Mobile
ShiftCam x Tusk Cinema Series - pierwsze "kinowe" obiektywy do smartfona
Warszawski SDK zaprasza na wystawę „Żywioły / Woda”, w ramach której zobaczymy zdjęcia czworga polskich fotografów National Geographic (Marek Arcimowicz, Paweł Młotkowski, Mikołaj Nowacki, Marcin Zaborowski) opowiadające historie, których wspólnym elementem jest woda. Wernisaż w sobotę, 22 marca.
Abstrakcyjne formy lodu na rzece. Jezioro, zatoka, w końcu i morze. A wtedy łodzie i plaże, a z nimi turyści i uchodźcy. Przyroda i człowiek, w nierównej walce. Woda. Jeden z czterech żywiołów. W różnych stanach skupienia, wielkości. Przez jednych pożądana, przez innych przeklinana. I tak od zarania. Woda, która dzieli i łączy. Daje życie i pożywienie, ale potrafi też niszczyć. Jak to żywioł. Woda przenika przez wszystkie te zdjęcia. Stanowi pretekst do zebrania czterech opowieści, uporządkowanie kilku historii. Tak różnych, jak autorzy.
„Żywioły/woda” to pierwsza wystawa zbiorowa Kolektywu fotografów National Geographic. Czterech autorów, których łączy charakter pracy – są fotoreporterami. Cztery zupełnie inne miejsca, opowieści, spojrzenia. Historie bliskie i dalekie, w Polsce lub na końcu świata. Czasem skupione na bohaterach (zbiorowych): plemię Badjao czy Rohingjowie, gdzie żywioł jest jedynie pretekstem do zatrzymania się nad historią. Czasem to sama woda jest bohaterką główną – jej formy i tętniące nad nią życie. Każdy z autorów zupełnie inaczej opowiada swoją historię, wyjaśnia i dopowiada słowami.
Fot. Marek Arcimowicz
Materiał "Badjao" powstawał w niezwykle krótkim czasie – na miejscu spędziliśmy 5 dni – w dodatku pracowałem podczas kręcenia materiału telewizyjnego przez naszą ekipę. Morscy Cyganie lub morscy koczownicy (ang. Sea Gypsies, fr. Nomades de la mer) – zbiorcza nazwa prowadzących półkoczowniczy tryb życia, niespokrewnionych grup etnicznych pochodzenia austronezyjskiego, które żyją na wybrzeżach Azji Południowo-Wschodniej (źródło: Wikipedia).
Na wybrzeżu Borneo udało się podpatrywać i rejestrować sceny z życia niezwykłego, ginącego ludu. Nie mają narodowości, nie mają paszportów, nie mają ochrony – są więc spychani w niebyt przez kraje eksploatujące morza będące ich naturalnym środowiskiem, w którym bytują od wieków. Żyją na łodziach i w prowizorycznych domach na palach, w osadach stawianych na morskich płyciznach. Rodzą się w łodziach, pływają od dziecka – zresztą, dzieci za podwórko i miejsce zabaw mają morze między chatami, lub łodzie. Zamiast biegać – najczęściej pływają.
Legenda głosi, że kiedyś lud Badjao miał skrzela i pływał w wodzie niczym ryby – ale z czasem utracił tę zdolność. Zostało, stwierdzone naukowo, dostosowanie wzroku do ostrego widzenia pod wodą...
Fot. Paweł Młodkowski
Słynna fotografia „Blue Marble” wykonana z perspektywy kosmosu w roku 1972 ukazuje Ziemię w niezwykłym bogactwie kolorystycznym. Postrzępione białe półprzezroczyste płaty chmur, śnieżna biel grenlandzkiego lodu, głęboka zieleń tropikalnych lasów, turkus oceanu i piaskowy kolor Sahary kontrastują z monochromatycznymi obrazami innych ciał Układu Słonecznego. Przyczyną tej odmienności ,,oblicza” Ziemi jest woda, której występowanie w różnorodnych formach decyduje o wyjątkowości i unikatowości naszej planety. Ziemia jest, bowiem jedynym znanym nauce ciałem niebieskim, na którym woda występuje powszechnie i jednocześnie w trzech różnych stanach skupienia.
Dla przyrodnika woda to wciąż intrygujący fenomen przyrody. Jednak poszukiwanie naukowych uogólnień, przyglądanie się dynamice procesów i zjawisk zamyka niekiedy oczy badacza na stany chwilowe, ulotne, symboliczne, niosące ładunek emocjonalny. Gra kolorów, światłocieni, nieostrość granic, chociaż są istotą widzialnego świata stanowią niemałą trudność dla poszukiwacza uniwersalnych ścisłych formuł, klasyfikującego, kwantyfikującego..... Dlatego spojrzenie na świat oczami artysty, z dystansu, pokazanie nieoczywistości tego, co empiryczne stanowi nie tylko źródło refleksji nad pięknem otaczającego nas świata, ale jest też niezmiernie inspirujące poznawczo.
