Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Z tego co wiem to nie skończyłeś żadnej szkoły fotograficznej, tylko geologię. Czy w takim razie jesteś samoukiem?
Tak. Chyba można mnie tak określić. Całą wiedzę na temat fotografii zdobywam z książek i podręczników. Staram się oglądać dużo zdjęć innych fotografów i odpowiadać sobie na pytanie, co mi się w nich podoba i dlaczego uważam, że są dobre.
Od pewnego czasu do tego doszły potężne narzędzia jakie oferuje Internet. Można sprawdzić zdjęcia każdego z fotografów bez potrzeby sprowadzania drogich albumów zza granicy, czasem można poczytać na temat okoliczności ich powstania, czasem podejrzeć Exify. Ba, nawet można wysłać maila z jakimś sensownym pytaniem do fotografa, który nas inspiruje...
W jakich okolicznościach zrodziła się Twoja pasja fotograficzna?
Pasją zaraził mnie Tata, od którego kiedyś dostałem aparat LOMO, a później jakiegoś Zenita. Wyjaśnił podstawy zarówno fotografowania jak i pracy w ciemni (improwizowanej, bo pierwsza ciemnia była okazjonalnie montowana w ubikacji), pokazał gdzie zdobywać wiedzę i zaczęło się. Wtedy już wiedziałem, że mi się to podoba i że fotografia to coś co mnie interesuje. Nie wiedziałem chyba jeszcze co chcę w życiu fotografować, ale to zmieniło się na studiach. Geologia to studia terenowe, oprócz siedzenia w aulach na wykładach czy ćwiczeniach podczas studiów dużo się jeździ. Motorem napędowym było Koło Młodych Geologów, z którym zaczęły się pierwsze wyjazdy. Maroko, Szwecja, Turcja, Norwegia, Finlandia, Islandia - to część z krajów odwiedzonych na studiach, oglądanych okiem geologa. Okazało się, że rzeczywiście przyroda nieożywiona i szeroko pojęty krajobraz to jeden z ulubionych tematów fotograficznych. Jako, że jestem również przyrodnikiem samoukiem i zawsze chciałem pracować ze zwierzętami, podczas tych wyjazdów okazało się, że można też pracować z nimi jako fotograf.
Jak udało Ci się zdobyć pierwsze zlecenia prasowe?
Wydaje mi się, że pierwsza poważna publikacja to był wywiad okraszony zdjęciami, którego udzieliłem magazynowi FOTO. Nie było to do końca zlecenie, ale spora i dla mnie bardzo ważna publikacja. Ważna również pod tym względem, że uświadomiła mi, że publikowanie w prasie tak naprawdę jest dostępne dla wszystkich. Jeśli mamy ciekawe zdjęcia i ciekawą historię dlaczego Sekretarz Redakcji czy Naczelny miałby to odrzucić. Tak więc następne publikacje wynikały z mojej inicjatywy. Słowo zlecenie jest tu chyba najmniej trafne, bo jestem raczej "freelancerem". Zlecenia więc stanowią jakiś mały procent publikacji.
Czy możesz powiedzieć, jak wygląda Twoja współpraca z magazynami podróżniczymi?
Na ogół sam wybieram temat, miejsce i jadę gdzieś pod kątem wykonania zdjęć i przywiezienia szerokiego materiału pozwalającego na publikacje w różnych magazynach. W tej chwili mam już wiele "zaprzyjaźnionych" redakcji, z którymi współpraca układa się pomyślnie. Pierwsze publikacje na ogół wyglądają tak, że przesyłam do osoby odpowiedzialnej za dobór tematów propozycję zdjęć i artykułu. Są oczywiście redakcje, które wysyłają swoich ludzi, aby Ci zrealizowali jakiś temat i przygotowali materiał, choć ten typ pracy mimo zalet ma też swoje wady. Dużo łatwiej pracuje się na spokojnie, gdy terminy nie naglą, niż jeśli trzeba przygotować materiał o świstakach w ciągu kilku dni a te złośliwie się chowają, bo nie odpowiada im pogoda.
Co sprawia Ci największą satysfakcję podczas fotografowania?
Samo fotografowanie jest bardzo satysfakcjonujące. Ale największą satysfakcję sprawia chyba tworzenie obrazu za pomocą aparatu. Nie chodzi mi o sam fakt naciskania spustu migawki, ale o to, że mając do dyspozycji w terenie aparat, filtry, statyw, wiedzę jestem w stanie dany motyw sfotografować na nieskończenie wiele sposobów i to ode mnie zależy jak ten obraz będzie wyglądał finalnie - czy zastosuję filtr szary połówkowy, czy taką a nie inną ogniskową, dłuższy lub krótszy czas... Satysfakcję mam z tego, że obraz końcowy jest wynikiem mojej wiedzy fotograficznej a nie obsługi programu graficznego, że stworzyłem dane zdjęcie jako fotograf a nie grafik komputerowy.
