Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Gdy na wstępie zapytałem go o ten jeden, jedyny obiektyw, bez którego byłoby mu trudno działać, spodziewałem się odpowiedzi w rodzaju: "to nie taka prosta sprawa...". Ale Jacek zaskoczył mnie, od razu wymieniając obiektyw 24-70 mm F2.8. Uważa że jasny, standardowy zoom, koniecznie z "dołem" rozszerzonym do 24 mm to w fotografii krajobrazu podstawa. Mowa oczywiście o zdjęciach wykonywanych za pomocą aparatów pełnoklatkowych, czy to wykorzystujących film 35 mm, czy to cyfrowych. Jacek długo nie mógł wyrwać się z objęć fotografii analogowej, a to z powodu wspaniałej jakości obrazu ze slajdów, według niego nadal nie do pokonania przez lustrzanki cyfrowe, nawet te pełnoklatkowe.
Jednak względy ekonomiczne, praktyczne i zwykła wygoda przeważyły, a do jego torby trafiła cyfrówka - obecnie miejsce zajmuje tam Nikon D3. Z tym że optyka którą stosuje to wyłącznie Sigma. Wspomniany 24-70 mm F2.8 EX DG bywa trochę zbyt krótki "na górze", zwłaszcza jeśli musimy przymierzyć się do jakiegoś portretu, ale uzupełnianie go dłuższym obiektywem nie zawsze bywa zasadne. Jacek jako fotograf-podróżnik woli brak kilku milimetrów ogniskowej, niż afiszowanie się efektowną długą rurą zooma w miejscach, w których sprzęt można łatwo stracić. Niektórzy uważają nawet za celowe oklejenie niegumowanych fragmentów aparatu i obiektywu matową, czarną taśmą. Stwarza ona wrażenie że taki poklejony aparat jest niewiele wart, no i oczywiście zabezpiecza go przed zarysowaniami i otarciami.
A jeśli już decydujemy się na długie ogniskowe, to wybierzmy jasny 70-200 mm. Liczy się po pierwsze wysoka jakość obrazu pochodzącego z tych zoomów, niemal zawsze projektowanych do używania przez zawodowców, a po drugie - z tego samego powodu - ich solidność. Maksymalny otwór względny F2.8 ułatwia pracę autofokusa, pozwala korzystanie z krótkich czasów naświetlania bez konieczności podnoszenia czułości matrycy / filmu, no i daje szersze możliwości doboru pary czas / przysłona. Jacek używa tu oczywiście Sigmy 70-200 mm F2.8 II EX DG.
Krótkie czasy ekspozycji to fajna rzecz, ale w fotografii krajobrazowej często trzeba pracować z dużą głębią ostrości, czyli solidnie przymkniętą przysłoną, a więc i długimi czasami. Nieodzowny staje się statyw, według szkolnych reguł "im cięższy tym lepszy". Niestety nie każdego stać na zatrudnienie tragarza, a samodzielne noszenie kilku(-nastu) dodatkowych kilogramów nie zawsze nam się uśmiecha. Stąd używane w plenerze statywy są lekkie (Jacek używa węglowego SLIKa), co powoduje że dla uniknięcia poruszonych zdjęć musimy się trochę postarać: nie wysuwajmy nóżek statywu bardziej niż to jest niezbędne, starajmy się nie korzystać z podnoszenia aparatu za pomocą kolumny centralnej, migawkę wyzwalajmy pilotem albo z pomocą wężyka. Poza tym pamiętajmy że statyw pełni rolę pozytywnego spowalniacza. Zanim go rozstawimy mamy czas by przemyśleć ujęcie i wybrać najlepsze miejsce, później mocując aparat i kadrując otrzymujemy kolejnych kilkadziesiąt sekund na zastanowienie nad ogniskową, ekspozycją, ostrością. Dzięki temu wykonujemy znacznie mniej, ale z pewnością bardziej wartościowych zdjęć. Jasne że czasami należy "strzelać z biodra" i nie ma czasu nawet na zmianę przysłony, nie mówiąc już o rozstawianiu statywu. Na takie zdjęcia też musimy być przygotowani.
Ale wróćmy do optyki. Ogniskowa 24 mm oznacza dość szeroki kąt widzenia, ale czasami i to za mało. Jacek swój 24-70 mm uzupełnia od dołu ultraszerokokątną Sigmą 12-24 mm F4.5-5.6 EX DG. To niesamowity obiektyw. Nie dość że dysponuje przez żadną inną lustrzankową optykę nie pobitym (ani nie powtórzonym) kątem widzenia, to na dodatek jest zoomem, co w znacznym stopniu podwyższa jego uniwersalność. No właśnie, zoomy kontra stałoogniskowe. Jacek w tej kwestii jest bardzo praktyczny: "stałki to fajna rzecz, ale swoje ważą i w moim plecaku właściwie nie ma dla nich miejsca. Potrafię się bez nich obejść, a bez trzech zoomów nie". Jedynym stałoogniskowym obiektywem, który do tego plecaka jednak trafia jest sigmowskie "rybie oko" 15 mm F2.8 EX DG. Jacek zaznacza jednak że to optyka dająca na tyle nietypowe efekty, że z jej wykorzystywaniem, a przede wszystkim liczbą prezentowanych zdjęć wykonanych z jej użyciem nie można przesadzać. No i tak jak każdy szerokokątny obiektyw, tak i ten wymaga bardzo precyzyjnego ustawienia aparatu, przede wszystkim jego wypoziomowania. Każdy, najmniejszy nawet błąd skutkuje wyraźnym waleniem się kadru.
Z pozostałego osprzętu przydatnego w fotografii krajobrazowej warto jeszcze wymienić filtr polaryzacyjny. Jacek, który fotografując na slajdach używał go na co dzień, po przejściu na "cyfrę" właściwie o nim zapomniał. Pożądane ściemnienie nieba czy wody uzyskuje odpowiednim doborem ekspozycji. No, ja bym tam jednak "polara" ze sobą nosił....
Poza tym Jacek dość konserwatywnie podchodzi do cyfrowej obróbki zdjęć. Zdaje sobie sprawę z przewagi zapisu obrazów w plikach RAW, ale nie wykorzystuje tego formatu w celu tworzenia zdjęć od nowa w komputerze. Wystarczają mu szersze możliwości korekty obrazu, ale i tu przyznaje się do niezbyt wysokich umiejętności. Kocha "programy, które są dziecinnie proste, najlepiej jak mają maks. 3 suwaki: jasność, kontrast, ostrość:-)". Konfrontując to podejście z jego zdjęciami widać, że by być dobrym fotografem, wcale nie trzeba być jednocześnie mistrzem Photoshopa.
Na koniec przytoczę jeszcze jackowych "5 przykazań fotografa krajobrazu":
Jacek Kudłaty: czołowy polski wspinacz skalny, którego kolejną pasją jak również jednym ze sposobów na życie są egzotyczne wspinaczkowe wyprawy, podróże i fotografia