Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Jak sprawić, by zdjęcia kulinarne podsycały apetyt oglądających? Z pomocą przyjdą nam praktyczne akcesoria, wygodne oświetlenie, a także… aktualne trendy.
Artykuł powstał we współpracy z marką GlareOne
Fotografia kulinarna towarzyszy nam niemal każdego dnia. Właściwie za każdym razem, idąc do restauracji widzę jak ludzie fotografują to, co przed chwilą otrzymali od kelnera. Z resztą ja sam czasem nie bywam lepszy, bo jeśli danie wygląda jak dzieło sztuki - trzeba to uwiecznić. W tym artykule skupię się na nieco bardziej ambitnym fotografowaniu w świetle lamp GlareOne. Zaczniemy od podstaw i przeanalizujemy kilka przykładów.
Jeszcze 10-15 lat temu fotografia kulinarna znacznie różniła się od tej dzisiejszej. Kiedyś królowało sztuczne jedzenie, a zdjęcia były do bólu idealne. Na szczęście trend się zmienia i dziś, to co otrzymujemy w restauracjach niewiele różni się od tego, co widzieliśmy na zdjęciu. Oczywiście fastfoody rządzą się nieco innymi prawami, ale ile razy odwiedzam popularną sieciówkę ze złotymi łukami, tyle razy proszę „żeby wyglądał jak ze zdjęcia” i rzeczywiście - wkładając trochę więcej pracy w złożenie burgera, często wygląda on naprawdę nieźle. Bardzo się cieszę, że wszystko idzie w tym kierunku, dzięki czemu jedzenie wygląda po prostu bardziej naturalnie.
Z resztą pracując od wielu lat z Grycanem, kiedyś zasugerowałem, że może dobrym pomysłem byłoby fotografowanie sztucznych lodów. W końcu ich zrobienie jest bajecznie proste - wystarczy robot planetarny, odżywka do włosów, skrobia kukurydziana, odpowiedni barwnik i ewentualne dodatki. Tak zrobione lody wyglądają naprawdę dobrze, mają ciekawą strukturę i totalnie nic się z nimi nie dzieje. Jednak na szczęście spotkało się to z odmową - usłyszałem, że jeśli na zdjęciu lody będą lekko roztopione, nic się nie stanie - w końcu tak zachowują się prawdziwe lody - topnieją, nie są idealne, i właśnie takich zdjęć oczekują. Myślę, że spora w tym zasługa mediów społecznościowych - im większe różnice między oczekiwaniami, a rzeczywistością, tym częściej widzielibyśmy facebookowe reklamacje, a to nigdy nie jest dobrą reklamą. Koniec końców, wszyscy na tym zyskujemy. Jak jednak zabrać się za tego typu fotografię? Zacznijmy od początku.
Kiedy zaczynałem swoją przygodę z tego typu fotografią oglądałem mnóstwo zdjęć wielu fotografów. Zawsze zastanawiało mnie czy w swoich studiach mają po kilkanaście różnych stołów. Przecież to zajmuje mnóstwo miejsca! Jak się okazało, wystarczą niewielkie podkłady - oczywiście wielkość musi odpowiadać ułożonej scenie, ale do pojedynczych dań wystarczy rozmiar 60x90 lub 70x100 cm. Ja korzystam z przeróżnych rozwiązań, bo nie chcę, żeby każde zdjęcie wyglądało tak samo.
Najprostszym patentem są klasyczne brystole. Kosztują kilka złotych, nie mają widocznej faktury, a mnogość kolorów pozwoli na odpowiednie dopasowanie do konkretnej potrawy. Dodatkowo można je łączyć, zestawiając w różnokolorowe, geometryczne podkłady.
Jeśli chcesz osiągnąć wygląd naturalnych desek z mocno widoczną fakturą, na pewno odpuść tła PCV czy najtańsze panele podłogowe. Pokryte są odblaskową folią, która tylko uwidoczni, że tło jest po prostu sztuczne. Panele podłogowe nie są złym pomysłem, ale dopiero te, które kosztują od 60 zł/metr w górę. Najczęściej mają zsynchronizowane z nadrukiem tłoczenia, a V-fuga doda charakteru.
