Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Najnowsze flagowe smartfony Xiaomi obiecują najlepszą jakość zdjęć ze wszystkich dotychczasowych telefonów, która będzie przebijać także najlepsze 1-calowe kompakty. Czy to już także czas pożegnać amatorskie korpusy systemowe?
Tego, jak smartfony wpłynęły na kształt rynku fotograficznego nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Od 10 lat obserwujemy malejący popyt na aparaty kompaktowe, które stanowiły niegdyś główną podporę finansową producentów. Teraz ostały się w tym segmencie jedynie zaawansowane, wyposażone w 1-calowe matryce konstrukcje pokroju aparatów serii Sony RX100, ale wygląda na to, że już niedługo.
Nowe smartfony Xiaomi obiecują przebijać możliwościami najlepsze kompakty, co w perspektywie czasu nadwątli zapewne również i tak rozwijany z coraz mniejszym impetem segment amatorskich aparatów systemowych. Wszyscy wiedzieliśmy, że ten moment wreszcie nadejdzie, pozostaje jedynie pytanie czy Xiaomi Mi 11 to rzeczywiście seria, która zapoczątkuje tę rewolucję.
Pod względem specyfikacji obydwa smartfony mają do zaoferowania podzespoły i możliwości, jakimi do tej pory nie mogły się pochwalić żadne urządzenia z rynku mobilnego. Główny aparat w smartfonach Xiaomi Mi 11 Pro i Xiaomi Mi 11 Ultra opiera się o wyjątkowo dużą, opracowaną we współpracy z Samsungiem, 50-megapikselową matrycę Isocell GN2 w rozmiarze 1/1.12 cala, wspieraną obiektywem o ekwiwalencie 24 mm i świetle f/1.95.
To matryca tylko nieznacznie mniejsza od wspomnianych wcześniej matryc 1-calowych (11,4 x 8.6 mm względem 12,8 x 9,6 mm), która jednak wykorzystywać ma technologię Dual ISO i wszystkie znane nam software’owe sztuczki smartfonów (tryb HDR, nocny itp.) sprawiając, że zdjęcia z głównego aparatu będą wyglądać dużo lepiej, niż te zrobione zwykłymi kompaktami.
Podczas dzisiejszej prezentacji smartfonów, producent pokazywał bezpośrednie porównania ze zdjęciami wykonanymi aparatem Sony RX100 VII, które w dużym uproszczeniu deklasowały kompaktowego rywala (również w przypadku oglądania zdjęć w powiększeniu). Oczywiście trzeba brać pod uwagę, że zdjęcia z kompaktu Sony wykonane były na wysokiej czułości, a w przypadku smartfonów często mamy do czynienia psującymi wrażenie algorytmami wyostrzania i wygładzania obrazu, ale jeśli brać pod uwagę warunki fotografowania z ręki to dosyć dobre porównanie.
Dodatkowo pokazywane dzisiaj także inne przykłady każą wierzyć, że nowe flagowce Xiaomi będą w stanie zachować dużą liczbę detali na zdjęciach, które wreszcie będą wyglądać jak wykonane zwykłym aparatem. W szczególności widoczne ma być to w przypadku trybu nocnego, który opiera się na nowym algorytmie „Owl Vision”, który zachować ma wysoką reprodukcję detali. Zresztą zobaczcie sami. Choć zdjęcia prezentowane poniżej nie są samplami w wysokiej rozdzielczości, dosyć dobrze obrazują możliwości nowych smartfonów.
Xiaomi wbija też szpilę głównemu konkurentowi, punktując, że nowa matryca jest 5-krotnie większa od tej, którą wykorzystuje iPhone 12 Pro Max. Do tego jest to sensor wykorzystujący unikalną technologię autofokusu Dual Pixel Pro, gdzie poszczególne piksele podzielone są nie tylko pionowo, ale także ukośnie, co w rezultacie dawać ma nam bezprecedensową skuteczność ostrzenia przy dowolnym typie fotografowanych obiektów.
Schemat układu Dual Pixel Pro na matrycy Isocell GN2
Podobne rozwiązanie w przypadku aparatów systemowych według plotek zadebiutować ma dopiero w nadchodzącym modelu Canon EOS R1. Sama matryca pracuje też w znanym nam już w innych matryc Isocell trybie łączenia 4 pikseli w 1, co wirtualnie zwiększa rozmiar fotodiody i oferuje lepsze rezultaty podczas fotografowania w słabym świetle.
Różnice między modelami Mi 11 Pro i Mi 11 Ultra zauważymy w pozostałej specyfikacji modułów fotograficznych. Oprócz modułu głównego, model Ultra oferuje także 48-megapikselowe moduły szerokokątne i tele, oparte o matrycę Sony IMX586 w rozmiarze 1/2”, również wykorzystujące opisaną wyżej technologię łączenia pikseli. Do tego aparat szerokokątny (ogniskowa 12 mm, kąt widzenia 128 stopni) wykorzystuje technologię dTof (Direct time-of-flight) to pomiaru przestrzenności sceny i ulepszenia systemu śledzenia. Peryskopowy moduł tele oferuje nam z kolei ekwiwalent 120 mm. Co ciekawe, maksymalnie, przy wykorzystaniu zoomu cyfrowego będziemy w stanie wykonywać 120-krotne zbliżenia, co - jeśli za punkt wyjściowy brać moduł szerokokątny - powinno nam dać ekwiwalent ok. 1500 mm. Jeśli choć do połowy tego zakresu zdjęcia będą prezentować się akceptowalnie, będzie to fenomenalny rezultat.