Na swojej stronie piszesz, że zajmujesz się fotografią podróżniczą, krajobrazową i przyrodniczą. Która z tych dziedzin jest Ci najbliższa?
Fotografia podróżnicza chyba spina jakoś te wszystkie dziedziny. Podczas podróży fotografuję pod wodą, krajobrazy i zwierzęta. Więc fotografia podróżnicza to chyba dużo szersze pojęcie. W podróży natrafimy na bardzo różne tematy - zarówno krajobrazy jak i uchatki czy słonie. Na pewno trzeba mieć umiejętności i wiedzę na temat każdej z tych dziedzin.
Z definiowaniem w ogóle jest problem. Możemy uznać, że fotografując wulkan zajmujemy się fotografią przyrodniczą. Tak samo spędzając godziny w czatowni z teleobiektywem też będziemy zajmować się fotografią przyrodniczą, choć to dwa zupełnie skrajne sposoby fotografowania. Najbliższy mi jest chyba krajobraz. A jeśli fotografia przyrodnicza to ta, gdzie mam możliwość bliskiego kontaktu ze zwierzętami. Nie taka, gdzie spędza się godziny w bezruchu i w czatowni, aby sfotografować ptaszka, ale takie, gdzie podczas robienia zdjęć jestem na wyciągnięcie ręki do żółwia nurkującego w morzu albo foki, która z zaciekawieniem wkłada ryj w mój obiektyw.
Podróżujesz po całym świecie. W jakich miejscach czujesz się najlepiej?
Tam gdzie jest zimno. Arktyka i daleka północ to region, który zdecydowanie mi pasuje, najbardziej jeśli chodzi o krajobrazy. Surowe tundry, lodowce, strzeliste szczyty alb regiony geotermalne - jak na Islandii. To nie znaczy, że nie lubię odwiedzać Azji. Ta też wiele oferuje poczynając od bogactwa świata podwodnego, kończąc na najwyższych górach świata. To też nie znaczy, że nie lubię fotografować w Polsce - zaskakująco pięknym kraju, który doceniany jest bardziej przez turystów niż nas samych. Północ jednak ma tę przewagę, że jest tam stosunkowo mało ludzi, dużo zwierząt niezbyt płochliwych, a przede wszystkim nie ma nieznośnych upałów.
Prowadzisz warsztaty fotografii podróżniczej. Czy możesz poradzić naszym czytelnikom, jak dobrze przygotować się do takiego wyjazdu?
Jest wiele "drobiazgów" które mogą nas zaskoczyć podczas podróży. Nie ma oczywiście jednej uniwersalnej rady co jest ważne, bo to zależy czy będziemy odwiedzać Somalię czy Ziemię Franciszka Józefa. To mogą być inne gniazdka w ścianie, wioski na naszej trasie, w których nie będzie prądu, duża przestępczość i potencjalne niebezpieczeństwo fotografowania w danym miejscu, czy wreszcie niedźwiedź polarny, który będzie nas chciał zjeść. Każdy kraj wymaga indywidualnego przygotowania się do wyjazdu i w każdym trzeba będzie zwrócić uwagę na coś innego. Ważne natomiast jest żebyśmy przed wyjazdem jak najwięcej o danym miejscu przeczytali - co nam grozi, na jakie problemy możemy natrafić, czy wreszcie co będzie niezbędne do zabrania.
Podobnie moim zdaniem powinniśmy przed wyjazdem zorientować się co będziemy chcieli fotografować, jakie rejony odwiedzanego przez nas kraju, które miejsca i kiedy najlepiej odwiedzić. Korzystając choćby z Panoramio czy Google Street View jesteśmy w stanie już przed wyjazdem zorientować się co nas czeka na miejscu.
Podczas wyjazdu będzie na pewno ważne to, aby fotografować to wszystko co nam później się przyda. Często łapię się na tym, że wracam z jakiejś podróży - chcę opowiedzieć historię zdjęciami i... jakiejś fotografii mi brakuje. Ostatnio brakowało mi zdjęć martwego oposa z Nowej Zelandii i dopiero po roku dorobiłem brakujące zdjęcia. Rzadko jednak wracamy w odległe miejsca, raczej jest to jednorazowa wizyta i dlatego bardzo ważne jest, aby w 100% wykorzystać temat.
Na co należy zwrócić szczególną uwagę podczas fotografowania w odległych krajach?