Możesz też pomyśleć o klasycznych, naturalnych deskach podłogowych, które będą wyglądały jeszcze lepiej. Kolejnym pomysłem jest zakup desek sosnowych i użycie różnorodnych bejc, choć wyszlifowana na gładko deska może nie wyglądać zbyt atrakcyjnie - musisz zobaczyć czy taki wygląd Ci odpowiada. Według mnie najlepszym pomysłem jest zakup drewna rozbiórkowego. Jego wygląd ma najwięcej charakteru, słoje są głębokie i świetnie podkreślają światło-cienie. Wiele ofert znajdziesz w internecie, natomiast ja swój zestaw kupiłem w markecie budowlanym. Minusem jest dość wysoka cena - 150-200 zł/m2, ale według mnie warto.
Blaty kuchenne to też dobry pomysł, szczególnie jeśli mówimy o fakturze betonu czy marmuru. W wielu marketach budowlanych znajdziesz pozostałości po docinaniu za naprawdę niewielkie pieniądze. W mojej kolekcji mam kilka takich teł - głównie betonowych. Wyglądają naprawdę nieźle, a są znacznie lżejsze niż prawdziwy beton.
Możesz też kombinować i samemu zrobić ciekawe podkłady. Ja zrobiłem kilka teł nakładając masę szpachlową na 4-milimetrową sklejkę tworząc różne wzory. Wyglada to naprawdę ciekawie, a w planach mam pomalowanie kilku w różne kolory.
A co ze sztucznymi tłami PCV czy winylowymi? Też nie są złym pomysłem, choć trzeba podejść do nich z dużym dystansem i świadomością, że ich zastosowanie jest dość ograniczone. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że to nadruk, więc ewentualne faktury są po prostu płaskie. Druga sprawa - odbicia. Mimo że folia jest matowa to jednak bardzo odbija światło. O ile w przypadku marmurów, granitów, czy blach nie jest to wielki problem, o tyle w przypadku desek, będzie wyglądało to po prostu kiepsko. Ich największym plusem jest fakt, że są śmiesznie tanie (szczególnie zamawiając je z Aliexpress), zajmują mało miejsca i są bardzo mobilne. Warto mieć je w swojej kolekcji.
Oczywiście to nie wszystko, pomysłów jest całe mnóstwo, ale nie sposób ich wszystkich wymienić. Najważniejsze, żeby mieć otwartą głowę, kombinować, łączyć ze sobą różne tła, a efekty na pewno będą ciekawe.
Moje studio wręcz pęka od wszelkiego rodzaju dodatków do fotografii kulinarnej. Przeprowadzając się niedawno do nowego miejsca, w ogóle zrezygnowałem z zakupu talerzy, misek czy kubków wyposażając kuchnię. Teraz, kiedy ktoś do mnie przychodzi, każdy dostaje coś do jedzenia w totalnie niespójnej zastawie, ale do fotografii kulinarnej wystarczą pojedyczne, ciekawe sztuki. Fotografia kulinarna lubi naturalność, autentyczność. Od poliestrowej, wyprasowanej szmatki zdecydowanie lepiej sprawdzi się niechlujnie ułożona szmatka z lnu. Biały, idealnie okrągły talerz będzie nudny - lepiej wybrać mniej regularny, nakrapiany bądź o innej, ciekawej formie. Na pewno im dłużej będziesz fotografować, tym lepiej dostrzeżesz te detale. Warto mieć też w kolekcji stare rzeczy - one dodają mnóstwo klimatu. Nie idź jednak na targ staroci, gdzie za łyżeczkę zapłacisz 20 zł. Wybierz się na pchle targi, gdzie ludzie handlują wszystkim - tam za 50 zł wyjedziesz z całą siatką skarbów. Oczywiście możesz mieszać stare z nowym, o ile będzie to ze sobą grało.
Ja uwielbiam buszować po sklepach i szukać kolejnych ciekawych talerzy, miseczek i kubków. Gdzie najczęściej robię takie zakupy? Nie ma reguły. Wiele zależy od konkretnych kolekcji. Z pozoru Ikea może wydawać się świetnym wyborem, ale jednak rzeczy z tego szwedzkiego sklepu często są bardzo powtarzalne i mało ciekawe. W mojej ocenie najciekawsze rzeczy znajduję w H&M Home. Znajdziesz tam multum kolorów i różnych form, a także świetnie wyglądające drewno (deski, łyżki, miski). Niestety sklep nie należy do najtańszych, ale zdecydowanie polecam! Zara Home to mój drugi ulubiony sklep, ale tylko podczas wyprzedaży, które sięgają 70%. Uważam, że rzeczy są mniej ciekawe niż w H&M Home, ale na pewno znajdziesz coś, co świetnie uzupełni Twoją fotograficzną szafę. Na uwagę zasługuje jeszcze TK-Maxx, gdzie kolekcja non stop rotuje, więc warto odwiedzać różne ich sklepy i szukać unikatów. Będąc w galerii handlowej zerknij jeszcze do Flying Tiger, Duki czy Hoomli, choć w tych sklepach zdecydowanie rzadziej udaje mi się znaleźć coś ciekawego. Warto wspomnieć także od Action, w którym często udawało mi się upolować całkiem ciekawe talerze czy miski.