Wszystkie 3 aparaty pozwolą też na filmowanie w maksymalnej rozdzielczości 8K z prędkością 30 kl./s i 4K z prędkością 120 kl./s. Aparat oferuje też możliwość filmowania z prędkością 1920 kl./s, ale jak było widać na przykładowym wideo jest to klatkaż interpolowany, działający na podobnej zasadzie jak funkcja Optical Flow w programach do montażu wideo. Oprócz tego, tryb filmowy wspiera też nagrywanie HDR, tryb nocny i pozwala symulować rozmycie tła. No i mamy też tylny, pomocniczy ekran LCD, który przyda się chociażby podczas nagrywania vlogów.
Generalnie, ma to być najlepszy fotograficzno-filmowy smartfon, jaki do tej pory ujrzał światło dzienne, a producent podpiera to stwierdzenie wynikiem testu DxO, w którym nowy smartfon uzyskał najwyższe wyniki we wszystkich kategoriach, zdobywając ogólną ocenę w wysokości 143 punktów, przebijając wyniki Huaweia P40 Pro+.
W przypadku modelu Xiaomi Mi 11 Pro zestaw dodatkowych aparatów jest nieco bardziej ubogi. W przypadku modułu szerokokątnego otrzymujmy ekwiwalent ogniskowej „raptem” 16 mm i świetle f/2.4, oparty o 13-megapikselową matrycę w rozmiarze 1/3”, a moduł tele wykorzystuje 8-megapikselowy sensor i obiektyw o ekwiwalencie 120 mm (światło f/3.4). Pozytywne wrażenie robi natomiast to, że moduł tele jest optycznie stabilizowany. Warto też wspomnieć, że również w modelu Pro otrzymamy tryb filmowy 8K (ale wspierający tylko główny moduł aparatu).
Obydwa telefony oferować mają także świetne, 10-bitowe ekrany w technologii Amoled, o rozdzielczości 2k+ (3200 x 1440 px), częstotliwości odświeżania 120 Hz, maksymalnej jasności 1700 nitów i wspierające wyświetlanie HDR10 oraz Dolby Vision.
Oprócz tego otrzymujemy też baterie o pojemności 5000 mAh, głośniki Harman Kardon i uszczelnioną obudowę o klasie szczelności IP68 (gwarancja szczelności do 30 minut na głębokości 1,5 m). Podczas prezentacji widzieliśmy nurka z telefonem w ręku na głębokości 40 metrów, a także porcję podwodnych zdjęć. I choć do fotografowania pod wodą lepiej wyposażyć się w dodatkową obudowę, z dużym powodzeniem smartfony Xiaomi 11 Pro i 11 Ultra będą w stanie zastąpić doskonałą większość podwodnych kompaktów.
Co najważniejsze, obydwa smartfony debiutują w atrakcyjnych cenach, przynajmniej na rynku azjatyckim. Cena modelu Xiaomi Mi 11 Pro zaczyna się od 5000 juanów (ok. 3000 zł), a Xiaomi Mi 11 Ultra - od 5999 juanów (ok. 3600 zł).
Oczywiście na rynku europejskim ceny będą odpowiednio wyższe, ale i tak powinniśmy spodziewać się pułapu atrakcyjnego względem największych konkurentów spod znaku Apple i Samsunga. Niestety wygląda na to, że wersja Pro nie będzie dostępna na rynku międzynarodowym.
Póki co nie znana jest jeszcze data wprowadzenia telefonów do globalnej sieci sprzedaży.
Chcąc odpowiedzieć na postawione na początku pytanie o to czy tego typu smartfon będzie w stanie zastąpić zaawansowany aparat kompaktowy (a może nawet aparat systemowy?) przede wszystkim należy odnieść się do kwestii przeznaczenia i ergonomii. Jeśli jesteśmy zadowoleni z efektów, które dostarczają nam prosto z telefonu nam topowe modele smartfonów i publikujemy głównie w mediach społecznościowych, prawdopodobnie Xiaomi Mi 11 Ultra zaspokoi wszystkie nasze potrzeby (i jeszcze więcej).
Należy jednak pamiętać, że choć smartfony robią zdjęcia świetnie wyglądające na mobilnych ekranach, po zgraniu na komputer często prezentują się mało atrakcyjnie. Do tego wszystkie sztuczki pokroju trybu portretowego z rozmyciem tła, opcji HDR czy trybu nocnego, realizowane są software’owo, co może powodować powstawanie „artefaktów” zauważalnych podczas oglądania zdjęć w powiększeniu.
Trzeba też brać pod uwagę, że 1-calowa matryca nowych flagowców Xiaomi nadal jest sporo mniejsza od tych, które oferują dominujące na rynku amatorskich korpusów systemowych aparaty APS-C. Do tego nie wiemy z jaką głębią bitową zapisuje surowe pliki. Jeśli więc zależy nam na świadomym fotografowaniu w formacie RAW i późniejszej edycji zdjęć w programach graficznych typu Lightroom czy Photoshop, zwykłe aparaty nadal zaoferują nam większą swobodę. Nie mówiąc już nawet o samej o jakości optyki.
Wreszcie dochodzi kwestia ergonomii. Jeśli zależy nam na czymkolwiek innym niż fotografowanie i filmowanie w trybie pełnej automatyki, zwykle aparaty i kamery nadal oferują nieporównywalnie większą kontrolę i swobodę pracy niż cienkie i płaskie smartfony, których każde dotknięcie powoduje poruszenie kadru.
Nie mamy wątpliwości, że smartfony w końcu wgryzą się i w ten rynek, póki jednak nie otrzymamy nowych telefonów na testy powstrzymamy się z wieszczeniem rewolucji nawet w stosunku do wspomnianych na początku 1-calowych kompaktów z serii RX100.
Więcej informacji flagowcach Xiaomi znajdziecie na stronie mi.com.