Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Marcin Grabowiecki: Z tego co wiem, to nie studiowałeś w żadnej szkole fotograficznej. Czy w takim razie jesteś samoukiem? Jak się zaczęła Twoja przygoda z fotografią?
Wojciech Grzędziński: Rzeczywiście nie studiowałem w żadnej szkole fotograficznej i nie zamierzam, przynajmniej na razie. Skończyłem jedynie warsztaty organizowane przez Agencję VII. I to było tak naprawdę jedyne wykształcenie fotograficzne, które pobrałem dwa lata temu.
Moje zainteresowanie fotografią przyszło od Taty, który ganiał mnie z aparatem.
NAPO Images jest bardzo młodą agencją. Jakie cele wam przyświecały kiedy ją zakładaliście? Czy udało się już coś osiągnąć?
NAPO jest taką ucieczką do przodu. Każdy z nasz pracuje dla prasy. Prasa się kończy i zaczęliśmy to dostrzegać coraz bardziej wyraźnie. Agencję udało się formalnie odpalić pod koniec zeszłego roku, po kilku miesiącach przygotowań, co uważamy za dobry wynik.
To jest takie miejsce, które ma nas inspirować, które ma nam pomagać sprzedawać zdjęcia, czyli dawać nam utrzymanie. Łatwiej jest wiele rzeczy załatwiać w grupie, tzn. łatwiej jest starać się o środki, fundusze, łatwiej można zrealizować projekty, chociażby nawet komercyjne. Docelowo, Agencja ma być miejscem, z którego będziemy się utrzymywać, realizując nie tylko fotografię prasową.
Zależy nam na fotografii bardziej dokumentalnej, realizowanej jako długoterminowe projekty, wydawane później w formie książki czy albumu. Nie zamierzamy jednak rezygnować ze zleceń komercyjnych. Moim zdaniem każda metoda zarobienia pieniędzy, które pozwalają się utrzymać, pozwalają realizować swoje własne cele jest dobra.
Do tej pory chyba nie realizowaliście wspólnego projektu. Na Waszej stronie można przeczytać o "Recyklingu"...
Projekty powstają. Część z nich nie jest jeszcze opublikowana, ponieważ ich realizacja trwa. Recykling jest jednym z pomysłów. Z projektami nie jest tak, ze nagle wszyscy się rzucamy: hura, będziemy robili Recykling. Nie, każdy z nas pracuje, realizuje swoje materiały. Te zdjęcia powstają przy okazji, w wolnej chwili. Prędzej czy później będzie finalny efekt, ale sądzę, że jest to kwestia bardziej lat, miesięcy niz tygodni. W takich ramach to postrzegamy.
Teraz zaczynamy też robić materiał o Polsce, takie wspólne podsumowanie. Sądzę, że pod koniec roku będzie całkiem ładny materiał do obejrzenia na stronie, może nawet uda się nam go gdzieś pokazać w formie papierowej.
Czy myślisz, że forma warsztatów jest właściwa dla nauki reportażu?(rozmawiamy podczas warsztatów dla fotoreporterów Agencji Napo Images i Yours Gallery)
To jest jedyna forma. Warsztat jest jedyną formą, żeby się nauczyć reportażu. Bardzo żałuję, że warsztaty organizowane z Yours Gallery trwaja tylko trzy spotkania. Nastepne będą juz o wiele dłuższe. Kolejne warsztaty prawdopodobnie będą na wiosnę i będzie to już szkolenie robiony stacjonarnie, gdzie będzie tydzień pracy. Taka troszkę dłuższa forma tego co tutaj realizujemy. Tutaj uczestnik musi bardziej polegać na na własnej samodyscyplinie. Prowadzacy jedynie podpowiadaja i koryguja material realizowany.
Następne warsztaty będą tygodniowymi warsztatami też fotoreportażu, gdzie dzień w dzień będziemy wysyłać ludzi, którzy będą pracować nad jednym konkretnym materiałem. Założenie jest takie samo jak tutaj, natomiast forma będzie troszkę dłuższa. Siłą rzeczy będą to też droższe warsztaty. Mam nadzieję, że uda się przekonać do tego sponsorów. Mam nadzieję, że ci sponsorzy którzy są teraz z nami: Canon i Epson zgodzą się kontynuować z nami współpracę. Dzieki Epsonowi mozemy pracowac na wydrukach co znacznie ulatwia nauczanie. Canonowi chce wyraznie podziekowac, gdyż dzieki jego pomocy warsztaty sa dostępne również dla mniej zamoznych fotografów. To dla nas nieoceniona pomoc.
