Akcesoria
Black November w Next77 - promocje na sprzęt foto-wideo przez cały miesiąc
Rok 2005 był dla fotografii cyfrowej - pod kątem zmian na rynku - rokiem przełomowym. Tak samo jak każdy kolejny sezon od kilku lat. Początek stycznia to tradycyjnie czas podsumowań, w związku z tym i my pokusiliśmy się o przygotowanie zestawienia najważniejszych, naszym zdaniem, tendencji i zmian jakich byliśmy świadkami w ubiegłym roku. Na koniec spróbujemy przepowiedzieć, co przyniesie nam rok 2006.
Aparat cyfrowy to nie gadget
Roczne podsumowanie wypada zacząć od zjawisk najbardziej ogólnych. Naszym zdaniem takim trudnym do przecenienia (tak samo jak i trudnym do uchwycenia w statystykach) zjawiskiem jest "spowszednienie" aparatów cyfrowych. Nie jest to już ekskluzywny gadget, zabawka dla wybranych, ani ciekawostka, lecz przedmiot codziennego użytku taki sam jak odtwarzacz MP3 czy telefon komórkowy.
Symptomatyczny jest tu fakt, że firmy fotograficzne coraz mniej chętnie wystawiają się na dużych targach elektronicznych takich jak CeBIT lub CES. Po prostu w całej masie elektroniki użytkowej aparaty cyfrowe nie są największymi ciekawostkami lub przedmiotami pożądania milionów. Status fotografii cyfrowej zbliża się do tego jakim cieszyła się fotografia analogowa przed "cyfrową rewolucją" - są zwykli użytkownicy, grupa zapaleńców oraz odbiorcy profesjonalni używający sprzętu do pracy.
Oczywiście producenci wciąż prześcigają się w podsuwaniu nam ładniejszych, ciekawiej zaprojektowanych, bardziej przykuwających oko cyfrówek. Ale tendencja ta zdecydowanie osłabła na rzecz podnoszenia jakości i wygody użytkowania. A tego z zewnątrz nie widać. Rozwiniemy tę myśl za chwilę. W tym miejscu odnotujmy fakt, że dynamika wzrostu sprzedaży zdecydowanie zmalała i będzie maleć w dalszym ciągu. Dla producentów oznacza to, że trzeba się naprawdę postarać by być lepszym od konkurencji.
Początek walki na wyniszczenie (i spadek cen)
Ten śródtytuł brzmi groźnie, ale nie jest daleki od rzeczywistości. W naszym niedawnym tekście Czy na cyfrówkach można jeszcze zarobić? pisaliśmy o kłopotach finansowych, do jakich musieli się przyznać najwięksi gracze w swoich raportach rocznych. Wynikały one w większości wypadków z nieustannego spadku cen aparatów cyfrowych, jaki obserwowaliśmy w ubiegłym sezonie. Niektórzy z producentów, np. Olympus, odnotowali spadek zarobków mimo wzrostu sprzedaży!
Mówimy tu o kilku zjawiskach na raz, ale ze sobą powiązanych. Jak wyliczyli specjaliści, w latach ubiegłych u naszych zachodnich sąsiadów aparaty cyfrowe sprzedawane były pod 60 markami. Tymczasem jeszcze 10 lat temu było miejsce tylko dla 7-8 największych firm (mowa o segmencie amatorskim). Reguły ekonomii są takie, że wcześniej czy później sytuacja wróci do normy, to znaczy powrócimy do czasów gdy "cyfrowy tort" dzielić będzie między sobą najwyżej 10 producentów. Walka już się rozpoczęła.
Jej pierwszym objawem jest właśnie zdecydowany spadek cen sprzętu cyfrowego. Duży popyt oznacza też dużą liczbę dostawców i pośredników. Jedynym sposobem odróżnienia się od konkurencji w celu dotarcia do klienta staje się obniżenie ceny - już dawno minęły czasy gdy na poważnie traktowaliśmy pierwotną cenę sugerowaną przez producenta. Tylko największych graczy dysponujących odpowiednim potencjałem finansowym stać na długotrwałą batalię na tych zasadach - mowa tu o potężnych koncernach branży elektronicznej, które zajęły się fotografią stosunkowo niedawno (Sony, Panasonic). Druga grupa to firmy, które są obecne na rynku od wielu lat i ich największym atutem jest silna marka. Choć i tu przykład współpracy Pentaksa z Samsungiem czy połączenie firm Konica i Minolta świadczą o tym, że czasem doświadczenie nie wystarczy i trzeba szukać mocniejszego partnera by przetrwać.