Naturalne światło będzie naszym wielkim sprzymierzeńcem - jest darmowe i najłatwiejsze do opanowania. Chcąc osiągnąć naturalny, ale i dość neutralny efekt będzie bardzo dobrym wyborem. Gorzej jeśli będziesz chciał uzyskać twarde cienie, a okno będzie usytuowane od północy lub na niebie znajdzie się gruba warstwa chmur. Możliwości kreowania są wtedy dość mocno ograniczone, a chcąc zachować spójność między długimi seriami zdjęć jest to właściwie niemożliwe. Jednak jeśli nie masz lamp - nie rezygnuj i wyciśnij ze światła naturalnego tyle, ile się da! Poza tym poćwiczysz przy tym kompozycję i inne, niemniej ważne rzeczy!
Błysk to świetna opcja, szczególnie dla bardziej zaawansowanych fotografów. Możesz wykorzystać zarówno lampy reporterskie, jak i duże, studyjne rozwiązania. Zwróć jednak uwagę przede wszystkim na regulację mocy. Chcąc pracować na bardzo otwartej przysłonie, lampa powinna mieć regulację do 1/128 lub 1/256 mocy. W przeciwnym wypadku, będziesz musiał pracować na przysłonie f/4-f/8 (w zależności od odległości i modyfikatora), lub używać filtrów ND. Oczywiście - domknięta przysłona w wielu momentach będzie wręcz wymagana, ale lepiej mieć możliwość bezproblemowego obniżenia energii błysku. Dzięki błyskowi możemy uniezależnić się od światła zastanego w pomieszczeniu (lub mocno ograniczyć jego wpływ) i pracujemy z krótkim czasem naświetlania. To największe plusy błysku, ale ma też minusy.
Największym jest fakt, że nie widzimy światła, które kreuje zdjęcie. W końcu błysk trwa tylko ułamek sekundy, a niedoświadczonemu fotografowi może być po prostu trudno z nim pracować. Oczywiście mamy światło modelujące w lampach, ale nie nie do końca odwzorowuje ono to, co finalnie otrzymamy na zdjęciu, szczególnie jeśli chodzi o takie niuanse jak cienie rzucane przez gobo. Tak jak wspomniałem - błysk jest świetnym rozwiązaniem, ale głównie w rękach bardziej doświadczonych fotografów.
Lampa GlareOne LED1500 świetnie sprawdziła się podczas zdjęć, które opisałem poniżej. Pracowała zawsze jako główne światło, głównie za sprawą jej dużej mocy.
A co ze światłem stałym? Ma ono szereg zalet i wad. Jeśli myślisz nad zakupem lampy, na główne światło na pewno przyda się mocna lampa z mocowaniem bowens, dzięki czemu pojawi się opcja użycia mnóstwa modyfikatorów. Największym plusem światła ciągłego jest fakt, że po prostu je widać - podobnie jak zależności mocy między poszczególnymi lampami. Ustawienie lamp światła ciągłego będzie bajecznie proste. Łatwo je też wymieszać ze światłem dziennym, a po zastosowaniu filtrów (głównie CTO) - ze światłem żarowym np. w restauracji. Minusem będzie przede wszystkim mniejsza moc w porównaniu do lamp błyskowych w podobnym budżecie, a także fakt, że kiedy chcemy pracować tylko przy użyciu światła ciągłego, trzeba wyciemnić pomieszczenie. Ja na potrzeby tego artykułu użyłem lamp GlareOne - modeli LED1500, LED600D oraz małego panelu LED12, czyli światła LEDowego o mocy 150, 60 i 12 Watów, które świetnie sprawdziły się podczas robienia zdjęć, które zobaczysz poniżej. Ich zaletą jest łatwość modyfikacji światła, wysoka jakość (CRI >96), dokładna regulacja i możliwość sterowania z dedykowanego pilota.
