Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
W ostatnich latach Sony skupiało się głównie na modelach z górnej półki, nie zostawiając dużego wyboru użytkownikom dopiero wchodzącym w segment bardziej zaawansowanych aparatów. Lukę w ofercie wypełnia nowy wyjątkowo ciekawy model A6400.
Jeśli spojrzymy na ostatnie kilka lat, oferta Sony wydaje się mieć pewne braki. Co prawda firma prężnie rozwijała flagowe, kierowane do zawodowców linię A7 i A9, w kwestii aparatów amatorskich oddawała jednak laur pierwszeństwa pozostałym producentom. Ostatni “wejściowy” model z rodziny Sony E (A5100) ukazał się już prawie 4,5 roku temu, natomiast ostatnie modele z serii A6XXX wydawały się być wyceniane nieco za wysoko, jak na możliwości hobbystów.
Sytuację tę zmienia wreszcie nieco niefortunnie nazwany model A6400. Dlaczego niefortunnie? Otóż ma być on następcą modelu A6300. Jednak już jakiś czas temu otrzymaliśmy jego aktualizację w postaci nieco bardziej zaawansowanego modelu A6500. Nowy aparat wydaje się być jednak atrakcyjną alternatywą także i dla tego drugiego modelu, bo choć nie oferuje niektórych jego możliwości, to jest nowszy, ma w zanadrzu unikalne nowe funkcje i oferowany jest w znacznie niższej cenie. Radzimy jednak nie przejmować się nazewnictwem i potraktować A6400 jako nowy, wyjątkowo ciekawy aparat dla zaawansowanych amatorów, twórców wideo i wszystkich, którym zależy na niewielkim, ale wydajnym bezlusterkowcu.
Sony A6400 stawia przede wszystkim na szybkość. Podobnie jak wcześniej, otrzymujemy tu 24-milionową matrycę APS-C (zakres ISO 100-102400), tym razem jednak wspieraną najnowszym procesorem BIONZ X, zaczerpniętym z flagowego modelu A9, co zapewnić ma bezkompromisową szybkość przetwarzania obrazu i świetne rezultaty pod względem skuteczności systemu AF.
Producent chwali się zresztą, że 425 punktowy, pokrywający 84% kadru układ AF oparty o piksele detekcji fazy to obecnie najszybszy autofokus na świecie, pozwalający na ostrzenie w czasie jedynych 0,02 sekundy. Jednak wyróżniać ma go nie tylko szybkość. Dzięki zaprzęgnięciu systemów “sztucznej inteligencji” producentowi udało się zrobić znaczny krok naprzód pod względem trybów śledzenia obiektów i wykrywania oka. Wygląda na to, że po raz pierwszy otrzymujemy tutaj układy, na których skuteczności będzie można polegać w większości sytuacji.
Funkcje Real Time Eye AF i Real Time AF Tracking mają bezbłędnie śledzić zaznaczone obiekty także podczas fotografowania serią czy filmowania. Zaprezentowane podczas konferencji demo producenta pokazuje, że w przypadku śledzenia oczu i obrócenia głowy przez modela system przewiduje położenie oka na podstawie systemu rozpoznawania twarzy tak, by móc od razu powrócić do jego śledzenia, gdy znów będzie ono widoczne w kadrze. Nie możemy się doczekać, by sprawdzić te funkcje w praktyce.
Do tego otrzymujemy szybki tryb seryjny, umożliwiający fotografowanie z prędkością 11 kl./s z pełnym wsparciem AF w trybie migawki mechanicznej i 8 kl./s w trybie migawki elektronicznej oraz bufor umożliwiający zapisanie 116 zdjęć JPEG lub 46 RAW-ów w serii. To wynik nieco gorszy niż w przypadku modelu A6500, ale i tak pozwoli nam to na wykonanie około 10-sekundowej serii. Sama żywotność migawki oceniana jest z kolei na 200 tys. cykli.
Na pokładzie mamy też odchylany o 180 stopni (ukłon w stronę vlogerów), 3-calowy dotykowy ekran LCD o rozdzielczości 921 tys. punktów i wizjer elektroniczny XGA OLED Tru-finder (2,36 mln punktów). Niestety w przypadku ekranu, funkcje dotykowe nadal ograniczają się jedynie do ustawienia punktu AF i zwolnienia migawki, co w roku 2019 rodzi pytania o to czy Sony nie chce czy może nie potrafi zaimplementować rozszerzonej kontroli dotykowej.
Bardzo dobre wrażenie robią także funkcje filmowe. Co prawda nie uświadczymy tu systemu stabilizacji matrycy, który oferuje model A6500, ale otrzymujemy pełnoklatkowy zapis 4K (obszar 6K skalowany do rozdzielczości 4K) z prędkością 30 kl./s i przepływnością 100 Mb/s, a także zapis Full HD z prędkością do 120 kl./s. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że mamy tu ten sam procesor, co w Sony A9, możemy spodziewać się, że problemy z efektem rolling shutter nie będą tu występować. Do tego otrzymujemy złącze mikrofonowe, możliwość zasilania aparatu przez USB, tryb zapisu wideo HDR (profil Hybrid Log Gamma) oraz standardowo już płaskie profile S-Log2 i S-Log3 oraz rozbudowane funkcje wspomagające filmowanie.
To wszystko w magnezowym, uszczelnionym korpusie, który pozwoli na personalizację 8-przycisków na obudowie (do wyboru 89 funkcji), co umożliwić ma dostosowanie aparatu do swoich potrzeb. Personalizować będziemy mogli także własną zakładkę w menu głównym oraz układ menu pomocniczego.
Na dokładkę producent dorzuca tryb interwału (możliwość tworzenia filmów poklatkowych) oraz nową aplikacje mobilną Imaging Edge Mobile - nareszcie!
Przy tym wszystkim nowy korpus został atrakcyjnie wyceniony. Na europejskim rynku za body zapłacimy 1050 euro (około 4500 zł), natomiast w zestawie z obiektywami kitowymi 16-50 mm i 18-135 mm przyjdzie nam za niego zapłacić kolejno 1150 euro (około 4950 zł) i 1450 euro (6228 euro).
Aparat trafi na sklepowe półki już na początku lutego 2019 roku.
Więcej informacji znajdziecie pod adresem sony.pl.