Dla nas, użytkowników sprzętu fotograficznego, wnioski są jak najbardziej pozytywne. Ceny wreszcie "znormalniały", a sprzęt naprawdę wysokiej klasy jest w zasięgu średnio uposażonych klientów.
Dodajmy jeszcze, że nie sprawdzają się proroctwa wskazujące na popularyzację aparatów w telefonach komórkowych jako źródło spadku sprzedaży zwykłych aparatów. Wręcz przeciwnie: jak dowodzą wstępne badania, użytkownicy komórek są potencjalnymi nabywcami aparatów cyfrowych - jakość obrazu jest tu ciągle nieporównywalna.
Lustrzanki cyfrowe w ręce ludu
Być może od tego powinniśmy zacząć. Rok 2005 przejdzie do historii jako ten, w którym na rynku pojawiło się kilka amatorskich lustrzanek cyfrowych. Amatorskich to znaczy przystępnych cenowo. Kilka, czyli wystarczająco dużo, by mówić o konkurencji. Olympus E-500, Canon EOS 350D, Nikon D50, Konica Minolta Dynax 5D to aparaty mogące zadowolić wszystkich ambitnych amatorów, szczególnie tych, którzy wyznają zasadę, iż nawet najprostsza lustrzanka będzie lepsza od najbardziej rozbudowanego kompaktu.
W połączeniu z tendencją, o której wspomnieliśmy wcześniej, doczekaliśmy się czasów, w których przyzwoity zestaw body + obiektyw można kupić za 2500 - 3000 złotych. Biorąc pod uwagę nieporównywalnie niższe niż w fotografii tradycyjnej koszty eksploatacji, osiągnęliśmy stan porównywalny z okresem sprzed "rewolucji cyfrowej". Najwyższa pora! A na tym nie koniec. W tym roku swoje cyfrowe korpusy pokażą prawdopodobnie takie firmy jak Sony, Panasonic i Samsung. Zatem wybór będzie większy, a ceny jeszcze bardziej atrakcyjne.
Wydarzenie roku: Canon EOS 5D vs Nikon D200
Zapytani przez nas specjaliści (patrz niżej) zgodnie wskazują na premierę EOS-a 5D jako najważniejsze wydarzenie minionego roku. Jest to pierwsza lustrzanka z pełnowymiarową matrycą, model skierowany do osób, które z fotografii żyją, ale nie spieszą się z wydaniem dziesiątek tysięcy złotych na sprzęt. Bez wątpienia jest to wydarzenie przełomowe, mogące przyczynić się do tego, że standardem dla fotografii profesjonalnej będzie jednak pełna klatka, a nie format APS-C (mowa o wielkości matrycy oczywiście).
Nie, nie zaryzykujemy stwierdzenia o hegemonii Canona w tym segmencie. Bo oto pod koniec roku największy konkurent pokazał klasę. Nikon D200, bo o tym aparacie mowa, z całą pewnością odciągnął od EOS-a 5D tych potencjalnych klientów, którzy zastanawiali się już nad zmianą systemu. Długo oczekiwany następca Nikona D100 cieszy się ogromnym zainteresowaniem i jest mocnym kandydatem do tytułu "hitu roku 2006".
I tak doczekaliśmy się kolejnej części thrillera psychologicznego pt. "Canon kontra Nikon". Co prawda obie firmy zaczynają się różnić pod względem tzw. pozycjonowania poszczególnych modeli ("5D jest lepszy niż D200, który jest lepszy niż 20D, który jest lepszy niż D70, który jest lepszy niż 350D, który jest lepszy niż D50..."). Ale właśnie tak buduje się suspens.
