Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
1047 kilometrów, dwa lata, kilkadziesiąt naświetlonych klisz. 2 lipca w toruńskiej Galerii Sztuki Wozownia otwiera się wystawa fotografii wykonanych podczas wyjątkowej wyprawy: nurtem Wisły od jej źródeł do ujścia.
Najważniejsza idea projektu warszawskiego fotografa jest zakodowana w jego tytule: „Dopóki. Wisła. Między rzeczywistością a symulakrum”. Wojciech Sternak odrzuca iluzoryczny obraz rzeki z atlasów i przewodników i wybiera jej osobiste doświadczenie.
„Dopiero podróż jej nurtem daje poczucie rozciągłości, umożliwia wczucie się w jej zmienność, miękkość i determinację zarazem” - pisze w tekście towarzyszącym wystawie. Wisłę, którą nazywa swoistą terra incognita, przemierza łodzią, niespiesznie, w stylu, który budzi mimowolne skojarzenia z romantyzmem XIX-wiecznego podróżnictwa.
Fot. Wojciech Sternak / "Dopóki. Wisła"
Impulsów do wyprawy było kilka. Pierwszy to pewnie bunt przeciwko zdaniu Susan Sontag, że „wszystko już sfotografowano”. Jest inaczej – znamy to, co sfotografowano. Ale niezbadane szlaki są tuż obok nas - opowiada twórca.
Drugi impuls to eseistyka podróżnicza takich autorów jak Zbigniew Herbert, Joseph Roth, Sándor Márai czy Bruce Chatwin – to pisarze, dla których ważniejsze było doświadczenie podróży niż odhaczenie «must-see» lub walka o etykietkę „podróżnika”. W którymś momencie dostrzegłem, że tego typu spojrzenia w zasadzie nie ma w fotografii – tu wciąż dominuje raczej neokolonialny paradygmat zawłaszczania egzotyki - tłumaczy.
Podejście Sternaka znajduje odbicie w jego kadrach, oszczędnych i wyciszonych, na których próżno szukać widoków znanych z pocztówek. Oglądając je, jakby bezwiednie stapiamy się w jedno z rytmem jego wędrówki i na nowo, tym razem dla siebie, odkrywamy miejsca nieistniejące, niezaznaczone na mapach, może dopiero przez fotografa dostrzeżone po raz pierwszy.
Fot. Wojciech Sternak / "Dopóki. Wisła"
Wojciech Sternak wyrusza w drogę w lutym 2013 roku spod Baraniej Góry. Zanim w marcu 2014 stanie na brzegu Bałtyku, pokona szereg trudności, od ekstremalnych po te pozornie prozaiczne, których znaczenie doceni dopiero na wodzie. - Chyba największym zaskoczeniem, którego nie przewidziałem (przynajmniej w takiej skali) było pogodzenie rytmu wiosłowania, płynięcia z robieniem zdjęć. Albo skupiasz się na nurcie, czytaniu wody, planowaniu trajektorii, albo szukasz kadrów, osi widzenia i punktów, z których zrobisz zdjęcie. To się często kłóci ze sobą i zabiera dodatkowy czas - opisuje po latach. Ostatecznie będzie podróżował z przerwami, wracał do domu i obowiązków, kilkukrotnie zmieni też środek transportu.
Fotograf na wyprawę zabiera ze sobą średnioformatowy aparat analogowy; o wyborze w części decydują względy praktyczne. Pierwszy plan był taki, by była to podróż zimowa. Zakładałem dwa zagrożenia: długie godziny aparatu w temperaturze poniżej 0˚C oraz wywrotka canoe – obydwa się sprawdziły - wspomina warszawiak.
Jednocześnie, jako artysta, który w swoich działaniach twórczych często sięga po klasyczne techniki fotograficzne, podkreśla inne walory średniego formatu. - Kwadratowy format i jeden stałoogniskowy obiektyw pozwolił mi na lepsze wczucie się w sprzęt i „kadrowanie myślą”.
Fot. Wojciech Sternak / "Dopóki. Wisła"
Płynięcie z aparatem na szyi nie daje zbyt wiele czasu na decyzję – jeśli nie przewidzisz, z którego miejsca kadr będzie najlepszy – mijasz je bezpowrotnie - mówi. - Chyba, że postanowisz heroicznie wiosłować pod prąd - dorzuca.
Ponadto technika srebrowa, u której podstaw leży mechanizm zapisu rzeczywistości na nośniku materialnym, nie cyfrowym, jego zdaniem ściśle łączy się z istotą mimetycznej fotografii dokumentalnej.
