Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
Co łączy najnowszego “Bonda”, nadchodzące “Gwiezdne Wojny” i najświeższy film Quentina Tarantino? Wszystkie produkcje zostały nakręcone tradycyjnymi kamerami, na filmie. Zasłużeni twórcy coraz częściej w swojej pracy sięgają po klasyczne błony filmowe, które pozwalają na osiągnięcie klimatu niedostępnego dla cyfry. W przypadku wspomnianego reżysera i jego najnowszego obrazu “The Hateful Eight” powrót do filmu ma szczególny wymiar i to dosłownie. Został on w całości nakręcony kamerami Ultra Panavision 70, na negatywie 65 mm.
Dlaczego twórcy zdecydowali się na skorzystanie z kamer nieużywanych od prawie 50 lat? Kluczem jest format. Film 65 mm i szkła anamorficzne o współczynniku kompresji 1,25x, w przypadku projekcji na negatyw 70 mm, pozwalają na uzyskanie obrazu w formacie 2.76:1 - jednego z najszerszych używanych w kinematografii. Inną kwestią jest bogactwo szczegółów i odwzorowanie kolorów.
Większość kin nie posiada już zaplecza sprzętowego potrzebnego do udźwignięcia projekcji w 70 mm, ale to zdaje się tylko cieszyć twórców. Z premiery filmu postanowili zrobić wyjątkowe wydarzenie. Film w oryginalnym formacie zostanie zaprezentowany jedynie na około stu specjalnych pokazach na terenie ameryki. Później, w zwyczajnych kinach zobaczymy już tylko cyfrowe kopię.
Czy mamy do czynienia z nowym trendem, gdzie w przypadku pracy nad ważnymi tytułami twórcy wybierają pracę z filmem? Czy praca z analogiem jest bardziej szlachetna? Wygląda na to, że mimo dobrodziejstw cyfry, wszyscy tęsknimy za magią filmu. W ostatnich czasach zapotrzebowanie na specyficzny “filmowy” obrazek wydaje się być zresztą ogromne, również w fotografii. Wystarczy spojrzeć na to, jaką popularnością cieszą się symulacje klisz oferowane przez VSCO.
Film na pewno nie umarł, a nawet zdaje się mieć coraz lepiej. Z pewnością zobaczymy jeszcze niejedną produkcję filmową nagraną z użyciem tradycyjnych mediów. W 2014 roku reżyserzy Quentin Tarantino, Christopher Nolan i J.J Abrams pomogli bowiem wynegocjować z Kodakiem umowę na dalszą produkcję błon filmowych. Czy podobne, dobre wiadomości napłyną kiedyś także z rynku tradycyjnej fotografii analogowej? To już zależy tylko od tego, jak często sami będziemy sięgać po film