Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Kontrowersje wokół zdjęcia Mayi Vidon-White, reporterki dokumentującej listopadowe zamachy w Paryżu na nowo zaogniają debatę o wolności prasy.
13 listopada zeszłego roku, w noc paryskich zamachów terrorystycznych, w których zginęło 90 osób, Maya Vidon-White fotografowała zdarzenia na zlecenie agencji UPI (United Press International). Jedno ze zdjęć, przedstawiające konającego Cedrica G - jedną z ofiar zamachu - w objęciach ratowników medycznych trafiło cztery dni później na rozkładówkę magazynu VSD.
Publikacja została momentalnie potępiona przez rodzinę ofiary, głównie za sprawą faktu, że fotoedytorzy magazynu nie zdecydowali się na zasłonięcie twarzy ofiary. Dodatkowe kontrowersje budził fakt, że na tej samej stronie, na której widniało zdjęcie opublikowano wywiad ze świadkiem zamachów, o tym samym imieniu, co według rodziny wprowadzało w błąd czytelników, a także przyjaciół zamordowanego.
Strona magazynu VSD, będąca przedmiotem sporu
Jak informuje serwis Buzzfeed, dwa miesiące później fotografka otrzymała pozew sądowy, w którym rodzina zabitego domagała się od czasopisma i fotografki zadośćuczynienia w wysokości prawie 35 tys. euro. oraz pokrycia kosztów sądowych w wysokości 10 tys. euro. Proces wytoczony został na podstawie tzw. prawa Guigogu, ustanowionego we Francji w latach 90. XX wieku, po serii zamachów bombowych i śmierci księżny Diany.
Według zapisu francuskiego prawa, ofiary zamachów, wypadków i katastrof mogą zakazać publikacji przedstawiających je zdjęć, jeśli te godzą w ich godność. Do jego ustanowienia doprowadziły między innymi kontrowersje wokół zdjęć dokumentujących wspomniane wyżej zamachy, ukazujących ocalałych w częściowo rozdartych przez wybuch bomby ubraniach.
Sprawa fotoreporterki wywołała falę krytyki i na nowo zaognia debatę o wolność prasy. Kontrowersje są tym większe, że fotografka nie miała realnego wpływu na publikację zdjęcia. Zrobione tego wieczoru fotografie przesłała do agencji UPI, która następnie sprzedała je jednej z francuskich agencji fotograficznych, która to dopiero udostępniła zdjęcia magazynowi VSD.
Proces sądowy rusza dzisiaj. Obrońcy fotoreporterki domagają się odrzucenia zarzutów, zwracając uwagę na fakt, że według prawa Guigou możliwość domagania się zadośćuczynienia mają bezpośrednio poszkodowane przez publikację osoby, a nie ich rodziny.
- Ona wykonywała tylko swoją pracę; nie opublikowała sama zdjęcia we Francji, ani nie sprzedała go bezpośrednio francuskiej agencji. Zdjęcie zostało sprzedane razem z całym cyklem amerykańskiej agencji UPI. Stąd też nie miała żadnego wpływu na ich dalszą dystrybucję - komentuje adwokat fotoreporterki.
Jeśli jednak zarzuty zostaną podtrzymane będziemy świadkami precedensu, godzącego w etykę pracy fotoreportera. Możemy spierać się o to jakich zdjęć nie powinno publikować się w prasie, nie można jednak (miejmy nadzieję) zabronić dziennikarzom relacjonowania wydarzeń w taki sposób, jak wyglądały naprawdę.
Więcej informacji znajdziecie pod adresem buzzfeed.com.
(fot. andreykr / fotolia.com)