Wyprawa przynosi plon w postaci kilkudziesięciu naświetlonych negatywów. Na ścianach Wozowni zawiśnie 21 wybranych fotografii, powiększonych do formatu 100×100 cm. - Ta wielkość pozwala w pełni odzwierciedlić bogactwo szczegółów, jakie przenosi film średnioformatowy w połączeniu z dobrym obiektywem - tłumaczy Wojciech Sternak. Zdradza też, że w przyszłości planuje publikację kilkukrotnie większej liczby obrazów w postaci książki.
Fot. Wojciech Sternak / "Dopóki. Wisła"
Prace, dodajmy, wracają na ekspozycję po kilkuletniej przerwie - wcześniej, w 2014 roku, mogliśmy oglądać je m.in. w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie. Jak narodził się pomysł, by ponownie pokazać je szerokiej publiczności? - Gdy patrzę na nie po latach – są trochę jak wino, nie tylko się bronią, ale mam wrażenie, że nabierają dodatkowych niuansów - wyjaśnia autor.
Rzeczywiście. Chociaż, jak deklaruje warszawiak, projekt „nigdy nie rościł sobie pretensji do bycia per se aktywistycznym”, wpisane w niego wątki ekologiczne czynią go dzisiaj tym bardziej aktualnym. „Podróż Wisłą z lat 2013–2014 okazała się antycypować debatę publiczną na temat procesów, o których mówimy coraz pewniejszym głosem, w jakimś stopniu zintensyfikowała również tempo klarowania się świadomości ekologicznej” - czytamy w opisie wystawy.
Zapytany o to, czy po latach dostrzega zmiany w sobie samym lub rzeczywistości, którą sfotografował, Wojciech Sternak z uśmiechem mówi, że bardzo zaprzyjaźnił się z rzeką. - W zasadzie, gdzie nie jedzie się po Polsce, wcześniej czy później trafiasz na Wisłę lub jej dopływy – mam wtedy poczucie, że spotykam starą dobrą znajomą lub jej rodzinę - rozwija.
Fot. Wojciech Sternak / "Dopóki. Wisła"
Oczywiście widać też zmiany. Wisła, obserwuję to zwłaszcza w okolicach Warszawy, bardzo otworzyła się na ludzi – zaprasza do siebie plażowiczów, kajakarzy – boli jednak, że odpłacamy za to porzuconymi butelkami, wypalonymi jednorazowymi grillami, nie mówiąc o większych zwałkach śmieci. Niepokoją też plany uregulowania tej jednej z ostatnich wielkich dzikich (jeszcze miejscami) rzek w Europie - dodaje.
„Po latach te reprezentacje stają się świadectwem, ale też przesłaniem wołającym o większą czułość, dogłębniejszą uważność względem wszystkiego, co nas otacza”, pisze o swoich fotografiach w zdaniu zamykającym tekst towarzyszący wystawie. Nic dodać, nic ująć.
Wernisaż wystawy „Dopóki. Wisła. Między rzeczywistością a symulakrum” odbędzie się 2 lipca 2021 roku o godzinie 18:00 na Facebooku Galerii Sztuki Wozownia przy ul. Rabiańskiej w Toruniu. Tego dnia w godzinach 11:00-18:00 wstęp na wystawę jest wolny. Fotografie Wojciecha Sternaka będą prezentowane w Toruniu do dnia 29 sierpnia 2021 roku.
Wojciech Sternak
Fotograf i kulturoznawca. Adiunkt na Uniwersytecie Warszawskim (doktor sztuk pięknych). W latach 2016 – 2020 Dyrektor Studium Fotografii ZPAF. W 2006 roku wydał pierwszy polski album o katastrofie jądrowej „Cień Czarnobyla”. W 2013 roku zaprezentował w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie projekt dokumentalny „Dopóki. Wisła” opowiadający o Polsce z perspektywy jej najdłuższej rzeki. W roku 2019 nakładem Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi opublikował album „Siedem dróg”. Popularyzuje fotografię poprzez spotkania autorskie, warsztaty i wystawy na terenie Polski i Europy.
W swojej twórczości artystycznej oraz działalności naukowej zajmuje się relacją fotografii i podróży: zwłaszcza w kontekście globalizmu, kultury masowej i praktyk artystycznych. Autor i współautor licznych wystaw indywidualnych i zbiorowych, czasem kurator. W swoich projektach artystycznych wykorzystuje różnorodne techniki i procesy fotograficzne: od fotografii trójwymiarowej (Granica. Rekonesans wizualny), techniki cyfrowego przetwarzania obrazu, po tradycyjną fotografię srebrową i XIX - wieczne techniki alternatywne.
Więcej informacji znajdziecie m.in. na stronie internetowej Galerii Sztuki Wozownia oraz na Facebooku i Instagramie fotografa.