Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Kilka słów wstępu
Fotografię traktuję jako hobby i używam aparatu jako urządzenia wielozadaniowego. Najczęściej robię zdjęcia podczas spacerów, wycieczek, wakacji (krajobrazy, trochę architektury) oraz często portretuję rodzinę. Moja przygoda z fotografowaniem zaczęła się już w "erze cyfrowej" od prostego kompaktu Nikon 5900 ( do dziś używanego głownie przez żonę). Potem był kompakt Panasonic FZ8, który miał już wszystkie niezbędne wtedy dla mnie funkcje (duży zoom, format kadru 3:2, funkcje ręcznych ustawień ekspozycji, format RAW). Szybko jednak go sprzedałem, po tym jak kolega wypożyczył mi na jakiś czas Canona 300D i mogłem się na własnej skórze przekonać, jak fotografuje się aparatem typu lustrzanka (kadrowanie w wizjerze, szybki mechanizm ostrzenia, brak opóźnienia migawki, zmiana ogniskowej za pomocą pierścienia na obiektywie, dobra jakość obrazu). Obecnie robię zdjęcia aparatem Pentax K20D.
Decyzja o zakupie lustrzanki była przemyślana i ze świadomością zalet i wad takiego rozwiązania, ale do dziś z dużą sympatią spoglądam w stronę aparatów małych, zwartych i poręcznych. Warto dodać, że moja żona, będąca osobą znacznie ode mnie drobniejszą, niezbyt chętnie sięga po lustrzankę, którą uważa za zbyt masywną i nieporęczną, a w dodatku pozbawioną bardzo istotnej dla niej funkcji, czyli trybu filmowania. Stąd też moje zainteresowanie aparatem Samsung NX10 i chęć sprawdzenia połączenia w jednym urządzeniu cech występujących do niedawna oddzielnie w kompaktach (podgląd na żywo, tryb filmowania, małe wymiary) i w lustrzankach (brak opóźnienia migawki, dobra jakość zdjęć, możliwość zmiany obiektywów). Chciałem odpowiedzieć sobie na pytanie, czy taki aparat sprawdzi się jako aparat rodzinny, z którego małżonka korzystałaby równie chętnie co ja.
Pierwsze wrażenia po wzięciu do rąk Samsunga NX10
Opis moich odczuć z użytkowania Samsunga NX10 zacznę od pierwszego wrażenia, jakie aparat ten wywarł na mnie po wyjęciu z pudełka. Na początku korpus wydał mi się zbyt mały w porównaniu z dołączonym do niego obiektywem 18-55, ale po kilku minutach trzymania aparatu w rękach wrażenie to znika, a wyważenie takiego zestawu jest właściwe. Drugą rzeczą, która od razu rzuciła mi się w oczy, jest nieduży uchwyt korpusu, który jak się później okazało jest wyprofilowany w taki sposób, że trzymanie aparatu jest bardzo wygodne i pewne. Ostatnią rzeczą, która zwróciła moją uwagę, to przełączanie wyświetlania obrazu między wyświetlaczem a wizjerem elektronicznym odbywające się automatycznie za pomocą czujnika przy zbliżeniu oka do wizjera. Na początku chciałem na stałe zablokować wyświetlanie na wizjerze elektronicznym i ręcznie przełączać na wyświetlacz na tylnej ściance w sytuacjach tego wymagających, ale okazało się, że nie ma takiej możliwości. Po trzech dniach stwierdziłem, że brak takiej funkcji jest dla mnie bez znaczenia, a początkowa potrzeba jej posiadania wynikała z przyzwyczajeń posługiwania się lustrzanką i zaglądaniem wyłącznie w wizjer.
Obsługa aparatu NX10 moim zdaniem jest prosta i przejrzysta. Po 10 minutach przeglądania ustawień w aparacie znalazłem wszystkie niezbędne funkcje. Dostęp do nich jest łatwy i intuicyjny.
Relacja z użytkowania
Jak we wstępie wspomniałem używam aparatu typu lustrzanka i siłą rzeczy moje spostrzeżenia będą ciążyły w stronę porównania z takim właśnie urządzeniem.
Na początku nie mogę nie wspomnieć o mechanizmie automatycznego ustawiania ostrości. Bardzo mnie ciekawiło jak aparat radzi sobie w tej kwestii (jednym z powodów porzucenia kompaktów było działanie automatycznego ostrzenia). I tu miła niespodzianka. Szybkość jego działania jest zbliżona do tego w moim aparacie (Pentax K20D z obiektywem 18-55 AL II), natomiast skuteczność jest gorsza, ale i tak rewelacyjna jak na aparat z systemem opartym na detekcji kontrastu (np. w moim Nikonie 5900 nie jest ani szybki, ani specjalnie skuteczny). Przy fotografowaniu dzieci oraz zwierzaków w czasie spaceru po Łazienkach Królewskich nie miałem żadnego problemu z ustawianiem ostrości.
