Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Na forach internetowych na całym świecie potencjalni nabywcy cyfrowych lustrzanek Nikona narzekają na problemy z nabyciem aparatów. Również na forum.fotopolis.pl zawiązał się wątek o brakach modelu D50 w sklepach. Powodem całej sytuacji jest większe zainteresowanie produktami Nikona niż koncern planował na początku roku.
Według informacji opublikowanej na stronach agencji Reuters, Nikon zakładał w tym roku wzrost sprzedaży cyfrowych lustrzanek na poziomie 30%. Jednak już wyniki za okres kwiecień-maj 2006 wskazywały o wiele większy wzrost na poziomie 1,75 miliona sztuk w tym roku finansowym (do marca 2007). W wywiadzie dla Reutera pan Makoto Kimura (Senior Managing Director) powiedział, że fabryka Nikona w Tajlandii, w której powstają modele D50, D70s i D200 pracuje na 100% swoich możliwości i rozbrajająco oświadczył: "Możemy sprzedać tylko tyle, ile wyprodukujemy." W związku z powyższym firma podniosła wartość wzrostu dla rocznego planu sprzedażowego o 5% z 30% do 35%. Warto zaznaczyć, że wzrost całego segmentu w tym roku finansowym oceniany jest tylko na 25%. Jednak dla klientów Nikona na całym swiecie może to oznaczać kłopot z dostępem do produktów, do czego koncern niestety musi się przyznać. Produkcja tak skomplikowanych urządzeń jak cyfrowe lustrzanki jest planowana w dużym wyprzedzeniem i nie ma możliwości jej zwiększenia w krótkim czasie. Nie jest również już tajemnicą, że fabryka w Tajlandii rozpoczyna produkcję również czwartego modelu aparatu.
Doskonałe wyniki Nikona nie wzięły się znikąd. Oczywiście, to Canon jako pierwszy pokazał pierwszą "tanią" cyfrową lustrzankę - model EOS 300D, ale zaraz po tym Nikon zaatakował modelem D70, który przerastał produkt Canona możliwościami, jednocześnie zachowując podobny poziom cenowy. Następnie pokazał się model Nikon D50, który dokładnie utrafił w potrzeby rynku zarówno pod względem osiągów i ceny. Dodajmy do tego agresywne kampanie reklamowe wspierające każdą z lustrzanek i sukces Nikona przestaje dziwić. Sprzedaży nie zaszkodził nawet długi okres oczekiwania na produkt półprofesjonalny Nikona D200 - następcę D100. D200 sprzedaje się doskonale. Ryzykując analizę działań Nikona można powiedzieć, że firma postawiła na trzy elementy: 1. dostarczyć klientowi produkt, jakiego oczekuje, 2. wspomóc każdy z modeli silną kampanią reklamową i 3. zaproponować konkurencyjną cenę.
Przypomnijmy, że Nikon ze światowym udziałem 28,3% w rynku lustrzanek, zajmował w 2005 roku drugie miejsce po Canonie (53,3%). Biorąc pod uwagę, że w przypadku aparatów kompaktowych koncerny te zajmują odpowiednio 5 miejsce (9,3%) i 1 miejsce (17,2%), widać jak ważnym dla Nikona jest rynek cyfrowych lustrzanek. Jednak wraz z nowymi produktami tak silnych firm jak Sony i Panasonic ten segment rynku zaczyna być coraz trudniejszy. Tym bardziej, że z wymienionych firm tylko Nikona można nazwać koncernem typowo fotograficznym. Pozostałe trzy firmy, a także coraz agresywniej działający Samsung, to koncerny elektroniczne produkujące także inną niż aparaty cyfrowe elektronikę konsumpcyjną. W przeciwieństwie do Nikona firmy te nie są aż w takim stopniu zależne od koniunktury na rynku foto, która dla Nikona może oznaczać być albo nie być. Tym bardziej fascynująca jest obserwacja działań tej firmy na rynku. Ciekawe jak pójdzie Nikonowi próba odzyskania udziałów na rynku aparatów zawodowych, gdzie dosyć skutecznie kilka lat temu rozepchnął się Canon