Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Gdy w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku w Polsce wprowadzono stan wojenny na ulice wyjechały patrole milicji wspierane przez siły wojskowe, a wielu działaczy opozycji zostało pozbawionych wolności. Mimo zakazu fotografowania, ówczesny korespondent amerykańskiego “Newsweeka”, Chris Niedenthal uwiecznił na zdjęciach sytuację panujące wówczas w stolicy. Wtedy też powstało ikoniczne dla nas zdjęcie żołnierzy na tle kina Moskwa wyświetlającego film “Czas Apokalipsy”,.
Wykonanie zdjęć okazało się dużo mniejszym problemem niż późniejsze przetransportowanie ich za granicę. A czasu było niewiele. Zdjęcia musiały dotrzeć do amerykańskiej redakcji czasopisma w ciągu najbliższych pięciu dni, przed zamknięciem numeru.
”Przewiezienie ich samochodem przez granicę odpadało. Nie chciałem wyjeżdżać z Polski z filmami, obawiałem się, że mogą już potem mnie nie wpuścić. Samoloty nie latały. Nie mogąc nic innego wymyślić, zdecydowałem się pójść na Dworzec Gdański, skąd odjeżdżały pociągi do Berlina Zachodniego, i dać filmy do przewiezienia jakiemuś pasażerowi”. - opowiada autor w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
We wtorkowy wieczór, z dziesięcioma rolkami niewywołanych filmów w kopercie fotograf zjawił się na peronie. Pechowo, na pociąg czekało niewielu podróżnych, a nikt z nich specjalnie nie kwapił się do wzięcia udziału w przemycie.
”Wszyscy wystraszeni, nikt nie był zainteresowany przemyceniem zdjęć za granicę. W końcu jeden mężczyzna zgodził się przeszmuglować filmy, ale kiedy podeszła jego żona i zaczęła krzyczeć: "Zwariowałeś!?", zaraz odmówił. Strasznie wrzeszczała, bałem się, że ściągnie ubecję. Szybko się od nich oddaliłem. Dwie minuty przed odjazdem w rozpaczy wskoczyłem do pociągu. Przebiegłem przez wszystkie przedziały. W ostatnim momencie spotkałem chłopaka z RFN studiującego w Warszawie. Wracał do domu. Wszystko mu wytłumaczyłem, żeby wiedział co bierze. Dałem na kartce numer telefonu do biura "Newsweeka" w Bonn. Obiecał, że jak tylko dotrze do domu, to tam zadzwoni.” - mówi autor zdjęć.
Ciągle jednak nie było pewne, czy zdjęcia w ogóle za granicę dotrą. Poprzedniej nocy w telewizji wyemitowano propagandowy materiał ukazujący złapanie obcokrajowców, którzy próbowali właśnie przemycić filmy. Wszystko jednak poszło zgodnie z planem. Po przyjeździe do Niemiec student przekazał zdjęcia kurierowi “Newsweeka”, które jeszcze przed terminem dotarły do Stanów Zjednoczonych.
Autor od kilku lat bezskutecznie próbuje dotrzeć do owego studenta, bez którego pomocy, świat nie ujrzałby znanych dziś kadrów z tamtego okresu. ”Chcę mu za to osobiście podziękować.” - mówi fotograf. Tekst poruszający ten temat ukazał się nawet na stronie Deutsche Welle. Student do tej pory się jednak nie odnalazł. Być może, uda się to z pomocą internautów. Jeśli macie jakiekolwiek informacje na temat tożsamości, lub miejsca pobytu wspomnianego studenta, podzielcie się nimi w komentarzach.
Więcej informacji znajdziecie na stronie wyborcza.pl