Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Pierwszy kontakt z Samsungiem NX10 nie był specjalnym zaskoczeniem. Na taką konstrukcję czekałem od dłuższego czasu. Posługując się często kompaktami doceniałem ich funkcjonalność, lekkość i nieustające live view, uwielbiane zwłaszcza przez panie. Skoro można było zrobić kompakt, nawet bardzo zaawansowany, to włożenie do niego większej matrycy i wymiennego obiektywu było kwestią czasu.
Lustro, matówka i pryzmat to relikty epoki analogowej. Kiedy nie było innej możliwości precyzyjnego podglądu celowniki pentapryzmatyczne z lustrem wspaniale spełniały swoja rolę. To dotyczyło również kamer, gdzie wirujące lustro poprzez matówkę i pryzmat umożliwiało kadrowanie. Panasonic pierwszy zastosował mały ekranik o ogromnej rozdzielczości 1,4 mln punktów jako celownik w Lumiksie G1. Rozwiązanie to zaczerpnął z własnych kamer. Samsung jako drugi udowodnił, że zrzucanie wagi nie jest wyłącznie kategorią fitnes, i wyprodukował ultra lekką konstrukcję - NX10. Aparacik mały, lekki, bez lustra i pryzmatu, zawierający ogromną matrycę APS-C oraz możliwość wymiany optyki i nagrywania filmów.
Lumix miał mnie uwolnić od ciężaru dźwigania ponad kilogramowego Pentaxa i zadanie to spełnił. Pentax K20D ze względu na wspomniany ciężar nie bardzo nadawał się na długie piesze wycieczki. Pentax ma jeszcze jedną przypadłość - nie najlepszą automatykę oraz "niekończące" się menu. Jako aparat studyjny spisuje się doskonale, ale szybkiego reportażu łatwo zrobić się nim nie da. Kiedy jest coś bardzo ciekawego i równie ulotnego nie ma czasu na grzebanie w menu. Chce się tę jedyną i niepowtarzalną chwilę zatrzymać w kadrze. Służy do tego wspaniały wynalazek, mianowicie - inteligentne auto.
Pierwszy raz z taką funkcją spotkałem się w kompaktowym Kodaku Z980. Lumix też inteligentnie wyręczał mnie w dobieraniu przysłony, czasu, właściwego ISO, sam dobierał też programy tematyczne. Informował mnie o tym odpowiednią ikonką. O istnieniu takiej funkcji w Samsungu NX10 wiedziałem wcześniej, ale interesowało mnie jak sprawdzi się w praktyce. Okazało się, nic dodać - nic ująć, dosłownie i w przenośni. Każda moja ingerencja w balans bieli lub kompensację ekspozycji pogarszała zdjęcie. Nie mówię, że manualne nastawy należy usunąć z aparatów - skądże znowu, są warunki kiedy trzeba i należy ich używać np. fotografia kreatywna, trudne warunki oświetleniowe, zdjęcia specjalne, lub indywidualne upodobania fotografa.
Moim zdaniem, wraz z postępem technicznym do lamusa odchodzą czasy kiedy do zrobienia normalnego zdjęcia, potrzebna była wiedza tajemna, dostępna tylko wybranym. Właśnie Samsung NX10 łamie te kanony. Sprawdziłem działanie AWB, autofokusa, auto ISO oraz automatyczny dobór czasów i przysłony. Wszystkim steruje doskonały procesor zapewniając optymalny zakres wszystkich parametrów. Porównałem zdjęcia z Pentaxa K20D i Samsunga NX10 i niestety dla mnie, Samsung wypadł lepiej. Specjalnie mnie to nie dziwi.
Samsung NX10 zainteresował mnie z powodu dużej matrycy APS-C. Lumix ma matrycę znacznie mniejszą, format 4/3. Nie chodzi tu o ilość pikseli ale o możliwość ich upakowania. Tutaj bezapelacyjnie wygrywa Samsung. Duża matryca to mniejsze szumy, większa rozdzielczość, większa dynamika i rozpiętość tonalna.
Przelicznik do 35 mm dla Lumixa wynosi 2, dla Samsunga około 1,54. Maksymalna wielkość obrazu w Lumixie to 4000x3000 pikseli a w Samsungu 4952x3056, wynika to z rozdzielczości matrycy. Tutaj mój Lumix też ustępuje pola.
