Odnaleźć kawałek siebie w zdjęciach - rozmowa z Jacobem Aue Sobolem

Jacob Aue Sobol, jeden z najzdolniejszych fotografów młodego pokolenia, członek legendarnej agencji fotograficznej Magnum, opowiada nam o cyklu "Arrivals and Departures" oraz innych projektach, nad którymi obecnie pracuje. Wystawę jego prac możecie oglądać w Leica Gallery Warszawa do 17 listopada 2013.

Autor: Marcin Grabowiecki

28 Październik 2013
Artykuł na: 9-16 minut

Marcin Grabowiecki i Patryk Wiśniewski: Czy możesz nam powiedzieć jak powstawał cykl "Arrivals and Departures"?

Jacob Aue Sobol: Ten projekt rozpoczął się w nietypowy dla mnie sposób, jako zlecenie dla firmy Leica, która chciała wypromować swój nowy aparat. Leica planowała wprowadzić na rynek model Monochrome i zaproponowała mi współpracę. Wpadłem na pomysł podróży koleją transsyberyjską. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie jest to nic odkrywczego. Wiem, że wielu fotografów podjęło ten temat przede mną. Moim pomysłem było stworzenie multimediów, w których mógłbyś klikać w różne przedziały pociągu i odwiedzać ludzi, którzy w nich siedzą. Nie udało mi się jednak zrealizować tego pomysłu, ponieważ kiedy wsiadłem do pociągu okazało się, że jest on całkiem pusty.

fot. Patryk Wiśniewski

Byłem w szoku, bo mój pomysł, polegający na fotografowaniu ludzi w kameralnych przestrzeniach przedziałów legł w gruzach. Musiałem zmienić całą koncepcję. Zdecydowałem, że będę wysiadać w miastach, które będziemy mijać po drodze. Pociąg miał pozostać tylko łącznikiem między poszczególnymi przystankami.

Podczas pierwszej podróży byłem w Moskwie, Ułan Bator i Pekinie. W każdym z tych miejsc przebywałem około tygodnia i kolejne siedem dni w pociągu. Połowę czasu spędzałem na chodzeniu po ulicach, fotografując spotkania z ludźmi, a drugą połowę poświęcałem odwiedzinom ludzi w domach i fotografowaniu ich w bardziej intymnych sytuacjach. Na koniec mieszałem te dwie rzeczy. Byłem także zainteresowany samą podróżą z Moskwy do Pekinu. Podróżowanie przez te wszystkie wioski, mijanie drzew było dla mnie równie interesujące.

To możecie zobaczyć na wystawie z Leica Gallery w Warszawie. Znajdziecie na niej także kilka zdjęć z mojej drugiej podróży, z której mam 25 tysięcy zdjęć - wszystkich nawet nie widziałem, ponieważ nie miałem na to czasu. Z pierwszej wyprawy przywiozłem 30 tysięcy zdjęć, co daje około tysiąca zdjęć dziennie. W związku z tym często mam długie przerwy w fotografowaniu. Nie fotografowałem od mojej ostatniej podróży, która była w lutym, ale czuję, że powoli nabieram chęci. Kiedy pojadę na kolejną wyprawę znowu będzie intensywnie.

Ekspozycja "Arrivals and Departures" po raz pierwszy była zaprezentowana w zeszłym roku w Berlinie. Od tego czasu, wraz z rozwojem projektu, dodaję nowe zdjęcia. Mam nadzieję, że zakończy się on w przyszłym roku w Nowym Jorku publikacją książki.

Czytaj także:Jacob Aue Sobol w nowej siedzibie Leica Gallery Warszawa

Jacob Aue Sobol, Magnum Photos, Moscow, March 2012

Czy podróżujesz samotnie?

Nie. W trakcie pierwszej wyprawy podróżowałem z dwoma edytorami i tłumaczem. Zadaniem edytorów był wybór najlepszych zdjęć, podczas gdy ja fotografowałem. Było to związane z terminami narzuconymi przez Leikę. Teraz projekt nie należy już do Leiki i pracuję nad nim sam. Nie ograniczają mnie terminy, co pozwala mi na podróżowanie w sposób, który bardziej mi pasuje.

Pracujesz równocześnie nad innymi projektami?

Przez ostatnie pół roku chodziłem ze złamanym sercem, ponieważ rozstałem się z dziewczyną. Przez kilka miesięcy nic nie robiłem. Potem miałem dużo pracy w związku z wystawami (czekają mnie jeszcze dwie - w Atenach i Paryżu). Nie miałem czasu na fotografowanie. Lubię dzielić swoje życie na intensywne okresy: fotografowania, edytowania czy robienia wystaw. Kiedy w końcu zaczynam fotografować wtedy zostawiam inne rzeczy i poświęcam się robieniu zdjęć.

Czy w przypadku projektu o bliźniakach obowiązują cię jakieś terminy?

