Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Zdjęcia wykorzystane za zgodą autora
Manuello Paganelli urodził się na Dominikanie. Żył w wielu krajach na całym świecie, na Instagramie widnieje z kolei jako „Kubański/Włoski fotograf”. Dziś mieszka w Los Angeles, a zapytany „kim jesteś?” określa się jako ambasador całej planety. Jest samoukiem. Od dwudziestu pięciu lat dokumentuje Kubę, a w zeszłym roku z tysięcy czarnobiałych zdjęć powstałych na przestrzeni lat wydał książkę „Cuba: A Personal Journey”.
- Planowałem zostać lekarzem, ale na ostatnim roku studiów zmieniłem zdanie. Kupiłem aparat, by oderwać się od nauki i presji ze strony rodziców. Zupełnie nie chciałem zostać lekarzem. W księgarni znalazłem magazyn, który miał na okładce zdjęcie Ansela Adamsa. Szybko zakochałem się w jego fotografii, a dzień lub dwa później rozmawiałem z nim przez telefon. Szybko stał się moim przyjacielem i mentorem - opowiada. Prócz Adamsa, fotograf wśród inspiracji wymienia też malarstwo Caravaggia i książki Pablo Neruda, Johna Steinbecka, Jana Potockiego, Brunona Schulza czy Ernesta Hemingwaya.
fot. Manuello Paganelli, na zdjęciu Gregorio Fuentes - rzekomy pierwowzór głównego bohatera z powieści "Stary Człowiek i morze"
Jeden z kadrów z książki „Cuba: A Personal Journey” to portret Gregorio Fuentesa, pierwowzoru postaci Santiago z noweli „Stary człowiek i morze" Ernesta Hemingwaya. Podczas trzeciej podróży na Kubę kelner w restauracji zwierzył się Paganelliemu, że jego wuj czasami gotował dla Hemingwaya. Fotograf wraz z przyjacielem pojechali do Cojimar, maleńkiej rybackiej wioski, gdzie ponoć mieszkał Fuentes. Mężczyzna miał wtedy 95 lat, ale rozmawiali godzinami. Rybak opowiedział, że po raz pierwszy spotkał Hemingway w latach 30. i pokazał gościom wymieniane z nim listy. Kiedy nadszedł czas na zdjęcia, Paganelli był bardzo wzruszony. Zapełnił kilka rolek filmu, ale tylko parę klatek się udało, bo oczach miał ciągle łzy.
Prezentowane w książce zdjęcia powstały w okresie od pierwszej podróży na Kubę w 1989 roku do roku ubiegłego. Powodem jego wyjazdów było odnalezienie rodziny, co udało mu się podczas drugiej czy trzeciej podróży.
fot. Manuello Paganelli, z książki „Cuba: A Personal Journey”
- Kiedy po raz pierwszy przyjechałem na Kubę, czas stał tam w miejscu od 1959 roku. Kraj w zasadzie się nie rozwinął. Ameryka i wszystko z nią związane było zakazane, a Kubańczyk złapany z jednym amerykańskim dolarem w kieszeni trafiał na rok do więzienia, z pięcioma - na pięć lat - tak dalej. Sprzedawano jedynie stare amerykańskie samochody oraz Łady i Moskwicze ze Związku Radzieckiego i innych krajów komunistycznych. Teraz widzę nowiutkie Mercedesy, BMW i samochody od producentów azjatyckich. Wtedy nawet książki telefoniczne były z roku 1959… - wspomina fotograf.
fot. Manuello Paganelli, z książki „Cuba: A Personal Journey”
Naturalnie przez lata fotografowania Paganelli miał do czynienia zarówno z fotografią analogową jak i cyfrową. - Ponieważ fotografia cyfrowa jest łatwiejsza, teraz każdy może w niej uczestniczyć i „strzelać foty”. Jest to dobre, tak długo jak ludzie cieszą się chwilą i uczą. Młodemu pokoleniu czy komukolwiek poznającego dopiero fotografię powiedziałbym jednak, aby spróbował wypstrykać jakiś film, bo tylko w ten sposób może skupić się na wyobrażeniu tego, jaki kadr chce uzyskać i tym samym doskonalić się. – radzi fotograf. - Wystarczy wyjść z domu z zaledwie dwoma rolkami i zobaczyć z czym się wróci. Naprawdę sprawi to, że staniemy się dużo lepszymi fotografami. Zachęcam wszystkich czytelników Fotopolis i miłośników fotografii, aby nauczyli się tej obserwacji, odkrywania i uchwycenia właściwego momentu przez wizjer w aparacie.
Co ciekawe, Paganelli nigdy nie wyobrażał sobie, że mógłby wydać książkę, a tym bardziej, że jej ukończenie zajmie mu aż 25 lat. O ile pierwsze sugestie na ten temat pojawiły się w połowie lat 90., kiedy wielu jego klientów (The Time, Forbes) wysyłało go na zlecenia na Kubę, Paganelli odsuwał od siebie myśl o publikacji. Trzy lata temu zaczął rozmawiać z zaprzyjaźnioną projektantką, Melanie McLaughlin, która ułożyła kilka makiet z kubańskich zdjęć.
fot. Manuello Paganelli, z książki „Cuba: A Personal Journey”
Pomysł zaczął nabierać kształtów, fotograf znalazł wydawcę, gdy nagle wszystko legło w gruzach - jeden z redaktorów nalegał, że ze względów sprzedażowych zdjęcia powinny być kolorowe. Po 25 latach pracy nad projektem kolor nigdy nie był wizją fotografa, więc szybko zakończyli współpracę. W końcu jednak znalazł się odpowiedni wydawca. Książkę ostatecznie zredagował Jimmy Colton, wybierając 115 spośród ponad 1000 zdjęć.
W ciągu najbliższych miesięcy Paganelli będzie odwiedzać krewnych we Włoszech i skorzysta tym samym z okazji do kontynuowania projektu dokumentalnego w Europie Wschodniej. - Następnie wracam z powrotem do Los Angeles, a za 4 miesiące jadę na Kubę, by uczyć i fotografować, ale także by zobaczyć Kubę, której większość turystów nigdy nie będzie miało okazji poznać, a którą pokochałem tak dawno temu. Moje córki są w połowie Polkami, więc zastanawiam się też nad przeprowadzeniem jakiś warsztatów w Polsce… - dodaje na koniec.
Więcej zdjęć Paganelliego znajdziecie pod adresem manuellopaganelli.com oraz na jego profilach w serwisach Facebook i Instagram.