Aparat w fotografii kulinarnej ma marginalne znaczenie. Pracujemy w dobrych warunkach oświetleniowych, autofokus nie musi być szybki jak błyskawica, uszczelnienia, czy duża szybkostrzelność też nie są wymagane. Wielkość matrycy też nie ma wielkiego znaczenia - możesz pracować zarówno na Mikro Cztery Trzecie, jak i na średnim formacie. Wygodnie, kiedy aparat ma obracany ekran i umożliwia tethering, choć nie są to niezbędne funkcje. Znacznie większe znaczenie będzie miał obiektyw. Do tego typu fotografii używam głównie dwóch szkieł - Olympusa 60 mm f/2.8 Macro i 12-40 mm f/2.8 Pro. W każdym systemie znajdziesz ich odpowiedniki, np. fotografując Canonem używałem 100 mm f/2.8L Macro i 24-70 mm f/2.8L. Ogniskowa około 100 mm (w przeliczeniu na mały obrazek) świetnie kompresuje tło, idealnie zachowuje proporcje i wydobywa produkt. Dodatkowo, obiektyw macro pozwala na mocne zbliżenie się np. Do detalu danej potrawy. Mając tylko standardowy obiektyw 18-55 mm f/3.5-5.6 czy 14-42 f/3.5-5.6 (czyli tzw. kitowy) dobrze jest uzupełnić swój zestaw o wspomniany typ obiektywu. Z powodzeniem można użyć też obiektywu portretowego - np. 85 mm f/1.8 (Dla małego obrazka) czy 45 mm f/1.8 (dla Mikro Cztery Trzecie), ale trzeba pamiętać, że odległość ostrzenia może być zbyt duża dla mniejszych elementów, a światło f/1.8 (lub jaśniejsze) da bardzo często zbyt płytką głębię ostrości, więc musisz pamietać o przymknięciu przysłony.
Ustawienia aparatu w dużej mierze będą zależeć od światła. Dobrze jest też wyposażyć się w statyw. Oczywiście powinieneś ustawić jak najniższe ISO, żeby zachować najlepszą możliwą jakość. Ja fotografowałem na ISO200, czyli najniższym natywnym ISO w Olympusie E-M1 Mark III. Przysłona ma tu jednak największe znaczenie i musisz dobierać ją mądrze. Pamiętaj, że na głębię ostrości składają się trzy elementy - ogniskowa, przysłona i odległość od fotografowanego obiektu. Nie ma zatem jednej, dobrej kombinacji, bo każdy kadr będzie wyglądał inaczej.
Najważniejsze, żeby zdjęcie było czytelne, a widz wiedział z jaką potrawą ma do czynienia. Jeśli sfotografujesz np. makaron obiektywem 105 mm f/1.4 na maksymalnie otwartej przysłonie, a dodatkowo skadrujesz je tak, że danie wypełni 50% kadru, mogę się założyć, że ostra będzie tylko jedna nitka spaghetti, a reszta będzie zbiorem różnokolorowych plam. Mały ekran w aparacie może wprowadzać w błąd, bo na nim wszystko wydaje się ostrzejsze, ale po zgraniu zdjęć na duży monitor, czy drukując je w dużym formacie, zdjęcie będzie nie do zaakceptowania. Oczywiście nie mówię, że rozmycie tła jest złe, ale trzeba mieć w tym umiar. Tak jak wspomniałem, zdjęcie musi być czytelne. Dodatkowo, jeśli robisz zdjęcia np. dla restauracji czy do książki kulinarnej, widz musi widzieć co kupuje lub to, co zaraz będzie gotował. Ja, pracując w systemie Mikro Cztery Trzecie z obiektywem 60 mm f/2.8 Macro korzystam z przysłon między f/2.8 a f/8 (najczęściej f/4-5.6). To daje głębię ostrości jak przysłony f/5.6-16 w małym obrazku. Dzięki temu, zawsze główna część dania pozostaje czytelna.