Inne tendencje: koniec "ósemek", więcej ultra-zoomów, większa multimedialność...
Uważni obserwatorzy rynku odnotowali na pewno, iż era zaawansowanych kompaktów skończyła się tak samo szybko jak się zaczęła ]. Olympus C-8080, Canon Pro1 czy Sony DSC-F828 właściwie nie mają swoich następców! Wynika to z faktu, o którym była już mowa - pojawiły się tanie lustrzanki, a tym samym produkowanie stosunkowo drogich, bardzo rozbudowanych pod względem funkcjonalności kompaktów straciło sens.
Triumfy święcą za to producenci aparatów średnio-zaawansowanych wyposażonych w duże obiektywy. Modele takie jak Sony DSC-H1, Panasonic DCM-FZ30 czy Canon S2 IS były i nadal są wielkimi hitami rynkowymi. Do grona tego można zaliczyć także rekordowy pod względem krotności zoomu (15x!) Samsung Pro815, przy czym klienci muszą pogodzić się tu z brakiem optycznego stabilizatora obrazu. Na rynku pojawiło się też kilka interesujących modeli o mniejszych gabarytach, dysponujących 5-, 6-krotnym zbliżeniem. Ten parametr ma zdecydowanie większy wpływ na decyzję o zakupie niż liczba pikseli. Kiedyś było odwrotnie.
Skoro o pikselach mowa to... ich liczba nadal rośnie, ale parametr ten stracił pierwszą pozycję przy promocji poszczególnych modeli. Zgodnie z badaniami rynkowymi, w zeszłym roku największą popularnością cieszyły się modele 5-megapikselowe. Wśród "tanich" premier dominowały modele 6- i 7-megowe, a w wypadku droższych propozycji 8-megowe. Do sprzedaży trafiły już pierwsze aparaty z matrycami 9 a nawet 10 Megapikseli. Jednak, tak jak już wspomnieliśmy, konsumenci coraz częściej mają świadomość tego, że między aparatem 5 i 6 Mp różnica jest niewielka - wręcz przeciwnie, wyższa rozdzielczość przy tej samej powierzchni sensora może oznaczać gorszą jakość i wolniejszą pracę aparatu.
Na czym więc skupili się producenci? Wreszcie na tym na czym powinni już dawno: poprawieniu funkcjonalności, wygody obsługi i szybkości pracy. Pojawia się coraz więcej aparatów z polskojęzycznym menu. Oczywiście aparaty są coraz "piękniejsze", co wskazuje, że niezmiennie specjaliści od designu mają do powiedzenia nie mniej niż technolodzy. Ważnym elementem promocji staje się multimedialność produktów. Aparat cyfrowy to już nie tylko aparat, ale także dyktafon i kamera cyfrowa lub odtwarzacz MP3. Tak było i wcześniej (może poza funkcją odtwarzania muzyki), niemniej postęp technologiczny w dziedzinie przetwarzania danych pozwolił na zastosowania bardziej wyrafinowanych funkcji - na przykład rejestracja wideo w trybie VGA, 30 kl/s jest już niemal standardem, a kompresja do formatu MPEG-4 znacząco oszczędza miejsce na karcie pamięci. Ponadto rok 2005 był rokiem dużych wyświetlaczy LCD. Rekordzistą pozostaje Samsung z ekranem 3,5", ale "nowym standardem" stała się przekątna 2,5". Nawet wśród aparatów typu "slim", których swoją drogą przybyło nam na sklepowych półkach wyjątkowo dużo.
W innych grupach sprzętowych warto wspomnieć o coraz większej liczbie obiektywów dedykowanych wyłącznie do lustrzanek cyfrowych. Swoją ofertę rozbudowywali potentaci (Canon, Nikon, Olympus), a jeszcze bardziej firmy niezależne, tzn. Sigma i Tamron. Ten fakt wzmacnia tezę, mówiącą, że standardem w fotografii półprofesjonalnej będzie jednak format APS-C, a nie "pełna klatka".
