Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Wojciech Ryziński, na co dzień zajmujący się inżynierią oprogramowania, odnalazł w fotografii oddech wolności. W pracy zawodowej spędza bardzo dużo czasu przy komputerze. Wcześniej, przez ponad 12 lat, pracował w firmie bio-farmaceutycznej, co wiązało się z długim przebywaniem w sterylnych, ściśle kontrolowanych warunkach.
- Fotografia, która jest moją pasją, pozwoliła mi odetchnąć, poczuć wolność, zaspokoić potrzebę tworzenia - wyznaje. - Jedną z rzeczy, które najbardziej kocham w fotografii, jest fakt, iż pozwala mi na odkrywanie świata. Nie robiąc zdjęć, prawdopodobnie nigdy nie wybrałbym się na przykład na targi rolne, z aparatem warto było...i to bardzo! - mówi Ryziński, podkreślając, że zarówno podróże do odległych miejsc, jak i eksploracja zakamarków najbliższego otoczenia są dla niego źródłem inspiracji.
Jego portfolio obejmuje fotografię uliczną i projekty dokumentalne. Jego zdaniem są to przenikające się kategorie.
- Według mnie fotografia uliczna jest fotografią dokumentalną. Poprostu tematem, który dokumentuję robiąc „streeta” jest życie codzienne w miejscach publicznych Fotografując lubię być obserwatorem, który w miarę możliwości, nie wpływa na sytuację. Jako odbiorca, bardziej cenię sobie fotografię skupiającą się na jakimś konkretnym temacie. Szukając inspiracji, zdecydowanie częściej sięgam po albumy, które są czymś więcej niż tylko zbiorem pojedynczych klatek. Najczęściej jest to fotografia dokumentalna, skupiająca się na człowieku - tłumaczy.
Aparat fotograficzny jest dla niego przepustką do miejsc, do których bez niego by się nie udał. Inspiracji szuka w bliskim sąsiedztwie. Pytany o większe wyzwania - tematy blisko czy daleko od domu - Ryziński przyznaje, że podróże są dla niego inspirujące, ale tematy blisko domu mają swój niepowtarzalny urok.
- Odnajdując temat blisko domu, mogę pokazać coś co znam, coś bliskiego mojemu sercu, lub przeciwnie, coś co mnie uwiera. Takie opowieści, choć brak im egzotyki dalekich podróży, mają inne zalety. Mogę z łatwością wracać w to samo miejsce, obserwując i dokumentując zmiany. Wyzwanie jest większe, ale satysfakcja chyba również - wyjaśnia. - Natomiast gdy podróżuję, wszystko jest nowe, ciekawe. Inne są kolory, inni są ludzie, inne są zapachy czy smaki. Wszystko to jest bardzo inspirujące, zachęcające do robienia zdjęć. Najważniejsz: gdy podróżuję oznacza to, że mam urlop. Jest to więc czas, który mogę bez żadnych ograniczeń poświęcić fotografii. Jest wtedy bez wątpienia lekko i przyjemnie - dodaje.
Mimo, że jego codzienna rzeczywistość to spokojna, wiejska okolica Irlandii, Ryziński nie narzeka na brak inspiracji. Irlandzka prowincja też ma swój rytm, a fotograf stara się go odkrywać.
- Owszem, nie jest to Tokio ani Londyn, ale dzięki temu, moje zdjęcia z Irlandii są inne. Lubię gdy na zdjęciach jest przestrzeń, bardzo często wykorzystuję tzw. negative space, irlandzkie krajobrazy mi to umożliwiają. Gdy zatęsknię za rytmem ciut szybszym, wybieram się na kilka dni do jakiegoś większego miasta na krótki urlop z aparatem - mówi.
Jako fotograf, Ryziński szczególną uwagę zwraca na humor. Dobry nastrój zwykle mu dopisuje, gdy sięga po aparat. Lubi, gdy widać to na zdjęciach. Jest też bardzo wyczulony na światło, które w Irlandii często pojawia się niespodziewanie i na chwilę. Nawet wychodząc z domu na szybkie zakupy, najczęściej ma przy sobie aparat. Jednak nie są to jedyne ważne elementy dla Ryzińskiego.
- Najgorszą reakcją na zdjęcia jest brak reakcji. Istotne jest, aby odbiorca „coś” poczuł patrząc na moje prace - wyznaje.