Zacząłem od bardzo prostego zdjęcia. Ostre światło, w połączeniu z mocnymi cieniami, nacinanym szkłem i dwukolorowym tłem po prostu musi wyglądać dobrze! Za tło posłużyły dwa brystole w kolorach dopełniających - delikatnie błękitnym i pomarańczowym. Głównym bohaterem był sztuczny drink, czyli połączenie szklanki do whisky z nacinanego szkła, do której wrzuciłem kilka kostek sztucznego lodu i wlałem odrobinę soku jabłkowego. Całość uzupełniły kawałki skórki pomarańczowej. Żeby w tle nie było pusto, dodałem elementy, które miały za zadanie jedynie rzucić ciekawe cienie. Wybrałem liść mojej roślinki, który przykleiłem do pryzmatu (jedynie po to, żeby ustawić go w odpowiedniej pozycji) i pustą karafkę z nacinanego szkła. Cienie właśnie tych elementów wyglądają ciekawie w tle.
Użyłem tu tylko jednej lampy - GlareOne LED1500 bez żadnych modyfikatorów. Chciałem uzyskać maksymalnie twarde światło, które miało przypominać to, które zobaczymy w czerwcowe popołudnie z bezchmurnym niebem. Żeby kadr był oświetlony maksymalnie równomiernie odsunąłem lampę około półtora metra od fotografowanej sceny. Celowo nie użyłem żadnego modyfikatora, żeby źródło światła było jak najmniejsze, a przez co - jak najtwardsze. Dzięki takiemu ustawieniu światła uzyskałem bardzo twarde i mocne cienie.
Podczas wszystkich zdjęć korzystałem z tetheringu. Aparat na statywie podłączony był do komputera. Na ekranie samego laptopa miałem ustawiony podgląd na żywo, natomiast na telewizor przeniosłem okno Capture One, na którym pokazywały się kolejno robione zdjęcia. To niesamowicie wygodne rozwiązanie, bo ocena kompozycji jest znacznie wygodniejsza.
Uwielbiam kawę, więc nie mogłem sobie odmówić sfotografowania właśnie jej. Co prawda wersja z mlekiem nie do końca trafia w mój gust, ale jest według mnie znacznie bardziej fotogeniczna niż jej czarna odmiana. W związku z tym, że kawa dość szybko zmienia swój wygląd - mleko miesza się z ciemnym naparem, a piana osiada, przygotowania do zdjęć poczyniłem „na sucho”, czyli z pustymi szklankami. Finalnie szklanki zostały też wymienione na identyczne, bez przebarwień. Moim tłem był kawałek blatu kuchennego imitującego beton. Z kolei tłem był panel meblowy z nadrukiem marmuru. Sama kompozycja też jest dość prosta. Na pierwszym planie widzimy główną kawę, na desce i serwetce z motywem muszli. W tle mamy drugą, identyczną kawę na lnianej serwetce, jako uzupełnienie kadru. Bawiłem się też różnymi wariantami - z kwiatami i bez. Które jest lepsze? Kwestia gustu, ja chyba wolę bez. Problematyczna okazała się też kawowa pianka, która po „wyjściu” ze szklanki utworzyła równą linię, co wyglądało bardzo nieciekawie. Całość jednak zburzyłem wygładzając ją palcem.
Jak widzisz, pianka mleczna w pierwszej wersji zdjęcia wygląda wręcz komicznie.
Po delikatnym zgarnięciu jej brzegów palcem, wygląda znacznie bardziej apetycznie.
Jeśli chodzi o światło to zastosowałem tu dwie lampy. Pierwsza GlareOne LED1500 z szesnasotkątnym softboxem 70 cm świeciła od tyłu. W dużej części zależało mi też na stworzeniu miękkiego cienia , więc skierowałem ją bardziej w tylną stronę mojego tła. Cień z przedniej szklanki wypełniłem białą pianką modelarską, dzięki temu dobrze widać co znajduje się w szklance. Drugą lampę GlareOne LED1500, bez modyfikatorów ustawiłem z góry, po prawej, ale pianka modelarska rzuciła cień na pierwszą szklankę, więc lampa oświetliła głównie tło, które było zbyt ciemne. Druga lampa świeciła jednak bardzo, bardzo słabo (1% mocy). Do tego sporo pobawiłem się różnym kadrowaniem zdjęć dzięki czemu dostałem kilka zróżnicowanych zdjęć.
Tak zacząłem budować kompozycję. Ewidentnie brakowało czegoś w tle, postawiłem więc na drugą szklankę.
Po wyrównaniu serwetki i dodaniu drugiej szklanki na kolejnej serwetce całość nabiera charakteru, ale tło jest nieco za ciemne.
Tu dołożyłem drugą lampę, ale na zbyt dużej mocy. Finalnie świeciła jedynie 1% swojej mocy.