Jak oceniasz poziom uczestników warsztatów?
Jestem zaskoczony, bo wydawało mi się, że przyjdzie bardzo dużo zgłoszeń, z którymi nie będzie wiadomo co zrobić. Stało się wręcz przeciwnie. Było bardzo dużo dobrych zgłoszeń, mieliśmy problem, żeby wybrać najlepsze. Widać było, że część osób szuka, ze ma oko. Czasami potrafa zrobić jedno zdjęcie, a nie wiedzą jak poprowadzić historię, ale szukają. I to jest coś wspaniałego. Kiedy wybierałem pojedyncze klatki do slideshowu uczestników, do magazynu Press, ludzie którzy akurat widzieli te zdjęcia, zawodowi fotoreporterzy, byli w szoku, że to są zdjęcia amatorów. Poziom jest naprawdę wysoki.
Fotoreportaż z Gruzji stał się ostatnio Twoim najbardziej rozpoznawalnym materiałem. W związku z tym czy mógłbyś opowiedzieć coś o jego kulisach, jakąś historię?
Tak, reportaż z Gruzji rzeczywiście stał się najbardziej rozpoznawalny. Rozbiłem bank nagród.
Czy spodziewałeś się tego sukcesu?
Nie, nie spodziewałem się, że to będzie na taką skalę. Byłem przekonany, że na rynku polskim to będzie coś co przez najbliższy rok będzie się przewijać. Nie myślałem i jestem absolutnie zaskoczony, że to jest nie tylko rynek polski, ale i światowy.
Na początku września jadę do Perpignan, gdzie ten 20 zdjęciowy slideshow, czyli bardzo szeroka edycja, zakwalifikowała się. "Gruzja" jest jednym z 4 materiałów, który się zakwalifikował do finału. Jest to dla mnie coś niesamowitego, wspaniałego, przerosło mnie to.
Materiał powstawał w bólach, w strasznych warunkach wojennych. Momentami zahaczało to o taki dziwny montypytonowski humor, np. na środku placu potrafiły się zderzyć dwa jadące, jedyne samochody w Gori. Przy czym z jednego odpadlo koło, które przetoczyło się przez cały plac. Ludzie na to patrzyli i nie wierzyli, że takie rzeczy się dzieją dookoła nich.
Współpracowałeś z kilkoma tytułami prasowymi, m.in z Życiem, Super Expresem, Dziennikiem. Czy pracowałeś jako fotograf zatrudniony na etat, czy wolny strzelec? W jaki sposób teraz pracujesz?
W ś.p. "Życiu" pracowałem, jako osoba najmłodsza, dochodząca. Tam zaczynałem swoją tak zwana "karierę reporterską". Tam zacząłem się uczyć czym jest fotografia prasowa. W "Super Expresie" na początku również pracowałem na "wierszówkę". W "SE" przez krotka chwilę miałem etat. W Rzeczpospolitej tez bylem pracownikiem etatowym.
Wydaje mi się, że w tej chwili rynek się zmienił. Wtedy Polska była taką dziwną wyspą, jeżeli chodzi o zatrudnianie fotoreporterów. Funkcjonowały u nas standardy, które w całym świecie zachodnim nie istnieją. Każda gazeta miała jakąś niewyobrażalną ilość fotografów, na stałe z nimi współpracujących, na wyłączność. Teraz już nie ma czegoś takiego.
Fotografowie oddawali prawa do zdjęć, co jest absurdem. Trzeba mówić głośno o tym, że zdjęcia fotografa powinny zostawać przy fotografie, nawet za cenę tego, że nie ma się 300 zł "etatu", jaki mają fotoreporterzy "Rzeczpospolitej".
Pod koniec miesiąca kończy mi się współpraca z "Dziennikiem" i przechodzę na freelance, to znaczy zaczynam być sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. To jest jedyna możliwość normalnego funkcjonowania i pokazywania dobrej fotografii, która nie jest tylko prostym opowiedzeniem wydarzenia.
