Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Kiedy już wiemy, co chcemy pokazać, wiedzieć jeszcze musimy, jak zrobić, by dane ujęcie, a później cała scena, była przede wszystkim zrozumiała dla widza, a w późniejszym etapie oddawała odpowiedni nastrój. Wyjaśnijmy przy okazji, że jedno ujęcie to jedno włączenie i wyłączenie kamery na planie lub fragment między cięciami montażowymi. Ujęcia składają się na scenę.
Podstawowym pytaniem, które trzeba sobie nie tylko zadać, ale co gorsza odpowiedzieć na nie to: o czym jest dana scena? Wbrew pozorom odpowiedź nie zawsze jest oczywista, co zdecydowanie utrudnia podjęcie jakichkolwiek działań. Dopiero kiedy dokładnie wiadomo, co chce się opowiedzieć, można zastanawiać się nad tym, jak użyć do tego kamery.
Gdzie postawimy kamerę nie jest bez znaczenia, a raczej ma nadrzędne znaczenie w całej sztuce operatorskiej. W teatrze widz siedzi sobie na swoim miejscu i obserwuje całą scenę w planie ogólnym. W kinie też siedzi sobie na swoim miejscu, ale skupia swoją uwagę na tych elementach kadru, które wybrali dla niego reżyser i operator. Mało tego, widz nie dość, że nie ma dużego wyboru, jeśli chodzi o obiekt, na który patrzy, to w dodatku zostało za niego zdecydowane, z której strony: czy z góry, czy z boku, czy patrzy na rozległy pejzaż, czy może zagląda jakiejś pani głęboko w oczy. Taka mała manipulacja.
Żeby jej dokonać, wiedzieć należy, w którym miejscu postawić kamerę i co z tego wynika. Zasady znane z fotografii znów mają tu swoją rację bytu. Istotne jest oczywiście na jakiej wysokości ustawimy kamerę: czy będzie to wysokość oczu aktora, czy spojrzymy na plan z perspektywy żabiej czy ptasiej, czy na wprost czy pod złotym kątem 45 stopni. Te dogmaty fotograficzne są niepodważalne również w języku filmowym, ale...
Dynamicznie czy statycznie?
W fotografii jedno zdjęcie równe jest jednemu ustawieniu aparatu. W filmie między jednym włączeniem a wyłączeniem kamery można przejechać z nią kilkanaście metrów na wózku, zatoczyć koło 360 stopni na ramieniu, zbliżyć się lub oddalić od obiektu, zrobić panoramę, przyczepić ją do biegnącego psa i wykonać ujęcie subiektywne albo... postawić ją spokojnie na statywie.
Ujęcia statyczne to takie, w których kamera nie wykonuje żadnego ruchu. Stoi sobie na statywie lub jest trzymana w ręku i obserwuje. Więcej możliwości daje ujęcie dynamiczne, czyli takie, w którym kamera się porusza. Można je wykonać przy pomocy:
Osobom korzystającym z funkcji filmowania dostępnej w aparacie fotograficznym polecam dwie ostatnie metody (chyba że wykorzystają jazdę samochodem albo na deskorolce).
Swoją drogą... ręka czy statyw?
Zasada główna jest taka, że sposób filmowania ma pomagać w odbiorze filmu, a nie przeszkadzać. Ruch kamery na statywie jest bardziej płynny i spokojniejszy niż z ręki, która swoimi drganiami wprowadza nerwową atmosferę. Dlatego wszystko zależy od tego "co autor miał na myśli" (i czy mu się udało).
Ogólnie i w dużym uproszczeniu ujęcia dalej podzielić można na obiektywne i subiektywne. Przeważnie w filmach, zarówno fabularnych jak i dokumentalnych, większość stanowią ujęcia obiektywne, czyli takie, które opowiadają historię z niezależnego punktu widzenia. Znaczy to, że kamera jest jakby na zewnątrz akcji. Stoi lub jeździ z boku i obserwuje historię. Odwrotnie w przypadku ujęć subiektywnych. W tej sytuacji kamera patrzy oczyma bohatera, dzięki czemu widz ma wrażenie przebywania wewnątrz akcji. Taki sposób filmowania ułatwia emocjonalne zaangażowanie widza w przeżycia bohatera. Tego typu ujęcia najczęściej są wplatane między ujęcia obiektywne, ale zdarzają się filmy składające się w większości lub w całości z subiektów. Kręci się je często z ręki, ale nie jest to żadna reguła.
Subiektem może być zarówno ujęcie nakręcone kamerą przyczepioną do pędzącego motocykla lub np. cegły rzuconej w okno, jak i statyczne ujęcie przedstawiające dom. Wszystko zależy od montażu. To samo ujęcie mogłoby być raz subiektywne a innym razem obiektywne. Pokazanie zbliżenia bohatera patrzącego w dal, a następnie pokazanie domu w planie ogólnym sugeruje widzowi, że właśnie tam patrzy bohater. Innym razem to samo ujęcie mogłoby być po prostu ujęciem wprowadzającym, po którym przenieślibyśmy się do wnętrza domu.
"Biegać, skakać, latać, pływać..." jak widać z kamerą można zrobić dosłownie wszystko... byle byśmy tylko wiedzieli po co.
Tekst i zdjęcia: Zofia Radziwiłowicz, Warszawska Szkoła Filmow