Na koniec spróbowałem jeszcze jednego ustawienia światła. Tym razem zgasiłem lampę z softboxem, a tę bez modyfikatorów przesunąłem do tyłu tworząc ostre cienie światła kontrowego. Efekt przypomina nieco wschodzące za oknem słońce i według mnie też wygląda bardzo ciekawie.
Skoro kawa, to może lody? To zdecydowanie trudny produkt do fotografowania, który dodatkowo niezbyt polubił stanie w korku z marketu do domu, przez co lody są dość mocno roztopione. Bardziej jednak zależało mi na pokazaniu oświetlenia, a nieco roztopione lody były naprawdę dobre! Zdjęcia lodów podzieliłem na dwie części, ale światło pozostało takie samo, więc od niego zacznę. Lampę GlareOne LED1500 ustawiłem z lewej strony pod delikatnym kątem - bardziej od tyłu. To jednak powodowało, że dużo światła trafiało na tło, podczas gdy my zależało, żeby więcej było go w górnej części kadru, a zdjęcia miały wyjść w dość ciemnym klimacie. Użyłem więc dwóch czarnych zastawek z pianki modelarskiej. Jedna przykrywała dolną część softboxa ograniczając ilość światła, a druga - po prawej stronie kadru, pogłębiała cienie.
Pierwsze zdjęcia to lody czekoladowe w rożkach. Niestety były dość mocno roztopione, ale trudno - trzeba było coś zrobić! Wybrałem sztuczne tło imitujące ciemny kamień - w rozmyciu wygląda naprawdę nieźle. Do tego stary, metalowy talerz i czarny kubek. Światło w zdecydowanie mniejszej części uderzyło w podłoże, ale ładnie zarysowało fakturę samych lodów w wafelkach. W tle ustawiłem też pudełko z lodami jako uzupełnienie kadru.
Kiedy jednak lody rozpuściły się jeszcze bardziej, a fotografowałem w bardzo gorący dzień, postanowiłem nieco improwizować i po prostu wbiłem rożki w talerz robiąc trochę bałaganu. Samo tło też nieco się brudziło, ale według mnie dodało to nawet trochę klimatu zdjęciom.
Na kolejnych zdjęciach pokazałem inny smak lodów - jaśniejszy - Malaga. Uwielbiam te lody! Tło wymieniłem na jeszcze ciemniejsze, również imitujące kamień i według mnie wygląda naprawdę dobrze! Deska posłużyła za dodatkowe odcięcie miseczki od tła. Zarówno lody, jak i miseczka i deska były w ciepłym kolorze, w kontrze do samego tła, co według mnie wygląda naprawdę świetnie. Do tego dodałem złotawą łyżeczkę i tyle. Dodatkowo do niektórych zdjęć dodałem w tle pudełko z lodami postawione na lnianej szmatce.
To był naprawdę długi dzień, a po wypiciu litra kawy i zjedzeniu lodów mój brzuch zaczął domagać się normalnego obiadu. Wcześniej zaplanowałem, że zrobię carbonarę, która posłuży do zdjęć, ale będzie też normalnym obiadem. Makaron, żółtka, boczek (wiem, wiem, powinna być pancetta), parmezan i przyprawy. Całość wymieszałem na patelni, a następnie przełożyłem na talerz i udekorowałem pieprzem i parmezanem. Według mnie wyglada naprawdę smakowicie. Przyjrzyjmy się jednak samym zdjęciom i świetle.
Tu użyłem trzech lamp. Zdjęcia kulinarne uwielbiają światło kontrowe i w tym przypadku gra ono pierwsze skrzypce, ale tym razem połączyłem światło twarde z miękkim. Jak?Najbardziej zależało mi na uzyskaniu wielu świateł i cieni. Z pomocą przyszło gobo, czyli kawałek pianki modelarskiej z wyciętymi otworami w różnych kształtach. Ustawiłem je zaraz za podkładem, a pół metra dalej umieściłem lampę GlareOne LED600D ze standardową czaszą. Dzięki temu uzyskałem twarde światło i mocne cienie. To jednak za mało, żeby zdjęcie było gotowe, zabrakło miękkiego oświetlenia.