Inną tendencją jest rosnąca liczba narzędzi do obsługi plików RAW. Producenci sprzętu wreszcie dogadali się twórcami oprogramowani edycyjnego, dzięki czemu nie jesteśmy skazani wyłącznie na programy dodawane do aparatów. Swoją drogą rozwijanie rozwiązań edycyjnych z myślą o fotografach (a nie tylko grafikach) jest dość symptomatyczne.
A jaki będzie ten rok?
Na pewno nie mniej ekscytujący niż poprzedni. Trudno nie zgodzić się z opinią Przemysława Imielińskiego (patrz niżej): premiera EOS-a 5D otwiera nowy rozdział w fotografii. Jednak w którą stronę pójdzie rynek trudno powiedzieć. Więcej da się powiedzieć o tym, czego spodziewamy się w segmencie amatorskim. Większych wyświetlaczy zmieścić się nie da, ale na pewno producenci będą kusić nas coraz większą pojemnością wbudowanej pamięci aparatów. Niedawna premiera Kodaka V570 świadczy z kolei, że nic nie stoi na przeszkodzie by połączyć optykę szerokokątną z dużym zakresem ogniskowych - ta tendencja będzie trwale rozwijana. Nie zdziwi nas jeśli w tym roku pojawi się pierwszy aparat z wbudowaną... instrukcją obsługi - "podpowiadacze" takie jak HP Advisor w kompaktach HP to bardzo sensowny sposób na doskonalenie umiejętności użytkownika. W miarę przybywania kompatybilnych urządzeń peryferyjnych zwiększy się zapewne ilość modeli zgodnych z bezprzewodową transmisją danych. Jeśli chodzi o rozdzielczość to w handlu dominować będą zapewne kompakty z matrycami 6 Megapikseli, a producenci pokażą sporo nowości z sensorami 8 Mp i więcej. Sporych emocji oczekujemy w związku z rywalizacją w segmencie amatorskich lustrzanek cyfrowych. Ci, którzy już pokazali swoje rozwiązania, pracują nad kolejnymi, lepszymi modelami, a zapowiadane owoce współpracy Samsunga z Pentaxem, Sony z Konica Minolta czy wreszcie Panasonica z Olympusem powinny spowodować pozytywne zamieszanie na rynku. Czego sobie i Państwu życzymy w nowym, 2006 roku.
O podsumowanie roku 2005 i przepowiednię na rok 2006 poprosiliśmy Przemysława Imielińskiego, redaktora naczelnego magazynu CHIP FOTO-VIDEO digital.
Zdecydowanie najbardziej przełomowym wydarzeniem zeszłego roku była premiera Canona EOS-a 5D, wyposażonego w pełnowymiarową matrycę, która zarezerwowana była dotąd jedynie dla urządzeń z najwyższej półki. Tym modelem - oferowanym w cenie dwukrotnie niższej od flagowego EOS-a 1Ds Mark II - Canon wyznacza, moim zdaniem, nowy standard w fotografii cyfrowej. Choć "piątkę" trudno z pewnością nazwać korpusem dla amatora, to jednak pierwszy krok w kierunku upowszechnienia "pełnej klatki" został uczyniony. O tym, jak szybko matryce o wymiarach 35x24 mm pojawią się w prostszych modelach aparatów zdecyduje przede wszystkim postawa firm konkurujących z Canonem.
Jeśli chodzi o obecny rok, to zapowiada się on niezwykle ekscytująco. Full frame Canona zmusi zapewne pozostałych producentów do zaoferowania większych matryc lub zwiększenia walorów użytkowych urządzeń. Jednak najciekawsze będzie z pewnością pojawienie się nowych graczy w segmencie cyfrowych lustrzanek. Premiery swoich pierwszych cyfrowych korpusów zapowiadają bowiem na ten rok Panasonic i Sony. Obie te firmy chcąc pozyskać zaufanie fotoamatorów będą musiały przedstawić modele nie tylko atrakcyjne funkcjonalnie, ale także nieco tańsze od produktów uznanych od lat "firm fotograficznych". Wszystko wskazuje więc na to, że w 2006 roku będzie i o czym pisać, i... czym pstrykać - czego Czytelnikom Fotopolis i sobie życzę z całego serca.