Zrobienie zdjęcia jest ostatnim etapem doświadczenia. W moim przypadku jest to doświadczenie przestrzeni – zachwyt, lęk, pewność i wątpliwości, zimno, gorąco, turbulencje… - całe spektrum doznań, które towarzyszą mi przed, w trakcie i podczas lotu. Odkrywam leżące na ziemi obrazy, jestem tam, w powietrzu, w bezpośrednim kontakcie ze światem, który fotografuję. Widzę go i czuję doświadczam. Bardzo często, kończąc lot, wznoszę się wysoko, wyłączam silnik i w ciszy, skażonej jedynie szumem wiatru, niechętnie poddaję się grawitacji, wracam na ziemię.
Fot. Mikołaj Nowacki
Odra jest dla mnie synonimem wolności. Jako dziecko chodziłem nad nią prawie codziennie. Sam albo z przyjacielem uciekałem od miejskiego zgiełku do przyrody. Miałem szczęście, że mieszkałem wtedy na samym skraju Wrocławia. Dziesięć minut na piechotę od mojego domu znajdowała się Wyspa Opatowicka – piękna i dzika, ze starorzeczem, z grubymi, starymi drzewami i mnóstwem zwalonych, próchniejących pni. Ten las wyglądał jak pierwotna puszcza. To było moje ukochane miejsce.
Podczas wielkiej powodzi w 1997 roku brałem udział w pospolitym ruszeniu. Do upadłego nosiłem worki z piaskiem, aby podwyższyć wały przeciwpowodziowe i uchronić swoją dzielnicę przed zalaniem. Wbrew przepowiedniom pesymistów udało nam się wtedy wygrać z rzeką i uratować wrocławski Biskupin i Sępolno. Wtedy jeszcze nie fotografowałem, niestety. Wszystkie obrazy z powodzi tysiąclecia utrwaliły się tylko w mojej pamięci. Ale to nie po tych wydarzeniach zainteresowałem się fotografią. Zająłem się nią dopiero kilka lat później i z czasem całkowicie poświęciłem się jej zawodowo.
Projekt fotograficzny o Odrze, który realizowałem od 2008 r. do dziś, był naturalną kontynuacją mojej potrzeby przebywania nad rzeką. Zapragnąłem z aparatem przy oku dowiedzieć się, co łączy ludzi z Odrą i jak silne są to więzi. W czasie pięciu lat pracy nad projektem uświadomiłem sobie, że dla osób mieszkających w pobliżu rzeki jest to związek nierozerwalny. Teraz jeszcze bardziej niż kiedyś marzę o tym, aby wody Odry były przejrzyste. Żeby rozwój gospodarczy nadodrzańskich regionów nie zniszczył dzikiej nadrzecznej przyrody, najbardziej narażonej na ekspansję człowieka. Abyśmy wskutek nierozważnych działań nie utracili jej bezpowrotnie.
Fot. Marcin Zaborowski
Rohingjowie to muzułmańska mniejszość etniczna. Zamieszkują birmański stan Arakan (Rakhine), położony na zachodzie kraju i graniczący z Bangladeszem. Ustępują liczebnie buddyjskim Arakańczykom, z którymi od kilku dekad pozostają we wrogich stosunkach. Na mocy przyjętej w 1982 roku ustawy o narodowościach, rząd Birmy oficjalnie nie uznaje Rohingjów za odrębną grupę. Stanowisko to podparł budzący kontrowersje i wątpliwy metodologicznie oficjalny spis 135 ,,narodów” Birmy, który ostatecznie wykluczył Rohingjów ze społeczeństwa. Jako nieuznana grupa etniczna są traktowani przez rząd birmański jak nielegalni imigranci, a w konsekwencji na ziemi, którą zamieszkują od pokoleń, pozostają bezpaństwowcami.
Prześladowania Rohingjów mają charakter systemowy, zaś ostatni exodus (2017 rok), w którym 800 tysięcy Rohingjów uciekło z Birmy do Bangladeszu, jest powracającym akordem w toczącym się od czterech dekad dramacie. Przez lata, tysiące uchodźców Rohingja przekraczają rzekę Naf oraz wody Zatoki Bengalskiej by zachować życie. Tam woda ma wiele twarzy. Na mapie to tylko naturalna granica pomiędzy Birmą a Bangladeszem. W obliczu zagrożenia, staje się granicą pomiędzy życiem a śmiercią. Podczas lat wegetacji w Bangladeszu, woda jest źródłem pożywienia.
Wystawa jest częścią projektu dokumentalnego ,,Rohingyas. A life of Burma's Muslims”, który autor rozpoczął w 2013 roku. Projekt jest zapisem historii bohaterów i losów prześladowanej społeczności Rohingja, w okrutny sposób wykluczonych ze społeczeństwa.
Wernisaż wystawy "Żywioły / Woda" odbędzie się w sobotę, 22 marca 2025 roku, o godz. 18.00 w Galerii Służewskiego Domu Kultury, przy ul. Jana Sebastiana Bacha 15 w Warszawie. Zdjęcia będzie można oglądać do 22 kwietnia. Wstęp wolny.
Więcej informacji znajdziecie pod adresem sdk.waw.pl oraz na stronie facebookowej wydarzenia.