Kolejną kwestią bardzo dla mnie istotną było używanie wizjera elektronicznego i wyświetlacza. I tu mam dosyć mieszane uczucia. Jeśli chodzi o wizjer elektroniczny to moim zdaniem ma on za małą rozdzielczość obrazu i w porównaniu z dobrej jakości wizjerem optycznym wypada moim zdaniem dość blado. Natomiast używanie wyświetlacza na tylnej ściance aparatu jest bardzo wygodne, zwłaszcza przy korzystaniu ze statywu lub trzymaniu aparatu nisko przy ziemi, bądź wysoko nad głową. Niewątpliwą zaletą wyświetlania obrazu na żywo jest łatwość oceny naświetlenia sceny i spodziewanego efektu końcowego jeszcze przed wykonaniem zdjęcia, ponieważ przy zmianie parametrów aparat wyświetla przybliżony efekt końcowy. Niestety w specyficznej sytuacji jaką jest robienie zdjęć pod słońce po dobraniu parametrów ekspozycji na ekranie wyświetlacza lub wizjera w niedoświetlonych obszarach zdjęcia obraz staje się na tyle ciemny, że utrudnia to kadrowanie (przykład takiej sytuacji poniżej). Niezależnie od mojego zdania, żona i tak stwierdziła, że woli kadrować za pomocą tylnego ekranu.
Na stałe w aparacie miałem ustawiony automatyczny balans bieli, ponieważ zdjęcia robiłem w formacie RAW+JPG i wychodziłem z założenia, że przy ewentualnych błędach pomiaru bieli dokonam korekcji w komputerze. Okazało się, że w pudełku z aparatem nie było płyty z oprogramowaniem, a używany przeze mnie Rawtherapee nie obsługiwał plików RAW z NX10. Na szczęście nie musiałem korygować zdjęć pod tym względem, gdyż automatyczny balans bieli działał poprawnie w świetle naturalnym.
Skoro jesteśmy przy plikach RAW to mogę dodać, że są dość spore ( średnio około 25MB). Dla porównania Pentax K20D, który ma matrycę o tej samej rozdzielczości, przy fotografowaniu tych samych scen tworzył pliki mniejsze (format PEF około 16MB, format DNG około 23MB). W związku z brakiem możliwości przyjrzenia się bliżej plikom RAW przyjrzałem się uważniej ustawieniom dla plików JPG. To co mi się nie spodobało, to ustawianie redukcji szumu zdjęć. Można jedynie włączyć lub wyłączyć redukcję szumu dla wysokich czułości bez możliwości ustawienia siły jej działania. Dodatkowo można włączyć jeszcze redukcję szumu przy czasach dłuższych niż 4s.
Dla osłody dodam, że kolory ustawione były w pozycji standard i wychodzą bardzo naturalnie. Rozpiętość tonalna matrycy jest duża (przynajmniej na JPG tak to wygląda, nie wiem, czy przypadkiem przy zapisie do JPG w aparacie nie są "wyciągane cienie"). Bez użycia filtra połówkowego można zrobić zdjęcia bez wypalenia koloru na niebie przy zachowaniu dużej ilości szczegółów w cieniu. Przykład poniżej.
Na koniec muszę dodać, że funkcja filmowania jest bardzo przydatna, a możliwość zmiany ostrości w trybie manualnym oraz zbliżenia za pomocą pierścieni na obiektywie bardzo wygodna. Moja małżonka trybem filmowania była wręcz zachwycona.
Wszystkich, którzy liczyli na testy wysokich czułości i analizę szumów matrycy, przepraszam, ale w natłoku przygotowań świątecznych nie miałem na to czasu ani sprzyjających okoliczności (małżonka na mój widok z aparatem w rękach w wielkanocny poranek wyraziła swoją dezaprobatę w sposób dość energiczny).
Na zakończenie wspomnę jedynie, że wszystkie zdjęcia były wykonane z ręki z włączoną stabilizacją obrazu w obiektywie poza zdjęciem z wodospadem, które zostało wykonane na statywie. Jeśli chodzi o przykładowe zdjęcia to są to wszystko pliki JPG prosto z aparatu bez żadnych ingerencji. Ustawienia plików JPG to: tryb kolorów: standard, balans bieli: automatyczny, nasycenie: 0, ostrość: 0 lub +1, kontrast: 0, Jasność: 0.
Podsumowanie
Jeśli miałbym odpowiedzieć na pytanie, które sobie postawiłem we wstępie, czy Samsung NX10 sprawdziłby się jako aparat wielozadaniowy dla całej rodziny, moja odpowiedź brzmi: tak.
Nie będę wypunktowywał za i przeciw. Napiszę jedynie, że gdybym musiał zamienić obecnie używany aparat na Samsunga NX10, to po dłuższym zastanowieniu jedyną rzeczą, do której musiałbym się chwilę dłużej przyzwyczajać, jest wizjer elektroniczny. Dla osób mniej wprawnych lub ceniących sobie prostotę jest dostęp do wielu trybów tematycznych i do pełnej automatyki, dlatego moja żona aparatem tym jest zachwycona i wprost mi zakomunikowała, że wolałaby, żeby to ten aparat był na stanie w domu.
Ostatnie zdjęcie, które umieszczam, mam nadzieję pozostawi oglądających w pogodnym wiosennym nastroju.
Tekst i zdjęcia: Bartłomiej Szmorliński