Kolejnym walorem Samsunga jest nowoczesny wyświetlacz AMOLED skonstruowany w oparciu o diody organiczne. W praktyce wyświetlacze te są sporo jaśniejsze od tradycyjnych LCD i znacznie mniej energożerne. Można stosować mniejsze i lżejsze baterie. Zważyłem Lumixa i Samsunga, ten ostatni okazał się lżejszy o 30 gramów. Porównując Lumixa G1 z Samsungiem NX10 odnosi się wrażenie, że oba aparaty są bliźniaczo do siebie podobne, obydwa nie mają luster, pryzmatów i matówek. Obydwa posiadają możliwość wymiany optyki, są małe i lekkie.
Zajmę się jednak Samsungiem, gdyż on jest głównym tematem mojej opinii. Nie ukrywam, że aparat bardzo mi przypadł do gustu i to z wielu powodów. Jego ergonomia jest jakby wypadkową wielu konstrukcji jakie miałem okazję użytkować. Trzyma się go bardzo wygodnie, dostęp do wszystkich przycisków dziecinnie łatwy, ilość dostępnych funkcji wystarczająca. Autofocus trafia sto na sto, w czasie testu nie zdarzyło mi się nieostre zdjęcie. Ostrzenie ręczne wspomagane jest tzw. lupą i nie nastręcza żadnych kłopotow. Menu główne rozsądnie przemyślane, obsługa intuicyjna. Wszystkie funkcje menu podręcznego oraz informacje wyświetlane są zarówno na wyświetlaczu jak i w wizjerze.
Wysoka jakość zdjęć w JPEG-ach to największa zaleta Samsunga nx10. Wspomnę, że wszystkie zdjęcia wykonałem obiektywem kitowym Samsung 18-55 mm. Nastawy jasności, kontrastu, nasycenia oraz koloru w pozycji neutralnej, odszumianie wyłączone. Wszystkie fotki pochodzą prosto z aparatu, bez żadnej ingerencji w ich jakość. RAW-ów nie używałem, gdyż nie było takiej potrzeby. JPEG-i obsługiwane przez procesor aparatu nie wymagały żadnej korekcji. Reprodukcja kolorów z Samsunga bardzo przypadła mi do gustu. Czyste, dobrze wysycone barwy, bardzo ładnie zbalansowane, tworzyły bardzo przyjemny dla oka obraz. Całości dopełniała wysoka reprodukcja szczegółów.
Łyżka dziegciu dla ostudzenia moich zachwytów. Wiadomo, konstrukcje idealne nie istnieją. Jeden aparat ma lepsze to, inny tamto. Człowiek jest taki, że chciałby mieć wszystko najlepsze, i to w jednym urządzeniu, ale tak się nie da. Tego dziegciu nie ma zbyt dużo więc za bardzo nie ma czym się martwić, skoro są plusy to zgodnie z prawami fizyki minus też musi być. Wizjer elektroniczny w porównaniu z Lumixem wypada nieco gorzej z naciskiem na "nieco". Luksusowy wręcz wizjer Lumixa, przyzwyczaił mnie do komfortu, jakiego nie dał mi nawet wizjer optyczny Pentaxa K-20. W moim subiektywnym odczuciu wizjer nx-a jest trochę za ciemny. Druga rzecz, która zwróciła moją uwagę in minus, to wolne działanie czujnika zbliżeniowego przełączającego obraz z wyświetlacza na wizjer. I ostatni minus to ten, że przy funkcji Multi AF, podczas rozkładu pól ostrości faworyzowana jest lewa strona kadru.
Podsumowując, aparat spełnił moje oczekiwania. Zgodnie z założeniem, jako hybryda łączy w sobie cechy lustrzanki i kompaktu. Jest to pierwsza na świecie konstrukcja z matrycą APS-C, nie posiadająca lustra z wymienną optyką i możliwością filmowania. Może usatysfakcjonować zawodowców, amatorów i takich zapaleńców jak ja. Robić zdjęcia tym aparatem to duża przyjemność i gwarantowana satysfakcja. Samsungiem NX10 "każdy focić może, trochę lepiej... nigdy gorzej"
Dziękuję Redakcji Fotopolis za umożliwienie przetestowania tego aparatu.
Tekst i zdjęcia: Jerzy Guczyński