Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Dość tradycyjnie dla naszego cyklu, rozmowa ze Stefanem z początku jakoś omijała tematy obiektywów i w ogóle sprzętu. Przygotowana przez niego na moją prośbę lista "przykazań" dla fotoreportera, w ogóle nie obejmowała kwestii technicznych. Gdy udało się już skierować tory rozmowy na sprawy sprzętowe i Stefan pokazał mi wnętrze swojego plecaka, zrozumiałem skąd na liście pojawiają się jedynie kwestie związane z organizacją pracy, etyką, prawem i savoir-vivre'm. Okazało się, że mój rozmówca należy najwyraźniej do tej grupy zawodowców, którzy używają takiego aparatu i optyki, które spełniają jego potrzeby, ale wcale nie muszą być wyznacznikiem jego profesjonalizmu. Jasny, standardowy zoom klasy Pro? Może by się i przydał, ale mu zupełnie wystarcza canonowski 17-85 mm F3.5-5.6 IS. Biały, firmowy długi zoom? Wygląda efektownie, ale Sigma 70-200 mm F2.8 to też bardzo przyzwoite "szkło". Stabilizacji brak, to prawda, ale jemu dobrze zastępuje ją monopod. Do tego dochodzi zoom szerokokątny, też Sigma: 10-20 mm. Rzadko co prawda jest on używany, ale czasami 17 mm zooma standardowego to za wąsko. Jasne że używałbym - mówi Stefan - wyłącznie jasnej, profesjonalnej optyki, ale musiałyby być ku temu powody. Na przykład konieczność ułatwienia pracy autofokusowi w słabym świetle lub przy szybko poruszających się obiektach. Gdybym dużo fotografował w plenerze bez względu na warunki atmosferyczne, mój sprzęt musiałby być uszczelniony. Ale na razie tych kosztownych cech nie wymagam, więc po co mam przepłacać? W plecaku Stefana obok tych trzech obiektywów i flesza znajdują też miejsce dwie lustrzanki. Lista wymienionych zoomów świadczy że to na pewno nie "Marki" Canona. Jednym jest EOS 20D, który niedawno został uzupełniony EOSem 40D. I nawet nie chodziło tu jakoś szczególnie o zakup nowszego modelu, a o fakt że 20D już swoje przeżył i w każdym momencie może się "rozsypać". Widać więc że torba fotoreportera-zawodowca wcale nie musi mieścić sprzętu za kilkadziesiąt tysięcy złotych. A z niewiadomych przyczyn wielu nawet lepiej wyposażonych fotoamatorów wstydzi się pokazać w towarzystwie fotografów obwieszonych kilogramami profesjonalnego żelastwa.
Przy takim jak widać podejściu Stefana do spraw sprzętu, nie dziwi fakt że znacznie ważniejsze są dla niego inne kwestie związane z fotoreportażem. Wśród tych, na które szczególnie zwraca uwagę jest rzetelność i obiektywizm w przekazie obrazu. W solidnym, poważnym reportażu nie ma miejsca na fotomontaż, retusz i wszelkie manipulowanie rzeczywistością. Za takowe uważa też chodzenie przez kilka dni za "celebritem", po to by złapać na zdjęciu moment gdy ten dłubie w nosie. Kolejna kwestia to szacunek do fotografowanych osób. I nie chodzi tu o okazywanie jakichś szczególnych względów, a o rzeczy tak elementarne jak punktualność, czy schludność stroju. A niestety tak się ostatnio przyjęło, że kamerzysta i fotoreporter mogą być mocno "niedoubrani". Przepocona koszulka, wytarte dżinsy i sandały ułatwiają wtopienie się w grupę fotografów, ale wcale nie pomagają w sytuacji gdy musimy podejść do ministra lub prezesa i poprosić o chwilę pozowania. Równie ważny jak szacunek dla osób fotografowanych jest szacunek dla siebie i swojej pracy. O takim nie świadczy sprzedawanie zdjęć za przysłowiowe 5 zł. Nie tylko utrudniamy tym pracę innym fotografom, ale też pokazujemy że swoją cenimy bardzo nisko. Tego samego zagadnienia dotyczy pilnowanie, by wykonane przez nas zdjęcia były publikowane w oryginalnej formie. A jeśli już z pewnych względów konieczne jest na przykład inne ich skadrowanie, to taka zmiana powinna być z nami konsultowana. Wiadomo że skłonienie redakcji do "tak daleko idącej" współpracy nie jest łatwe, ale warto choćby uświadamiać grafikom i fotoedytorom że autor zdjęcia ma w tej sprawie coś do powiedzenia. Oczywiście nic na siłę, bo może się okazać, że pierwsze nasze zdjęcia w piśmie będą jednocześnie ostatnimi. Tu oczywiście przydaje się znajomość prawa prasowego i autorskiego, co według Stefana jest obowiązkiem każdego fotoreportera. A kolejnym obowiązkiem jest tego prawa przestrzeganie.
Rzeczą która mojemu rozmówcy od zawsze przeszkadza, jest bezpardonowe współzawodnictwo pomiędzy fotoreporterami na ciasnym planie zdjęciowym. Z tym się jednak jeszcze jakoś godzi, w końcu każdy chce zdobyć zdjęcie, a wszyscy mają podobne szanse. Bardzo go jednak złoszczą fotografowie "uprzywilejowani", którzy mają bezpośredni dostęp do obsługiwanego wydarzenia i nic ich nie obchodzi, że kilka metrów z tyłu, "za sznurkiem" stoi grupa kolegów. Ci często mogą fotografować tylko plecy owego szczęśliwca. Będąc nim pamiętajmy o innych fotografujących, którzy tym razem nie mają takiego komfortu pracy jak my i w miarę możliwości pozwólmy im wykonywać swoją pracę. Przecież następnym razem możemy znaleźć się na ich miejscu...
Ostatnią sprawą, którą poruszyliśmy była archiwizacja zdjęć. To obecnie niby nic trudnego, ale warto zadbać nie tylko o nazwanie katalogu ze zdjęciami z konkretnego wydarzenia i opatrzenie go datą. Warto postarać się by te same informacje plus dodatkowy opis zostały zapisane wraz z plikiem zdjęciowym. Dopóki na dysku mamy kilkadziesiąt fotoreportaży, to jeszcze wszystko możemy spamiętać. Gorzej gdy po kilku latach ich liczba będzie mierzona tysiącami, a my będziemy musieli odnaleźć zdjęcie z konkretnego zdarzenia i przekazać redakcji / agencji wraz z opisem czasu, miejsca i osób. Małe mamy szanse na spełnienie tych wymagań, jeśli wcześniej zaniedbaliśmy "prace papierkowe".
Stefan Zubczewski - wieloletni fotoreporter "Życia Gospodarczego", "Nowego Życia Gospodarczego", "Na przełaj", "Przeglądu Technicznego", Prezes Zarządu Klubu Fotografii Prasowej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.