Jednym z najbardziej pamiętnych momentów dla fotografa był widok małej dziewczynki wskazującej palcem na jego zdjęcie, które zostało wyeksponowane na billboardzie w ruchliwym miejscu.
- Wielokrotnie stojąc tam na czerwonym świetle, mogłem obserwować różne reakcje przechodniów. Długo będę miał w pamięci dziewczynkę, może 5 letnią, która idąc za rękę ze swoim dziadkiem zatrzymała go przy moim zdjęciu i wspólnie wskazywali sobie różne jego elementy. Mam nadzieję, że dla nich była to cenna rodzinna chwila. Mi było przyjemnie wiedzieć, że to moje zdjęcie stało się jej przyczyną. Super, że moje zdjęcie wydało się ciekawe dla małego dziecka, budującego swoją wiedzę o otaczających nas świecie - wspomina z uśmiechem. - Pamiętam również ciekawe reakcje na moją wystawę Love Carrick (odnoszącą się do małej miejscowości Carrick On Suir, która była tematem mojego projektu ulicznego z 2019 r). Wiele osób w księdze gości chwaliło mnie za pokazanie ich miasteczka w sposób nowy, oryginalny. Fotografie uliczne, to nie jest coś z czym ludzie mają tutaj kontakt na co dzień. Kilka osób dziękowało za samo poświęcenie mojego czasu na ich małe miasto - opowiada.
Ryziński brał udział w wielu znakomitych warsztatach i przeglądach portfolio. Wspominając swoje doświadczenia, podkreśla znaczenie pracy nad projektem, który nas osobiście przyciąga i angażuje.
- Warsztaty fotograficzne dają wspaniałe możliwości do rozwoju.To okazja to poznania swoich autorytetów i czerpania od nich inspiracji, możliwość nawiązania nowych znajomości z ludźmi o takich samych zainteresowaniach. Dają poczucie przynależności do fotograficznej społeczności, co dla hobbysty może mieć znaczenie. Natomiast, przynajmniej w moim przypadku, ta wiedza zawsze musi dojrzeć. Potrzebuję czasu na przetrawienie informacji i uwag. Słowa z warsztatów, które zapadły mi w pamięć, dotyczą pracy nad projektem dokumentalnym. Chodzi o to, że naprawdę dobry projekt zrobimy tylko o czymś, co nas naprawdę interesuje. Dlatego też nie szukam projektów na siłę, tylko po to aby nad czymś pracować. Dopóki nie pojawi się temat, który sprawi, że poczuję potrzebę pokazania go na swoich zdjęciach, będę bawił się w dokumentowanie ulicy - wyjaśnia.
- To zdjęcie zostało zrobione w Carrick On Suir. Jest to świetny przykład na zalety płynące z pracy nad projektem blisko domu. Pierwsze z tych zdjęć, przedstawiających ten sam pub na rogu spokojnego skrzyżowania zostało zrobione w Maju 2018. Ostatnie zdjęcie zostało zrobione w Marcu 2019. Widać tu, że warto wracać w to samo miejsce aby dokumentować zmieniające się otoczenie - zauważa.
"Warto wracać w to samo miejsce aby dokumentować zmieniające się otoczenie." - Wojciech Ryziński
- To natomiast kadr z podróży do Nepalu w 2023. Pokazuje on mężczyznę huśtającego się na jednej z tymczasowych konstrukcji, które powstały w wielu miejscach w Kathmandu na czas trwania festiwalu Tihar. Udało mi się uchwycić jego sylwetkę idealnie odseparowaną na tle nieba. Ważne dla mnie było aby nie pokazać tutaj samej konstrukcji huśtawki. To pomogło stworzyć zdjęcie, które nie jest bardzo oczywiste - opowiada.
Zapytany o inspiracje, mówi, że ostatnio uwagę fotografa przykuły fotografie Alessandry Sanguinetti, szczególnie „Some Say Ice”. Różni się ona od jej poprzednich publikacji tym, że zdjęcia są w czerni i bieli. W projekcie widać jednak tą samą wrażliwość, subtelne portrety i pewną dozę odrealnienia, którą ceni sobie Ryziński.
Więcej zdjęć Wojciecha Ryzińskiego znajdziecie na jego stronie oraz w social mediach.