Drugą lampę, tym razem GlareOne LED1500 postawiłem tuż obok, bez modyfikatora, ale odchyliłem ją pod kątem prostym w biały sufit. Jej światło rozświetliło całe pomieszczenie, w dużej mierze wypełniło cienie, dzięki czemu efekt światła przechodzącego przez liście jest dobrze widoczny, ale nie dominuje. Problemem okazało się światło w samym talerzu. W związku z tym, że znów większość światła była za fotografowanym obiektem, front samego makaronu był dość ciemny. Tu z pomocą przyszedł panel LED12, który umieściłem z przodu - po lewej stronie aparatu. Ustawiłem na nim 30% mocy, co świetnie doświetliło przód talerza i samo danie. Lampa z softboxem, którą widzisz na zdjęciu zza kulis nie była włączona.
Kompozycja była bardzo prosta. Tłem była sklejka 70x100 cm pokryta białą gładzią szpachlową. Ma ciekawą fakturę i matowe wykończenie. Świetnie nadaje się do zdjęć. Talerz bez rantu w ciepłym kolorze świetnie zgrał się z kolorem makaronu i sera, który uzupełnia kadr leżąc na użytej wcześniej desce. Całość dopełniły świeże kwiaty dodając zdjęciu lekkości. W kadrze umieściłem też złoty widelec, ale finalnie bardziej podobają mi się przycięte zdjęcia bez niego.
Nie mogło obejść się bez burgera. To teraz bardzo popularne danie, ale niezbyt proste do sfotografowania. Całość chciałem utrzymać jednak w dość lekkim, jasnym i naturalnym klimacie. Samych zdjęć też postanowiłem nie retuszować a jedynie wyedytowałem je globalnie w Capture One. Przygotowując burgera trzeba pamiętać o odpowiednim wysmażeniu - bardzo ważne są krawędzie. Następnie, podczas składania należy pamiętać, żeby w burgerze nie było dziur - tzn. fotografując go z dość niskiego poziomu nie powinniśmy widzieć drugiej strony kadru. Ewentualne braki uzupełniłem cebulą i rukolą. Ser przed nałożeniem na kotleta chwilę potrzymałem w ciepłej wodzie dzięki czemu ładnie się ułożył. Rukola dodała nieco lekkości i gotowe! Tło uzupełniły dodatki - oczywiście frytki w modnym koszyczku i napój - żeby było zdrowiej, woda ze sztucznym lodem. Tak skonstruowane danie trafiło na naturalne deski, z czego dwie z nich posłużyły jako tło. Dobrze korespondują z kolorem bułki i frytkami.
Chciałem też, żeby burger nieco odcinał się od tła. Ułożyłem go na kratce do chłodzenia ciastek, a pod spodem ułożyłem granatowy, lniany materiał. Według mnie wszystko ze sobą dobrze gra.
Światło w takich zdjęciach gra kluczową rolę. Znów głównym światłem było światło kontrowe. Pierwsze z nich to lampa GlareOne LED1500 z lewej strony z szesnastokątnym softboxem 70 cm. Świetnie pokreśliła krawędź burgera i wypełniła cały kadr miękkim światłem. Jednak świecąc od tyłu, znów spotkałem się z problemem cienia z przodu produktu. Tu z pomocą przyszła lampa GlareOne LED600D ze strumienicą. Umieściłem ją po prawej stronie, a wąski snop światła oświetlił jedynie środek burgera pięknie podkreślając składniki. Aby sprawić, żeby kadr był cieplejszy i przyjemniejszy w odbiorze, sięgnąłem po jeszcze jedną lampę - tym razem panel GlareOne LED12. Ustawiłem go po prawej stronie kadru, ale jego temperaturę barwową zmieniłem na 2700 Kelvinów, co dodało zdjęciom wiele ciepła. Smacznego!
Jak widzisz, fotografia kulinarna może być naprawdę ciekawa i niesamowicie różnorodna. Z resztą zobacz ile zdjęć udało mi się zrobić w ciągu kilku godzin, a to wszystko w niewielkim studio przy użyciu maksymalnie 3 lamp. Lampy GlareOne sprawdziły się naprawdę dobrze - mocy nie brakowało, mimo że pracowałem głównie na przysłonie f/4, a łatwość operowania światłem to bajka. To był dzień pełen dobrej zabawy, jedzenia i smakowitych kadrów! Włączaj kuchenkę, aparat, lampy i do dzieła!
Więcej informacji o lampach GlareOne znajdziecie pod adresem glareone.pl, a także na stronie facebookowej i profilu marki w serwisie Youtube.