Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Po Sony i Fujifilm przyszedł czas na Nikona. Twórcy Capture One robią kolejny ważny ruch w kierunku detronizacji pakietu Adobe. A przy okazji wprowadzają kilka uaktualnień.
Choć Capture One Pro na dobre zagościł już w zbiorowej świadomości fotografów jako ta jedyna prawdziwa (i być może nawet doskonalsza) alternatywa dla Lightrooma. Problem w tym, że oferta C1 nie należy do tanich, co odsiewa większość potencjalnych zainteresowanych. Twórcy zapewne zdawali sobie z tego sprawę i już kilka lat temu przygotowali specjalną, darmową wersję dla użytkowników aparatów Sony, która współpracowała wyłącznie z RAW-ami z aparatów producenta i którą można było aktualizować do wersji Pro w cenie kilkukrotnie niższej niż normalnie.
Dwa lata temu firma zrobiła ten sam ukłon w stronę użytkowników aparatów Fujifilm, a teraz przyszedł czas na Nikona, co z jednej strony może oznaczać, że producent w niedługim czasie zaprzestanie rozwijania własnego oprogramowania NX-D, ale z drugiej może w dłuższej perspektywie pomóc firmie przełamać hegemonię Adobe. W końcu oficjalnym wsparciem objęte zostały aparaty jednego z gigantów branży. Jeśli do stawki z czasem dołączy także Canon będzie z pewnością wiele osób porzuci znienawidzony system subskrypcji Adobe.
Ile więc będziemy musieli zapłacić za program w wersji „for Nikon”? W przypadku dożywotniej licencji będzie to jednorazowa opłata w wysokości 150 euro (ok. 680 zł), lub w formie subskrypcji w cenie 11 euro (ok. 50 zł) miesięcznie. C1 staje się więc całkiem łakomym kąskiem. Warto przy tym wspomnieć, że w przypadku standardowej, nie ograniczonej do jednego producenta wersji programu, trzeba zapłacić za niego 2 razy więcej.
Oprócz tego, producent wprowadził także do programu dwa istotne uaktualnienia, które zapowiadał już od pewnego czasu. Przede wszystkim otrzymujemy nowe narzędzia klonowania i korygowania, a także możliwość szybkiego podejrzenia zdjęcia przed i po obróbce obok siebie.
Do tego programiści oferują usprawniony system importowania katalogów z Lightrooma, który m.in. sprawi, że do biblioteki C1 samoczynnie zaimportują się fotografie znajdujące się na dyskach zewnętrznych, jeśli w końcu zdecydujemy się na ich podpięcie do komputera. Jednym słowem przesiadka powinna być tak bezbolesna, jak to możliwe.
Więcej informacji o programie znajdziecie pod adresem captureone.com.