Moim zdaniem przede wszystkim na fakt, że jesteśmy tam gośćmi i powinniśmy zachowywać się jak goście - poznać obyczaje i kulturę, jeśli będziemy wśród ludzi. Ewentualnie zasady fotografowania zwierząt tak, aby nie zaszkodzić im swoją obecnością. Jest takie anglojęzyczne powiedzenie "Take only pictures, leave only footprints" i tego powinniśmy się trzymać. Zabierać tylko fotografie, a zostawiać tylko odciski butów...
Czy możesz zdradzić, przy użyciu jakiego sprzętu pracujesz?
Od początku mojej przygody z fotografią w zasadzie były to lustrzanki. Najpierw analogowe, wraz z upływem czasu cyfrowe. Od niedawna rozstałem się z lustrzankami i przesiadłem na bezlusterkowce. Z wielu powodów. Po pierwsze - sprzęt ze sobą noszę, więc lepszy dla mnie będzie aparat, którym zrobię takie samo zdjęcie jak lustrzanką, ale wraz z obiektywami filtrami czy statywami będzie 5 kilo lżejszy. W tej chwili moim głównym korpusem jest Olympus OMD EM5 a dodatkowym E-PL1 , który z kolei póki co jest głównym aparatem zabieranym przeze mnie pod wodę. W przyszłości pewnie będę myślał o przekonfigurowaniu sprzętu do fotografii podwodnej, tak aby podczas nurkowania też używać OMD. Aparat do mojej pracy ma być mały lekki, pancerny, niepozorny i dający jakość obrazu taką do jakiej jestem przyzwyczajony z lustrzanek. Bezlusterkowce doskonale się spełniają te oczekiwania...
Czy jest jakiś fotograf, którego szczególnie cenisz?
Wielu, zbyt wielu pewnie, żeby ich wymieniać. Wzorami do naśladowania są zawodowcy z National Geographic. Największym jest Paul Nicklen, z którym miałem możliwość fotografować na Spitsbergenie. Nauczyłem się wtedy bardzo dużo obserwując sposób w jaki pracują profesjonaliści. Joel Sartore, Michael Nick Nichols, Michael Poliza - tych nazwisk jest kilkadziesiąt jeśli nie kilkaset. Każdy wiedzie prym w czymś innym. Jeden w fotografowaniu z lampą błyskową inny w ujęciach z powietrza, jeszcze inny będzie fotografował Arktykę, a inny dzikie zwierzęta. Od każdego można się wiele nauczyć patrząc na jego pracę. Podobnie jest z fotografią podwodną - tu też mam kilka, kilkanaście nazwisk ludzi, których nieustannie inwigiluję, jeśli chodzi o ich nowe zdjęcia. Alexander Mustard, David Doubilet, Brian Skerry...
Nasz portal odwiedza wielu początkujących twórców zainteresowanych fotografią podróżniczą. Co mógłbyś im doradzić?
Nie da się zajmować fotografią podróżniczą, jeśli nie będziemy podróżować. Uważam, że to należy potraktować jako priorytet, a nie koniecznie pogoń za najnowszym, najlepszym sprzętem. Prawda jest taka, że zupełnie inaczej się fotografuje gdy na chwilę wyrwaliśmy się z domu i co chwilę dzwoni jeszcze ktoś z firmy z pytaniem kiedy prześlemy obiecany załącznik, niż gdy wyjedziemy gdzieś dalej, odetniemy się od naszych codziennych zmartwień, od telefonów i maili, a jedyne co nas będzie stresować to miejsce na karcie pamięci. Więc po pierwsze doradzam jeżdżenie, nawet niskobudżetowe i nie na koniec świata ale jeżdżenie!
Jeśli ktoś myśli o tym aby zajmować się tym zawodowo czy to sprzedając zdjęcia czy publikując w magazynach - trzeba uzbroić się w cierpliwość i uparcie dążyć do celu. Jeśli tylko będziemy pracować nad naszym warsztatem i nie zrażać się niepowodzeniami a wyciągać z nich wnioski - na pewno tylko kwestią czasu jest kiedy coś zaskoczy.
Marcin Dobas jest fotografem specjalizującym się w fotografii podróżniczej, krajobrazowej, przyrodniczej oraz podwodnej. Ukończył studia na wydziale geologii i pracuje jako ratownik górski i pilot wycieczek. Marcin spędził wiele czasu w takich miejscach jak Svalbard, Nowa Zelandia, Norwegia, Tajlandia, Nepal, Malezja, Szwecja, Finlandia, Maroko, Egipt, czy Wielka Brytania, koncentrując się na fotografowaniu dzikiej przyrody i krajobrazów tych miejsc. Jego fotografie są publikowane w różnych miejscach świata w magazynach, książkach i kalendarzach.
{GAL|25752