Wydaje mi się, że to jest jedyna droga w tej chwili. Gazeta jest dobrym miejscem, żeby zobaczyć, nauczyć się, być tam pół roku i powiedzieć dziękuję. Bo na dłuższą metę taka współpraca wyniszcza. Zaczyna ograniczać, narzucać klapki na oczy, bo uczy opowiadania każdej historii jednym zdjęciem. Uczy bardzo stereotypowego postrzegania co nieslychanie zaweza horyzonty.
Co radziłbyś młodym ludziom, którzy poważnie chcą się zająć fotografią dokumentalną?
Po pierwsze fotografujcie! Po drugie fotografujcie! Najlepsza rada to realizować swoje pomysły. Czym jest fotografia dokumentalna? Jest opowiadaniem pewnej historii, tym jest też reportaż, i jeżeli chcecie robić dokument to róbcie go. Wymyślcie temat, który chcecie pokazać, który was zainteresował. Siedźcie nad nim, fotografujcie go, najdłużej jak możecie. Jeżeli chcecie skonfrontować to co zrobiliście pytajcie, proście starszych doświadczeniem kolegów o pomoc. Sądzę, że nie odmówią.
W Polsce jest ogromna rzesza bardzo doświadczonych fotografów starszej daty, którzy są troszkę zapomnieni. Są odrzuceni przez ten nowy, cyfrowy świat, goniący za newsem. Ludzie, którzy maja potężną wiedzę, niesłychane umiejętności, również dydaktyczne. I to jest najlepsza szkoła, najlepsze miejsce do rozwijania się. Znaleźć swojego mistrza i robić, robić dalej a to czy to się sprzeda to na początku nie jest istotne. Na mojej glowie mnostwo kolkow ociosal Jacek Marczewski za co jestem mu niezmiernie wdzieczny. Bardzo duzo mnie nauczyl I jest moim moge powiedziec mistrzem.. Przy okazji robić rzeczy dla pieniędzy. Jeżeli trzeba wykonać zdjęcie panu prezesowi swietnie. Trzeba je zrobić za konkretne pieniądze I uczyć się jak najwięcej.
Jakiego sprzętu używasz?
Fotografuję lustrzankami cyfrowymi, pełnoklatkowymi. Używam stałych obiektywów. Mam zestaw 24mm, 35mm, 50mm oraz zoom 70-200. Używam ostatnio analogowego dalmierza, też ze stałym obiektywem, 35 mm. Piękny obiektyw. To jest ten zestaw, na którym robię, oczywiście jakieś tam flesze, cuda wianki do okoła tego. Natomiast głównie pracuję dwowa obiektywami 24mm i 35mm.
Czym jest dla Ciebie fotografia?
Fotografia jest moją wielką miłością. Jest wielką pasją i jestem jej oddany, nie zdradzam jej.
Wojciech Grzędziński urodził się w 1980 roku w Warszawie. Studiował Stosowane Nauki Społeczne, Etnologię i Pedagogikę Resocjalizacyjną. Pracę fotoreportera zaczynał w "Życiu", później współpracował z "Super Ekspresem", "Rzeczpospolitą" i "Dziennikiem". Obecnie pracuje, jako "wolny strzelec". Jest członkiem Agencji Napo Images. Wojciech Grzędziński jest laureatem konkursów fotograficznych: Grand Prix w konkursie Newsreportaż 2006, I miejsce w kategorii "Wydarzenia" w konkursie BZWBK Press Foto 2007, Grand Prix konkursu "Newsreportaż" 2008, 3 nagroda w kategorii "Wydarzenia w zbliżeniu - reportaż" na World Press Photo 2009, Visa d'Or News na festiwalu Visa pour l'Image 2009, Zdjęcie Roku na BZWBK Press Photo 2009, I miejsce w kategorii Wydarzenia na Grand Press Photo 2009, pierwsza nagroda na konkursie Sony World Photography Award 2009 w kategorii Current Affairs.W fotografii interesuje go najbardziej człowiek, jego zachowania, reakcje zarówno w życiu codziennym, jak i w ekstremalnych sytuacjach.