Akcesoria
Black November w Next77 - promocje na sprzęt foto-wideo przez cały miesiąc
Francuzi prezentują kolejną generację cyfrowego aparatu dalmierzowego Pixii. Główną nowością jest tu 64-bitowy procesor, który obiecuje wprowadzić smartfonowe sztuczki do realiów klasycznych aparatów z dużymi matrycami.
Od dawna uważam, że pierwszy producent, który odważy się zrobić krok ku temu, by zaimplementować rozwiązania z rynku smartfonów do zwykłego aparatu, zostawi w tyle całą konkurencję i zupełnie zmieni oblicze rynku aparatów. W końcu nikt chyba już dziś nie ma wątpliwości, że przyszłość rynku fotografii leży w mocy obliczeniowej procesorów.
Pierwsze ruchy w tym kierunku obserwujemy już teraz, w postaci „inteligentnych” systemów AF czy opartych o funkcje AI systemów balansowania bieli i reprodukcji tonów skóry (Sony A7R V). Z racji modelu biznesowego opartego w dużej mierze o sprzedaż optyki, żaden z dużych producentów nie zdecydował się jednak poruszyć najważniejszej kwestii, czyli sposobu przetwarzania obrazu. W końcu wprowadzenie do zwykłych aparatów takich funkcji jak tryb nocny czy opcja symulacji rozmycia tła mogłoby mocno ugodzić w sprzedaż profesjonalnych obiektywów. Być może więc rewolucja ta nadejdzie ze strony mniejszych producentów?
W tym właśnie kierunku zmierza najnowszy aparat Pixii, czyli manualny cyfrowy dalmierz z 26-megapikselową matrycą APS-C i mocowaniem Leica M, którego koncepcję od kilku lat rozwijają francuscy inżynierowie. Najnowszy model wprowadza pierwszy na rynku aparatów (a przynajmniej tak twierdzą twórcy) procesor oparty o 64-bitową „mobilną” architekturę (ARM Cortex-A55), który znacznie zwiększać ma możliwości aparatu. Czego więc możemy oczekiwać?
Według producenta, użycie nowego procesora m.in. dwukrotnie wydłuża żywotność akumulatora i nawet 10-krotnie przyspiesza proces przetwarzania obrazu. Otrzymujemy też możliwość zapisywania zdjęć w formie czarno-białych RAW-ów (DNG), a użycie nowego procesora pozwalać ma także na lepsze wydobycie szczegółów i lepszą reprodukcję przejść tonalnych.
Jeżeli chodzi o same możliwości przetwarzania oparte o „fotografię obliczeniową”, narracja producenta jest dosyć mętna. Otrzymujemy jedynie okrągłe zdania na temat połączenia dużej mocy obliczeniowej z wysokiej jakości sensorem CMOS i ustawienia nowego standardu w temacie aparatu opierającego się o możliwości software’owe.
Czy więc możemy spodziewać się, że w przypadku JPEG-ów otrzymamy precyzyjnie przetworzony pod względem kolorystyki i zakresu dynamicznego obrazek tak, jak to się dzieje w naszych smartfonach czy może chodzi o coś zupełnie innego? Producent niestety nie robi wiele by rozwiać tę wątpliwości, dlatego odpowiedź na to pytanie poznamy pewnie dopiero wtedy, gdy pojawią się pierwsze recenzje nowego aparatu.
Warto jeszcze wspomnieć, że wraz z nowym modelem pojawia się opcja możliwości aktualizacji hardware’u aparatu. Wszyscy posiadacze wcześniejszych modeli, mogą dokonać upgrade’u procesora w cenie 320 euro. Wygląda też na to, że w podobny sposób będzie można w przyszłości wymieniać matryce tak, by Pixii stał się bazą, którą przy niewielkim wkładzie finansowym będzie pozostawać aktualna przez długie lata.
Tak, jak wcześniejsze generacje, Pixii 2023 debiutuje w dość wysokiej cenie 2699 euro, czyli ok. 12 600 zł. To dość dużo jak za egzotyczny produkt z dalmierzowej niszy. Z drugiej strony to już 3 generacja aparatu, co każe nam wierzyć, że projekt Pixii znalazł odbiorców i jest czymś więcej niż tylko sezonową ciekawostką. Być może obserwujemy więc narodziny marki, która w perspektywie czasu zacznie mocniej konkurować z ofertą takich firm jak Leica czy Fujifilm.
Więcej informacji o aparacie znajdziecie na stronie pixii.fr.