Nie, nie ograniczają mnie żadne terminy. Ten projekt jest dla mnie szczególnie ważny, ponieważ sam mam brata bliźniaka. Planuję wymieszać swoje zdjęcia z tymi, które zrobiła nam nasza mama i napisać tekst. Ten projekt wymaga przestrzeni i czasu. Gdy podróżuję po różnych miejscach na świecie szukam bliźniaków i ich fotografuję.

Projekt nazywa się "Two" i jeszcze nie wiem jak dokładnie będzie wyglądał. Zauważyłem potrzebę bliskości między bliźniakami, którzy żyją w swoistej symbiozie. Interesująca jest dla mnie zależność od innego człowieka. Boję się być sam. Chciałbym lepiej zbadać to zjawisko.

Co z projektem "Home"?

Ten projekt również wymaga czasu. Zacząłem mieszać w nim zdjęcia kolorowe z czarno-białymi. To będzie dla mnie coś nowego. Ten temat nie dotyczy tylko samej Kopenhagi, mojego miasta rodzinnego, ale jest bardziej o tym, jak to jest czuć się w domu. Czuję, że inne moje projekty, z Grenlandii czy Tokio są także o domu, o poszukiwaniu domu w ludziach, których spotykam i kulturze, której częścią pragnę się stać.

Czytaj także:Fotografia to nie wszystko - rozmowa z Jacobem Aue Sobolem

(c) Jacob Aue Sobol, Magnum Photos, Beijng, March 2012

Możesz powiedzieć coś o swojej relacji z Andersem Petersenem?

Właściwie nie znam tak dobrze Andersa, nie jest moim nauczycielem ani mentorem. W 1999 roku uczestniczyłem w tygodniowym kursie prowadzonym przez niego. Oczywiście zapamiętałem go bardzo dobrze, ze względu na jego energię i intensywną obecność. Nie pamiętam jakie zdjęcia zrobiłem podczas tych warsztatów. Anders wpłynął bardziej na mnie poprzez swoją energię.

Oczywiście cały czas inspirowałem się nim i całą generacją szwedzkich fotografów, takich jak Christer Strömholm czy Morten Bo. To właśnie Mortena Bo uważam za swojego mentora. Poznaliśmy się w duńskiej szkole Fatamorgana. Czasem z nim pracuję przy okazji wystaw. Był duńskim fotografem w latach 70. i 80. Potem przestał fotografować i stworzył szkołę, którą nazwał Fatamorgana. Inspirował się szkołą fotograficzną Christera Strömholma ze Sztokholmu, gdzie z kolei Anders był studentem. Tak więc jest to fragment tego samego drzewa genealogicznego.

Jeśli chodzi o projekt "Veins" to zaczął się on, kiedy Anders przygotowywał swoją wystawę w Rydze. Zadzwonił do mnie i zapytał czy zrobię ją z nim.

Każdy swój projekt kończysz książką. Podobnie będzie w przypadku "Arrivals and Departures". Czy ważniejsza jest dla Ciebie publikacja czy wystawa?

Lubię obie formy. Książka jest dla mnie czymś niesamowitym, ponieważ mam wrażenie, że pozostanie na zawsze. Jest dokumentem części twojego życia, dziennikiem. Jest także czymś co możesz dać innym ludziom, rodzinie, dzieciom. Wyobrażam sobie, że jest to coś co stworzyłem i będzie wieczne. Wzruszam się, kiedy ludzie odnajdują kawałek siebie w moich zdjęciach.

Wystawy też są interesujące, ponieważ możesz obcować z ludźmi fizycznie. Na otwarcie mojej wystawy w Warszawie przyszło podobno 1,5 tysiaca ludzi - kompletne szaleństwo.

W jaki sposób pracujesz nad swoimi książkami?

Pracuję z różnymi ludźmi, ale są to zwykle bardzo bliscy mi ludzie. Pracuję dużo z moją matką, moją byłą dziewczyną i z partnerem mojej mamy. Oni wszyscy są związani ze światem fotografii (moja była dziewczyna była filmowcem). Są to ludzie, którym ufam. Dobrze mnie znają, w związku z tym wiedzą czego szukać.

Proces edycyjny jest bardzo długi i pracochłonny. Kiedy musisz wybrać spośród 30 tysięcy zdjęć zaledwie 2 tysiące, skanujesz je, pracujesz nad nimi w Photoshopie. Zawsze robię odbitki w formacie A5, rozkładam je na podłodze, mieszam ze sobą. Następnie tworzę trzy stosy: A, B i C. A to moje ulubione obrazy, B - zdjęcia, wobec których mam jeszcze wątpliwości, C - te które wyrzucam. Podczas edycji zdjęcia czasem zmieniają swoją grupę. Nie mogę oglądać zdjęć tylko na monitorze, muszę mieć odbitkę. W ten sposób wygląda moja praca. Proces trwa do dnia, w którym poczuję, że mam materiał potrzebny do stworzenia książki.

(c) Jacob Aue Sobol, Magnum Photos, Ulaanbaatar, March 2012

Dlaczego łączysz zdjęcia powstałe na ulicy z intymnymi portretami?

