to bardzo interesujące co jest specjalite południowych usańczyków;
Kuchnia Południa Stanów jest kuchnia raczej "ciężka". Dużo wieprzowiny, dużo smażenia na głębokim oleju. Jest to kuchnia pikantna. Cóż, znam nazwy dań po angielsku, po polsku niestety nie, bo ich w Polsce raczej nie ma. Dużo dań przygotowujemy tylko na grillu. Robimy świetny sos bbq. Żeberka, tuszonka.;
Nasza restauracja, ta w której pracuje z Magda, ma bardzo prosty jadłospis.;
Mój makaron z sosem serowym zdobył kilka lat temu pierwsza nagrodę w całym Nowym Jorku w konkursie na tę właśnie potrawę. Bądź ze mnie dumny!;
Nie uwierzysz być może, ale prawdopodobnie jesteśmy z Magda jedynymi szefami - kucharzami w Nowym Jorku, którzy robią potrawy mięsne będąc wegetarianami. Są tacy, którzy w to nie wierzą...;
My tych naszych potraw nie smakujemy oczywiście. Wąchamy je...;
W restauracji tej jesteśmy głównymi kucharzami.;
Burmistrz Nowego Jorku, Willy Nelson, aktorzy, piosenkarze i piosenkarki oczywiście tez, artyści i galerzyści, drogie i eleganckie prostytutki, młodzi biznesmeni, kierowcy limuzyn i nowojorscy taksówkarze, robotnicy z pobliskich budów, ba, nawet bezdomni - to nasi klienci.;
Restauracja nazywa się Hog Pit i mieści się w dzielnicy Chelsea na Dolnym Manhattanie. Teraz to bogata, turystyczna, atrakcyjna część miasta. Droga, ekscentryczna. Kiedyś, jakieś dwadzieścia, trzydzieści lat temu, prawie koniec tego tutaj świata. W okolicy jest pełno sklepów z bardzo drogimi ciuchami. Jest dużo galerii, restauracji, pracowni, w których artyści robią swoja sztukę lub projekty na zamówienie.;
Ty już pewnie spisz...;
Wybacz mi ten chyba nieunikniony chaos mojego pisania. Jeżeli są tu jakieś błędy, popraw je proszę i wybacz mi, też proszę...;
Herbata czeka na mnie. Magda też.;
Teraz pozostało mi tylko do napisania małe "przemówienia" na otwarcie "Dziennika podróżnego" w Twojej Galerii. Zrobię to w ciągu kilku najbliższych dni.;
Kiedy Ty będziesz otwierał moja wystawę w Gdańsku, ja będę w Nowym Jorku zaczynał pracę. W tę niedzielę będę kucharzem...;
Ściskam Twoją dłoń,;
Andrzej
Andrzej J. Lech Dziennik podróżny
Termin: 27 stycznia - 14 marca 2008 roku
Gdańska Galeria Fotografii
Ul. Grobla I 3/ 5, Gdańsk
Opracowanie: Agata Nowa