Oczywiste jest dla mnie mieszanie intymnych zdjęć z fotografiami budynków. To wszystko jest częścią mojej egzystencji i mojego życia emocjonalnego. Dla mnie jest to bardzo naturalne. Jak miałbym tylko tworzyć fotografie uliczne czułbym, że czegoś mi brakuje, że nie byłem wystarczająco blisko ludzi. Tęsknię za sytuacją, kiedy siedzę na przeciwko kogoś i ta osoba jest bezbronna i krucha, to dla mnie bardzo intensywny moment spotkania.

Czy Twoje życie prywatne jest w związku z tym połączone z fotografią, czy raczej starasz się oddzielić te dwie dziedziny?

Nie staram się niczego oddzielać. Po prostu robię zdjęcia. W przypadku projektu, który powstawał na Grenlandii nie było różnicy. Nie wiedziałem, że jestem fotografem, nie wiedziałem co robię. Teraz stało się to bardziej zorganizowane, ale cały czas staram się podążać za swoją intuicją.

Czy Twoje zdjęcia są zapisem podpatrzonych sytuacji, czy część z nich jest ustawiana?

Nie mam żadnej specjalnej metody pracy, nie mam żadnych zasad. Mam po prostu aparat i siebie. Robię zdjęcia i nie dbam o to, w jaki sposób zostały zrobione. Nie uważam jednak, że tworzę ustawiane zdjęcia. Myślę, że ja tylko zaczynam coś, a potem ludzie reagują na to co powiem. Nigdy nie mówię ludziom co dokładnie powinni robić. Staram się tylko być obecny.

Jakich fotografów sobie cenisz?

Jest wielu fotografów, którymi się inspiruję. W pierwszej kolejności muszę wymienić Andersa Petersena i Daido Moriyamę. Poza tym cenię sobie twórczość Michaela Ackermana, Rogera Ballena, Nan Goldin, Larsa Tunbjörka i Jima Goldberga.

Do czego służy Ci Instagram? Czy traktujesz go jako swój dziennik?

Jeszcze nie wiem, dopiero kilka miesięcy temu go odkryłem. Pomyślałem, że wrzucanie zdjęć może być niezłą zabawą. Myślę, że chciałbym kiedyś zrobić książkę ze zdjęciami z telefonu (nie tylko z Instagramu). Kiedy uzbiera się ich wystarczająco dużo być może zrobię edycję.

Jest to ciekawe narzędzie, ale musimy pamiętać o cenzurze. Ktoś nas kontroluje i są to Amerykanie.

Jak się z tym czujesz?

To nie jest w porządku, że ktoś cenzoruje twoją twórczość. Jest w tym duża doza hipokryzji. To jest typowe dla Ameryki. Nie możesz pokazywać nagości, ale możesz wywoływać wojny tam gdzie chcesz. Możesz pokazywać jak zabijasz ludzi, ale nie możesz pokazać dwójki ludzi kochających się albo porodu - chwili, w której ktoś daje życie...

Wystawę "Arrivals and Departures" Jacoba Aue Sobola można oglądać w Leica Gallery Warszawa (ul. Mysia 3, II i III piętro) do 17 listopada 2013. Polecamy!

fot. Patryk Wiśniewski

Jacob Aue Sobol należy do ścisłej elity fotografów młodego pokolenia. Jest członkiem legendarnej agencji fotograficznej Magnum, założonej ponad 50 lat temu przez Henri Cartier-Bressona. W swym dorobku ma nagrody takie jak World Press Photo czy Leica European Publishers Award, szereg publikacji oraz wystawy na całym świecie.

{GAL|25746
Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Wywiady
Nicolas Demeersman: "Zaakceptuj, że czasem będziesz pieprzonym turystą"
Nicolas Demeersman: "Zaakceptuj, że czasem będziesz pieprzonym turystą"
Nicolas Demeersman za pomocą jednego prostego gestu kwestionuje nasze postrzeganie turystyki i relacji z lokalnymi społecznościami. Jego twórczość polega na przedstawianiu paradoksów. Fotograf...
15
Magdalena Wosińska: Wychowanie w Polsce dodało mi odwagi w Ameryce
Magdalena Wosińska: Wychowanie w Polsce dodało mi odwagi w Ameryce
Z Katowic na Times Square. O niepewnych początkach, subkulturze amerykańskich skejtów końca lat 90. oraz o tym, jak dzieciństwo w Polsce wpłynęło na jej karierę w USA, rozmawiamy z Magdaleną...
12
Tomasz Lazar: „Dopiero gdy poświęcamy czas, zaczynamy widzieć"
Tomasz Lazar: „Dopiero gdy poświęcamy czas, zaczynamy widzieć"
O poszukiwaniu tematów, świadomym budowaniu narracji, pułapce mediów społecznościowych i szansach oraz zagrożeniach, które stawiają przed nami nowe technologie, rozmawiamy z...
36
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (1)